Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Szósty - Will

Miejsce na obstawianie jakim animagiem będzie Will ->

Dedykowane dla Floulingor za komentownie od początku ♡


Obudziłem się następnego dnia, czując się jak każdego ranka, trochę zaspany, ale wypoczęty i gotowy na nowy dzień.

Usiadłem w swoim łóżku i spojrzałem na siebie. Widząc siebie w pełni ubranego w bluzkę, spodnie i bielizne, które nosiłem wczoraj, nie mając nawet czasu, aby przebrać się w coś innego, zanim zemdleję, przypomniało mi o mojej pozornie nagłej, pełnej wiedzy o świecie czarodziejów.

Próbowałem myśleć o czymś, co mogłem zrobić lub przypomnieć sobie, tak jakbym pamiętał strzępki informacji, których nauczyłem się wieki temu, z wyjątkiem pominięcia procesu ich faktycznego poznania, ale mogłem przypomnieć sobie tylko przypadkowe, bezużyteczne fakty, których nie potrzebowałem i zaklęcia, których nie mogłem wykonać bez różdżki.

Przypomniałem sobie jednak dokładną ilość każdego składnika potrzebnego do wyprodukowania magicznego leku na grypę.

Wydawało się to najprostszą rzeczą na świecie, jak wiązanie butów.

Również, ku mojemu zdziwieniu, przypomniałem sobie informacje, które wiązały się z mitologicznym światem, wiedząc, że tylko ja, jako półbóg, będę to wiedział.

Wiedziałem, że bardzo popularny napój alkoholowy o nazwie "Ognista Whisky" posiada łagodną ilość najbardziej nieszkodliwych, aczkolwiek skutecznych składników tego, co czyni rzekę Flegeton jedną z najlepszych substancji leczniczych w naszym świecie.

Chociaż, zamiast leczyć uszkodzenia fizyczne, Ognista wydaje się leczyć więcej problemów psychicznych.

Najwyraźniej, zgodnie z moim nowymi przypuszczeniami, mieszanka właściwości leczniczych z Flegentonu i alkoholu wydaje się tworzyć skuteczny środek antydepresyjny, bardziej skuteczny niż jakakolwiek śmiertelna pigułka lub krótkotrwała butelka płynnej odwagi.

Nie wiem, dlaczego mój mózg w szczególności podsyłał mi te informacje, ale miałem kilka pomysłów.

To, czego naprawdę chciałem, to zaklęcie, ale ponieważ, jak już wcześniej powiedziałem, nie miałem różdżki, po prostu przeszukałem swój umysł w poszukiwaniu czegoś magicznego, co mogłem wtedy zrobić, aż w końcu natknęłam się na dwie rzeczy.

Aportacja - Aportacja jest magiczną metodą transportu. Forma teleportacji. Jest to zdecydowanie najszybszy sposób na dotarcie do pożądanego celu, ale w przypadku sparaliżowania jest trudny do wykonania i katastrofalny.

Wzdrygnąłem się, wiedząc dokładnie, co by się stało, gdybym spartolił, gdybym spróbował.

Animag - Animag jest czarownicą lub czarodziejem, który może zamienić się w zwierzę.

Od razu wiedziałem, że pierwszą rzeczą, jaką zrobię tego ranka, będzie zamienienie się w zwierzę.

Gdzieś z tyłu głowy kołotała mi myśl, że może nie jestem animagiem, ale uznałem, że nie zaszkodzi spróbować.

Skoncentrowałem się na sobie, wyobraziłem sobie, że moje ciało zmienia się i rozciąga.

Ponieważ nie wiedziałam, jaka będzie moja zwierzęca forma, więc wyobraziłem sobie, że moje kończyny i inne części ciała zamieniają się w płynne, zniekształcone, macki.

Nagle poczułem, że się zmieniam.

Moje kończyny stawały się krótsze, twarz wydłużała się, na całym ciele rosły mi włosy, kości kurczyły się, aż nie mogłem już dłużej siedzieć, jak wcześniej, i upadłem do tyłu i na bok, moje kończyny stały się sztywne.

Natychmiast wstałem i zeskoczyłem z łóżka.

Nie widziałam siebie, wciąż nie wiedziałam, kim jestem.

Rozejrzałem się dookoła szaleńczo, szukając lustra. Nie mogłem otworzyć drzwi do łazienki, żeby się tam przejrzeć.

Małe lusterko na biurku było za małe, a ja nie widziałem siebie z mojej nowej perspektywy.

Wciąż rozglądałem się dookoła, aż mój wzrok wylądował na szafie. Jedno z drzwi było uchylone i założyłbym się, o mój nowy ogon, (czy wspomniałem, że urósł?) że w środku było lusterko.

Podbiegłem do niej i próbowałem dalej otwierać drzwi łapami, ale nie miało to sensu.

Dziwnie się czułem, myśląc o tym, ale wpadłem na genialny pomysł, by użyć mojej twarzy. Jak wspomniałem wcześniej, moja twarz stała się dłuższa i szersza, jak pysk, więc przypuszczałem, że nie zaszkodzi spróbować.

Wsadziłem nos między szafę i drzwi, ale nie do końca pasował, więc wykręciłem go dalej i wepchnąłem do środka.

Pewnie, po wewnętrznej stronie drzwi szafy było lustro i wszystko, co mogłem zrobić po tym, jak w końcu zobaczyłem swoje odbicie, to spojrzenie.

Stałem się Golden Retrieverem.

Włosy, które czułem, jak rosną, były w rzeczywistości kudłate i miały piękny, złoty kolor, prawie taki sam jak moje ludzkie włosy.

Moje nowe uszy opadały z głowy, zrelaksowane i puszyste.

Jedynym dokładnym podobieństwem między moją formą animagiczną, a ludzką były moje oczy.

Moje oczy, wciąż miały ten sam odcień jasnego nieba, błękitny.

Po dłuższym zastanowieniu się nad sobą w lustrze, postanowiłem wrócić do swojego ludzkiego "ja" i rozpocząć swój zwykły poranek.

Po przemianie, która okazała się zaskakująco łatwa i wzięciu prysznica, umyciu zębów, przejechaniu palcami przez mokre włosy, wyszedłem z łazienki.

Kiedy podchodząc do walizki, z ręcznikiem, który dostałem w Dziurawym kotle związanym wokół mojej talii i mokrymi włosy, z których spływały krople wody na moją gołą klatkę piersiową, zauważyłem coś na biurku, czego zdecydowanie nie było wcześniej.

Zupełnie zapomniałem się ubrać i zamiast tego przeszedłem do tajemniczego czegoś.

Był to list, na którym leżało kilka srebrnych monet, kilka innych, znacznie mniejszych, brązowych, oraz jedna, znacznie większa, złota moneta.

Sykle.

Kunty.

Galeony.

Odsunąłem monety na bok i przeczytałem list.

"Will'u Solace, Oto mała suma pieniędzy na śniadanie. Nie chcę przecież, żebyś umarł z głodu.

Kiedy ty i Nico będziecie na dole, ja się pojawię. Muszę dostarczyć ci dalsze instrukcje do twojego zadania. Być może wiesz teraz dużo o świecie czarodziejów, ale wciąż stosunkowo nic nie wiesz o tym, jak wykonać to zadanie. Ostatnio zostałam również poinformowany, że wiele małych rzeczy w Świecie Czarodziejów zmieniło się znacznie od czasu, gdy ostatnio tam byłam. Wszelkie informacje, których nie posiadałam podczas udzielania wam błogosławieństwa, nie zostały przekazane do waszego umysłu, jeśli możecie to sobie wyobrazić. Wciąż istnieje nieaktualna ilość wiedzy, którą możecie zdobyć w ciągu roku. Teraz jest już za późno, aby udzielić wam kolejnego błogosławieństwa. Będziecie musieli po prostu sami wymyślić pewne rzeczy. Polecam czytanie książek, i to sporo. A przy okazji, możesz zmienić się w Golden Retrivera.

Hekate"

Po tym, jak w myślach ponarzekałem, że Hekate nawet nie zameldowała się w swoim "świecie pupilków" przez tyle czasu, uśmiechnąłem się do siebie.

Śniadanie jest właśnie tym, co zamówił by lekarz.

Ja jestem lekarzem.

Jakim lekarzem?

Doktor Solace.

Co jeszcze?

Naprawdę, wszystko, czego teraz potrzebuję, to duży kubek kawy i ciepły posiłek, a potem koniec z tą ostatnią nutką senności.

Po tym jak ubrałem się w wyblakły, jasnoniebieski t-shirt, szorty i parę sandałów, podjąłem szybką decyzję, aby spróbować aportować się do holu.

Jeśli miałem pracować pod przykrywką jako normalny czarodziej, musiałem być pewny swoich możliwości.

Jeśli w drodze na dół straciłbym palec u nogi, to lepiej teraz niż później.

Chwyciłem klucz do pokoju, aby móc wejść do pokoju, na wypadek gdybym nie mogł się teleportować z powrotem - i pieniądze, i włożyłem je do przedniej kieszeni szortów.

Zupełnie jakby moje ciało samo się ruszało, instynktownie obróciłem się na miejscu, koncentrując się na holu Dziurawego Kotła.

Usłyszałem głośny trzask, zanim wszystko na chwilę zrobiło się czarne, po czym pojawiłem się ponownie w pożądanym przeze mnie miejscu.

Czułem się jakby przeciskany przez rurki, które były zbyt małe, aby się w nich zmieścić, ale coś na drugim końcu zasysa cię, jak odkurzacz, i nie masz innego wyboru jak zostać wciągniętym.

Kręciło mi się w głowie przez chwilę, ale po prostu mrugnąłem mocno kilka razy i znów poczułem się normalnie. Potrząsnąłem głową, jakbym wytrząsał wodę z uszu, i poszedłem w stronę baru.

Usiadłem na stołku i spojrzałem na duże menu, które wisiało na przeciwległej ścianie.

Staruszek przy barze zajmował się innymi klientami, więc miałem wystarczająco dużo czasu, by przyjrzeć się menu, zanim się pojawił.

- Mogę coś podać? - zapytał mnie.

Kiedy stanął przede mną, rozpoznałam go jako tego samego człowieka, który poprzedniego dnia zaprowadził mnie i Nico do naszych pokoi, ale nie sądzę, żeby mnie pamiętał, ponieważ był w pewnym sensie w transie, wywołanym magicznym pstryknięciem palcem Hecate.

Myślę, że ma na imię Tom. Pewnie, na plakietce z imieniem przypiętej do fartucha, imię Tom było napisane małymi literami.

- Ja... Uh- Tak. Ile za filiżankę kawy i tosta z masłem i serem? - Zapytałem.

- Jeden Galeon, trzy Sykle i siedem Kuntów - odpowiedział Tom.

Wepchnąłem rękę do kieszeni i wyciągnąłem dokładną sumę pieniędzy, ale nie zmieniła się ona, choć najwyraźniej Hecate jest teraz wyrocznią.

Dałem Tomowi pieniądze, które natychmiast włożył do kieszeni w fartuchu. Posłał mi prawie bezzębny uśmiech i powiedział:

- Jedna filiżanka kawy i tost z masłem i serem, zaraz podam. - I odszedł

Siedziałem jeszcze kilka minut na swoim miejscu, czekając na śniadanie. Moje ADHD stawało się praktycznie nie do zniesienia, gdy z roztargnieniem wystukiwałem nogami melodie różnych kompozycji Beethovena, takich jak Für Elise, i oczywiście jego legendarna, wiecznie słynna V Symfonia.

Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że to robię ani, jak głośno jestem, dopóki nie zauważyłem, że siedzący obok mnie ludzie posyąłą mi zdegustowana spojrzenia i nagle uświadomiłem sobie swoje własne działania.

Przestałem stukać i zamiast tego zacząłem bawić się kluczem do mojego pokoju. Nie trwało to jednak długo, ponieważ w pewnym momencie Nico przyszedł i usiadł obok mnie, ratując przed nudą.

- Dzień dobry. - Ziewnął.

- Dzień dobry - odpowiedziałem. - Dobrze spałeś?

Nico westchnął.

- Cóż, zazwyczaj po prostu patrzę chłodno na ludzi, kiedy o to pytają, ale dzisiaj nie mogę. Chyba dzięki Hecate zemdlałem, ale nadal jestem zmęczony. Zawsze jestem zmęczony.

Nico miał rację, wyglądał na kompletnie wyczerpanego.

Ziewnał co chwilę. Ciemne worki pod jego oczami były nieco jaśniejsze niż zwykle, ale nadal były bardzo wyraźne. A jego skóra była blada jak zawsze.

- Dlaczego zawsze jesteś zmęczony? Napij się kawy, ma w sobie kofeinę. To cię obudzi.

Nico patrzył na mnie, jakbym właśnie powiedział najbardziej oczywistą rzecz na świecie.

- Bez jaj, Sherlocku. Poza tym, to się nazywa niewyspanie. Jestem zszokowany, że nie wiedziałeś o tym, doktorze.

- Uważaj na słowa, di Angelo - powiedziałem. - I, no wiesz, zmęczenie i depresja, wraz z wieloma innymi rzeczami, chodzą ręka w rękę. Naprawdę powinieneś spróbować się z tym uporać, zamiast dąsać się z tym cały czas.

Ale Nico nie mnie słuchał, był zbyt zajęty zamawianiem włoskiej Latte od Toma. Siedzieliśmy w ciszy przez około minutę, zanim kubek kawy i talerz z tostem z masłem i serem rozpłynęły się z powietrza, tuż przede mną.

Wziąłem łyk mojej kawy. Wydawało się, że nie ma w niej cukru, ale nadal smakowała słodko, tak jak lubię.

Wziąłem kawałek mojego tosta. Smakował niebiańsko, szczególnie na pusty żołądek.

Widziałem, jak Nico z tęsknotą spogląda na mój tost, co jest dziwne, ponieważ nie zamawiał nic poza kawą i nie wykazywał żadnych oznak pragnienia niczego poza nią, dopóki nie zobaczył mojego tostu.

Miałem zamiar zaproponować Nico'owi część ciepłego pieczywa, ale nie miałem okazji.

Przed Nico zmaterializował się kolejny kubek kawy, który natychmiast chwycił obiema rękami i wypił łapczywie, tak jakby jedynym powodem, dla którego co noc idzie spać i budzi się każdego ranka, jest słodka przyjemność napełniania pustego żołądka ciepłym, płynnym, niebem po godzinach niespokojnego snu.

- Ah, proprio come faceva la mamma...
- Nico westchnął do swojego napoju.

- Co? Mówiłeś coś? - Zapytałem, patrząc z góry na moje własne jedzenie.

Nico potrząsnął głową.

- Pamiętam, jak moja mama robiła kawę... Smakuje dokładnie tak samo... Jakby wyczarowali tu kawę prosto z Włoch z lat czterdziestych. - Nico zaśmiał się speszony. - Mama nigdy nie skończyła ani jednego kubka kawy. Zawsze dawała Bi to, co pozostawało, gdy było zimno, zawsze około jednej czwartej tego, co miała na początku.
Nie chciała, żebym pił kawę, gdy byłem taki mały, ale gdy Bi nie było w pobliżu, mógłem ją wypić... Pamiętam, jak mówiłam mamie, że smakowała jak magia... - Nico wziął kolejny łyk kawy i wyśmiewał się. - Nie wiem po co ci to w ogóle mówię. Odkąd odzyskałem swoje wspomnienia, nie powiedziałem nikomu o niczym, co pamiętam.

Wypiłem własną kawę i powiedziałem:

- Bo jesteśmy przyjaciółmi.

Witajcie liski!

Jak tam wakacje? Nie wiem, jak wy, ale ja kocham lato i słońce.

Co sądzicie o tym rozdziale? Jakieś uwagi?

W każdym rozdziale będę wymieniać jednego użytkownika i dedykować rozdział, więc nie martwcie się - na was też przyjdzie kolej

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro