Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

²³ - ɪ ꜰᴇᴇʟ ᴋɪɴᴅᴀ ɢʀᴇᴀᴛ... ʟɪᴋᴇ ᴛʜɪꜱ

↷ 슬픔은 영원 할 것이다

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


— Jest dwudziesta pierwsza godzina. Z jednej strony chcę wiedzieć, dlaczego znajdujesz się w drzwiach mojego domu z jakimś pudełeczkiem w ręku, a z drugiej strony wolę chyba nie pytać

Yuta nie mógł czekać do rana, by dać mu filiżankę, którą kupił z Chittaphonem kilka godzin wcześniej.

Niczym małe dziecko nie mógł doczekać się, by zobaczyć reakcję swojego nauczyciela.

Nigdy wcześniej nie dawał komuś przemyślanych prezentów od serca.

Rodzice wysyłali mu prezenty przez swoich asystentów, których widział częściej, niż ich, zaś jeśli chodzi o Tena, to szli do galerii gdzie kupował mu pierwsze dziesięć rzeczy, jakie sobie wybrał.

Urodziny, jak i święta spędzał u swojego przyjaciela i jego mamy, u których czuł się... dobrze?

Pomagał przy pieczeniu ciastek oraz ubieraniu choinki, sprzątał naczynia i bawił się z ich psem.

Kobieta dawała mu i zawsze własnoręcznie robione rzeczy, które podobały mu się bardziej, niż piąty nowy iPad od ojca.

Zazdrościł Tenowi tej domowości i miłości rodzicielskiej.

Tego, że był kochany.

Państwo Nakamoto mieli swoją firmę, która zajmowała się pr-em i zobowiązywała ich do ciągłych delegacji i podróży.

Przez długie miesiące mieszkał sam albo u Chittaphona.

Zdaniem matki był na tyle duży, by zająć się samym sobą.

Sicheng oczywiście wpuścił go do środka, dając coś ciepłego do picia oraz proponując resztki z obiadu do zjedzenia.

Japończyk grzecznie odmówił i poprosił o chwilę rozmowy.

Wyglądał nieco inaczej, niż zwykle.

Nie mógł określić dokładnie co się zmieniło, ale czuł, że ten na coś czeka.

Zerkał to na niego, to na pudełko, lekko się uśmiechając.

— Przechodziłem w okolicy i pomyślałem, że zajrzę na chwilę — Odpowiedział, wzruszając ramionami, sięgając po kubek z gorącą czekoladą, który dostał dwie minuty temu od Donga.

Była dobra, chociaż nieco słodka jak dla niego.

Nie można też zapomnieć o piankach, które pływały w środku i zachęcały go mocno do wypicia wszystkiego za jednym zamachem.

— Znam cię na tyle dobrze, by wiedzieć, że z własnej nieprzymuszonej woli tu nie przyszedłeś. No chyba, że coś ode mnie chcesz

— Aż tak jestem przewidywalny? — Westchnął, zerkając po raz kolejny na paczkę, która leżała niedaleko.

Odczuwał strach i zakłopotanie.

A co jeśli mu się ona nie spodoba?

Jak zostanie wyśmiany oraz uznany za głupiego dzieciaka, nie znającego życia.

Czy było to odpowiednie zachowanie, dawać swojemu nauczycielowi prezent?

Powinien był skonsultować to z kimś mądrzejszym i bardziej doświadczonym od niego.

Mógłby zapytać Johnny'ego o poradę.

On jest mądrzejszy i wygląda na kogoś, kto zna się na takich rzeczach.

Ale wtedy powiedziałby o wszystkim Winwinowi.

— Odrobinę — Pokiwał głową, nie puszczając z niego wzroku.

Starał się wyczytać chociażby strzępek informacji z jego oczu, ale nie było to możliwe.

Zaobserwował tylko, jak piękne ma oczy.

Na pierwszy rzut oka zwyczajne, nie robiące dobrego wrażenia.

W tej prostocie było coś, co go urzekało.

— Tak naprawdę przyszedłem tutaj, by ci coś dać — Zawahał się w nietypowym dla niego stylu, kontynuując po krótkiej przerwie na zebranie myśli — Ale jeśli nie chcesz, to ja to zrozumiem i nie będzie mi przykro, w sumie nawet możemy potraktować to jako żart

— Yuta — Przerwał mu tą paplaninę bez ładu i składu, kładąc swoją dłoń na tej jego — Ja nie mam zielonego pojęcia o czym ty mamroczesz

Dobra, raz się żyje.

Najwyżej powie, że był to tylko prank, który nie ma pokrycia w rzeczywistości.

Taki psikus do którego zmusił go Ten.

Tak, całą winą obarczy właśnie jego.

Niejednokrotnie to robił, kolejny raz nie zrobi mu różnicy.

— Masz, to dla ciebie

Podał mu pudełko, odgarniając nerwowo włosy za ucho.

Obserwował uważnie jak ten otwiera je powoli, wyjmując folię bąbelkową, która miała ochronić jego porcelanowy podarunek.

— Czy to jest?....

— Chińska porcelanowa filiżanka do herbaty — Dokończył za niego. — Byłem dzisiaj z Tenem w sklepie z antykami i gdy tylko to zobaczyłem, pomyślałem o tobie

Nie mógł w to uwierzyć.

Dotknął jej delikatnie, jakby bał się, że mogłaby pęknąć z byle powodu.

Oglądał z każdej strony, a szeroki uśmiech nie chciał zejść mu z twarzy.

— Ona jest.... jest.... ja... nie wiem co powiedzieć

— Jeśli ci się nie podoba, mogę ją oddać, to nic takiego

— Jest przepiękna — Szepnął.

Przypomniała mu jego dom w Chinach.

Każdego niedzielnego poranka pił w podobnej herbatę ze swoją babcią.

Do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego, jak mocno tęsknił za swoją rodziną.

Za rodzicami i ogrodem pełnym kwiatów, z którego wydobywał się przepiękny zapach, gdy szedł czytać książki pod drzewem niedaleko oraz przyjaciółmi, których zostawił.

Odłożył ją na stolik, tak by nie mógł jej strącić po czym odwrócił się w stronę chłopaka.

Chciał powiedzieć na raz tyle rzeczy, jednak żadna nie przychodziła mu do głowy.

Zrobił więc coś, czego nie odważyłby się zrobić nawet po dwóch latach ich znajomości.

Przytulił go mocno, chowając głowę w zagłębieniu jego szyi.

Nakamoto trochę nieśmiało, nie wiedząc zbytnio co się dzieje, odwzajemnił uścisk, klepiąc Sichenga po plecach.

— Dziękuję ci bardzo, to najpiękniejszy prezent jaki dostałem w życiu i nie mogę się doczekać, by napić się w nim swojej pierwszej herbaty

Wszystkie obawy sprzed kilku chwil zniknęły, zostając zastąpionymi przez dziwne i do tej pory nieznane mu uczucie.



















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro