Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[3]

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Gdy dotarłam do sali, liderka już walczyła z jakimś chłopakiem. Czekaj... Czyżby to był ten chłopak, który spadł z Wieży Pryzmatu? Ten, który został uratowany przez Blazikena?

— Ile już walczą? — zapytałam jakiegoś blond włosego chłopaka, który obserwował całą walkę. Obok niego stała równie jasnowłosa dziewczynka z żółtą torebką. Spojrzała na mnie zaciekawiona.

— Dopiero zaczęli. Kim jesteś? — jego głos wskazywał na to, że był niewiele młodszy ode mnie. Na początku go nie skojarzyłam.

— Jestem Akira, chciałam zawalczyć o odznakę, ale jak widać, Viola już jest zajęta — uśmiechnęłam się — A wy?

— Jak jestem Clemont– — nie zdążył nic więcej dodać, gdyż dziewczynka wręcz go odepchnęła i wyszła naprzeciw mnie.

— Ja jestem Boonie, a to mój przyjaciel Dedenne! — przerwała mu wypowiedź Boonie. Pokemon radośnie się przywitał. — To jest mój brat! — wskazała na lekko skołowanego niebieskookiego. Podrapał się po karku i uśmiechnął wstydliwie.

— Witaj Boonie, Dedenne — przywitałam się uprzejmie. Pod względem charakterów te rodzeństwo mocno się różniło.

— Posiadasz już jakieś odznaki? — zapytał uprzejmie Clemont. — Przepraszam, z ciekawości — dodał prędko, zanim złapałam wdech, by mu odpowiedzieć.

— Mam jedną — szybko wyciągnęłam z torby pudełko na odznaki i wskazałam na mój dobytek w środku.

— Ale fajna! — Boonie przyjrzała się jej — Jak będę miała dziesięć lat, to zawalczysz ze mną? — patrzyła na mnie wielkimi oczami, a ja zachichotałam. Miała gest. Nie mogłam się oprzeć.

— Oczywiście — uśmiechnęłam się, zanim Clemont chciał coś powiedzieć. Tylko westchnął i zwróciliśmy się w stronę potyczki.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Wróciłam do oglądania całkiem przejmującej walki. Nie była zanadto wciągająca, bo wszystko działo się dosyć ślamazarnie, jak na moje odczucie, jednakże Ash, jak sądziłam po paru słowach rodzeństwa, prężnie wydawał rozkazy swoim sprzymierzeńcom. Bardzo lubiłam takich trenerów, bo wielu po prostu traktowało Pokemony jak swoje zabawki lub narzędzia do walki. A on pałał do nich sympatią. To było widać na pierwszy rzut oka. Czy on wcześniej nie miał przypadkiem z nimi styczności?
Potem dołączyła do nas Serena, złotowłosa panienka.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­A po tym, gdy już staliśmy w czwórkę na trybunach, niestety czarnowłosy przegrał. Pomimo bycia niezwykle zdeterminowanym, to jednak walkę przyjął z lekką złością.

— O, witaj — przywitała się ze mną Viola — Jesteś tu po odznakę?

— Oczywiście — odparłam z dobrym humorem, gdyż to była dość oczywista odpowiedź. Chciałam ją jak najszybciej zyskać, by piąć się dalej po szczeblach i dołączyć do walk w lidze. To było jedno z moich marzeń. Chciałam je spełnić. Dlatego przepełniała mnie duma i zadowolenie.

— A ile już posiadasz? — ponownie zapytała, lustrując mnie. Nie uginałam się, patrzyłam w jej oczy, będąc całkowicie skupiona na obmyśliwaniu planu, jak skutecznie użyć moich przyjaciół, aby odznaka trafiła w moje ręce.

— Jedną — odparłam krótko, chcąc, by pojedynek się jak najszybciej zaczął. Nieco drżały mi nogi z ekscytacji, przez co sunęłam prawą nogę ciutkę do tyłu.

— Za chwilę rozpoczniemy walkę, tylko pójdę do Centrum Pokemon. W tym czasie możesz się tutaj przygotować.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Violet wyszła prędko, bym nie musiała na nią zbyt długo czekać, co mi bardzo odpowiadało. Wyciągnęłam pokeballa i greatballa, żeby wypuścić Fletchingera i Lucario. Sprawdziłam ich przygotowanie i ktoś mnie zaszedł od tyłu, na co się odwróciłam. I to był nie kto inny, jak Ash. Patrzył w moją stronę ze smutnym uśmiechem. Nie dziwiłam mu się, gdy się przegrywa, czuje się straszny niedosyt i złość. Na szczęście, byłam dosyć cierpliwa. Z przymrużeniem oka.

— Hej, też jesteś tu pod odznakę? — zagaił Ash. Czy to jest aż tak nieoczywiste? Nie, przyszłam kupić pomarańcze. — Jestem Ash, a to mój przyjaciel, Pikachu — Przedstawił się, a Pikachu radoście zapiszczał. Całkiem urocze stworzonko.

— Mam na imię Akira, to Fletchinger i Lucario — pokazałam na moich partnerów w walce — mój starter aktualnie śpi w Pokéballu, jest nim Froakie.

— Masz fajną drużynę — uśmiechnął się, na swój sposób całkiem uroczo. — Pewnie Ci się uda, mi nie... — zaczął, skołowany. Ciśnienie w moich tętnicach lekko wzrosło, jednak nie chciałam się bardziej denerwować idiotycznym zachowaniem młodego trenera. To, że mam prawie 15 lat może nie upoważniało mnie do obrażania go w myślach... W końcu byłam bardzo spięta! Pff, chyba nie muszę się jeszcze tłumaczyć.

— Przestań! — mruknęłam, oddalając głupie myśli w odległe miejsce. — Nie każdemu się powodzi. Mi cudem udało się zdobyć odznakę w Lumious City... — dodałam, by pokazać mu, że nie jedyny jest tak biedny. Ja też miewałam wzloty i upadki. Ale to chyba nie najlepszy pomysł na pocieszenie...

— Masz już odznakę? — zapytał zdziwiony. Nie, nie mam. Przecież już o tym mówiłam!  — Ja nie mam żadnej... — zasmucił się. No cóż, co mogę w takiej sytuacji zrobić?

— Następnym razem Ci się uda. Każdy się uczy na błędach, nie? — poklepałam go przyjacielsko w ramię, a ten uśmiechnął się. Otuchą nie zaszkodzi, szczególnie, że zaraz też będę jej potrzebować.

— Dzięki za wsparcie. Chętnie obejrzę twoją walkę — powiedział radośnie. Fajnie, czuję się zaszczycona. — Na pewno Ci się uda. Twoja drużyna ma przewagę nad robakami.

— Wiem — splotłam za plecami ręce. Nie po to studiowałam w domu wiedzę o typach, by to spieprzyć. — Dlatego to wykorzystam, jak najlepiej.

— No to przygotowana? — zapytała Liderka Sali, wkraczając dumnie na swoje miejsce. Szybko się zwróciłam w jej stronę, by pokazać jej moje zdeterminowanie. — Przygotowana na porażkę?

— Przygotowana, lecz na moją wygraną! — rzekłam ostro, z cierpkim uśmiechem. Nie chciało mi się wymyślać nic lepszego, w walce pokażę, gdzie znajduje się miejsce tejże Liderki. Nie może być przecież tak trudno, prawda?

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Ash i jego przyjaciele usiedli na trybunach, a ja ścisnęłam lekko Greatball. Miałam tremę, co jeśli zrobię coś nie tak? Myśli rozsadzały mi czaszkę, lecz zachowałam spokój. Przynajmniej, na twarzy.

— Leć, Surskit! — Liderka wysłała swojego Pokemona. Mały pajęczak wydał z siebie piskliwy okrzyk, a ja dumnie uniosłam Greatballa. Miałam nadzieję, że Lucario poradzi sobie z nim, a może nawet z następnym Pokemonem. Wierzyłam jednak we wszystkich. Tak samo.

— Więc ruszaj, Lucario! — gdy na arenie pojawił się mój sprzymierzeniec, poczułam przyjemną atmosferę. W mojej głowie dudniło tylko jedno, uda ci się.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Zaczęłam od kościopędu, stawiałam na siłę ataku i szybkość. Lucario bez problemu dorównał robakowi. Ten użył Lodowego Promienia, jednak Lucario doskonale sobie poradził. Potem rozkazałam, by cisnął wzmacniającym ciosem w lód. Ten przebił go na pół. Surskit nie utrzymał równowagi i Lucario wykończył go, używając ponownie wzmacniającego ciosu. Zacisnęłam zęby, by przypadkiem nie palnąć niczego głupiego. Byłam strasznie zadowolona.

— Surskit, wracaj! Spisałeś się, a teraz, Vivillon, do ataku!

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Z Vivillonem było gorzej. Lucario nie mógł dosięgnąć go i w końcu poniósł porażkę. To nie wystarczyło, jednak wiedziałam, że Fletchinder świetnie sobie poradzi z latającym Pokemonem.

— Lucario, powrót! Niesamowicie walczyłeś. Fletchinder, twoja kolej! — przywołałam go, a ten radośnie zaskrzeczał, oznajmiając, że przyjmuje wyzwanie. Pokemon-ptak świeżo ewoluował, więc chciał się sprawdzić.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Fletchinder miał przewagę nad Vivillonem. Mój Pokemon użył Cięcia Wiatru, co poskutkowało otępieniem Pokemona. Wykorzystałam tą okazję i rozkazałam mu użyć stalowego skrzydła. I potem znowu. Vivillon ledwo to przetrwał. Użył Tornada, lecz mój Fletchinder był szybszy i uniknął ataku. Liderka postanowiła uwięzić Fletcha*, ale to było niemożliwe przez szybkość. Po tym znokautował Vivillona Żarem i tym samym wygrałam walkę. To było to, czego oczekiwałam. Starałam lekko łzę szczęścia.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Przywołałam przyjaciela do Pokeballa i zwróciłam się do Trenerki. Była zaskoczona, nie widać było na jej twarzy negatywnych emocji. Najwidoczniej, cieszyła się, że mogła ze mną walczyć.

— Nie sądziłam, że twoje Pokemony są na tak wysokim poziomie. Szybkość twojego Fletchindera po prostu mnie zamurowała. Lucario również jest szybki i ma niezłego kopniaka. Ta walka była osądzona na początku. Gratuluję, oto twoja odznaka — położyłam ją obok pierwszej odznaki w czarnym pudełku. Również podziękowałam za walkę. I mnie i moje Pokemony dużo nauczyła. W końcu doświadczenie to ważna rzecz.

­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­ ­Tamta zgraja zeszła z trybun, zapewne, by mi pogratulować. Podbiegła do mnie oczywiście najmłodsza, reszta po prostu szła w moją stronę spokojnie. Wszyscy wyglądali na zadowolonych.

— To było świetne, Akira! — pisnęła Boonie, wtulając się we mnie. Aż mnie wmurowało, bo nie byłam przyzwyczajona do takiego aktu bliskości.

— Oj, to tylko... — to tylko zwykła, druga walka o odznakę. Dobrze, że ją wygrałam i pozostaje mi jeszcze kawałek do ligii. Cholera, zaczęłam z przytupem. Oby to się nie skończyło na tym.

— Nie próbuj zaprzeczać — burknęła młodsza siostra blondyna. Jej grymas na twarzy prawie mnie rozłożył. Okej, powinnam się na to uodpornić. Może jakiś sprej na ataki typu wróżkowego?

— Twoje Pokemony są na bardzo wysokim poziomie. Musiałaś długo z nimi trenować — powiedział Clemont. No tak, bez treningu mogłabym co najwyżej pocałować klamkę.

— Poświęciłam na to dwa miesiące — rozłożyłam ręce, a oni wydali okrzyk zdziwienia. Czemu ich to dziwi?

— To się nie dziwię — dodał Ash. Nie, on musiał dopiero zacząć swoją przygodę. — Zawalczysz ze mną kiedyś? Ciekawe, czy ci dorównam! — za "kiedyś" może już będę w lidze, więc możesz pomarzyć o wygranej.

— Pika, pika! — zasalutował Pikachu. Z tym potworkiem może być ciężko. Miał zaufanie do swojego trenera.

— Na pewno, chętnie się z tobą zmierzę — wzruszyłam ramionami w myślach, nie miałam nic przeciwko wygrywaniu.

— Akira, dołączysz do nas? — zapytała Boonie, patrząc na mnie z miną zbitego psa. Uniosłam brwi. Że co proszę?

— Boonie, proszę– — zaczął Clemont, żwawo gestykulując. Też bym miała dość.

— Jeśli to nie będzie dla was problem — uśmiechnęłam się. Postanowiłam, że źle być nie może, a podróż w raz z nimi mogłaby być całkiem miłym doświadczeniem.

— Oczywiście, że nie! — krzyknął uśmiechnięty Ash. Oh, jak mi miło.

— No to witaj w naszej drużynie! — krzyknęli wszyscy. Zachichotałam. Byłam całkiem zadowolona z tego obrotu spraw.

_____________________________
Ale szybki rozdział, hehe
:v
* — Fletch, tak czasem Akira go nazywa.
Edit: zaktualizowane ^^
Edyta2: zaktualizowane, polecam przeczytać całość, bo dużo dorzuciłam i rozbudowałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro