Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

³² - ʟᴏᴠᴇ ɪꜱ ᴀ ʜᴀʀᴅ ᴛʜɪɴɢ ᴛᴏ ᴄᴏɴᴛʀᴏʟ

↷ 슬픔은 영원 할 것이다

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

Yuta nie pamiętał dokładnie, jak znalazł się w swoim łóżku, cały i zdrowy bez siniaków i ubrany w piżamę.

Oznaczało to tylko iż nie wpadł w kłopoty i nie wyszedł poza obręb swojego domu, jak miał to w zwyczaju po wypiciu dużej ilości alkoholu.

Zamieniał się wtedy w podróżnika, który co chwila chciał gdzieś chodzić, biegać i nie mógł usiedzieć na miejscu dłużej, niż cztery minuty.

Na szczęście miał przy sobie Sichenga, który biegał za nim i pilnował, by nie przejechał go żaden samochód, bądź nie przyszło mu do głowy wykąpać się w oddalonym o piętnaście minut jeziorze, które o tej porze roku nie nadawało się do niczego, prócz podziwiania.

- Jak się czujesz?

Gdy się obudził, nigdzie nie było przy nim Donga.

Na szafce obok leżały tylko tabletki na ból głowy, duża butelka wody mineralnej i bezcukrowy batonik proteinowy.

Ktokolwiek to tam zostawił, musiał mocno go lubić.

Nie mógł to być jego przyjaciel, który najpewniej zadbałby tylko i wyłącznie o siebie, zostawiając go usychającego z pragnienia po zeszłodniowej imprezie.

Musiał więc to być oczywiście Sicheng, którego zastał w kuchni, pijącego zieloną herbatę.

Gdy zapytał go o to, czy to on zostawił mu te rzeczy na szafce, pokiwał tylko głową i powiedział, że to nic takiego.

- Teraz już lepiej - Odpowiada, uśmiechając się w jego stronę - Po tym, jak wypiłem całą butelkę wody, mogę w końcu widzieć na oczy

- Tylko pamiętaj, by się nie przewrócić kiedy będziesz biegł do łazienki

Zacząć przyglądać mu się, jak stał przy zlewie, krojąc marchewkę i nucąc znajomą mu piosenkę.

W przeciwieństwie do chłopaka, który miał ochotę zakopać się pod kołdrą i spać aż do końca miesiąca, ten posiadał dość dobry humor, pomijając to, iż była dopiero godzina dwunasta.

Lubił to, jak robił coś ze skupieniem na twarzy, marszcząc swój nos, gdy coś nie poszło po jego myśli, lub gdy zaczął liczyć po chińsku za każdym razem, jak się denerwował.

Takie małe rzeczy sprawiały, że czuł się dobrze w jego towarzystwie i spędzanie z nim czasu było dla niego przyjemne.

- Sichengie, gdzie jest mój przyjaciel i Johnny? - Zapytał, lekko zaniepokojony ciszą w jego domu.

Znał Tena i po każdej wspólnej popijawie, gdy kac wyniszczał go od środka, robił się okropnie zrzędliwy, marudny i przede wszystkim GŁOŚNY.

Potrafił drzeć się bardziej, niż zwykle, co w oczach japończyka wyglądało jak grymasy dużego dziecka, któremu zabrano lizaka, gdy zjadło już połowę.

- Odwiozłem ich do mojego i Seo domu, gdzie mogą robić co im się żywnie podoba, dopóki się nie zjawię z powrotem - Zaczyna nakrywać do stołu, zerkając na niego przelotnie, gdy nalewał mu soku imbirowego do szklanki - Po skończonej imprezie nie mogłem zasnąć, bo bałem się o to, że możesz udusić się własnymi wymiotami, gdybyś zaczął zwracać, więc zaproponowałem im nocowanie u nas, bym mógł zająć się tylko i wyłącznie tobą

- Zacząłem wymiotować?

- Ty? - Potrząsa rozbawiony głową - Nie, ale twój przyjaciel o mały włos nie zepsuł butów Johnny'ego, gdy pomylił je z torbą na wymioty. Wypiłeś mniej, dlatego też zaprowadzenie cię do łóżka było proste, jak pierwszy triumwirat

- Ale na pewno zrobiłem coś, co mnie ośmieszyło w twoich oczach

- Mówisz o tym, jak prosiłeś mnie o zaspiewanie ci kołysanki? - Zaczął wyliczać na palcach, śmiejąc się w duchu z miny nastolatka, który wyglądał jakby miał zakopać się pod ziemię wraz z czerwonymi polikami - Może o to, jak trzymałeś mnie za rękę i kazałeś przysiąść, że nie zostawię cię samego podczas testu z historii sztuki? Ewentualnie o to jak co chwilę całowałeś mnie w oba poliki, porównując do doraemona?

Poliki Nakamoto paliły go żywym ogniem, a wstyd jaki teraz czuł był nie do opisania.

Wydał się ze swoimi uczuciami do niego, chociaż nie planował tego w taki sposób.

Zapomniał o tym, że Sicheng był jego słabością, która wychodziła na jaw przy wypiciu kilku soju.

- O matko, ale ze mnie kretyn - Wymamrotał, chowając twarz w dłoniach - Przepraszam, że musiałeś tego słuchać

- Było to całkiem zabawne, nie powiem - Kończąc swoje gotowanie, zdjął fartuch i odłożył go na blat obok, chwytając dwie miski, które postawił na środku z tołu, gdzie stało już kimchi i ryż - Masz, zjedz sobie

Nadal czerwony na twarzy, niczym dorodny pomidor, opuścił ręce i wziął łyżkę, czując rozchodzący się po całym domu przyjemny, lekko dymny zapach.

Sicheng podszedł do niego, nachylając się bliżej jego ucha.

Pachniał różanym ogrodem z ostrą nutą chilli.

Znał doskonale ten zapach.

Chittaphon używał tych perfum za każdym razem, gdy wracał od swojego chłopaka do domu.

Yuta musi zapytać go o nazwę tych perfum, bo czuł w środku, że mogą od dzisiaj zostać jego ulubionymi.

- Zjedz ładnie, bo nie mamy czasu

Wrócił na swoje miejsce, zabierając się do jedzenia.

Nie było to jego ulubione jedzenie, jednak był w stanie zrobić dla chłopaka wyjątek i poświęcić się, spędzając tym samym miły czas we wspólnym towarzystwie.

- A mogę zapytać chociaż co to jest?

- Zupa z mintaja - Odpowiedział - Idealna na kaca, z przepisu mojej cioci. Postawi cię na nogi i pozwoli mieć energię na resztę dnia

- Resztę dnia? - Nie bardzo wiedział co to miało oznaczać?

Dzisiaj nie miał nic do roboty i po tym jak Dong wróci do swojego mieszkania, Japończyk pójdzie z powrotem spać, blokując numer Chittaphona i wyciszając Daehwiego na instagramie.

Ostatnią rzeczą jaką potrzebował było słuchanie ich narzekań odnośnie powrotu do szkoły i nauki na sprawdziany, których z tygodnia na tydzień przybywało.

- Chciałeś, bym zabrał cię na piknik, nie pamiętasz?

Zaskoczony, pokiwał przecząco głową, na co ten przewrócił oczami.

- Znam świetnie miejsce niedaleko głównego parku, gdzie możemy zabrać koc z jedzeniem i spędzić w miłym towarzystwie resztę dnia

- Zrobisz to... dla mnie? - Zapytał po kilku sekundach ciszy, nie będąc pewny, jak ten odbierze jego słowa.

- Oczywiście. Jaki byłby ze mnie crush, gdybym nie spełniał twoich zachcianek?








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro