Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[7]

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Siedziałam nad strumieniem, patrząc w czystą taflę wody. Moje brązowe włosy powiewały delikatnie na wietrze-

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Nie, nie, czekaj, to zbyt nierealistyczne.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Siedziałam nas strumieniem. Byłam bardzo zmęczona po kilkugodzinnym treningu, z poprzedniego dnia. Pokemony spały, a ja nie. Nie spałam normalnie, nie mogłam zasnąć, a jak już miałam to za sobą, budziłam się w nocy. Musiałam się już odzwyczaić od normalnego trybu. Ale jak można się odzwyczaić od normalnej czynności? Czy ja jestem jakaś dziwna?

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Przy okazji pouczyłam się tego dziwnego języka i popracowałam nad zręcznością i siłą. Ale i tak jestem słaba, nawet szpagatu do końca nie umiem zrobić... Położyłam głowę na kolanach i dalej wpatrywałam się w strumyk.

•••

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Zbliżał się poranek, więc mogłam składać obóz. Obudziłam, w miarę delikatnie swoje Poki i zaczęłam się zbierać. Namiot złożyłam i właściwie więcej nie musiałam zbierać. Założyłam, idziemy do Centrum Pokemon. Parę minut drogo, więc wyszłam szybko, przeskoczyłam strumyk i podreptałam dróżką do miasta.

— Jak dobrze, że mogę tu sobie klapnąć — odetchnęłam i usiadłam na murku, na placu do walk. Popatrzyłam na walczące, chyba rodzeństwo i wstałam, by po chwili znaleźć się ku celu.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Usiadłam na kanapie, czekając na telefon od Asha. Miał już wcześniej zadzwonić, ale przygotowywał się do walki w Shalour. Czekałam zniecierpliwiona, stukając paznokciami w blat. Godzina przesiedziana i przedzwoniona w jedną stronę. Ani razu nie odebrał, tylko na początku wymeldował się, że idzie do Sali Shalour. Pewnie przygotowywał się z członkami do walki z Liderką.

Ile jeszcze? — zapytał z przekąsem Luca, bawiąc się swoją kością. Ja również byłam znudzona. Ile mógł tam walczyć?

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Po chwili odebrał, a ja aż wciągnęłam powietrze, prawie się dusząc. Ucieszyłam się, fakt, długo czekałam na ten moment.

— Hejka Ash! — krzyknęłam, uśmiechając się i machając, jak głupia.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Reszta rozmowy ciągnęła się z godzinę, jak nie więcej. Pewnie grubo ponad. Przy okazji porozmawiałam z Sereną, Clemontem i Boonie. Czekali na mnie niedaleko Sali, więc jak najszybciej tam wyruszyłam. Wstałam i skierowałam się ku wyjściu, uprzednio poszłam jednak do toalety, by nie mieć potem nieprzyjemności.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Po kilkunastu minutach do nich dołączyłam. Boonie bardzo za mną tęskniła, bo wypytywała o wszystko, co robiłam przez ten miesiąc. Tak, nie widziałam ich przez miesiąc. Naprawdę długi okres czasu. Tyle różnych rzeczy robiłam i coraz więcej jednak ukryłam przed paczką. Cieszyłam się, że widzieli mnie z takim uśmiechem.

— Zdobyłeś trzecią odznakę? — zagadałam do Asha, poprawiając wpadającą mi już grzywkę do oczu. Nie mogłam przecież być w tyle, prawda?

— Nie, walczyłem z członkami Sali. Jednak chcę ją zdobyć, długo się do tego przygotowywałem — uśmiechnął się, spoglądając w moją stronę. Reszta w tle zastanawiała się nad dzisiejszym noclegiem. Podzielność uwagi przydawała się. — A jak wygram, będę mógł z tobą zawalczyć?

— Jasne! Lubię walczyć z innymi, mogę w ten sposób poduczyć się różnych form wydawania decyzji... Wiesz, o co mi chodzi — lekko się zarumieniłam, gdyż zaczęłam swoją typową gadkę.

— Jak sądzę, też chcesz zdobyć odznakę? — zapodał pytaniem, ma które miałam już odpowiedź.

— Raczej nie, jestem zbyt słaba. Jak mój Froakie ewoluuje, to będę się przymierzać do kolejnej odznaki. Jest już gotowy — Ash kiwnął głową. Również go miał, co było fajnym zbiegiem okoliczności. Wiele nas łączyło w sprawach trenerów.

•••

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Niestety, ale Ash przegrał. Mimo tego, nie poddał się. Pogratulowałam mu odwagi. Ja bym się załamała... Nie wierzyłam w siebie tak, jak owy chłopak. Smutna, aczkolwiek prawdziwa rzecz.

— I tak było dobrze, nie powinieneń się dołować. — Obdarzyłam go najładniejszym uśmiechem, jaki mogłam znaleźć. Naprawdę walczył świetnie, lepiej ode mnie!

— Gdybym trochę bardziej się postarał... — W sumie, to mnie zirytowało. Histeryzował. Przecież mógł to powtórzyć, nikt by mu nie zabronił. A potem będzie jeszcze silniejszy.

— Jeżeli chcesz, możesz ze mną zawalczyć — Ash spojrzał na mnie z niepewnością. Może w jego głowie to wyglądało schodek gorzej... — Tu chodzi o trening, musisz potrenować i wygrasz!

— Dzięki! — Ash momentalnie przytulił mnie. Kątem oka zobaczyłam lekko zdenerwowaną Serenę. No tak, ona się w nim kochała. Jakbym tego nie zauważyła na początku. Średnio mi się to widziało, gdy rozmawiałam z nim w taki sposób. Sereny nie chciałam skrzywdzić, także po niezręcznej chwili uwolniłam się od niego. Jednak zawsze jest jedno "ale", świetnie przytulał.

— Chodźmy za Shalour, znalazłam tam świetną polanę, idealną na trening. — Poinformowała Serena, pokazując nam palcem na ekranie tabletu. Polowaliśmy głową, a następnie skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Przy drzwiach tylko zerknęłam za siebie. Miejsce, które czekało na mnie, aż zdobędę kolejną odznakę... Ten moment zbliżał się nieubłaganie.

•••

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Był już wieczór. Obóz rozbity, zjedliśmy "obiad" i usiedliśmy przy ognisku, który rozpalił mój Fletchinder, a Ash, wyręczył mnie i zebrał gałęzie. Było mi miło, mogłam posiedzieć dłużej przy ognisku. Przerażała mnie wizja ciemnego lasu, także nie dyskutowałam. Potowarzyszył mu jego Pikachu.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Siedzieliśmy przy ognisku. Ash i Clemont o czymś rozmawiali, Serena kładła Boonie spać, a ja zatraciłam się w myślach. Intesywnie myślałam o tym, jak to będzie, gdy zostane Strażniczką. Niby czytam tą książkę, ale niezbyt mi to uświadomiła. Właściwie, nic nie wiedziałam i nawet nie byłam świadoma mojej roli.

— Ziemia do Akiry! — Clemont machał rękoma przed mymi oczyma. Tak się przestraszyłam, że poskoczyłam i upadłam plecami na ziemię. Clemont i Ash wybuchnęli śmiechem. Niefortunny moment, kiedy stałam się w ich oczach pośmiewiskiem. Uśmiechnęłam się głupio, modląc się, by nie było widać mojego zażenowania na twarzy.

— No weeź, zamyśliłam się — burknęłam trochę zawstydzona. Podniosłam się za pomocą rąk Clemonta. Przestali śmiać, a ja usiadłam wraz z nimi, między czarnowłosym, a blondynem.

— Nie słyszałaś? Rozmawialiśmy o odznakach, chcesz wstąpić do ligi? — zapytał Ash, bardzo podekscytowany. Chyba lubił ten temat.

— Wiesz, nie myślałam o tym. Jakoś mnie do tego nie ciągnie. Ale z drugiej strony mogłabym pokazać światu swoje *mizerne* umiejętności — przemówiłam, na koniec lekko ziewając. Kiwnęli głową, rozumiejąc mnie, przynajmniej w jakiejś części. Jednak, ja nie miałam powodu, by tam iść. Zbyt dużo roboty i stresu. I nie wiedziałam, czy rzeczywiście chcę zbierać te odznaki.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Clemont poszedł spać. Ja postanowiłam, że jeszcze trochę się przemęczę. Nie nużyło mnie aż tak silnie, mimo ziewu sprzed chwili.

— Nie śpieszno Ci spać? — nagle przemówił Ash. Cholera, całkiem o nim zapomniałam. Wrzucił do ogniska parę gałązek. Usiadł obok mnie, nadal trzymając dystans. Równie jak ja, nie chciał zbyt mocno się przysuwać. Miałam w głowie zakodowane "nie róbmy jeszcze bardziej sobie na złość". Ta wiadomość musiała trafić do Sereny, ale telepatia z nią nie zadziałała ani razu...

— Od jakiegoś czasu ciężko mam ze snem. A ty? Czemu nie idziesz spać? — zapytałam całkiem poważnie. Nie wiedziałam, czy to jakiś problem z bezsennością, czy tylko chęć posiedzenia przy ognisku. A już na pewno nie moja osoba.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Wzruszył ramionami i spojrzał w niebo. Połowa księżyca pięknie błyszczała. Zacna odpowiedź, panie Popielny.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Nagle Ash zlustrował mnie swoimi ciemnymi oczami. Uśmiechnął się. Trochę się zdziwiłam tym zbiegiem wzroku. Nie lubiłam tych spojrzeń. Spięłam się, czekając na jego słowa.

— Piękna noc, prawda? — zapytał patrząc na mnie. Wręcz czułam się przeszywana jego spojrzeniem. Uniosłam leciutko brwi. Czemu? Tylko to pytanie mogłam sobie zadać. Mogłam jednak iść wcześniej spać... Nie lubiłam takich wstydliwych momentów.

— Taak, ale niedługo będzie piękny dzień, nieprawdaż? — odpowiedziałam na pytanie pytaniem z zadziornym uśmieszkiem. Skoro chce, bym zagrała w tę grę, to proszę bardzo.

— Masz rację. Codziennie myślę o tym, jak pięknie jest w tym momencie i jak jeszcze lepiej będzie rano. Chociaż, czasami się boję tego, co będzie. Lubię poranki, to wieczorem mogę posiedzieć i pomyśleć spokojnie — mówił, a ja słuchałam go uważnie, gdyż taki potok słów jeszcze nie wystąpił u jego persony.

— Po prostu życie jest nieprzewidywalne. Nigdy nie wiesz, co cię spotka — wyciągnęłam wniosek z jego słów, na co pokiwał głową.

— Przepraszam, że tyle mówiłem... — nagle zmienił styl wypowiedzi, na swój standardowy. Rozdwojenie jaźni? Czy nie lubi takich momentów? — Jakoś wzięła mnie dzisiaj melancholia, po nieudolnej walce. Dziękuję też, że mi tak kibicowałaś. Mimo że tak krótko się znamy, mogę przyznać, że poczułem do ciebie miętę. Jesteś świetną koleżanką — mówił to naprawdę poważnie. Oczywiście, ubarwione "jesteś jedynie koleżanką, nikim więcej", więc mogłam być spokojna.

— Nie dziękuj. Ja zaś cieszę się, że was poznałam.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Popatrzyliśmy na siebie ostatni raz tej nocy i Ash się po chwili odmeldował spać. Nie miałam innego pomysłu na zmarnowanie czasu, więc nadal siedziałam wpatrzona w ognisko, czasem dorzucając gałąź. Żeby nie było mi zimno.

•••

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Po długiej nocy padałam na twarz. Ale nie mogłam zasnąć, to naprawdę było denerwujące. Siedziałam część nocy i myślałam nad rozmową z Ashem, dorzucałam gałęzie, sprawdzałam, czy każdy śpi i tak krążyłam w celu zabicia czasu. Dopiero nad ranem się zdrzemnęłam. Chociaż tyle.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Moją zmęczoną buźkę zobaczyła Serena, która jako pierwsza wyszła z namiotu. Podeszła do mnie z troską w oczach.

— Nie spałaś dobrze? — zapytała z troską Serena. Kiwnęłam głową i spojrzałam na nią ospale. Nie zamierzałam kłamać, bo po co?

— Chcesz herbaty? — Serena uśmiechała się. Miło się dopytywała. Naprawdę serdeczna osoba. Za to też ją polubiłam.

— Jesteś bardzo miła. Z chęcią przygarnę trochę owego napoju — odwzajemniłam uśmiech.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Szatynka postawiła czajniczek na przenośnym palniku i wyjęła od siebie różowy, słodki kubeczek i po chwili wlała do niego wodę, gdzie ówcześnie dodała torebkę z owocową herbatą. Przyjęłam kubek z magicznym wywarem i nawet nie zauważyłam, jak cała gromadka usiadła obok mnie i zaczęła jeść śniadanie przygotowane w moment przez Clemonta i pomagającą mu Boonie.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Po śniadaniu odzyskałam trochę chęci do życia i postanowiłam przyjąć wyzwanie od Asha. No bo nie ma to jak porządna bitwa na rozpoczęcie dnia.

— Jesteś gotowy? — Jego oczy wypełnione były determinacją i odwagą. Stał na wprost mnie, po naszej prawej Clemont, Serena i Boonie. Każdy patrzył na nas z ciekawością.

— Jasne, panie przodem — zachichotałam i wypuściłam Froakiego. Ten spojrzał wymownie na drugiego "jego" i prychnął. Oczywiście, mój partner musiał zachować się bardzo pewnie siebie.

— Froakie zacznij od szybkiego ataku! — Z niebywałą szybkością podbiegł do Froakiego Asha i uderzył go, lekko odpychając.

— Pchnięcie! — moja niebieska żaba uniknęła ataku, lądując prawie pod moimi nogami.

— Szybko, wodny puls! — Tym razem stało się odwrotnie. To Pokemon Asha uniknął ataku. Niefortunnie.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Przegryzłam wargę. Cholera... Nieźle. Byliśmy wręcz na podobnym poziomie. Walka wydawała się być praktycznie wyrównana...

— Frombelki! — Mój partner przyjąwszy je na siebie, stracił nieznacznie szybkość. Nadal jednak był pewny swojej wygranej. Prawie moja krew!

— Podwójna drużyna! — Froakiego Asha otoczyły kopie mojego Pokemona. Wnet liczył się tylko cud.

— Szybki atak! — Zaczął je zbijać, jednak nie udało mu się wszystkich pozbyć.

— Puls wodny!! — Pozostałe pięć kopii uderzyło Pokemona Asha, tym samym wygrywając.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Zacisnęłam pięść. Moje pierwsze zwycięstwo. Cieszyłam się jak dziecko, bo pokazałam przez nimi to, że potrafię pokonać nawet Asha.

Ale, ale co będzie dalej...?

__________________

Polsat xD
Szybki czapter :) xD
Mam fetysz na :) :)))
Do nexta :))))
Edit: Zaktualizowane ^^
Edyta2: ZaktualizowaneeEeEeEeEeaeaeee

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro