Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Escape

...postanowiłem pójść za nim.
Niestety, mnie to zajęło trochę dłużej ale na szczęście gałęzie były grube i usytuowane w niewielkich odległościach więc cieszę się że w ogóle mi się udało. Straciłem go z pola widzenia. Przez las wiodła wązka ścieżynka i to była jedyna droga którą można było przedostać się przez gęsto porośnięty las więc to nią musiał pójść Taekwoon. Szedłem tak około dziesięciu minut nie dłużej a kiedy przechodziłem pod jednym z licznych drzew coś chwyciło mnie za rękę a potem drugą i zanim się obejrzałem byłem na jednej z gałęzi z czyjąś ręką na ustach. To coś stało za mną, odwróciło mnie do siebie przodem i kiedy ujrzałem znajomą twarz odetchnąłem.
-Co ty robisz?!-wykrzyknąłem podirytowany kiedy Taekwoon zabrał dłoń z mojej buzi-chcesz żebym dostał przez ciebie zawału?!
Jego dłoń powróciła na moją twarz.
-Czy mógłbyś być ciszej?-wysyczał-Wiesz co nam zrobią jak zobaczą że uciekliśmy z klasztoru?
Złapałem go za nadgarstek i odciągnąłem jego dłoń abym mógł swobodnie mówić.
-Nie wiem bo nic mi się powiedziałeś Hyung.
Starszy poczerwieniał ze względu na małą odległość dzielącą nasze twarze. Nie mogliśmy się odsunąć bo gałąź dalej była za cienka i złamałaby się pod naszym ciężarem. Puściłem jego nadgarstek.
-Raz jesteś jak tygrys który tylko atakuje, jesteś niemiły i opryskliwy a raz zachowujesz się jak mały kotek który potrzebuje opieki, uwagi i zawstydza się z byle powodu. Jesteś interesujący i zobaczysz, kiedyś cię rozgryzę.
-Ta, to ja poczekam-uśmiechnął się i zaskoczył z drzewa na dwie nogi podpierając się rękami o ziemię. Podniósł się i stanął tyłem zerkając na mnie przez ramię.
-A ty na co czekasz?-powiedział ukąśliwie.
-N-ns nic!-odparłem dumnie-idź, ja chcę... jeszcze tu posiedzieć.
-Na pewno?
-Idź hyung!
-No dobrze, sam tego chciałeś.-mówiąc to dało się słyszeć w jego głosie że się uśmiecha, zaczął powoli iść. Wpadłem w panikę bo o ile wcześniej udało mi się wdrapać na drzewo przy murze to tutaj nie było żadnych gałęzi niżej a do siemię były jakieś trzy-cztery metry.
-Czekaj!-zawołałem.
-Tak?-zapytał z przekąsem.
-Pomógł byś mi zejść-wymamrotałem po cichu.
-Co takiego? Wybacz, nie dosłyszałem.-Złośliwie powiedział przykładając rękę do ucha tak jakby faktycznie nasłuchiwał.
-Słyszałeś hyung i mnie nie kłam!
-Ja? Kłamać? Skąd takie przypuszczenia?
-No weź przestań...
-Wiesz że tak "cicho" wspinałeś się na to drzewo przy tarasie że nie dało się tego nie słyszeć? Spłoszyłeś dwie wiewiórki przebiegające jakieś dziesięć metrów od muru.-powiedział z kpiną w głosie. Było mi głupio.
-Wiem, mogłem poczekać aż wrócisz i się zapytać gdzie byłeś, ale odpowiedz szczeże czy odpowiedziałbyś gdybym zapytał?
-Pomóc ci czy nie?
-Mhm...
Starszy wdrapał się na odrobinę niższe drzewo obok i przeskoczył z tamtej gałęzi na gałąź znajdującą się nad moją i podał mi dłoń.
-Idziesz czy chcesz tu siedzieć do wieczora?
-Idę, idę.
Podałem mu dłoń którą chwycił. Jego dłoń była tak delikatna, blada i miękka. Wciągnął mnie na gałąź na której sam stał. Dziwiło mnie że miał tyle siły aby to uczynić. Przeszliśmy powoli po niej a potem nadszedł czas na skok.
-J-ja nie dam rady-poinformowałem Taekwoona.
-Dasz, dasz tylko trzymaj mnie za rękę.
-Ale ja...-nie zdążyłem dokończyć bo czarnowłosy mnie pociągnął za sobą i byłem zmuszony uczynić to samo aby nie zatrzymać go w połowie drogi żeby nie spadł. Zanim zdążyłem się obejrzeć byliśmy na niższym z drzew a potem poszło juz w miarę łatwo.
-Dzięki hyung i przepraszam za kłopot...
-Nie szkodzi, było nawet zabawnie.
-Hyu-ung!
-Co-o?-przedrzeźnił mnie.
-Jesteś wredny!
-Ta, widzisz jakoś tak wyszło.
-Ten kto pierwszy dotrze do pokoju może pierwszy przebrać się w pokoju!-wywaliłem znienacka i puściłem się pędem w stronę klasztoru.
-Nie ma sprawy, będę czekał w jadalni!-wykrzyknął dalej idąc  normalnie kawałek za mną.
-Na pewno-powiedziałem już sam do siebie. Chwilę potem byłem już pod murem. Tym razem szybciej udało mi się zejść z drzewa po drugiej stronie. Wszedłem tarasem do pokoju a z tamtąd już drzwiami na korytarz. Szedłem powoli pewien swojej wygranej.
-Nie mówiłem że będę czekał?-odezwał się do mnie Taekwoon który spokojnie kończył już prawie swój posiłek siedząc znowu w tym samym gronie co wczoraj. Hyuk siedział obok Hakyeona szturchał go co chwilę na co tamten się wkurzał natomiast po przeciwnej stronie stołu siedzieli Changbin i Ken który trzepotał do fasolki rzęsami. Czy on tego na prawdę nie widzi? Przypomniałem sobie o wyścigu. Podszedłem do stołu i usiadłem a moja porcja już na mnie czekała.
-Gdzie byłeś Wonshikie?-zapytał Hongbin.
-Na tarasie, a ja się pytam jakim cudem ty tu tak szybko dotarłeś?
-Mały sekret, jedz bociany ostygnie chociaż już pewnie jest chłodne bo tak się guzdrałeś.-powiedział z wypchanymi jedzeniem policzkami i małym uśmiechem. Hakyeon opluł się zieloną cherbatą którą aktualnie pił i zaczął się dusić. Wszyscy byli zszokowani. Tylko pytanie, czym?
-TY SIĘ UŚMIECHASZ! PATRZCIE, JUNG TAEKWOON SIĘ UŚMIECHNĄŁ! CO TAKIEGO ZROBIŁEŚ ŻE ON... ŁOOO!-zapytał a raczej wydarł się w moją stronę ten który przed chwilą był zraszaczem ściskając policzki czarnowłosego który już przybrał obojętny wyraz twarzy, chociaż nie do końca bo jego oczy zdradzały że za chwilę ktoś zginie.
-A co, to coś dziwnego że ktoś się uśmiecha?-zapytałem zdziwiony.
-Ty nie znasz Taekwoona! Taka sytuacja zdażyła się ostatni jakieś...-tutaj Ken zaczął liczyć-pięć czy sześć lat temu!
-Nie, zdecydowanie dawniej-dołączył do dyskusji najmłodszy z nas, Hyuk.
-Nieprawda! Góra cztery lata-tym razem to Hongbin się odezwał. Pokłócili się o to a potem obrażeni na siebie na wzajem jedli w ciszy. Ja znowu miałem problem z pałeczkami ale nie chciałem by starszy karmił mnie przy wszystkich. Niezgrabnie mi to szło, ja nie zjadłem nawet połowy a wszyscy już prawie wyszli z jadalni. Zostałem tylko ja i Taekwoon. Znowu. Splecione palce ułożył sobie pod brodą i oparł się na stole łokciami.
-Pochyl się trochę nad miską, wtedy nie zdąży ci spaść.-poradził mi.
-Łatwiej powiedzieć niż zrobić...-Odburknąłem. Wstał. Podszedł do mnie i stanął mi za plecami bardziej po prawej stronie. Złapał za moją rękę w której miałem pałeczki a drugą rękę położył mi z tyłu głowy pochylając mi ją. Pomógł mi manewrować pałeczki tak aby nabrać porcję jedzenia i włożył i ją do buzi. Nagle wbiegł Ken. Czułem że Taekwoon skamieniał. Ja z resztą też.
-Chłopaki chodźcie na treni... O, widzę że przeszkadzam-uśmiechnął się perliście-nic nie mówię, już mnie ty nie ma!-i wybiegł zostawiając naszą dwójkę zakłopotaną i czerwoną ze wstydu. Taekwoon po głębokim wdechu i wydechu przystąpił do pomagania mi. Byłem mu wdzięczny.
-Wiesz, mogę już sam...-wepchnął mi do buzi ostatnią porcję i puścił rękę i głowę.
-Idziesz ćwiczyć?
-Tak, idziemy!
-Ja nie.
-Dlaczego?
-Dzisiaj to ja myję naczynia bo jestem kolejny na liście a ostatnio nikt nic nie przestroga więc...
-Jak to nikt nic nie przeskrobał? A ty i twoja ucieczka hyung?-zapytałem ukąśliwie. W końcu nie tyło on może taki być.
-A ty i twoja ucieczka plus śledzenie?-zapytał tym razem on-Idziesz myć ze mną w takim razie.-uśmiechnął się.
-Ja już się będę zbierał, do zobaczenia wieczorem!-krzyknąłem i wybiegłem.
[Narrator]
Kiedy Taekwoon skończył mycie naczyń wraz z kilkoma osobami których nie znał bo pomimo że już tyle tu przebywał to większości nie kojarzył bo raczej nie był zbyt towarzyski wrócił do pokoju. Wonshik nie skończył jeszcze swojego treningu więc postanowił sam zobaczyć sobie to coś ze słuchawkami o którym mówił młodszy. Zaczął poszukiwania w jego szafce nocnej bo raczej nie miał gdzie indziej jej trzymać. Wyjął mały prostokątny srebrny klocek który miał różne dziurki u góry i guziczki pod ekranikiem. W szufladzie leżały jeszcze dwa dziwne kabelki połączone ze sobą z końcówkami które były okrągłe a na końcu był taki dzyndzelek. Taekwoon postanowił go wsadzić do dziurki i zobaczyć co się stanie. Ekranik się włączył i wyświetliły się literki. Starszemu aż zaświeciły się oczy z podekscytowania. Jedna z nazw była podświetlona na niebiesko. Zaciekawiony czarnowłosy który prawie od urodzenia nie miał kontaktu z niczym z poza klasztoru nie wiedział co z tym zrobić. Nacisnąć na prostokąciku guziczek ze strzałką ale nic się nie wydarzyło. Postanowił zerknąć do końcówki jednego z dziwnych kabelków. Tam też nic nie było. Taekwoon nie miał pojęcia że od kilku chwil właściciel owego przedmiotu patrzy na niego zasłodzony na śmierć podpierając się o ścianę. Korzystając z niewiedzy starszego że Wonshik znajdował się razem z nim w pomieszczeniu po cichu podszedł do niego od tyłu. Kucnął za nim i w tym samym czasie jedną ręką zakrył mu oczy i usta obiema dłońmi.
-Boo-szepnął cicho.
Taekwoon poczuł jego ciepły oddech na swojej szyi i aż przeszedł go dreszcz dodatkowo pod wpływem dość niskiego głosu. Nie wiedział do końca czy to był jego Wonshik więc postanowił to sprawdzić. Ugryzł to coś w palec.
-Aish dlaczego mnie gryzsiesz?!-wykrzyknął młodszy i odskoczył do kąta pokoju.
-Czyli to jednak ty.
-Czyli wiedziałeś ale i tak to zrobiłeś! Naprawdę jesteś chomikiem!
-Nie do końca wiedziałem ale teraz już wiem i nie jestem żadnym chomikiem!-wstał i podszedł do mnie-A ty jak długo tu stoisz?
Chciał grać groźnego ale biorąc pod uwagę jego rumieńce Wonshik stwierdził że raczej starszy mu nic nie zrobi. Raczej. Postanowił się podroczyć z szatynem. Uśmiechnął się szatańsko i podszedł bliżej do Taekwoona który im bliżej był młodszy, tym dalej się oddalał. Nie zajęło to długo bo ściana była niedaleko i starszy nie miał gdzie uciec. Chciał wymknąć się bokiem ale zbyt długo patrzył w intensywnie wpatrujące się w niego oczy Wonshika i zdążył zatrzymać go podpierając się nad nim ręką o ścianę o którą podparty był starszy.
-C-co robisz?
-A ty, czemu nie poczekałeś z MP3. Pomógł bym Ci-powiedział z szelmowskim uśmiechem Wonshik.
-A-ale przyszedłem wcześniej i... Z resztą-położył rękę na klatce piersiowej młodszego-Przestań już. To nie jest komfortowe-powiedział przyciszonym głosem ze spuszczoną głową na tyle, na ile pozwalała odległość oddzielająca ich twarze...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Może kolejny? Nie mam co robić, pojawi się jeszcze dziś albo jutro

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro