Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

³⁷ - ɪꜰ ɪ ᴇᴠᴇʀ ʀᴜɴ ɪɴᴛᴏ yᴏᴜ, ᴡᴏᴜʟᴅ yᴏᴜ ʙᴇ ʜᴀᴩᴩy ᴛᴏ ꜱᴇᴇ ᴍᴇ?

↷ 슬픔은 영원 할 것이다

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


Wciąż wspominał imprezę, nie mogąc pogodzić się z tym, jak szybko się skończyła.

Hanse nie był zbytnio szczęśliwy gdy znalazł go w objęciach obcego mężczyzny, będąc dość widocznie pod wpływem alkoholu.

Oczami wyobraźni widział Tena, który najprawdopodobniej urwałby mu głowę, gdyby dowiedział się, co jego przyjaciel robił i jak bardzo Hanse przegrywał w pilnowaniu go.

Na jego szczęście nowy kolega Nakamoto okazał się nieszkodliwy i pomógł Do w przetransportowaniu go do domu Japończyka, później zapraszając go na szybki ramen na stacji paliw.

Był miły i pomocny – nie wykazywał żadnych niepokojących zachowań czy też nie kleił się do jego kapitana.

Może za to będzie w stanie zgodzić się na drugą rundkę spicy shin ramyun o czwartej rano na stacji paliw.

— Ciesz się kapitanie, że nie ma tutaj Tena — Mruknął do niego Hanse, gdy siedzieli na drugiej godzinie Koreańskiego u pani Im.

Na ich korzyść dzisiaj był ten dzień w roku, gdzie Taj musiał jechać do lekarza, na kontrol w sprawie jego pogarszających się alergii na niektóre owoce.

W przeciwnym razie wyczułby, że obydwaj byli nieco wczorajsi i jeden z nich na sto procent miał kaca.

— A co on by mi zrobił? Jestem w końcu pełnoletni — Odpowiedział naburmuszonym tonem, rozkładając się na ławce, by pójść w swoją standardową drzemkę.

— Jest twoim przyjacielem, martwiłby się o ciebie, jakby wiedział z kim się zacząłeś zadawać

— Ja jestem twoją przyjaciółką oppa! — Niczym przywołana magicznym zaklęciem, znikąd pojawiła się przed nimi Tzuyu; mająca te same okulary, które nosił ostatnim razem Yuta.

Ignorując Do, który wyglądał jakby zaczynał żałować swojej egzystencji, całą swoją uwagę skupiła na Japończyku, który rozmyślał nad szybkim sposobem na ewakuację.

— Oj bejbe... to ja już nie mam lepszych przyjaciół, niż ty?

— Daj mi szansę, a przekonasz się, jak wielkie jest moje serce, oppa — Gdy tylko zaczęła robić aegyo, jego mózg automatycznie się wyłączył, ignorując ją i wszystkich dookoła.

Czuł, jak resztki Cosmopolitana wrzynają mu się w czaszkę, a chęć pysznego i gęstego smoothie krążyła mu po głowie coraz częściej, nie mogąc doczekać się aż wróci do domu i kupi sobie smażonego kurczaka, kimchi i może nawet skusi się na smażony ryż.

— Nie stercz teraz nade mną kochanie, to zastanowię się nad zaproszeniem cię na kawę — Odpowiedział, starając się brzmieć odrobinę miło, podczas gdy w głębi duszy marzył o uduszeniu jej poduszką — Dobrze?

— Oppa, jesteś najlepszy na świecie — Pisnęła, wracając szybko na swoje miejsce, by nie zwracać na siebie uwagi nauczycielki, co utwierdziło Yutę w przekonaniu, iż jak najszybciej powinien zacząć się starać o zakaz zbliżania, gdy tylko skończą szkołę.

— Oppa jesteś najlepszy — Wiedział, że Hanse będzie ją przedrzeźniał zaraz po tym jak sobie pójdzie.

Nie było w tej klasie osoby, która by darzyła ją jakąś większą sympatią.

Miała tendencje do irytowania wszystkich wokół siebie, jej przesłodzone zachowanie i chęć zwrócenia uwagi Yuty sprawiały, że ciężko było ją polubić.

Fakt, była bardzo piękną dziewczyną i komuś się musiała podobać – tylko, że nie była odpowiednią kandydatką dla Nakamoto.

I nigdy nie będzie.

— Mów tak dalej Hanse, to zawieszę cię na miesiąc — Ułożył się od nowa, zerkając po raz ostatni na panią Im, zanim ponowił po raz kolejny próbę swojej drzemki, tym razem licząc na to, że sukcesywnie się ona powiedzie.

Liczył też na sen z jego aktualnym obiektem westchnień, gdzie chociaż tam uda mu się w pełni być szczęśliwym.


Żałował, że nie wziął ze sobą parasolki.

Pomimo tego, iż wiedział o zapowiadanym dzień wcześniej deszczu, zlekceważył to, nie wierząc w trafność koreańskich pogodynek.

Jakby miał sugerować się tym, co przepowiadała mu stacja telewizyjna – w zimę zapewne chodziłby w klapkach.

— Aish, znowu buty mi się zniszczą od tego całego deszczu — Narzekał do siebie, chcąc jak najszybciej przedostać się do auta.

Powinien być już dawno w domu i pić herbatę, siedząc pod kocem, jednak chciał poczekać na Yutę, którego widział przelotnie o ósmej rano.

Dalej się do siebie nie odzywali, mimo ciągłych prób nawiązania kontaktu ze strony Sichenga, który pisał do niego codziennie (jednak on dalej go ignorował).

Stał pod szkołą dobre kilka minut, zerkając co jakiś czas w stronę drzwi wejściowych, jednak bezskutecznie.

Zaczynało co raz mocniej padać a Japończyka jak nie było tak nie ma w dalszym stopniu.

— Chyba poczekam na niego w samochodzie, jak wyjdzie to będzie mnie widział — Pociągając mocno nosem, pobiegł w kierunku swojego samochodu, jak najszybciej tylko potrafił; o mały włos nie zaliczając gleby tuż przed samymi drzwiami od auta.

Rozejrzał się pokrótce, czy żaden uczeń nie widział jego niedoszłego upadku, jednak gdy nie zobaczył wokół siebie nikogo, odetchnął z ulgą.

Przesiedział w samochodzie około dziesięciu minut, gdy zobaczył dobrze znaną mu sylwetkę, wychodzącą ze szkoły.

— W końcu wyszedł — Mruknął do siebie, uruchamiając swój samochód — Już myślałem, że postanowił tam zamieszkać

Gdy Yuta wyszedł już poza obręb szkoły, pojechał za nim, by bez żadnych świadków móc zabrać go do domu, gdzie liczył na spokojną rozmowę.

Tylko, że on nie był całkowicie sam.

Wsiadał do samochodu, prowadzonego przez nieznanego mu mężczyznę.

Próbował zobaczyć jego twarz, jednak pogoda mu na to nie pozwalała.

Zobaczył tylko jak Nakamoto się do niego przytulił na przywitanie, co utwierdziło go w przekonaniu, że obydwoje się znali.

Kim on dla niego był?

Skąd on się wziął?

I dlaczego poczuł dziwne ukłucie w sercu, gdy tylko pomyślał o tym, że ktoś może mu go zabrać i już nigdy nie zobaczy tego uśmiechu, dla którego stopniowo przepadał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro