Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Kilka mililitrów czystej radości

Po pierwsze, wybaczcie tą niedorzeczną przerwę. Gdy życie gna do przodu i człowieka dopada dorosłość, trudno znaleźć chwilę dla pisania.

A teraz, życzę miłego czytania.

*********************************************

W końcu nastała wiosna, a więc i ciepły zimowy płaszcz, z dziesiątkami łat mógł wrócić do szafy skąd byłoby lepiej żeby nigdy już się nie wyłonił. Nie trzeba również było już nosić tych wszystkich grubych swetrów i nagle wszystko stało się jakby lżejsza, łącznie z wyglądem Remusa. Pozbawiony zimowego odzienia wydał się jeszcze chudszy, ale o dziwno coś w wyrazie jego twarzy sprawiło, że wyglądał na silniejszego. Był zdeterminowany żeby w końcu na dobre ruszyć do przodu.

Owszem pozwolił żeby Severus i inni zachwiali nader mocno jego poczuciem wartości, ale tak być nie mogło. Jeśli nie wśród czarodziei to mógł być pracownikiem również wśród ludzi, chociaż tam uchodził za pozbawionego wykształcenia. Jego lata edukacji w Hogwarcie nic nie znaczyły dla mugoli, ale to go nie zniechęciło. Czując nowy powiew sił zaczął rozglądać się za jakąś pracą fizyczną i w pewnym sensie mu się udało. Po kolejnej pełni załapał się na dwutygodniową wyprawę w morze z rybakami dzięki czemu zarobił dość sporą sumkę pieniędzy i fakt, że padał z wycieńczenia w niczym mu nie przeszkadzał.

- A już myślałam, że przepadłeś na dobre- oznajmiła barmanka, gdy pojawił się w jej skromnych progach jej baru, który wyglądał na świeżo odmalowany.- Gdzie byłeś?

- Na morzu, załapałem się na jeden wypływający kuter i trochę zarobiłem- przyznał, czując lekką dumę z samego siebie.

- No to gratuluję!- oznajmiła uśmiechając się do niego przyjaźnie.- Wiedziałam, że zaradny z ciebie facet, wystarczyło cię tylko kopnąć w tyłek- zażartowała.- Opowiadaj jak było.

Remus zaczął opowieść, która początkowo wydawała mu się bardzo nudna, ale za sprawą zainteresowania, które okazywała mu barmanka, historia nagle wydała się znacznie ciekawsza. Zwykła opowieść o wyrzucaniu i zbieraniu sieci nabrała znaczenia i powagi. Poprawiło mu to humor i sprawiło, że resztę dnia, aż do zamknięcia lokalu spędził w barze, pomagając nawet co nieco kobiecie, która jako jedyna zdołała go wesprzeć w tych najtrudniejszych momentach jego życia.

Następnego dnia Remus udał się do Banku Gringotta żeby wpłacić część tego co zarobił na swoje konto. Chciał stworzyć zapas, który w razie czego mógłby go ocalić przed głodem i nędzą, dlatego postanowił odkładać do skarbca chociaż niewielką cześć każdego porządnego zarobku. W chwili obecnej nie miał tam jednak prawie nic, nie był to już jednak tak wielki problem jak dawniej, bo czuł jak jego nogi coraz stabilniej stąpają po ziemi i dają mu oparcie do dalszego działania.

Mogąc sobie pozwolić na zakup nowego ubrania, nawet jeśli takiego z niższej półki, zaczął wyglądać jak zwykły człowiek. Od dawna nie miał na sobie tak schludnego ubrania i niemal czuł się w nim dziwnie. Wręcz brakowało mu łat i krzywych szwów, ale teraz ludzie przestali patrzeć na niego jak na śmiecia. Jego wartość wzrosła, nawet jeśli kolejna jego praca polegała na posprzątaniu ogrodu.

Jakiś mugol kupił starą zapomnianą posiadłość i potrzebował kogoś kto tanio zajmie się jego nowym ogrodem, którego nikt nie porządkował od lat. Dowiedziawszy się czego właściciel oczekuje, Remus ciął, wyrywał i kopał w ziemi pozbywając się wszystkich niechcianych korzeni i suchych gałęzi. Nie znał się na ogrodnictwie, nie na tym mugolskim, ale ostatecznie nie okazało się to zbyt trudne.

- W końcu to jakoś wygląda- zauważył nowy właściciel, gdy pewnego popołudnia przyszedł zobaczyć jak idą prace.- Dwóch ludzi mówiło, że przynajmniej tydzień będą to pracować, a ty sam jeden uwiniesz się w pięć dni.

- To łatwa praca- przyznał ocierając czoło.- Gorsze rzeczy się robiło- zauważył rozglądając się po ogrodzie.- Chciał pan pozbyć się tej starej fontanny?- mężczyzna mu przytaknął.- Trochę ją wyczyściłem i może zmieni pan zdanie, to wygląda na prawdziwe arcydzieło.

Mężczyzna niezbyt pewnie poszedł z Remusem i przyjrzał się oczyszczonemu fragmentowi. Dawniej zarośnięta i niewidoczna fontanna okazała się arcydziełem, ręcznie rzeźbiony kamień przedstawiał sceny z antycznych tragedii sprawiając, że nikt o zdrowych zmysłach nie wyrzuciłby tego na śmietnik.

- Osz ty, ani słowem nie wspomniał o tym agent nieruchomości. Dasz radę to doczyścić?- Remus przytaknął.

- Ale wtedy wyjdzie mi sześć dni pracy- zauważył na co właściciel machnął ręką.

- A niech będzie i siedem. Wy młodzi jednak potraficie pracować.

Remus wrócił do pracy, a mężczyzna jeszcze przez chwilę oglądał fontannę, zastanawiając się ile by go obecnie kosztowało postawienie czegoś takiego. Całe szczęście, że jego pracownik nie roztrzaskał tego tak po prostu młotem.

Gdy nic innego już nie zostało do zrobienia, Remus zabrał się za dokładne szorowanie fontanny. Praca bez użycia magii była o tyle przyjemniejsza, że trwała znacznie dłużej, a poza tym będąc wśród mugoli, nigdy nie wiadomo kiedy się któryś z nich pojawi.

-Przepraszam, pan Lupin?- Remus spojrzał na młodą zdenerwowaną kobietę stojącą w furtce, trzymającą na oko pięcioletniego chłopca za rękę.- Jestem Amy Blackhol, pracuje jako opiekunka u państwa Adamsów. Moja mama miała wypadek, a ich nie ma w mieście, dzwoniłam do nich, że muszę jechać i pani powiedziała żebym tu zostawiła Andrew, a ktoś go odbierze, chyba, że nie możesz to mam zabrać go do szpitala- zaskoczony Remus spojrzał na chłopca, a później znów na kobietę.- On jest grzeczny, ale ja musze do szpitala i mogę go tam gdzieś nieumyślnie samego zostawić...

- Może tu zostać, kiedyś opiekowałem się synem przyjaciół- przyznał, sprawiając, że młodej kobiecie ulżyło w jednej chwili.

Szybko zostawiła mu rzeczy chłopca, chaotycznie mówiąc trochę na jego temat po czym szybko wybiegła z ogrodu. Mały Andrew nieśmiało podszedł w międzyczasie do jego narzędzi i chwycił szczotę, którą Remus czyścił fontannę.

- Chcesz mi pomóc?- zapytał, a wtedy malec spojrzał na niego i skinął głową.- To ty weźmiesz mniejszą szczoteczkę, a ja tą wielką, co ty na to?

Początkowo Andrew entuzjastycznie szorował małe zakamarki, podążając za Remusem, który zajmował się czyszczeniem większych powierzchni, ale jak to dziecko, szybko się tym znudził i zaczął się kręcić po ogrodzie. Młody Lupin obserwował go, ciągle wykonując swoje zadanie, nawet gdy sześciolatek zaczął go coraz chętniej zagadywać i się śmiać z różnych rzeczy. Widząc, że ubranko chłopca robi się brudne, podejrzewał, że może się nasłuchać co nieco od jego matki, ale nie martwił się tym. Malec wyglądał na naprawdę szczęśliwego.

Z kijem ganiał za ptakami, które zbierały budulec dla swoich gniazd, w przekopanej ziemi kopał dziury, a nader chętnie ganiał za motylami, śmiejąc się wesoło. Remus patrzył na to i aż sam się uśmiechał. To dziecko było źródłem prawdziwej radości. Nie wiedziało jeszcze czym jest cierpienie i samotność, dla niego świat był źródłem nieskończonej zabawy.

Dopiero, gdy Remus na zbyt długą chwilę odwrócił uwagę i chłopiec wpadł mu do wody, Andrew zaczął płakać. Coś trzeba było szybko wymyślić.

- Już nie płacz, a zrobię sztuczkę niczym prawdziwy czarodziej- obiecał, klękając koło malca.- Zamknij oczka i pomyśl o czymś ciepłym.

- O gorącym kakao?- zapytał Andrew, sprawiając, że Remus się uśmiechnął.

- Tak, nada się idealnie. Zamknij oczy i myśl z całych sił o gorącym kakao, aż nie poczujesz jak robi ci się cieplutko- chłopiec posłusznie wykonał zadanie, a Remus przy pomocy magii osuszył jego ubranie. Po chwili Andrew otworzył oczy pełne zaskoczenia.

- Pan czarodziej!- zawołał wesoło.- Ale jak?

- Dobry iluzjonista nigdy nie zdradza sekretów- oznajmił uśmiechając się łobuzersko.- Ważne, że już ci ciepło.

Malec i tak nie dał mu spokoju i zaczął biegać po ogrodzie, udając że czaruje. Remus jedynie się z tego śmiał kończąc swoją pracę przy fontannie. Później razem usiedli na schodkach prowadzących na taras i zjedli kanapki, które zostały Remusowi. Andrew przy tym wypytywał o magię, a jego dużo większy towarzysz opowiadał mu co nieco, wiedząc, że inni i tak uznają to za wymysły pięciolatka.

- Mamo!- zawołał urwis po czym podbiegł do kobiety, która weszła do ogrodu.

- Ktoś tu się chyba dobrze bawił- zauważyła widząc jego brudną kurtkę i spodnie, ale mimo to przytuliła go mocno i pocałowało w czoło.- Byłeś grzeczny?

- Tak!- odparł dumnie.

- Przepraszam za to, ale byliśmy za daleko żeby przyjechać po niego natychmiast- wyjaśnił ojciec chłopca.

- Nic się nie stało, to świetny dzieciak- zapewnił ich.

- Dobrze się bawiłeś?- zapytała kobieta.

- Tak! Pan czarodziej jest super- zapewnił ich, uśmiechając się od ucha do ucha.- Opowiedział mi smokach, syrenach i wilkołakach.

- W dzieciństwie sporo o tym czytałem- wyjaśnił, co zostało odebrane jako zamiłowanie dziecka do baśni i nierealnych opowieści.- Fontanna skończona, więc jeśli nie potrzeba jeszcze opiekuna dla Andrew to wróciłbym do siebie żeby się umyć i odpocząć.

- Zrozumiałe, rozliczmy się tylko od razu żeby później nie było problemu.

Mały Andrew z matką poszli obejrzeć ogród, a Remus z panem Adamsem rozliczyli się w środku. Za szybką pracę i opiekę nad chłopcem zasłużył sobie na premię, która dodatkowo podreperowała jego budżet. Gdy się żegnał, malec podbiegł i go mocno uściskał, sprawiając, że Remus poczuł przyjemne ciepło na sercu.

- Super pan czarodziej- oznajmił chłopiec po czym pobiegł z powrotem do matki.

Taki tytuł był rzadkością i chociaż nie można go wpisać do swojego cv to i tak zdawał się Remusowi honorowym odznaczeniem. Czas spędzony z kimś tak wesołym i niewinnym sprawiał, że człowiek zapominał o źle całego świata i nagle odkrywał na nowo całe jego piękno. Dodało to sił Remusowi, który lada dzień miał się zmierzyć z kolejną bolesną przemianą. Jednak wracając wtedy do domu, pierwszy raz od dawna nie bał się tego. To była w końcu część jego osoby i trzeba się z tym pogodzić. Ostatecznie nie było w tym nic złego.

****************************************

I o to jest, pierwszy rozdział po przerwie! Jak się wam podobał? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro