Rozdział dziewiąty - Nico
Obudziłem się następnego ranka w dobrym nastroju, co oznacza, że nie miałem ochoty uderzać w twarz nikogo, kto próbowałby mnie dotknąć i nie marnowałem swojej energii na krzywienie się przez cały dzień, zamiast po prostu zostawiłem mój całkowicie naturalny, autentyczny bitch-face, który skutecznie odstraszał większość natrętów.
Wyczołgałem się z mojego ciepłego łóżka i przewróciłem najpierw na podłogę.
Teraz leżę na zimnej, twardej, ziemi, jęcząc i jęcząc, próbując psychicznie przygotować się na nadchodzący dzień.
Pocieram oczy i siadam.
Ciemne plamy tańczyły wszędzie, gdzie spojrzałem. Bełkotałem bez składu, gdy z trudem podniosłem się z podłogi.
Przesunąłem się do dużego okna i zaciągnąłem zasłony, chwilowo zasłaniając twarz.
Jęknąłem niezadowolony, gdy światło mnie oślepiło i ponownie potarłem oczy.
Pałętałem się po pokoju, łapią pierwsze ubrania, które znalazłem. Potem skierowałem się do łazienki, żeby umyć zęby.
Następnie pokierowałem się do Wielkiej Sali. Wszedłem do tej ogromnej jadalni i szybko ominąłem jedzących uczniów, kierując się aż do stołu nauczycielskiego, gdzie opadałem na moje krzesło i nieprzytomny obserwowałem swoje jedzenie.
Usiadłem delektując się słodkim momentem, gdy mogłem spokojnie zjeść moją maślaną grzankę, a następnie wstałem i ruszyłem do klasy Obrony Przed Czarną Magią.
Stojąc przed ciężkimi drzwiami, wziąłem głęboki oddech.
Moje serce biło z prędkością 1,000 uderzeń na sekundę, mój mózg podsuwał mi najgorsze scenariusze, a żołądek skręcił się.
Ostatni raz głęboko odetchnąłem, chwyciłem za klamkę i szybko ją przekręciłem.
Wszedłem do klasy.
Spodziewałem się jakiejś reakcji, ale wszyscy wciąż rozmawiali, przekrzykiwali, walczyli i śmiali się między sobą.
- Dzień dobry - powiedziałem, w nadziei, że zwrócę ich uwagę.
Zauważyła mnie tylko jedna dziewczyna z nieokiełznaną burzą kręconych, brązowych włosów.
Natychmiast usiadła na swoim miejscu i skupiła na mnie całą uwagę.
Wydała się całkiem chętna do nauki.
- Dzień dobry - spróbowałem jeszcze raz, tym razem trochę głośniej. Ale nadal nikt nie pofatygował się, aby chociaż udawać, że słucha.
Spojrzałem na tę dziewczynę, nadal mnie obserwowała. Wskazałem na nią i gestem poleciłem zasłonić uszy, ci ta zrobiła bez żadnych pytań.
Dopiero gdy to zrobiła, z całej siły trzasnąłem drzwiami.
Chyba użyłem trochę za dużo siły, niż było to konieczne, ale przynajmniej było głośno i zwróciłem ich uwagę.
Otworzyłem usta, żeby jeszcze raz powiedzieć im dzień dobry, ale drzwi wypadły z zawiasów.
Westchnąłem i potarłem skronie. Wyjąłem różdżkę z kieszeni. Pobiegłem palcami po jej osobliwej, drewnianej formie. Skierowałem różdżkę na drzwi.
- Reparo - mruknąłem
Drzwi wleciały z powrotem w zawiasy.
Magiczne.
Spojrzałem za siebie na nastolatków.
- Wspaniale, teraz kiedy mam waszą niepodzieloną uwagę, jeszcze raz, dzień dobry.
Kilka szmerów i mamrotów dotarło do moich uszu, jako niezbyt entuzjastyczna odpowiedź.
Podszedłem do przodu klasy i usiadłem na swoim miejscu przed moim własnym biurkiem. Czułem się tam silny, więc naturalnie położyłem stopy na stole.
Bo mogłem.
- Pytanie. - bardzo uważnie przyjrzałem się każdemu uczniowi w tej klasie - Co zrobisz, jeśli zapomnisz swojej różdżki, zniszczysz ją lub zostanie ci ona odebrana?
Kilka dzieciaków podniosło ręce w górę.
- Ty. - wskazałem na gryfona, siedzącego na tyłach klasy - Nazywasz się?
- Seamus Finnigan, Profesorze. Myślę, że... pownieniem się schować? - Jego odpowiedź zabrzmiała bardzej jak pytanie.
- Tylko jeśli jesteś tchórzem. Jesteś tchórzem, Gryfonie? - zapytałem groźnie.
Seamus gwałtownie potrząsnął głową.
Chrząknąłem.
- Dalej. Ty. - Wskazałem na dużego faceta, który wyglądał, jakby myślał, że jego tłuszcz to mięsień.
- Uh... - bawił się swoją ręką, strzelając kostkami. - Gregory Goyle.
- A jaka jest twoja odpowiedź?
- Użyje pięści! - krzyknął.
Zmarszczyłem brwi.
- Co? Nie, to niewiarygodnie głupie. Różdżka to długodystansowa broń, ty imbecylu. Nie ma mowy, żebyś zbliżył się do przeciwnika na tyle blisko, żeby fizycznie uderzyć go pięściami, a tym bardziej zrobić to poprawnie lub z dobrym rezultatem.
Zdjąłem nogi z biurka i zamiast tego położyłam ręce na ich miejsce. Ukryłem głowę w rękach i westchnęłam.
- Wszyscy jesteście beznadziejni. Odpowiedzią jest użycie innej broni. Lepiej nie twojej pięsci, Gregory. Wszyscy, wyjmijcie swoją drewnianą broń. Spodziewam się, że wszyscy ją kupiliście?
Wszyscy zgodnie odpowiedzieli "tak" i wyciągnęli broń.
- Kto z was kiedykolwiek używał ostrza? - Zapytałem.
Nie spodziewałem się, że trzy osoby podniosą ręce. Właściwie, to nie spodziewałem się żadnych. Ale mimo to, piegowaty chłopak z płomiennymi, czerwonymi włosami, brązowowłosy gryfon z dużymi przednimi zębami i czarnowłosy w okrągłych okularach podnieśli ręce.
Wskazałem na rudowłosego.
- Ty.
- Ron Weasley.
- Kiedy?
- W zeszłym roku. Użyłem tylko miecza, żeby rozbić horkruksa.
Kiwnąłem głową. Wskazywałem na faceta z zębami.
- Ty. Kiedy?
- Neville Longbottom, Profesorze. W zeszłym roku uciąłem wężowi głowę mieczem.
Potem wskazałem na czarnowłosego młodego mężczyznę w okularach.
- Ty.
Wyglądał na zaskoczonego, że z jakiegoś powodu nie znam jego imienia, ale wzruszył ramionami.
- Harry Potter.
- Oh. - zaśmiałem się pod nosem. - Ty.
Mój ojciec, Hades, nie lubił tego gościa. Pierwszy raz, kiedy oszukał śmierć, wymiana była całkiem uczciwa. Jego matka rzuciła zaklęcie, które go uratowało, więc to było sprawiedliwe. Ale za drugim razem, po prostu się obudził. Nie ani trochę go nie lubił.
- W każdym razie, kiedy użyłeś ostrza?
- Zabiłem Bazyliszka, gdy miałem dwanaście lat.
Wyglądał, jakbym miał być zaskoczony. Nie byłem.
- W porządku, ale nikt z was nie wie, jak używać swojej broni, dlatego tu jestem. Żeby was nauczyć.
Pomachałem różdżką i wszystkie stoły i krzesła w pokoju zniknęły. Wszyscy upadli na tyłki tylko po to, by wstać i odkryć, że manekiny, cele i wszelkiego rodzaju inne przedmioty używane do ćwiczeń zajęły miejsca ich ławek.
- Musimy jakoś zacząć, więc wstawajcie do cholery i pokażcie mi, co potraficie!
Taki wieczorny rozdział.
Świąteczny okres to jednak pracowity czas, więc wstawiam dopiero teraz.
A jak tam u Was? Miło spędzicie czas?
I co sądzicie o Nico jako nauczycielu?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro