[6]
Wyjęłam ostrożnie telefon i wybrałam numer. Szef był surowy i jednocześnie dobrze dało się z nim dogadać. Generalnie, wiedziałam tylko, że nie lubi spóźnień bez uprzedzeń i nieobecności.
— Halo? Tak, tu Szafrańska. Niestety, muszę powiadomić o zaistniałej sytuacji. Chcę odejść z pracy... bardzo mi przykro. Tak. Nie wrócę już, przykro mi. Dobrze. Niech pan przekaże. Bez wypowiedzenia. Nie musi mi pan nic płacić. Przyjadę w piątek. Proszę nic nie mówić. Oczywiście. Do widzenia — parę łez spłynęło mi po twarzy. Gdy rozłączyłam się i wsadziłam telefon do kieszeni, schowałam twarz w rękawie i załkałam. Nienawidziłam zmian i reagowałam naprawdę gwałtownie. Chciałam po prostu się wypłakać, zadrzeć nos i iść dalej. Bardzo mi to pomagało.
Coś się poruszyło w pokoju i niespodziewanie wpadłam w mało dobrze zbudowane ramiona brązowowłosego. Pochlipiałam chwilę i pooddychałam, by się uspokoić.
— Hej, w porządku? — zapytał, gładząc mnie po głowie. No kurwa, tylko straciłam coś, co lubiłam. No na pewno teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem w galaktyce.
— Muszę czasem sobie popłakać. To dla mnie całkowicie normalne — odparłam spokojnie, już będąc na łóżku Wojtka, który zarzucił mi swój pachnący koc na ramiona. Siedział na wprost mnie, dobrze mi się przyglądając.
— Ale łzy są znakiem złych emocji. Możesz u mnie zostać na tyle, na ile chcesz.
Pokiwałam głową. Przemyślałam sobie pewną sprawę. Właściwie, wtrącił się w moje życie bardzo szybko, w dodatku poznał dobrze Kamilę i jeszcze załatwił mi odejście z pracy... może rzeczywiście wyglądało to aż tak źle w jej oczach? A on... przyczepił się jak rzep do psiego ogona. Nikt jeszcze się mną aż tak nie przejmował. Możliwe, że bardziej od mojej przyjaciółki.
— Mam ochotę się położyć i pójść spać. Zawsze tak mam, gdy jest mi przykro — westchnęłam, po czym Wojtek pchnął mnie tak, że rzeczywiście już leżałam. Trochę mnie to zaskoczyło.
— Mogę się z tobą położyć, jak chcesz — zachichotał, przyglądając mi się z góry. Miałam ochotę szybko wybrać numer na policję za napastowanie.
— Wolę w swoim łóżku i bez nikogo oprócz moich pluszaków — powiedziałam, chcąc się szybko podnieść do siedzącej pozycji. Jednak, chude ręce młodzieńca lekko mnie ściągnęły za nadgarstki i sprawiły, że nie mogłam się wydostać. Gwałtownie krzyknęłam, próbując się panicznie wyrwać z uścisku.
— Popierdoliło cię?! — wrzasnęłam, wstrząśnięta wydarzeniem. Chłopak niemalże sam krzyknął. Patrzył na mnie tępym wzrokiem. Chyba sam nie wiedział, co on uczynił.
— Cholera, bardzo przepraszam! — rzucił niespokojnym, podniesionym głosem. Niemalże mu się załamał, jednak nadal brzmiał przerażająco spokojnie. Byłam w stanie lekkiego szaleństwa.
Szybko wstałam i wyszłam z pokoju, obejmując się drżącymi rękoma i zbiegłam po schodach. Łzy leciały mi po policzkach. Nie płakałam już "żeby się wypłakać", lecz z mojego osobistego powodu.
Za mną pojawił się Laskowski z już całkowicie przestraszoną twarzą. Nie wyglądał już tak spokojnie, jak chwilę temu.
— Ja nie chciałem. Laura, proszę, chociaż mnie wysłuchaj — klęknął przede mną na kolana, na co ja uniosłam lekko brwi. Trafiłam w sam środek melodramatu, prawie straciłam panowanie nad sobą, lecz nie mogłam spierdolić w tak krytycznym momencie. Nie byłam w końcu aż tak wielkim tchórzem.
— Przestraszyłeś mnie, kurwa mać. Nie rób już tak więcej — rzekłam w końcu, chcąc już wrócić do domu i zaszyć się w pokoju. Miałam dość, cholernie dość. A rodzice wracali dopiero w sobotę rano...
— Nie... nie wiedziałem co robię. Nigdy więcej tak nie zrobię, obiecuję na swoje życie — położył rękę na swoim sercu, uśmiechając się szczerze. Ufałam mu. Wiedziałam, że nie zrobiłby mi krzywdy. Ale wtedy po prostu eksplodowałam.
— Nie rozmawiajmy już o tym po prostu — odparłam machinalnie, podając mu rękę, żeby wstał. Nie skorzystał z pomocy, czego oczekiwałam.
— Ale wiesz, że to nie jest zbyt normalne, prawda?
— Nie rozmawiajmy. O tym. Proszę — wycedziłam z lekkim jadem w głosie.
— Chcę ci pomóc.
— Możesz mi pomóc nie zawracając mi gitary. To nie jest dobry moment na wylewy. Miałeś mi pokazać, jak montujesz, prawda?
Niebieskooki, bo jak zresztą widziałam po jego oczach, westchnął głęboko. Miałam problem, bo jego tęczówki przypominały teraz wzburzone fale, brakowało im przebłysku piwnego koloru. Może to ja miałam coś ze wzrokiem.
Ale to mi się podobało.
Nie trwaliśmy w tej głupiej sytuacji, zrobiliśmy (a raczej on zrobił) herbaty owocowej, dokładnie malinowej i ruszyliśmy do jego pokoju, ponownie w tym dniu.
— Może nie jestem jakimś wybitnym artystą, bo jeszcze mi do tego daleko, ale pokażę ci to, co umiem — atmosfera stała się bardzo przyjemna, mając ciepłą herbatkę w rękach. Wojtek wręcz podniecony pokazywał mi programy, jakieś proste projekty i to, jak nagrywa głos i wszystko łączy w całość. Nie trwało to długo, ale w końcu słońce powoli zaczęło zachodzić za horyzont.
— Nie chcę ci przerywać, ale robi się już ciemno, a muszę jakoś wrócić do domu — powiedziałam trochę smutnym tonem, bo daleko miałam jednak do domu. Około godziny tłuc się autobusami, niefajnie.
— Rzeczywiście. Chcesz już wracać? Mogę cię odprowadzić na przystanek. Chociaż wolałbym, jakbym mógł cię odprowadzić pod sam dom — mruknął, odstawiając pusty kubek — mogę u ciebie przenocować?
Powoli unosiłam obie brwi, robiąc zabawną minę niedowierzania. Lekko się uśmiechnęłam, potęgując efekt.
— Serio mnie o to pytasz? Przecież dojadę do domu i zdążę nawet zrobić zakupy. Nie żartuj, masz dom — patrzyłam na niego jak na popaprańca, nadal mając wizję, gdy trzymał mnie za nadgarstki. Nie chciałam tego powtórzyć... chociaż po głębszym wejściu w temat, miałam spory dylemat. O co mu chodzi?
— Nie chcę się narzucać, ale też nie mogę cię tak po prostu puścić. Nie mogę sobie na to tak łatwo pozwolić. Wybacz.
Nie wiem czemu, ale w jego oczach zobaczyłam coś, czego jeszcze w nim nie zobaczyłam. Przepełnione, błękitne oczy smutku. Coś, co mną nagle wstrząsnęło. Nie wiedziałam, jak się zachować. Po prostu wydawało mi się, że Wojtek jest z natury spokojny i raczej bardziej w stronę radosnego chłopca, ale... poczułam się przybita. Jakbym miała w tym winę.
Po prostu wpatrywałam się w jego rozgoryczone spojrzenie. Chyba tak to mogłam dobrze nazwać.
Jego pełne, ładnie wykrojone usta w końcu się uśmiechnęły, patrząc mi głęboko w oczy. Wyglądał, jakby z czymś walczył i wygrał z tym swoim ciepłym, wręcz kuszącym uniesieniem kącików ust. Przypominał mi mojego starszego brata, gdy uśmiechał się do mnie, jak płakałam. Miałam może wtedy z parę lat, lecz tego wspomnienia tak łatwo nie dało się wyjąć z pamięci. Poczułam się tak jakoś przyjemnie. Bezpiecznie. I przyjemnie. Może nawet i lepiej....
— Czuję się przy tobie jak przy kimś, na kim może mi zależeć — ozwałam się bardzo spokojnie, patrząc na poprzednie chwile, jednak nie otrzymałam odpowiedzi zwrotnej. Ciągle Wojtek podtrzymywał wzrok, tym razem próbował mnie przedziurawić.
— Jesteś piękna — wyszeptał, na co się trochę speszyłam. Wypowiedział to tak lekko, z nutą... czegoś, czego nie mogłam najwidoczniej zrozumieć. Czułam swoje szybkie bicie serca. I wpatrywanie się we mnie chłopaka. Czułam się... tak lekko. Jak pióro, które zostało wyskubane przez ptaka. Które leciało w dół, ale jednocześnie ostrożnie opierało się powietrzu, powoli spadając na trawę otuloną rosą, dającą temu poczucie trzeźwości i początku dnia. Czyli czegoś nowego, zaskakującego. Wiatr z otwartego okna delikatnie mnie muskał, przez co przeszły mi po plecach miłe dreszcze.
Wszystko działo się w zawrotnym, ale wystarczająco spokojnym tempie. Wyjął ostroznie rękę i położył ją na moim policzku. Przybliżył się do mnie i delikatnie musnął moje usta, na co zareagowałam totalnym drewnem. Nie odwzajemniłam pocałunku, co Wojtkowi raczej nie przeszkodziło. Odsunął się, ale nie spuścił swojej dłoni. Zsunął ją, kładąc mi na udzie. Nie przesunął jej w żadną stronę, więc nie miałam ochoty krzyczeć. Jakoś w tym momencie kompletnie straciłam świadomość, po prostu patrzyłam w jego błękitne oczy. To już nie było piwo. Upiłam się nim o wiele mocniej.
***
Witam serdecznie!
Rozdział w końcu wniósł coś... bardziej pikantnego. Mi się podoba, ale czy wam odpowiada taka prędkość akcji? :3
Nie przedłużając, do zobaczenia! Myślę, że nie trzeba będzie zbyt długo czekać na nową część :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro