Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

when i met you

Samotność doskwierała Yoongiemu w mieście pełnym ludzi. Czuł ją siedząc w biurze pełnym ludzi, jadąc wypchanym autobusem, pijąc w przepełnionym barze i siedząc w swojej sypialni gapiąc się na akwarium pełne rybek. Wszędzie było pełno wszystkiego, a on był pusty.

Pod koniec wyjątkowo parnego czerwca dwudziestego siódmego roku swojego życia, postanowił złożyć prośbę o urlop i pojechać tam, gdzie zaczęła i skończyła się jego samotność.

~~*~~

Poranne słońce raziło go w oczy, gdy parkował samochód na dworcu i wyciągał z bagażnika swój turystyczny plecak. Czekała go długa podróż przez cały kraj, by dostać się do małej mieściny między Gangneung a Donghae. Od rana tylko wzdychał i ziewał, zbyt smutny i zmęczony, by krzyczeć na seulskich kierowców, którzy z rana jeździli jeszcze gorzej niż zazwyczaj, poza tym wojsko nauczyło go pokory. Nie miał na co się denerwować, ponieważ i tak nic wskóra.

W pociągu nie zwracał na nikogo uwagi, zanim porządnie usiadł, miał już w uszach słuchawki i demonstrował współpasażerom swoją niechęć do wszystkiego. Wyciągnął z podręcznej torbym Mężczyzn Bez Kobiet Murakamiego i zatonął w lekturze co jakiś czas zerkając tylko w okno i obserwując zmieniający się krajobraz miast, miasteczek i pól przez które przejeżdżał.

Gdy słońce chyliło się ku zachodowi tworząc nad linią horyzontu gradient z odcieni oranżu, czerwieni i różu, wysiadł z pociągu rzucając ostatnie spojrzenie starej zakonnicy, która całą drogę czytała mu przez ramię i ruszył w stronę morza, czując jego słony zapach i dziką zdradliwość.

Niewielki przystanek cały czas w tym samym miejscu, co dwa lata temu. Niebieska blacha, która stanowiła dach, wydawała się być nieco bardziej krucha niż wtedy, nosiła na sobie więcej rudo-brązowych plam rdzy i przez piekące słońce kolor emalii nieco zbladł. Szklane szyby osłaniały przystanek od wiatru, który wiał z nad morza często niosąc za sobą piasek. Drewniana ławeczka jęknęła cicho gdy oparł na niej plecak i obszedł budkę dookoła stając na krawężniku, który jako ostatni oddzielał go od dzikiej plaży, na którą nie przychodził nikt oprócz niego. Mógł korzystać z niej każdy, kto chciał, była chyba najczystszą z tych dostępnych w Gangneung i najładniejszą na jakiej Min miał okazję być. Jednak ta plaża należała do niego. Mężczyzna poczuł wręcz jak obok niego pojawianie ktoś inny. Ktoś kogo zna i za kim tęskni. Odwrócił głowę w bok i zobaczył siebie sprzed dwóch lat. Uśmiechał się szeroko do morza i podpierał ręce na biodrach gotowy na przygodę. Przydługa grzywka zafarbowana na platynowy blond powiewała z wiatrem, gdy łzy powoli płynęły mu po policzkach.

Wtedy był chodzącą sprzecznością, dzisiaj - jednym wielkim nieszczęściem.

~~*~~

- Kochanie, przyjeżdża dziś pierwszy gość w tym sezonie. - powiedziała szatynka pakując do bagażnika ostatnią walizkę.

- I pewnie ostatni. - mruknęła w odpowiedzi wysoka blondynka wrzucając na tylne siedzenie swoją podręczną torbę. - Uważaj na siebie, braciszku. - dodała puszczając stojącemu na ganku chłopakowi oczko i trzaskając drzwiami auta.

- Naszykuj mu pokój i idź do sklepu, wieczorem już nic nie będzie. - kontynuowała swój wywód kobieta podchodząc do syna i całując go w czoło. - Wyprowadzaj psa i gościa na spacery, idźcie na lody i do baru. Zaopiekuj się nim i numer do weterynarza wisi na lodówce. Widzimy się za trzy miesiące synu, błagam-

- Niech dom stoi wtedy na miejscu i nie rób nic czego nie zrobilibyśmy z ojcem, tak wiem. Gadasz tak już od miesiąca... - mruknął chłopak wywracając oczami. - Jedźcie już, dobra?

Pani Jeon nie odezwała się już ani słowem wsiadając do samochodu. Poklepała męża po ramieniu, dając mu znak, by ruszał w drogę na lotnisko, a najmłodszy członek rodziny pomachał im z ganku, zaraz odwracając się przez ramię i wchodząc do przestronnego salonu.

Posiadłość państwa Jeon, bo tak należało mówić o domu Jeongguka, była w istocie największym domem znajdującym się w mieście. Ponieważ starsza część budynku była nieużywana, jego rodzice postanowili przerobić ją na ośrodek wczasowy oddzielając ścianą od głównej elewacji i urządzając jakby faktycznie od zawsze była oddzielnym budynkiem przeznaczonym dla zbłąkanych turystów. Szatyn postanowił przeprowadzić się do jednego z pokoi na czas nieobecności rodziców, by nie musieć przebywać w zbyt wielkim i zbyt pustym, nawet jak na jego samotniczy gust, domu. Zabrał ze swojego pokoju sportową torbę oraz walizkę i zaczął taszczyć je po schodach w celu przeniesienia się do gościnnej części domu. Nie zdążył nawet zejść porządnie na dół, kiedy usłyszał dziwnej do drzwi i zaklął pod nosem szybko zbiegając z ostatnich stopni i rzucając swoje bagaże na podłogę.

Wcisnął klamkę i stanął twarzą w twarz ze swoim niezwykle smutnym i przystojnym towarzyszem na najbliższe trzy miesiące.

- Dzień dobry, czy trafiłem pod dobry adres? Szukam pokoi na wynajem u państwa Jeon. - wymruczał mężczyzna patrząc w swój telefon i przerzucając zdjęcia map oraz adresy.

- Tak. Trafił pan. Jestem Jeon Jungkook, moi rodzice wyjechali na jakiś czas, ja zajmuje się domem zamiast nich. Zapraszam. - powiedział Jungkook powoli, a mężczyzna spojrzał na niego spod swojej czapki z daszkiem. Chłopak zastanawiał się czy zawsze patrzył na ludzi tak jak na niego w tej chwili. Z pewną dozą wyższości, chłodnym dystansem i dziwnym smutkiem w ciemnych jak noc oczach.

- Min Yoongi. Miło cię poznać, dzieciaku. - odpowiedział wyciągając do niego żylastą dłoń upstrzoną sygnetami. Szatyn zauważył, że spod rękawa zgniło-zielonej parki zwisa kilka sznureczków z różnymi zawieszkami. Przyjął uścisk mężczyzny i przesunął się w progu by tamten mógł wejść w głąb przedsionka i zdjąć buty.

- W zasadzie to, nie musi pan ich zdejmować. Musimy przejść się do sklepu, nie zdążyłem zrobić zakupów, bo jest pan zdecydowanie za wcześnie. - wytknął gospodarz.

- Oh, no dobrze. W takim razie zostawię tylko rzeczy w pokoju i możemy ruszać.

- Drzwi na wprost prowadzą do domu, a te po prawej do pensjonatu. Jeśli będzie pan chciał skorzystać z czegokolwiek co nie jest dostępne w przybudówce, proszę dać mi znać. - klepał jak automat szatyn poprawiając nerwowo grzywkę i otwierając drewniane drzwi prowadzące do pokrytego bordową wykładziną korytarza i salonu oraz niewielkiego aneksu kuchennego. - Um, więc na co chciałby mieć pan widok z pokoju?

-  A na co mogę?

- Plażę, ogród lub resztę miasteczka.

- Plażę, poproszę.

- Podwójne czy pojedyńcze łóżko?

Mężczyzna zmierzył go zagadkowym wzrokiem i uśmiechnął się ledwo unosząc kąciki ust.

- Podwójne.

- W takim razie pokój żółty. Z balkonu pięknie widać wschody i zachody słońca. - zdjął z wieszaczka przy drzwiach złoty klucz z przyczepionym brelokiem w kształcie roześmianego słoneczka i podał go mężczyźnie od razu go wyprzedzając i wchodząc na samą górę po skrzypiących schodach. Zatrzymał się przy ostatnich drzwiach pomalowanych na odcień ciepłej żółci przypominającej płatki słonecznika lub lekko przejrzałe, sycylijskie cytryny. Poczekał, aż gość odłożył  swój wielki plecak na podłogę obok łóżka i rzucił kurtkę na metalową ramę łóżka. - Przyniosę pościel i ręczniki jak wrócimy. - dodał szybko widząc jak mężczyzna marszczy brwi dotykając lekko gołego materaca.

Wyszli z domu przez zielony ogród pełen kolorowych kwiatów i drzewek morelowych żegnani delikatnym szumem wiatru i odgłosem fal rozbijających się o piasek długiej plaży miejskiej, która rozciągała się za domem.

~~*~~

Blondyn obserwował uważnie każdy ruch młodego chłopaka, gdy rozkładał na łóżku wykrochmalone prześcieradło, blade prawie tak bardzo jak jego skóra. Chłopiec był lekko opalony, być może jego ciało naturalnie miało cudowny, miodowy kolor ze względu na to, że już pewnie od dzieciaka biegał po plażach i okolicznych lasach. Yoongi wyczuwał w nim coś innego. Widział, że wcale nie jest taki na jakiego próbuje wypaść. Zastanawiał się czym się interesuje, co robi w wolnym czasie, jakiej muzyki słucha. Nie był ekspertem w dziedzinie osobowości, ale gdzieś głęboko w kościach wiedział, że jego młody gospodarz jest raczej introwertykiem, co nie oznacza, że jest wystraszonym chłopczykiem, który będzie go unikał z rumieńcem na policzkach. Raczej milczącym obserwatorem, który rozmowy prowadzi sam ze sobą w głowie. Zupełnie jak on teraz. Nim się obejrzał, powleczona w żółtą poszewkę kołdra i poduszka leżały starannie ułożone na metalowym łóżku, jak na jego gust zdecydowanie zbyt dużym nawet jak na dwie osoby, a szatyn układał w nogach miękki koc w odcieniu ciepłego brązu, który przywodził mu na myśl czekoladę.

- Jak hyung rano wstanie to może zapukać do tych różowych drzwi obok, zejdę przygotować śniadanie, albo dołączyć do mnie o szóstej by pobiegać po plaży i skorzystać z tego, że o tak wczesnej porze jest pusta. - powiedział nagle odwracając się do niego przodem i wycierając nadgarstkiem kilka kropelek potu, które zebrały się na jego skroniach. Faktycznie, w pokoju panował zaduch, na który mężczyzna zwrócił uwagę dopiero teraz, widocznie przyzwyczajony do takiego powietrza przez życie w miejskiej ciasnocie.

- Nie śpisz w domu?

- Nie. Jest za duży, kiedy nie ma rodziców i siostry.

- Oh rozumiem. - Min dorzucił kolejną notatkę do szufladki opatrzonej jego nazwiskiem i wstał z musztardowego fotela, by pożegnać się z chłopakiem i zadać jeszcze jedno, kluczowe pytanie. - Czy jest tu jakaś klimatyzacja?

- A tak, oczywiście! - Jeon potarł między palcami kosmyk ciemnych włosów jakby nad czymś się zastanawiał i otworzył jedną z szuflad w wykonanym z czarnego drewna biurku, wyciągając z niej małego pilota. - Tym guzikiem się włącza, ten jest od podnoszenia temperatury, ten obniżania, a te dwa są do siły wiania. - wskazywał palcami na kolorowe przyciski przy okazji włączając znajdujące się nad nimi urządzenie i wzdychając cicho gdy poczuł na ciele przyjemnie chłodny powiew. - Okno otwiera się normalnie, drugi kluczyk, który dostałeś, jest od balkonu. - dodał jeszcze na prędce odkładając pilota na blat i stając we framudze, gotowy do opuszczenia pokoju gościa i udania się do domu po swoje porzucone po południu pod schodami rzeczy.

- Jeszcze jedno. - odwrócił się gwałtownie Min czując nagłą potrzebę.

- Tak?

- Gdzie znajdę łazienkę?

- Chodź za mną, hyung. - odpowiedział chłopak wychodząc na korytarz i zapalając małe kinkiety znajdujące się przy schodach i między trzema pokojami. Jedyne na całym piętrze nie pomalowane kolorową emalią drzwi znajdowały się dokładnie po drugiej stornie kondygnacji. Jungkook otworzył je przed blondynem i zapalił w środku światło, a Yoongi stanął jak wryty wpatrując się w wypolerowane na błysk czekoladowo-beżowe płytki na ścianach oraz wielką wannę z hydromasażem. - Niestety jest tylko łazienka na piętrze, dlatego ja też będę tu czasem zaglądał, jeśli oczywiście ci to nie przeszkadza.

- Co? Nie, dlaczego miałoby? - Min uniósł na niego wzrok marszcząc brwi i uśmiechając się po wejściu do środka gdy poczuł pod bosymi stopami przyjemnie chłodne kafelki. - No, to ja już tu chyba zostanę. Dobranoc Kook.

- Dobranoc, Yoongi-hyung, pamiętaj żeby zapukać jak wstaniesz. - uśmiechnął się szatyn pierwszy raz od kiedy się zobaczyli i zamknął za sobą drzwi. Chłopak odetchnął głośno robiąc pierwszy krok w stronę schodów i schodząc na dół. Zerknął szybko w stronę stojących na blacie w kuchni siatek i ponownie westchnął rzucając tęskne spojrzenie stojącemu na werandzie fotelowi i popielniczce. - No cóż, Jeon, książka i wieczorny papieros muszą chwilę zaczekać. - powiedział sam do siebie włączając przełącznikiem wiatrak pod sufitem i niechętnie biorąc się za rozpakowywanie zakupów.

~~*~~

Poranki były prawie takie same. Budzik dzwonił zawsze o piątej trzydzieści dwa. Ubierał się i brał z szuflady słuchawki. Wypalał papierosa na werandzie słuchając jednej piosenki, a potem wołał do siebie małego biszona, który wybiegał do przedpokoju i posłusznie czekał, aż chłopak zaczepi smycz w jego obroży i wyjdą na krótki spacer po najbliższej okolicy. Przywiązywał go do płotu, przed czerwonym domkiem dwie ulice dalej i schodził na plażę, by tam się rozgrzać i zacząć swoją poranną przebieżkę. Większość osób nie lubiła biegać po piasku, jednak on nie przejmował się gruntem uciekającym spod stóp - traktował to jako metaforę życia. Każdy stawiany krok zbliża nas do końca czegoś. Nie koniecznie do śmierci. W tym wypadku oznaczało to koniec trasy, gdy wchodził mokry do domku tylnymi drzwiami i wypijał butelkę wody, którą zostawiał wcześniej na blacie. Szedł z nią do łazienki i brał zimny prysznic rozwieszając ubrania na sznurku za oknem. Potem wracał do łóżka i nastawiał budzik na dziewiątą dwadzieścia osiem, co dawało mu prawie półtorej godziny snu. Uwielbiał jak chłodna pościel otulała jego mimo wszystko dalej rozgrzane ciało. Ubierał się powoli, latem nie lubił mieć na sobie zbyt wiele ubrań, dlatego zawsze zamykał w nocy drzwi swojej sypialni na klucz. Wyciągał z torby książkę, którą akurat czytał i wychodził na skąpany w promieniach słońca balkon, by poczekać na znak gościa. Min burzył jego rutynę wstając codziennie o innej porze. Czasami była to dziesiąta, czasami jedenasta, a czasem czternasta. Odkładał wtedy swoją lekturę na biurko w pokoju i otwierał drzwi zaspanemu mężczyźnie, który parzył na niego nieprzytomnie i rzucał krótki życzenie co do tego co chciałby zjeść. Chłopak kiwa wtedy głową z lekkim uśmiechem, rozczulony tym dziwnym stanem mężczyzny i obserwuje jak tamten idzie do łazienki powłócząc nogami i nieraz się o nie potykając. Schodzi na dół dopiero, gdy usłyszy szum wody w prysznicu. Nastawia maszynkę z ryżem i wyjmuje z lodówki wczorajszy bulion, włączając przy okazji wiatrak pod sufitem, bo temperatura w przybudówce robi się pomału ciężka do zniesienia. Smażył mięso i warzywa, układał wszystko na stole i czekał, aż blondyn zejdzie do niego ziewając i tarmosząc dłonią wilgotne włosy między którymi brzęczały zawieszki sznureczkowych bransoletek. Po śniadaniu bywało różnie. Gość często szedł odpocząć na plażę, lub wylegiwał się nad brzegiem basenu w ogrodzie. Gospodarz czytał książki na werandzie, najczęściej odcięty od rzeczywistości przez słuchawki. Rzadko stosował się do zaleceń matki i zabierał mężczyznę na spacery. Czasami gdy patrzył na jego smutną postać, nie chciał się odzywać bojąc się zburzyć jego spokój i równowagę. Zresztą drugi również nie garnął się do nadmiernego kontaktu zazwyczaj ograniczając się do zdawkowych mruknięć lub krótkich powitań i pożegnań codziennie rano i wieczorem.

Po dwóch tygodniach wzajemnej obserwacji, coś się w nich zmieniło.

Jeon coraz częściej czuł na sobie wzrok mężczyzny, gdy zdejmował po południu koszulkę i kładł się na wodzie by choć odrobinę się schłodzić. Yoongi natomiast zauważył, że jego gospodarz coraz częściej garnie się do wspólnego spędzania czasu i zaczyna go zagadywać nawet w najgłupszych sytuacjach. Być może znudziło im się życie obok siebie i chcieli chociaż spróbować pożyć razem, dlatego któregoś pochmurnego poranka, Min stanął pod różowymi drzwiami w szarych dresach i luźnej koszulce punktualnie, gdy wskazówki zegara przesunęły się z piątej pięćdziesiąt dziewięć na szóstą zero zero. Jungkook krzyknął cicho zaskoczony, gdy otworzył drzwi i zastał za nimi mężczyznę.

- Yoongi-hyung! Nie spodziewałem się tu ciebie. - powiedział cicho kładąc dłoń na karku i modląc się by na jego policzkach nie pojawił się rumieniec.

- Ja też nie. Ale jestem. - mruknął blondyn siląc się na w miarę przyjazny ton, jednak średnio mu to wychodziło o szóstej nad ranem.

- Muszę odprowadzić psa do przyjaciela i możemy ruszać, chyba, że masz ochotę iść ze mną.

- Przejdę się skoro już wstałem. Swoją drogą, wcześniej nie mówiłeś, że masz psa. - odparł Min idąc w stronę schodów i patrząc na chłopaka z dołu.

- Bo w zasadzie nie jest mój. Starsza siostra i rodzice bardzo chcieli go mieć, więc muszę się nim zajmować jak ich nie ma.

- Masz siostrę?

- Tak. Nazywa się Sooyoung i jest tym lepszym dzieckiem.

- Czyli w tej historii jesteś kopciuszkiem? - zauważył inteligentnie mężczyzna patrząc z uwagą na małe zwierzę pędzące przez korytarz domu. Biały psiak zaszczekał radośnie na jego widok i przekrzywił śmiesznie łepek domagając się uwagi. Twarz mężczyzny zmieniła się gwałtownie, gdy kucnął i zaczął głaskać pupilka Jeonów. Zniknęło całe zmęczenie i smutek, a zastąpił je szeroki uśmiech oraz radosne iskierki w czarnych oczach.

- Na to wygląda. - westchnął Jeon przypinając smycz do obroży i wychodząc na dwór. - Nie mamy czasu, hyung, Jimin za kwadrans wychodzi do pracy.

- Jimin? - blondyn zmarszczył brwi wsadzając ręce do kieszeni spodni i kuląc się przy mocniejszym powiewie wiatru.

- Mój przyjaciel. Zimno ci? - zapytał czujnie młodszy kątem oka dostrzegając jak jego towarzysz się trzęsie.

- Nie, nie. Jest... - zamyślił się szukając słów, jednak nie skończył myśli, ponieważ Jungkook zrobił to za niego.

- Świeżo?

- Właśnie tak. Skoro jesteś kopciuszkiem, to gdzie masz swojego księcia? - zapytał Yoongi unosząc na niego wzrok i zawieszając oczy na długich rzęsach okrywających czekoladowe oczy.

- Książęta są dla dziewczyn. - odparł spokojnie, a na jego usta wkradł się nikły uśmieszek.

- Um, faktycznie. Nie to miałem na myśli...

- Nie o to mi chodziło. - Jeon w końcu odwrócił twarz w jego stronę i przystanął przed czerwonym domkiem zawiązując smycz na płocie i wsuwając ręce do kieszeni. - Książęta są w porządku. Chodzi mi bardziej o samą ideę tej bajki. To się nie sprawdza, wiesz? - ruszył w stronę plaży oglądając się na gościa, który przypatrywał mu się jeszcze uważniej marszczą brwi w skupieniu. - Nie każdy potrzebuje być uratowany, bo w zasadzie nie jest tak źle. Żyjemy w bańkach wyolbrzymiając problemy. To, czy czujemy się się samotni nie ma znaczenia dla wszechświata, ani tym bardziej dla książąt. Musimy ratować się sami, bo nikomu nie zależy. Żyjemy w świecie społecznej indywidualności, prawda?

- Mówisz o sobie, Jungkook. - wytknął mężczyzna po krótkim przemyśleniu. - Jesteś samotny i czekasz na księcia. Masz dość tego miasta i chcesz uciec, tylko nie masz gdzie.

Szatyn zacisnął mocniej szczękę i zatrzymał się na piasku zaczynając rozgrzewkę. Nie odezwał się już do końca przebieżki. Blondyn zauważył, jak bardzo go zdenerwował. Pozwolił mu wrócić do domu szybkim marszem i ze spokojem obserwował jak chłopak wbiega po schodach na górę i trzaska mu przed nosem drzwiami łazienki. Po zjedzonej kolacji bez słowa udał się na górę i usiadł na brzegu łóżka słuchając jak chłopak zmywa naczynia i wchodzi po skrzypiących schodach do swojego pokoju. Wziął koc oraz telefon i słuchawki z biurka wychodząc na zewnątrz, by rozłożyć się pod drzewkami moreli. Ciepły wiatr zawiewał co jakiś czas niosąc za sobą słony zapach morza i słodką woń czekającego gdzieś za rogiem romansu. Yoongi bez wahania wdychał tą cudowną mieszankę oddając jej się w pełni i powoli włożył do ucha słuchawkę, drugą prowokacyjnie układając obok głowy. Wiedział, że chłopak o niego przyjdzie, a on miał czas. Miał dla niego całą, rozgwieżdżoną noc i szary poranek, który po niej nadejdzie. Miał kolejne dni, tygodnie i miesiące.

Po jakimś czasie, faktycznie się pojawił. Nie było to jednak tamtego wieczora. Dojrzał do tego spotkania po kolejnych dwóch, rozwlekłych tygodniach żmudnych obserwacji, a gdy był już zmęczony brakiem odpowiedzi, postanowił pójść po nie do źródła. Położył się na miękkim kocu obok drobnego ciała mężczyzny i wetknął do ucha słuchawkę zamykając oczy, by skupić się na spokojnej melodii piosenki, która została mu z góry narzucona. Kiedy zaczął nucić pod nosem słowa młodziutkiej, sądząc po głosie, wokalistki, zorientował się, że piosenka leci w kółko. Otworzył wtedy oczy i spojrzał na spokojną, lekko opaloną twarz gościa.

- Kim ty właściwie jesteś? - zapytał szeptem licząc na to, że mężczyzna wcale nie śpi i spłoszył się lekko, gdy drugi faktycznie uniósł powieki i odwrócił głowę w jego stronę, ściągając na siebie uwagę przez uporczywe wpatrywanie się w jego policzek.

- Jak ci się wydaje?

- Nie mam bladego pojęcia. Czasem myślę, że jesteś pisarzem. Albo mordercą. Innym razem przypominasz mi lekarza albo kwiaciarza. Możesz robić reportaże, albo zajmować się fotografią. Ciężko mi cię rozgryźć.

- Przyszedłeś dowiedzieć się jak pracuje? - mężczyzna zatrzymał muzykę i wyciągając z ucha słuchawkę przekręcił się na bok podpierając głowę na dłoni.

- Nie do końca. - szatyn uciekał od niego wzrokiem, czując jak nagle jego obecność staję się przytłaczająco gorąca. Być może była taka od początku?

- To czego ode mnie oczekujesz?

- Odpowiedzi na pytanie. - uśmiechnął się lekko w końcu spotykając czarne oczy starszego i zatrzymując się w nich na dłużej niż kiedykolwiek przedtem.

- Robię muzykę.

- Wokalista?

- Producent.

- Nigdy o tobie nie słyszałem.

- Widocznie kiepsko ci idzie szukanie. Wracając do tego co wtedy powiedziałem... - zmienił nagle temat Min wyciągając palce do twarzy chłopaka i ścierając z policzka okruszek ciastka. - Nie chciałem cię urazić, ani oceniać. - zabrał dłoń szybciej niż powinien, nagle uświadamiając sobie co zrobił. Skóra Jeona zrobiła się gorąca i czerwona w miejscach, w których stykała się z palcami mężczyzny, jednak szatyn przyciągnął jego rękę z powrotem przez chwilę przyglądając się jej z uwagą i ponownie ułożył ją sobie na policzku, zaciskając palce na jego nadgarstku.

- Kim jesteś, Min Yoongi? - ponowił w końcu pytanie, które odbijało się echem po ogrodzie zatopionym w słabym blasku ulicznych latarni i światła przebijającego przez szklane ściany salonu. Mężczyzna dopiero teraz zrozumiał w pełni pytanie chłopaka, uważnie patrząc na jego duże oczy, bliznę na rumianym policzku i różowe, delikatnie spękane usta.

- Jestem księciem. - odparł spokojnie przesuwając kciukiem po gładkiej jak aksamit skórze Jungkooka i uśmiechając się lekko. Czuł jak w jego sercu zaczyna wzbierać nowe, nieodkryte dotąd uczucie, znajdujące ujście w delikatnym dotyku i szczerym uśmiechu oraz cichych słowach, które miały nadejść dopiero w przyszłości.

~~*~~

Nie wiem, kiedy napisze drugą i trzecią część, ale póki co, musicie zadowolić się tymi 3453 słowami.

Enjoy,
- Alex =^.^=

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro