Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

What? Music?

...powiedział przyciszonym głosem ze spuszczoną głową na tyle, na ile pozwalała odległość oddzielająca ich twarze.
Wonshik nie spodziewał się takiego ruchu ze strony starszego.
-Już dobrze, przepraszam-mówiąc to ułożył swoją dłoń na tej jego-pomóc ci z tym?
-Mhm.
Wonshik odsunął się i zabrał rękę ze ściany i z dłoni Taekwoona a starszy ruszył przodem. Usiedli na posłaniu młodszego, Taekwoon po turecku a Wonshik z wyprostowanymi nogami i podparty dłońmi z tyłu.
-To co z tym się robi?-zapytał starszy zniecierpliwiony.
-Mogę cię o coś zapytać?
-Miałeś pokazać nooo... Dobrze, ale szybko.
-Od kiedy przebywasz w klasztorze?
-Eh, to za długo będzie trwało, mogę opowiedzieć o tym potem? Proooszę!-spojrzał na młodszego błagalnym wzrokiem.
-Dobrze, skoro tak cię to ciekawi.-uśmiechnął się młodszy. Wziął jedną słuchawkę z dłoni Taekwoona i włożył mu ją do ucha.
-Co robisz? To łaskocze-uśmiehnął się starszy.
-To słuchawka, musisz ją mieć w uchu żeby słyszeć muzykę.
-A co to ta "muzyka"?
-Na prawdę nie wiesz?-teraz Wonshik był całkowicie zszokowany.
-A to aż tak ważne żebym wiedział?
-No... Nieważne. Muzyka to... Zbiór zebranych ze sobą zupełnie różnych dźwięków które połączone w całość komponują się ze sobą tak, aby były miłe dla ucha i potęgowały uczucia. Muzyka to własnie uczucia które normalnie odczuwamy. Kiedy słuchamy smutnej piosenki, sami stajemy się smutni i wpadamy w melanholiczny nastrój, kiedy słuchamy wesołych piosenek nasza noga sama podryguje a na usta wpełza uśmiech, poprawia nam nastrój.-Taekwoon jszcze nigdy nie widział żeby ktoś z takim przejęciem i pląsającymi w oczach świetlikami opowiadał o czymkolwiek. Wzruszył się dogłębnie. Ogarnął się trochę zanim Wonshik już wrócił z chmur do realiów.
-Wybacz, chyba się zawiesiłem-młodszy podrapał się po karku.
-To chcesz posłuchać?
-Tak, tak pięknie o tym opowiadałeś. To musi być coś niesamowitego...
-Prawda-odparł na zagadnienie Taekwoona wkładając sobie do ucha drugą ze słuchawek.
-Gotowy?
-Tak!
Ta cała muzyka popłynęła ze słuchawek a starszy siedział jak zaczarowany.
-T-to tak pięknie brzmi...-stwierdził z wypiekami na twarzy. Pół utworu minęło a Taekwoon nie zwracał uwagi na nic co go otaczało, a Wonshik patrzył na starszego który był kompletnie oszołomiony pięknem dźwięków wydobywających się z małego przedmiotu. Po chwilowym szoku po zakończeniu utworu i siedzeniu wpatrując się w przestrzeń Taekwoon odezwał się.
-A kto robi muzykę?
-Dużo ludzi, każdy ma do tego prawo ale tylko muzykę niektórych doceniają.
-Kto?
-Wszyscy na świecie.
-A ty robisz muzykę?
-Trochę.
-Pokaż!
-Ale nie jest tak dobra jak to...
-Ale chcę posłuchać. Mówiłeś że każdy może więc jak cię ocenię to będziesz chciał robić jej więcej!
-Skoro tak bardzo chcesz.
Włączył autorską piosenkę. Bomb. Nie wiedział czy to dobrze że puszcza go na tak głęboką wodę z dość mocnymi rytmami ale nie potrafił mu odmówić. Jego dziecięca ekscytacja wzięła górę nad Wonshikiem. Sam wyjął słuchawkę bo jakoś dziwnie było mu słuchać własnego utworu.
-Wonshikie! To jest takie głośne! Mógłbyś troszkę przyciszyć?!-wykrzyknął. Wonshik uśmiechnął się i wyjął mu słuchawkę.
-Co powiedziałeś?
-Żebyś przyciszył, tamta muzyka była spokojna a ta była taka... Nie wiem jak to powiedzieć ale była świetna i...
-Ale nie, to wcześniej. Zdrobniłeś mój imię-mówiąc to przyłożył swoje ręce do policzków Taekwoona który poczerwieniał.
-A coś w tym dziwnego?-wymamrotał.
-Nic, nic hyung.
-A teraz opowiedz co czułeś słuchając mojej piosenki?
-Ja czułem się tak, jakbym mógł wszystko, jakby nie było ograniczeń i mogłem zrobić co tylko chcę i tak... Groźnie?
-Groźny chomiczek?-zaśmiał się młodszy.
-Nie jestem chomikiem-starszy złapał Wonshika za ramiona zmuszając go tym samym do puszczenia jego policzków.
-Ale ty rób muzykę. Wypowiadam się jako nie za bardzo... No wiesz. Ale na prawdę. I tak szybko tam mówiłeś...
-To się nazywa rapowanie.
-A co jeszcze można robić z muzyką?
-Można do niej śpiewać... Czyli tak ładnie mówić do rytmu piosenki.
-A mógłbym spróbować kiedyś śpiewania?
-Jasne, mogę napisać jakąś piosenkę a ty możesz mi pomóc, hmmm?
Taekwoon pokiwał głową.
-Do piosenek można jeszcze tańczyć.
-Co?
-Pokazywać swoje emocje co do piosenki ruchami ciała bez mówienia.
-Nauczysz mnie tego kiedyś?
-Jak sam się nauczę to tak-zaśmiał się Wonshik.
-To aż takie trudne że nawet ty tego nie umiesz?
-Jak to nawet ja, ja nie jestem jakoś bardzo utalentowany ale ty masz dość delikatny głos więc myślę że będzie dobrze brzmiał.
-Zawsze śmiali się z mojego głosu bo jest bardzo cienki...
-No to teraz im pokażesz! Hwiting! -młodszy zabawnie potrząsnął pięścią w powietrzu dla otuchy.
-Hwiting!-starszy uczynił to samo uśmiechając się uroczo.
-Chcesz jeszcze czegoś posłuchać?
-Tak.
-Coś wesołego? To chyba dobrze Ci zrobi.
-Mhm-pokiwał lekko głową.
-Ale jutro pokażesz mi więcej a teraz musimy iść na kolację, wczoraj nie byliśmy i sensei zrobił się podejrzliwy. Orientuj się!-wykrzyknął starszy z nienacka i zamachnął się poduszką w stronę Wonshika. Dostał nią w ramię. Taekwoon wstał i uciekł młodszemu z uśmiechem na ustach. Wonshik uśmiechnął się. Czyżby muzyka aż tak bardzo działała na szatyna? Wstał szybko nie rozmyślając więcej i pobiegł żeby złapać hyunga. Nie wiedział po co bo nie miał zamiaru mu nic zrobić ale tak było weselej. Dotarł do rozgałęzienia korytarzy i wybrał ten który prowadził na stołówkę. Kiedy wszedł już w jego głąb za nim wbiegł starszy po cichu, i klepnął tyłek młodszego. Nie wiedział dlaczego to zrobił. Po prostu. Pobiegł potem dalej wymijając zaskoczonego nagłym atakiem Wonshika. Kiedy młodszy dotarł do jadalni Taekwoon już przyniósł ich porcję. Cały czas się uśmiechał. Odstawił nasze porcję na stół i usiadł na jednej z poduszek. Obok niego także była jedna wolna więc młodszy usiadł tam planując zemstę na starszym.
-Leo hyung jest poważnie chory!-wykrzyczał w panice Hongbin łamanym koreańskim.
-Leo?-zapytałem.
-No Taekwoon, ale ty się przejmujesz jego imieniem a on jest uszkodzony! Wezwać senseia hyung?
-Dlaczego niby? Przestańcie już, ma dobry humor i odczepcie się bo mi go popsujecie!-wykrzyknął Wonshik.
-Na pewno?-wtrącił się Hakyeon który przyszedł ze swoją porcją, podszedł do Taekwoona i przyłożył mu dłoń do czoła. Czarnowłosemu zszedł uśmiech. Widząc to Wonshik delikatnie odtrącił rękę najstarszego z całej szóstki i spojrzał na niego porozumiewawczo.
-Co wy się tak wszyscy patrzycie?-zapytał z wyrzutem Taek.
-Nie denerwuj się hyung-powiedział Wonshik i objął ramieniem starszego.
-Ja nie lubię takich rzeczy-wymamrotał pod nosem.
-A wcześniej to co to było? Klepnąłeś mnie w tyłek hyung!-zaśmiał się młodszy na co Taekwoon poczerwieniał i spuścił głowę.
-Ta jasne, Leo hyung miałby tak zrobić? A tu-wskazał Ken na swoje czoło- czołg mi jedzie.
-Dlaczego nazywacie go Leo?
-Jakoś tak mu to pasuje, nie sądzisz?-odparł Hakyeon.
-No w sumie...
Leo w tym momencie dziękował że nie zaczęli pytań o nic związanego z akcją z tyłkiem Wonshika bo chyba zapadłby się pod ziemię.
-Halo? Leo? Żyjesz?-zapytał siedzący na przeciwko niego Ken.
-Co? Ah, tak. Co się stało?
-Mówiliśmy jakie imię pasowałoby ci do Wonshika.
-Ravi...
-Co?
-No co?
-Mi się podoba!-wykrzyknął głośno nowo ochrzczony.
-Jedzcie bo wam ostygnie-popędził trochę przyjaciół Hakyeon. Wzięli się za jedzenie. Taekwoon patrzył tylko kątem oka jak radzi sobie Ravi. Był dziwnie dumny że jakoś mu to idzie. Nie odczuwał ulgi że nie musi go karmić, zrobiłby to nawet przy wszystkich ale młodzy poradził sobie sam. Po zakończonym posiłku postanowili jeszcze posiedzieć razem z Hyukiem, Kenem, N-em (bo jemu też wymyślono tylko nie wiadomo dlaczego była to jedna litera) i Hongbinem bo i tak musieli czekać na dostęp do kąpieli. Zagrali w kamień papier nożyce i jako pierwsi mieli prawo iść tym sposobem Hyuk (ale to raczej ze względu na to że Hakyeon bał się pobicia z jego strony i mu ustąpił) oraz Ken. Potem Ravi i Leo a na końcu Hakyeon i Hongbin. Kolejka szła szybko więc po godzinie Hyuk i Ken udali się kąpać. Godzina to mało jak na około dwudziestu ludzi, a nie byli na końcu bo na koniec zostało dziesięciu chłopaków trzymających się razem. Ravi chciał ich poznać przy najbliższej możliwej okazji bo wydawali się być interesujący. Ogólnie klasztor był podzielony na grupki. Najmniejsze cztero-osobowe największe trzynasto. Wonshik chciał ich wszystkich poznać. Dzisiaj mieli ostatni raz brać kąpiel na zewnątrz bo od jutra już miało zrobić się chłodno. Już dzisiaj wiatr trochę nieprzyjemnie wiał ale nie było czasu żeby wszystkiego przestawiać do wnętrza budynku. Nadeszła kolej Leo i Raviego. Leo zawsze osuszał się za parawanem i wychodził już ubrany a Ravi wychodzi w samych spodniach bo nienawidził jak góra kleiła mu się do torsu. Dziś Leo nawet nie zwrócił na to uwagi i nie był onieśmielony. Ravi był z tego zadowolony bo przecież to nic krępującego i nie rozumiał dlaczego starszy taki był...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wttp mi nie chciał wstawić napisałam dwa rozdziały. Męczyłam się z tym cholerstwem 8493736383748493 lat i jestem zła bo ten i następny rozdział miały być wczoraj :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro