Rozdział drugi - Harry
Otworzyłem oczy i uśmiechnąłem się do siebie.
Światło wpadające przez okno owietlało pokoju Rona.
Chociaż na razie to był nasz pokój.
Unikałem kontakt z Dursleyami tak długo, jak to tylko możliwe.
Wiedziałem, że mam dwóch cudownych, najlepszych przyjaciół, olśniewającą dziewczynę i wspaniałą parę, która chce się mną opiekować z wyboru, jak rodzice, których nie miałem okazji lepiej poznać, a to wszystko pod jednym dachem.
I co najlepsze, wszyscy byli bezpieczni.
Bo razem pokonaliśmy Czarnego Pana, Lorda Voldemorta.
A wszystkie inne rodziny w Wielkiej Brytanii, może nawet w całej Europie, również były bezpieczne od jego sadystycznego gniewu.
Spojrzałem na łóżko Rona, było puste. Zabrałam różdżkę ze stolika nocnego i machnąłem nią, aż wyczarowany przeze mnie zegar był dostatecznie wyraźny aby odczytać godzinę.
Wskazówki pokazywały wpół do ósmej rano. *
Wzdychałem.
Równie dobrze mogłem już wstać, i tak nie byłem aż tak zmęczony.
Po tym jak ubrałem się i umyłem zęby, zszedłem po schodach nieświadomie poprawiając włosy.
- Oh, dzień dobry kochaneczku. - Pani Weasley uśmiechnęła się jasno, gdy mnie zobaczyła.
- Masz ochotę na jakieś śniadanie? - Nim zdążyłem odpowiedzieć, już machała różdżką, a talerz pełen jajek z bekonem oraz szklanka soku pomarańczowego unosiły się magicznie nad stołem i wylądowały na siedzeniu obok Rona.
Podziękowałam jej i usiadłem obok Rona, który uśmiechał się tak samo jasno jak wszyscy inni w pokoju.
- Dzień dobry, Harry. Dobrze spałeś? - Mój entuzjazm na chwilę osłabł, ale szybko się opamiętałem.
- Właściwie tak. Świetnie spałem.
- Oh, to cudownie, Harry! - zawołała Hermiona siedząc na krześle, obok Rona. -Nie miałeś koszmaru od dwóch dni. Wiem, że to nie brzmi to za dobrze, ale jeśli pójdzie tak dalej, nie będziesz musiał brać tych pigułek od Świętego Munga, które Ci zalecili na koszmary.
Wzdrygnąłem się.
- Nie chcę wracać tam co miesiąc po nowe pudełko tych tabletek. Stanie w kolejce po nową receptę co trzy miesiące jest po prostu okropne. - powiedziła Pani Weasley, całując w policzek swojego męża Artura.
- Do widzenia, wszystkim, miłego dnia. - Powiedział, idąc do drzwi. Zatrzymał się w ostatniej chwili. - Przy okazji, zapomniałem wspomnieć, że wszyscy są zaproszeni na powtórkę zeszłego roku. Listy powinny dotrzeć dzisiaj. - Spieszył się, i szybko wyszedł zanim pani Weasley zastanowiła się nad tym, co powiedział.
Hermiona wydawała się zachwycona.
- Recydywa naszego roku? Fantastyczne! Zastanawiałam się wcześniej, czy możemy zorganizować coś takiego bo, czuć, że wyjątkowo nam tego brakowało!
- Yay - Ron powiedział sarkastycznym, monotonnym tonem.
- Oh, cicho, Ron! Harry wreszcie może się nauczyć, jak się aportować! - Przestałem wpychać jedzenie do ust na tyle długo, żeby połknąć i spojrzeć na Hermionę. - Masz całkowitą rację, Hermiono. Nawet o tym nie pomyślałem! - Zmarszczyła nos zdegustowana i spojrzała na mnie. Na pewno miałem jedzenie wokół ust.
- Jasne.
Słyszałem huk z dworu.
Wszyscy wyjrzeliśmy przez okno. Sowa leciała w naszą stronę, wyglądało na to, że rozbije się o zamknięte okno. Zamknąłem oczy w oczekiwaniu na dźwięk uderzenia, ale to nie nastąpiło. W ostatniej sekundzie sowa poderwała się zatrzymując i teraz trzepotała skrzydłami za oknem, czekając na możliwość dostarczenia listu.
Pani Weasley pochyliła się nad kuchennym blatem i otworzyła okno, wpuszczając ptaka. Sowa przeleciała nad stołem i upuściła na niego cztery litery, po czym odleciała prosto na zewnątrz. Sięgnąłem i wziąłem te listy.
Przekazałam listy Ron'owi i Hermionie ich listy, a Ginny odłożyłam spowrotem na stół i otworzyłam swój własny.
"Pan Harry Potter,
Miło nam poinformować Pana, że wraz z resztą szkoły zostaliście zaproszeni z powrotem do Hogwartu, aby powtórzyć ostatni rok. Powrót jest obowiązkowy, ponieważ szkoła nie nauczyła tylu rzeczy, ile powinna w ciągu ostatniego roku.
Do szkoły dołączą uczniowie dopiero zaczynający naukę, co oznacza, że w ubiegłym roku uczniowie klas pierwszych będą mieli podwojoną liczbę uczniów.
Będziesz ponownie przechodził siódmy rok.
Czekamy na twoją sowę,
Z poważaniem, zastępca dyrektora Hogwart R. Hagrid
P.S, Harry! Jestem opiekunem Gryffindoru i zastępca dyrektora!"
Usmiechnąłem się.
- Hagrid został zastępcą dyrektora! - zawołałem.
- To świetne wieści! - Hermiona powiedziała radośnie.
Pani Weasley westchnęła, ale uśmiechnęła się.
- Przypuszczam, że to oznacza mniej Galeonów, a więcej książek. Przynajmniej to nie jest Lockhart, jego książki kosztowały fortunę. Co za chciwy oszust!
________________________
Dzień dobry czytelnicy!
Jak się czujecie? Podoba wam się dzisiejszy rozdział? Siedzicie w domu? Oby tak.
Lineth_12 należą się podziękowania za pomoc, więc jeśli możecie wpadajcie do niej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro