53. Niecodzienna przyjaźń zrodzona z podobnych przekonań
– Szykujcie się, za godzinę wyruszamy. – Usłyszeli Xie Lian z Hua Chengiem, kiedy odświeżeni, lecz nadal, mimo lodowatej wody, z lekkimi rumieńcami na policzkach, weszli do kuchni.
Mistrz Błyskawic stał przy otwartym oknie, przez które wpadały promienie porannego słońca i wyglądał, jakby właśnie tamtędy wskoczył. Poza ich trójką, reszta obecnych osób siedziała dookoła niewielkiego stołu i piła wodę, soki lub herbatę.
– Dzień dobry, Mistrzu Błyskawic. – Pierwsza w swoim zwyczaju powitała go Yushi Huang, kłaniając się, a w ślad za nią poszedł Yin Yu, Pei Ming oraz Pei Xiu z Ban Yue. – Jesteśmy gotowi wyruszyć w każdej chwili. Czekaliśmy tylko na mistrza przybycie.
– Dobrze, że już wstaliście. Możecie pójść po Quan Yizhena i naszą dwójkę muzyków?
– En – odparła, a Ban Yue wyminęła swoją nauczycielkę i poszła spełnić prośbę.
Mężczyzna w granatowej szacie obszytej złotem i takimi samymi haftami skinął głową, a potem popatrzył na każdego z osobna i skierował kroki w stronę Xie Liana.
– Czy Mistrz Błyskawic zje z nami śniadanie? – zapytała alchemiczka. – Zaraz będziemy przechodzić do jadalni, gdzie naszykowałyśmy z Ban Yue skromny posiłek.
– Tak, zostanę. Dziękuję za zaproszenie.
Yushi Huang zabrała dzbanki z napojami ze stołu i zaczęła przenosić je do przylegającego pomieszczenia. W ślad za nią ruszyli pozostali mężczyzni, którzy po kolei skinęli głowami reporterowi oraz Xie Lianowi, po czym zniknęli w jadalni. Drzwi zamknął Yin Yu, dając ich trójce więcej prywatności.
Mistrz Błyskawic zmierzył uważnym spojrzeniem Hua Chenga, a potem wyciągnął przed siebie dłoń w stronę osoby w białej koszulce, której długie rękawy zakrywały bandaże.
– Czy mistrzowie wypełnili moją prośbę? – zapytał, od razu przechodząc do sedna.
– Bardzo rzetelnie się do niej przyłożyli – odparł Xie Lian, podstawiając swoją rękę.
Przez twarz wiekowego mistrza przebiegł niewielki uśmiech. Złapał za dłoń i obrócił ją wnętrzem do góry, wkładając kciuk pod bandaż. Xie Lian nie skrzywił się na niewielki dyskomfort, za to Hua Cheng już otworzył usta, aby go upomnieć.
Mistrz czy nie, silny czy słaby, nikt nie powinien dodawać cierpienia jego Gege! Tym bardziej jego znajomy, który rzekomo się o niego martwi.
– Xie Lianie – zamiar Hua Chenga uprzedził mężczyzna w długiej, ciemnej szacie, pochylając się w przód – dlaczego pachniesz demonem?
Zimne, stalowe spojrzenie skierowało się na reportera.
Najniższy z ich trójki przesunął się, stając pomiędzy nimi i odpowiadając:
– San Lang także mi wczoraj pomagał.
– Pomagał – powtórzył Mistrz Błyskawic, prostując się i zwracając do Hua Chenga: – Lisie, jaką masz regenerację? – Widząc pytające spojrzenie, rozwinął: – W formie demona.
– Nie sprawdzałem. Staram się ją tłumić.
– Niepotrzebnie – rzucił natychmiast. – W jego ciele – uniósł dłoń Xie Liana – krąży teraz twoja demoniczna energia. Przypuszczam, że wczoraj za bardzo chciałeś pomóc swojemu Gege i przez to się przeciążyłeś.
– Zgadza się – przyznał winny temu mężczyzna. Ukrywanie czegokolwiek przed tą osobą mijało się z celem, skoro obaj troszczyli się o Xie Liana. Ponadto wiedza mistrza i niezwykła zdolność analizowania qi była zadziwiająco trafna.
– Dobrze zrobiłeś, choć na pewno nie taki miałeś cel. – Odchylił brzeg opatrunku, pokazując ich dwójce głęboki, krwawy ślad. – Kajdany tłumią wszelką energię, ale Wuyong nigdy nie udało się zniewolić żadnego wiekowego demona, a ty już żyjesz, ile, przeszło dwieście lat?
– Mniej więcej.
– Czcigodna Uzdrowicielka musiała też zastosować jakieś nowatorskie preparaty, bo jak ostatni raz widziałem twoje rany, ciągle były świeże. – Xie Lian potaknął. – Natomiast dziś widać proces gojenia. Może i powolny, lecz skuteczny.
– Czy Mistrz Błyskawic – zaczął Hua Cheng, patrząc na niego z nadzieją – miał wcześniej na myśli, że moja... moc może pomóc Gege?
– Nikt tego wcześniej nie robił, ale przy tych ranach skupia się twoja energia, więc uważam, że może być ona przydatna – odparł powoli, zatrzymując wzrok nadal na nadgarstku. – Radziłbym ci przyzwać go ponownie, zmienić ciało i sprawdzić, czy twoja regeneracja w lisiej formie jest lepsza. O demonach wiem mało, ale na pewno nikt nigdy nie powiedział, że są słabe lub nie potrafią manipulować qi według swojego widzimisię. Dlatego zakładam, że twoja ciemniejsza strona nie powinna mieć problemów z zaleczeniem własnych ran w kilka sekund. Nie na darmo bano się was od stuleci, wykorzystywano w wojnach, a potem tępiono. – Ostatnie słowa powiedział głośno i wyraźnie, a jego ton wyrażał złość.
Nawet jeśli określał się jako neutralnego obserwatora i interweniował tylko, gdy ludziom groziła krzywda ze strony świata kultywacji, znał wartość życia i nie klasyfikował osób ze względu na pochodzenie, rasę, hierarchię społeczną czy człowieczeństwo.
– Gdyby Xie Lian nie zawarł z tobą paktu krwi, może nie udałoby się wam w tak dużym stopniu wymienić energią.
– Pakt krwi? – zainteresował się Hua Cheng i zwrócił do Xie Liana: – To te nici krwi, które oplatały wieczorem nasze ręce?
– Nie – odpowiedział za niego Mistrz Błyskawic. – To coś znacznie bardziej... osobistego. Musiał zostawić na tobie swój znak, jakąś pieczęć, coś...
– Coś jak imię napisane krwią? – wtrącił się podekscytowany reporter.
Mistrz Błyskawic skinął.
– Dokładnie.
– Gege... – przełknął – Gege zrobił go przy naszym pierwszym spotkaniu. – Spojrzał na niższego mężczyznę i uśmiechnął się szeroko.
Sam przegryzł opuszek kciuka i szybko napisał na przedramieniu kilka znaków... kilka dziwnie wyglądających szlaczków.
– Nie przypominam sobie, żebym coś takiego... – zaczął Xie Lian, lecz nagle jego źrenice się rozszerzyły. Coś sobie uświadomił. Kiedy reporter się spieszył, jego pismo było prawie nie do rozszyfrowania. Przyjrzał się dokładnie koślawym i zamaszyście nakreślonym słowom i w końcu się roześmiał. – To przecież moje imię!
Hua Cheng lekko dotknął jego barku i ścisnął.
– Dzięki temu, od samego początku wiedziałem, jak masz na imię, Gege. A to z kolei dodawało mi sił w najgorszym okresie mojego życia.
Tym razem pierwszy raz to Mistrz Błyskawic nie rozumiał, o czym rozmawiają, dlatego Xie Lian zwięźle opowiedział mu o bitwie na równinie i uratowaniu małego chłopca. Wysoki mężczyzna słuchał bez słów komentarza. W międzyczasie poprawił przesunięty bandaż i puścił trzymaną rękę. Nikomu nie przerywał, patrząc raz na jednego, raz na drugiego, ponieważ obaj opowiadali swoją wersję. W przypadku Xie Liana były to głównie suche informacje, ale dziennikarz zachwycał się siłą i dobrocią swojego wybawcy, więc nie powstrzymywał się przed wychwalaniem go.
– To musiało być to – stwierdził po namyśle, dopiero kiedy skończyli mówić. – Los przeciął wasze drogi nawet w takim miejscu jak pole bitwy. – Pokiwał głową z niedowierzaniem. – Jesteście na siebie skazani.
Jego duże dłonie dotknęły ich ramion.
– To jak nagroda – rzucił wesoło Hua Cheng. – Bycie połączonym niewidzialną więzią z Gege.
– San Lang – westchnął – znów mówisz takie krępujące rzeczy...
– Chłopak się cieszy, a ty jak zawsze udajesz zimnego drania bez emocji – upomniał go przyjaciel. – Powinieneś być bardziej entuzjastyczny i brać przykład z mistrza szczytu Qi Ying lub uroczego skrzypka naszego He Xuana. Obaj nie potrafią ukrywać niczego, co leży im na sercu – stwierdził ze śmiechem.
Podniósł wzrok na drzwi i rzucił w przestrzeń:
– Mały Lord niech uda się wprost do jadalni. Zjawimy się u was niebawem.
– Między wami też jest niewidzialna więź? – zapytał Xie Lian.
Miał pewne przypuszczenia już wcześniej. Teraz nawet sam nie usłyszał kroków He Xuana, ale Mistrz Błyskawic idealnie odgadł, że jest niedaleko. Co do dyrygenta zdał sobie sprawę już wcześniej, że doskonale słyszy wszystko, co dzieje się w całym teatrze.
Chyba, że zamknie kogoś w swojej barierze, co zrobił dla nas... – uświadomił sobie z zawstydzeniem, jednocześnie dziękując mu za prywatność.
Może i znali się krótko, ale jeśli Mistrz Błyskawic komuś ufał, nie mogła to być pierwsza lepsza osoba. Dlatego odkąd Xie Lian dowiedział się przy ich pierwszym spotkaniu w teatrze, że się znają, nie przejmował się "wrażliwym słuchem" mistrza Czarnych Wód. Poza tym, jaki uczeń taki mistrz, a dawny mistrz Czarnych Wód, choć miał ogromną wiedzę i znał wiele tajemnic, zostawiał je wszystkie dla siebie.
To jedna z najmniej zainteresowanych sprawami innych osoba na świecie.
– En. Nosi na ciele mój znak, który przypadkowo mu wypaliłem przy jednym z naszych małych sparingów – powiedział to lekko, jakby nic się nie stało.
Xie Lian jednak wiedział, że nic, co robił Kronikarz, nie było nigdy przypadkowe. Musiał traktować go wyjątkowo. Jak kogoś ważnego w życiu, komu można zawierzyć tajemnice i polegać na nim.
Mistrz zabrał dłonie z ich ramion i założył je na własnych biodrach.
– Zanim także pójdziemy na śniadanie, macie do mnie jeszcze jakieś pytania? – zapytał. – Potem możemy się nie widzieć wiele dni. Nie wiem, kiedy dopadniemy tego szaleńca, ale mam nadzieję, że jeszcze przed waszą podróżą.
– Qi Ronga trzeba jak najszybciej zatrzymać i unieszkodliwić – zgodził się Xie Lian. – Tylko nie przeciążaj swojego ciała. Też nie jest ci łatwo panować nad swoją mocą.
Srebrne oczy błysnęły, a długie włosy zaczęły się poruszać, jakby doleciał do nich wiatr. Kąciki ust uniosły się w zuchwałym uśmiechu.
– I kto to mnie poucza, Xie Lianie? Do czego to doszło. – Zaśmiał się głośno. – To ty pamiętaj, żeby nie używać Fangxina. Wiesz, że to ważne. Bez tego nie wróci ci cała moc.
– Czy czarny miecz Gege jest aż taki niebezpieczny?
– Nadal nic mu nie powiedziałeś? – Rękawy granatowych szat splotły się wraz z ramionami na jego szerokiej piersi.
– Nie... – przyznał, chrząkając. – Jeszcze nie.
– Najwyższa pora. Jeśli jego demon wymknął się spod kontroli i ty go uspokoiłeś, zapewne zrobiłeś to w najbardziej lekkomyślny sposób – zgadywał, choć w jego głosie nie było cienia wątpliwości. – Jednak odzyskałeś dopiero połowę mocy, więc mogłeś użyć tylko tej metody. – Obrzucił go zmęczonym spojrzeniem. – Jak zawsze nieostrożny i zbyt ufny. Jesteś chodzącym magnesem na kłopoty.
– Ha, ha... – Mężczyzna zaśmiał się z pewnym zawstydzeniem, jakby przyłapano go na gorącym uczynku.
– Xie Lian ci nie opowie tak szybko, dlatego ja to zrobię – zdecydował mistrz, zwracając się do Hua Chenga.
– Ale Mist... – spróbował zainterweniować.
– Nie powstrzymuj mnie, Xie Lianie. Niech chłopak wie.
– En... – przytaknął, godząc się ze swoją przegraną.
Mistrz Błyskawic zawiesił wzrok na swoim przyjacielu, który niepewnie zerkał na reportera, jakby chciał dostrzec, co myśli.
– Fangxin był skarbem narodowym Królestwa Wuyong – zaczął. – Bezużytecznym jak dziki jadowity wąż na wolności – dodał. – Przez stulecia on szukał swojego pana, a nasz Xie Lian odpowiedniej dla siebie broni. Kiedy skończył siedemnaście lat nie mógł nie skorzystać z możliwości odwiedzenia stolicy Ognistego Kraju na dorocznym turnieju, którego zwycięzca nabywał prawa do próby ujarzmienia jadowitego węża. Domyślasz się, jak się to zakończyło?
– Gege wygrał i udało mu się zawrzeć kontrakt z tym mieczem?
– Lepiej – zaśmiał się. – Demoniczne ostrze wyrwało się do niego, jak tylko zbliżył się do miejsca jego zapieczętowania. Fangxin zniszczył wszystkie nakładane na niego przez lata bariery. Przebił się przez nie jak przez kartkę i zaatakował głupiego nastoletniego księcia.
Reporter uniósł brwi w zdziwieniu.
– Ta osoba – kontynuował, patrząc znacząco na Xie Liana – zrobiła unik i pochwyciła go gołymi rękoma. Błyskawicznie zmieniła kierunek ataku z rycerzy, którzy za nią stali, na niebo i zanim ktokolwiek zareagował, wyskoczyła po niego i złapała za rękojeść. Musisz wiedzieć, że to najzimniejszy przedmiot na ziemi i tylko ten, którego energia przewyższa jego moc, mógłby pozwolić sobie na dotknięcie jego ostrza lub jakiejkolwiek innej części.
– Och, to było tak dawno... – podjął szybko temat Xie Lian. – Mistrz Błyskawic wychwala mnie, jakbym zrobił coś niesamowitego...
– Nie bądź zbyt skromny – upomniał go.
Hua Cheng spojrzał na Xie Liana i zapytał:
– To od niego nazwano cię generałem Fang Xinem?
– Jako bezimienny żołnierz w barwach Królestwa Xianle dostałem swój własny przydomek – odpowiedział ze śmiechem.
– To już wtedy nosiłeś złotą maskę?
– En. Rodzice nie pozwalali mi walczyć, latami każąc uczyć się obrony i szyków ochronnych, dlatego musiałem użyć podstępu.
– Przebiegły jak łasica – skwitował z uśmiechem reporter. – Mistrz Błyskawic też był wtedy na turnieju?
– Jako zwykły obserwator. Nie interesowały mnie walki ani nagrody. Mam swój miecz, który idealnie sprawdza się z umiejętnościami manipulowania piorunami i elektrostatycznością, ale Fangxin był nieosiągalny od stuleci, dlatego byłem ciekawy, czy w końcu komuś uda się go sobie przyporządkować.
– Gege nawet za młodych lat był bardzo silny – powiedział Hua Cheng, patrząc na niego, a Mistrz Błyskawic tłumaczył dalej.
– Fangxin jest demonicznym mieczem. Kto posiądzie jego moc, to albo stanie się postrachem świata, albo zostanie przez niego pochłonięty.
– Dlatego Mistrz Błyskawic uprzedzał, żeby go nie używać, kiedy Gege nie jest w pełni sił?
– Dokładnie tak – potwierdził władca "burz i nieszczęść" jak czasami nazywał go He Xuan. – Daje niewyobrażalną moc, ale z drugiej strony ze słabszej osoby wysysa energię i sam staje się jeszcze bardziej niebezpieczny.
– Na szczęście mamy Ruoye, który w razie potrzeby też jest w stanie zniwelować jego siłę – wtrącił do rozmowy sam obgadywany.
Hua Cheng zauważył, jak biały jedwab wysuwa się zza kołnierza i owija wokół podstawionej przez Xie Liana dłoni. Nie mógł powstrzymać się przed wyrażeniem swojej opinii.
– Gege, twoje umiejętności tworzenia barier, które wspólnie praktykowaliście, w końcu przydały się bardziej, niż przewidywałeś. Król dobrze zrobił, nakazując ci skupić się na defensywie, a nie atakach – powiedział, uświadamiając sobie, że władca Królestwa Xianle naprawdę był mądrym człowiekiem.
Dlatego Gege tak cierpiał po śmierci ich oboje...
– Ojciec zawsze dawał mi dobre rady.
– A jak się poznaliście z Mistrzem Błyskawic? Wtedy czy później?
– Później i z mojej winy – przyznał się Mistrz Błyskawic. – Podejrzewałem, że generał Fang Xin jest podstawiony, mający złe zamiary i będzie pragnął namieszać w świecie. Może tego nie wiesz, Hua Cheng, ale w tamtym czasie był postrachem numer jeden. – Położył dłoń na barku niższego, o niepozornym wyglądzie mężczyzny, który sięgał mu tylko trochę powyżej piersi. – Ludzie podzielili się na dwie grupy: tych co go podziwiali i którzy się go bali. Ci drudzy chcieli znaleźć sposób, by go zgładzić. Do mnie zwrócono się z prośbą o pomoc. Oczywiście odmówiłem, ale jeśli równowaga na ziemi zostałaby zachwiana, Fangxin się zbuntował lub został użyty do czynienia zła, trudno byłoby ich dwójkę powstrzymać. Przybyłem więc do zamku Królestwa Xianle, prosząc o audiencję u ówczesnego generała.
– Nie miałem wspomnianych złych intencji, więc nie widziałem w naszym spotkaniu nic dziwnego i dlatego się zgodziłem.
Xie Lian nie uważał się za skomplikowaną osobę. Był prosty jeśli chodziło o kontakty z innymi. Wierzył w ludzkie dobro. Jak kogoś lubił, nie przejmował się jego statusem i nie odmawiał rozmów. W tamtym czasie zachowywał się naiwnie, bo nikt mu nie zaszczepił podejrzliwości. W królestwie wszyscy byli do niego nastawieni pozytywnie, więc on tak samo traktował nawet obcych.
– A twoi rodzice, Gege, w końcu dowiedzieli się, że ty i generał to jedna, ta sama osoba?
Xie Lian i Mistrz Błyskawic patrzyli na siebie, gdy na pytanie odpowiadał ten o srebrnych włosach.
– Moje spotkanie nie odbywało się tylko z generałem. Obecni byli również król i królowa. Po zamknięciu za nami drzwi generał Fang Xin wzniósł barierę i dopiero wtedy zaczęliśmy rozmowę. – Dokładnie pamiętał ogromną salę i łatwość, z jaką zamaskowana osoba podporządkowywała sobie qi. Nigdy by nie zgadł, że była ledwo wyrośniętym nastolatkiem. – Najpierw próbowałem wybadać, jakim jest człowiekiem, ale kiedy podaliśmy sobie dłonie, nasza energia się spotkała. Widziałem jasnobrązowe oczy spozierające na mnie spomiędzy otworów w złotej masce i czułem, jak w tym spojrzeniu tkwi silne przekonanie, że droga, którą obrał jest właściwa. Dostrzegłem szczerość i oddanie, a nawet uczucia, z jakimi patrzył na królewską parę, dlatego zaryzykowałem. Powiedziałem prawdę, z jakiego powodu się tu znalazłem i co myślą o nim inni kultywujący oraz głowy królestw. I wtedy ten głupi smarkacz mający może dwadzieścia kilka lat ot tak zdjął maskę i uśmiechnął się, dziękując mi za prawdę. Wyobraź sobie moje zaskoczenie, ba, nie tylko moje. Okazało się, że przez kilka lat ukrywał prawdę przed całym królestwem i własnymi rodzicami! Pod ich nosem!
– Przeprosiłem rodziców i pokłoniłem się Mistrzowi Błyskawic. – Teraz Xie Lian przejął inicjatywę dokończenia opowieści. – Poczułem do niego sympatię. Nasze myśli i pragnienia ujrzenia świata bez wojen były bardzo podobne. On przez lata podróżował po świecie, poznając go, nabierając mocy, aby któregoś dnia pokazać się i mieć coś do powiedzenia. Ja pragnąłem siły dla ochrony mojego królestwa, ale nie zatrzymałem się tylko na tym. W moim mniemaniu, które różniło się od rodziców, powinienem też nauczyć się walczyć.
– W świecie liczy się siła. Bez niej nikt nawet na nas nie spojrzy, nie mówiąc już o wysłuchaniu – uzupełnił jego słowa przyjaciel.
– Dziś jest podobnie – rzekł ze smutkiem Xie Lian – choć teraz także liczą się pieniądze, za które można kupić ludzką lojalność lub życia... W tamtym czasie dużo rozmawialiśmy o sytuacji między królestwami. Mistrz Błyskawic przynosił nam informacje, choć wiedziałem, że nie zdradza tajemnic innych krajów.
– Zawsze określałem siebie neutralnym obserwatorem. Nienależącym do nikogo, ale każdy mógł przyjść do mnie po radę lub pomoc. Z Xie Lianem po prostu rozmawiało mi się lepiej niż z innymi. W tamtym czasie łączyło nas naprawdę wiele.
Hua Cheng był zafascynowany przeszłością tej dwójki.
– I tak się zaprzyjaźniliście? – spytał.
– Tak. Niestety nie było mnie podczas największej bitwy. Spóźniłem się, zastając rzeki płynące krwią i czerwoną ziemię. Po tym od razu spotkaliśmy się z największymi mistrzami: mistrzem Czarnych Wód oraz Mistrzem Ziemi Ming Yi i wprowadziliśmy w życie noblesse oblige. Xie Lian nalegał na to od dawna, ale dopiero kiedy było już za późno, coś z tym zrobiliśmy. – Westchnął głęboko. – Czasami powinienem schować moją dumę i posłuchać młodszych. Nawet doświadczenie nie zawsze daje potrzebną mądrość lub intuicję, jaką posiadał już od tamtych lat Xie Lian.
– Nie uważam, żebym zasłużył na takie komplementy od znakomitego...
– Nikt, Xie Lianie, nie jest nieomylny – przerwał mocnym tonem. – W życiu kierujemy się różnymi wartościami oraz pragnieniami. Nie zawsze są one słuszne, ale w danym momencie życia są naszym zdaniem najlepsze. Wpadłeś w pułapkę marzeń, aby zakończyć wojnę i sprowadzić na ludzi pokój. Czy teraz podjąłbyś inną decyzję? Wątpię. Znów dałbyś się podejść i wykorzystać, byle uratować niewinnych.
Hua Cheng poprzedniej nocy usłyszał historię, jak kilka krajów się zmówiło, aby ściągnąć młodego księcia Xianle w pułapkę i wymóc na królestwie na równinie poddanie się ich generała – Fang Xina. To oczywiście była wersja przedstawiona przez głównego pomysłodawcę – władcę Królestwa Wuyong – Jun Wu. W innych krajach rozsiał plotkę, że ściągną i uwiężą Xie Liana. Jednak on dobrze wiedział, że młody książę ma drugą tożsamość, więc od razu założył mu kajdany absorbujące qi, a po tygodniu zabił królewską rodzinę oraz najsilniejszy oddział w armii – kawalerię Xianle. Wszczął bunt i zrzucił za to winę na generała Fang Xina. Udał, że go pojmuje i wykonuje wyrok, stając się wybawicielem, który zatrzymał "najsilniejszego", a po zdradzie własnego kraju też "znienawidzonego" człowieka.
Królestwo Wuyong triumfowało.
– Pięknie uknuta intryga – podsumował.
– A... co z drugim generałem? – zagadnął nadal ciekawy reporter. – To z nim chyba Gege walczył tamtej nocy, jak mnie uratował.
– En.
– Pojawił się w podobnym czasie jak nasz generał Fang Xin. Nic o nim nie wiedzieliśmy i chociaż także udałem się z nim na rozmowę, nie udzielono mi pozwolenia. Nie mogłem wtargnąć siłą, to nie w moim stylu i interesie. Byłem ciekawy, kim jest, ale nie lubię zamieszania.
Xie Lian tym razem się nie odezwał. Bo jeśli to właśnie on doprowadził do ponownego spotkania z Hua Chengiem i nie pozwolenie mu na wyczerpanie własnej qi, był mu winien podziękowanie, a nawet coś więcej.
Mistrz Błyskawic zerknął na drzwi od jadalni i uśmiechnął się z nutą ironii.
– Dobrze, że poruszyliśmy wspólnie te tematy, bo musiałbym jeszcze raz powtarzać wszystko Małemu Lordowi. Nienawidzi mnie słuchać, więc znów więcej byłoby sprzeczki niż pożytku. Poszedłby grać i musiałbym go prosić o uwagę. A tak usłyszał najważniejsze rzeczy, więc oszczędzi nam to czasu i nerwów.
– Chyba się bardzo lubicie, ale jednocześnie nie możecie ze sobą długo przebywać – zauważył wesoło Hua Cheng.
– Nic nie jest proste – odparł ze śmiechem. – Chodźmy zjeść, a potem wyruszamy. Wy z dwójką mistrzów musicie popracować jeszcze nad energią i, Hua Cheng, spróbuj przywołać demona.
"To tylko stworzenie, które wymaga przytulenia" – przypomniał sobie słowa Xie Liana i westchnął.
Gdyby było to takie proste!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro