Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dziesiąty - Ron


Po pierwszym pełnym dniu zajęć, zwiedzaniu zamku, aby zobaczyć, jak został odbudowany, i rozmowie z przyjaciółmi, którzy pytali o to, co naprawdę wydarzyło się na siódmym roku, ułożyłem się na wygodnej kanapie przy ognisku w pokoju wspólnym Gryffindoru.

Westchnąłem odprężając sie i zamknąłem oczy, wtedy ktoś za mną postukał moje ramię, chcąc zwrócić moja uwagę.

Chrząknąłem i odwróciłem się, by zobaczyć, kto to był.

To była Hermiona.

- Hej, kochanie. - uśmiechnąłem się do niej.

Hermiona wślizgnęła się na kanapę, obok mnie.

- Nazwij mnie tak jeszcze raz, a rzucę na Ciebie taki urok, że utrzyma się cały tydzień, Ronaldzie.

Załapałem.

- Więc... Co chciałaś powiedzieć, Hermiono? Co się dzieje?

Hermiona była wyraźnie rozdarta, widziałem jak niezdecydowanie przygryzła dolną wargę.

- Chyba słyszałem, jak Malfoy płakał... Nie, on szlochał cicho w łazience Marty. Gdy weszłam, ta nawet się z niego nie śmiała, po prostu unosiła się przy swojej kabinie, no wiesz, tej, w której umarła, tak cicho, a kiedy mnie zobaczyła, po prostu na mnie patrzyła...

Posłałem Hermionie zdziwione spojrzenie.

- Marta raczej go lubi, wiesz. Nic dziwnego.

Hermiona westchnęła.

- Nie o to mi chodziło.

Martwiłem się i patrzyłem z dala od niej.

- Dlaczego Ci na nim zależy? Jest wredny, okrutny i nie zasługuje na litość ani specjalne traktowanie tylko dlatego, że Voldemort znowu odszedł. Nie możemy popełnić tych samych błędów, które popełniliśmy z jego rodzicami. Uważam, że on nawet nie powinien tu być. Nadal jest Śmierciożercą, z Voldemortem czy nie.

Hermiona delikatnie położyła swoje ręce na moich, które spoczywały na moich kolanach.

- Ale nie widzisz, Ron? On nie jest taki jak jego rodzice. Nigdy nie miał wyboru.

Otworzyłam usta, aby powiedzieć jakąś błyskotliwą ripostę, ale nie miałam szansy, bo właśnie wtedy przyszedł Harry i usiadł na fotelu przed nami.

- Hej, gołąbeczki.

Hermiona przewróciła oczami i zabrała ręce z moich, krzyżując ręce.

- Witaj, Harry. Gdzie jest Ginny? Myślałem, że zawsze chodzicie razem.

Harry śmiewał się.

- Zabawne. Ale nie próbuj mnie pouczać, wiem dokładnie, gdzie były twoje ręce, zanim mnie zobaczyłaś.

Oboje z Hermioną zaczerwieniliśmy się i dukaliśmy jakąś niespójną wymówką, jak jacyś niepiśmienni idioci, ale na szczęście Ginny wpadła i uratowała nas, wyłaniając się z dormitorium dziewczyn i siedząc na podłokietniku krzesła Harry'ego.

Złapała się za ręce i wykrzyknęła:

- Nie uwierzysz, co się dzisiaj stało na Obronie Przed Czarną Magią!

Jęknąłem.

- Wątpię, żeby ktokolwiek ci tutaj nie uwierzył, szczerze mowiąc.

Ginny przewróciła oczami.

- Dobrze, więc powiem ci. Gilda Crawford próbowała flirtować z profesorem Di Angelo, ale ten pomyślał, że pytając go, ile ma lat, podważa jego kompetencje i zdolności do nauczania, więc naprawdę się zdenerwował i rozwodził się nad tym, jak bardzo jest wykwalifikowany przez dziesięć cholernych minut! Wszyscy przestaliśmy słuchać do czasu, gdy skończył swoją przemowę, ale po zajęciach usłyszałem jak Gilda szepcze do swojej przyjaciółki, że spróbuje następnym razem z "seksownym doktorkiem".

Ginny zachichotała po tym jak skończyła swoją niedorzeczną historię.

Hermiona zmarszczyła czoło, posyłając Ginny poważne spojrzenie.

- Relacje romantyczne nauczyciela z uczniem są zdecydowanie, bardzo nielegalne. Ta Gilda powinna być ostrożna. Poza tym, nie można dostać się do Skrzydła Szpitalnego bez zranienia w ten czy inny sposób, więc nie wiem, jak ona miałaby kiedykolwiek szansę na rozmowę z nim.

- Ależ mylisz się, - Ginny nalegała. - Plotki szybko się tu rozchodzą, i już krąży taka, że Solace jest podobno bardzo miły.
Nie wiem, skąd ludzie wiedzieliby o tym pierwszego dnia, ale najwyraźniej każdy może teraz wędrować po Skrzydle Szpitalnym, o ile Solace nie poprosi ich o wyjście.

- Cóż, cieszę się, że nowy lekarz jest miły, ale mam nadzieję, że twoja przyjaciółka Gilda nie traktuje jego dobroci jako flirtowania - powiedziała Hermiona, pouczająco machając palcem.

Ginny otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale ja już się wtrąciłem.

- Żartujesz sobie? - zaśmiałem się kpiąco - Ginny nienawidzi tej suki. One nigdy nie były przyjaciółkami. Narzekała na nią i jej przyjaciółki przez całe lato.

Nie mogłem pohamować śmiechu, a  Ginny wykrzywiła się.

- Umiem mowić.

Przewróciłem oczami, starając się choć trochę powstrzymać rozbawienie

- Przepraszam. Po prostu jesteś tak namiętna w swojej nienawiści do niej, że prawie zapomniałem, że jesteś jedyną z nas, która ją spotkała.

Harry, Hermiona, Ginny i ja rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, aż Hermiona ziewnęła i wyjaśniła, że zgodziła się pomóc Lunie z czymś następnego dnia, i nie chciała się spóźnić na zajęcia przez przegapienie pobudki, aby nie zmuszać się do pozostania później, aby zakończyć pracę, tym samym spóźniając się na spotkanie z Luną w ich miejscu spotkania, bibliotece.

Podjąłem szybką decyzję, aby udać się z Hermioną na spotkanie z Luną następnego dnia, zanim wszyscy rozstaliśmy się i poszliśmy spać.

              ____________________________

Następnego dnia spacerowałem z Hermioną po korytarzach, kierując się w stronę biblioteki.

Gdy jednak weszliśmy Luny nigdzie nie było widać. Rozglądaliśmy się właśnie za naszą osobliwą przyjaciółką, kiedy usłyszałem głośne, gwałtowne "Psssst!" dochodzące zza jednego z regałów.

Odwróciłem się i zobaczyłem Lunę, jej jasne włosy falujące wokół jej głowy gdy kiwając poprosiła, aby do niej przyjść.

Szturchnąłem Hermione i chwyciłem ją za rękę, prowadząc ją do Luny stojącej za pobliskim regałem.

- O co chodzi? - Hermiona zapytała, marudząc.

Luna chowała prawą rękę za plecami z nisko zwieszoną głową i zawstydzonym spojrzeniem.

Powoli wyciągnęła rękę zza pleców, a Hermiona i ja zamarliśmy patrząc na nią zszokowani.

- Luna! Co do cholery stało się z twoją ręką? - wysyczałem.

Ręka Luna była spuchnięta, fioletowa, czerwona i zielonkawa. Ślady po ugryzieniach ciągnęły się z tyłu dłoni, jakby coś ją złapała i odmówiło puszczenia, a Luna musiała się wyrywać, żeby wyciągnąć dłoń. Zaschnięta krew była widoczna na skórze.

- Zielarstwo - szepnęła.

- Jak to mogło się stać na zajęciach? Hermiona zażądała wyjaśnień.

- Zajmowaliśmy się mięsożerno-jadwitymi muchołówkami. Ich ugryzienia trzymają się z dala od Flink-Spotów, więc jeden mnie ugryzł. Nie wiedziałam, że to będzie tak bardzo bolało, ale... - wyjaśniła.

- Luna, musimy zabrać cię do skrzydła szpitalnego! Te rośliny są bardzo jadowite! Mięsożerne i jadowite! To jest w ich nazwie, Luna! - Hermiona krzyczała zdenerwowana.

- Shhhhh! - uciszyła ją Luna - Nie mogę! Dlatego do ciebie poszłam!

- Dlaczego? - Zapytałem.

- Jeśli pójdę to opatrzyć, doktor Solace będzie musiał napisać raport, a potem profesor Sprout się dowie, i obniży mi ocenę. Profesor Sprout wyraźnie powiedziała na początku lekcji, aby nie pozwolić, aby cię ugryzły. Nigdy nie zawiodłam w zielarstwie! Nie mogę! - Luna błagała.

- Myślisz, że i tak się nie dowie? -  Hermiona rozumowała.

Luna wierciła się niespokojnie.

- Ale moja ocena...!

- Pomogę ci podnieść twoją ocenę z zielarstwa. To dopiero pierwszy tydzień. Będziesz miała dużo czasu, żeby to nadrobić - uspokoiła ją Hermiona.

Przytaknęłam, że się zgadzam. Luna zastanowiła się.

- Dobrze.

Hermiona, Harry, którego złapaliśmy w drodze, Luna i ja weszliśmy przez drzwi skrzydła szpitala.

- Whoa there, kiddos. Macie kłopoty? Czy jeden z was jest ranny? - zapytał człowiek, który szybko podbiegł do nas.

Był wysoki, miał blond włosy, opaloną skórę i piegowatą twarz. Wyglądał jak  typowy kalifornijski facet, ale miał lekki południowy akcent. Nosił różową koszulę, niebieskie dżinsy i żółte conversy.

- Nasza przyjaciółka Luna, - zaczął Harry - Jej ręka, ona jest...
Doktor Solace delikatnie złapał Lunę za rękę i zbadał ją.

- Ugryzienie mięsożerno-jadowitej muchołówki. Nie ostrzegano cię przed ich jadem? - Doktor Solace pomógł Lunie dostać się do łóżka i usiadł przy niej. - Może i jestem tylko kilka lat starszy od ciebie, ale nie nigdy sądziłem, że wsadzenie ręki w coś mięsożernego i jadowitego będzie dobrym pomysłem.

              ____________________________

Ten rozdział miał być wstawiony z jakieś cztery miesiące temu, ale z racji nauki oraz zdrowia jest teraz. Zaczęły się wakacje, więc prawdopodobnie moja aktywność się zwiekszy. Cały czas jednak zastaniwam się czy nie zacząć tłumaczyć innej książki ponieważ a) teoretycznie orginał był zawieszany b) nie czuje już satysfakcji z tłumaczenia.
A jak u was? Mam nadzieje, że rozdział się podobał.
         

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro