Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

¹⁵ - ɪ ᴊᴜꜱᴛ ᴡᴀɴᴛ ᴛᴏ ꜱʟᴇᴇᴩ ᴀɴᴅ ᴅᴏ ɴᴏᴛʜɪɴɢ

↷ 슬픔은 영원 할 것이다

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


Spał w najlepsze, gdy obudził go dzwoniący telefon.

Nie ogarniający jeszcze rzeczywistości chłopak odebrał, przymykając oczy.

— Kim jesteś i co chcesz ode mnie o tej godzinie? — Zapytał sennym głosem, ziewając głośno.

Nie po to zrobił sobie dzień wolny od szkoły, by ktoś wybudzał go ze snu.

I nie było to spowodowane tym, że nie chciał widzieć Chittaphona na oczy.

Wolał przemilczeć sprawę, która wydarzyła się wczorajszego wieczora.

Taki już był, że nie potrafił otwarcie mówić o tym, co go bolało.

Jego duma mu na to nie pozwalała.

Kolejna cecha, którą miał po swoim ojcu.

— Dlaczego nie ma cię w szkole? — Słysząc głos swojego nauczyciela od historii sztuki, zerwał się z łóżka jak poparzony, rozbudzając się w kilka sekund.

— Co? Jaka szkoła? Nie słyszę, mam problem z zasięgiem

— Nawet nie próbuj zmieniać tematu, Yuta — Nie widział twarzy starszego, ale mógł sobie wyobrazić, jak ten marszczy brwi, niezadowolony z odpowiedzi, którą usłyszał.

— Zrobiłem sobie dzień wolny od szkoły, przecież to nie zbrodnia

— Zbrodnia, bo miałeś dzisiaj poprawić u mnie sprawdzian — Powiedział spokojnym tonem, po czym dodał — Ale, że właśnie skończyłem swoją pracę na dziś i mam wolną resztę dnia, to...

— To co? — Dopytał, wstając z łóżka i zakładając kapcie na nogi, by następnie skierować się do dużej, brązowej szafy stojącej na końcu jego pokoju.

Wyciągnął z niej brązowe dresy z charakterystycznym, podwójnym 'G' na klatce piersiowej.

Włączając telefon na tryb głośnomówiący, poszedł do łazienki, by się przebrać.

— To przyjadę po ciebie i napiszesz go u mnie w domu — Dokończył, rozłączając się.

Z głośnym westchnięciem, odłożył telefon na półkę i zdjąwszy piżamę, wszedł pod prysznic.

Odświeżony i ubrany skierował się z  pokoju do kuchni, gdzie chwycił puszkę dietetycznej pepsi i wrócił z powrotem do siebie.

Zaczął się pakować, gdy usłyszał głośny dźwięk klaksonu dochodzący z dworu.

Z lekkim ociąganiem przewiesił sobie ramiączko od plecaka przez ramię i spoglądajac jeszcze w lustro, znajdujące się w łazience, wyszedł z domu, gdzie czekał już na niego Sicheng.


— Witam szanownego pana — Właśnie tak brzmiały pierwsze słowa, które usłyszał od chińczyka po wejściu do samochodu.

Rzucając swój plecak na tylne siedzenie, zapiął pasy i zmierzył mężczyznę zirytowanym spojrzeniem.

Nadal chciało mu się spać i według jego wyimaginowanego grafiku, którego trzymał się raz na pięć lat, powinien jeszcze drzemać, przekręcając się na drugi bok.

— Dzień dobry — Odburknął, przecierając dłonią oczy ze zmęczenia.

Nie uszło to uwadze Donga, który nie odrywając wzroku od drogi, pokazał mu wolną ręką na schowek, znajdujący się tuż nad jego nogami.

— Tu masz smoothie z ananasem i mango schowane, weź sobie

— Smoothie? — Zapytał podejrzliwie, otwierając schowek i wyjmując z niego butelkę z żółtym płynem, który nie wyglądał zbyt zachęcająco.

— Nie wiem, co piją sportowcy tacy, jak ty. Tylko to było na stacji benzynowej, więc cicho bądź i pij. Nie umrzesz od tego

Nie do końca przekonany co do tego japończyk, pokiwał tylko głową i dla świętego spokoju wypił całą butelkę w mniej, niż pięć łyków.

Przez resztę drogi nie odzywali się do siebie - Winwin skupiony był na drodze, a Nakamoto przysypiał, oparty głową o szybę.

Po dotarciu na miejsce, Yuta wziął klucze od domu, które dał mu Winwin, prosząc by ten otworzył dom i tam na niego poczekał.


Znajdowali się w kuchni, gdzie Sicheng zajęty był robieniem obiadu, a Yuta męczył się nad sprawdzianem, który dostał zaraz po przekroczeniu progu.

Popijając malinową herbatę i jedząc babeczki, które zrobił jego współlokator, starał się nie wbić sobie ołówka w oko, próbując odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie, które nie wymagało od niego napisania imienia i nazwiska.

— Muszę to robić? — Jęknął, łapiąc się za głowę, licząc w ten sposób na cud, który go oświeci.

— Musisz, nie marudź i czytaj pierwsze polecenie — Odpowiedział, kończąc kroić marchewkę i wrzucając ją do garnka.

Obiecał sobie, że nie pomoże mu z testem i młodszy będzie musiał zrobić go sam - od początku do końca.

Miało być to sprawiedliwe rozwiązanie, pomimo tego, że i tak naginał dla niego regulamin, pozwalając mu zrobić to poza szkołą.

— Kto w średniowieczu zginął prawie z rąk kościoła po publicznym ogłoszeniu, że to słońce, a nie ziemia stanowi środek układu słonecznego? — Przeczytał na głos, przygryzając lekko końcówkę ołówka, który trzymał w ustach.

— I jak brzmi twoja odpowiedź? — Odwrócił się do niego z łyżką w ręku i Yuta nie mógł się powstrzymać przed wybuchnięciem głośnym śmiechem na widok różowego fartuszka z napisem "szef kuchni", który ten miał na sobie — Z czego ty się tak cieszysz?

— Fajny fartuszek — Zażartował, uśmiechając się złośliwie.

Żałował, że nie ma przy sobie telefonu, bo już dawno zrobiłby mu tysiąc zdjęć, które idealnie by się nadały.

— A co, chcesz zobaczyć co mam pod nim? — Pomachał mu łyżką przed twarzą, wracając do gotowania.

Może nie był drugim Gordonem Ramsay'em, ale to, co gotował było zjadliwe.

Johnny nigdy na niego nie narzekał.

Puszczając ostatnią wypowiedź swojego nauczyciela, po któryś zarumienił się jak piwonia, odchrząknął głośno, wracając do walki ze sprawdzianem.

— Mogę sprawdzić to na internecie? — Spytał, licząc na to, że ten się zgodzi.

Dogadali się (chyba) i nie ma między nimi tej złośliwości, co na początku, więc nie zaszkodzi mu danie japończykowi taryfy ulgowej.

Ten ostatni raz.

— A niech cię ręka boska broni przed oszukiwaniem

— Ale ja nie umiem, Sicheng weź się zlituj nade mną....

— Galileo Galilei — Odpowiedział po chwili, wzdychając głośno.

Miał mu nie pomagać, ale zaczął mieć go dość i zrobi tym razem wyjątek.

Ten ostatni raz.

— Że co?

— Odpowiedź do pytania to Galileo Galilei

— ŻE GALILEUSZ? — Zapytał nieco zbyt głośno, niż miał w zamiarze.

Po głębszym zastanowieniu się, to zadanie było dość proste.

Że też wcześniej nie wpadł na taką odpowiedź.

Pytania ułożone przez Donga były jednak za trudne i gdyby inaczej je sformułował, to nie byłby zagrożony z jego przedmiotu.

— Galileusz oprócz bycia astrologiem,  był również gorliwym katolikiem — Tłumaczył, stawiając na stole dwie miseczki: jedną z ryżem, a drugą pustą na główne danie — Starał się doprowadzić do złagodzenia stanowiska kościoła wobec nauki, tłumacząc, że ona nie zaprzecza obecności boga, lecz ją potwierdza. W swoim diagramie o układach świata napisał, że kiedy patrzy przez teleskop na planety, słyszy głos boga w muzyce sfer. Uważał, że religia i nauka są sojusznikami, nie wrogami, opowiadającymi tę samą historię. Są symetrią, niekończącym się zmaganiem jasności i ciemności....

— I co na to wszystko kościół? — Przerwał mu Yuta, który mówiąc szczerze zaciekawił się tym, co mówił jego nauczyciel. 

Nie brzmiało to dla niego, jak katorga, przy której usypiał, tylko jako coś ciekawego i przyjemnego.

Po kryjomu musi przyznać samemu sobie, że widok Winwina, który z zauważalną pasją w głosie opowiadał o sztuce i historii...

Przychodziło mu to z taką łatwością, jakby opowiadał o tym, co zjadł na śniadanie, lub jaki widok znajdował się aktualnie za oknem.

— Kościół nie był zadowolony z tego, że Galileusz odbiera im możliwość bycia jedynym pośrednikiem między bogiem, a kościołem — Dodał, obdarzając go szerokim uśmiechem — Uznano go za heretyka i skazano na areszt domowy. Jego aresztowanie wywołało liczne protesty wśród uczonych, co rozzłościło Watykan, który masowo rozpoczął  prześladowania osób jego pokroju

Wytarł ręce w ręcznik, zdjął swój "fikuśny" fartuszek i kładąc duży, parujący półmisek na środku stołu, usiadł naprzeciw Nakamoto, który porzucił pisanie testu na rzecz słuchania niezwykle wciągających wywodów chińczyka.

— Jedz, póki gorące — Zachęcił go skinieniem głowy, upijając łyk swojej kawy.

— A co ze sprawdzianem? — Zapytał, w duchu licząc na satysfakcjonującą go odpowiedź.

— Zdałeś, co prawda na mierną ocenę, ale w twoim wykonaniu to lepsze, niż nic 




















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro