46. Ustalenia przy herbacie
Równo w południe wszyscy oprócz Ban Yue, Pei Xiu, Shi Qingxuana oraz nieobecnego w teatrze Mistrza Błyskawic zebrali się w jadalni. Nie znaleźli lepszego pomieszczenia do prowadzenia rozmów, bo tylko tam były krzesła i stoły, przy których mogli wygodnie usiąść i prowadzić debatę.
Yushi Huang przygotowała dla wszystkich herbatę i podała ją w brązowych kubkach o grubych ściankach. Hua Cheng od razu poznał, że to naczynia, których używała nie raz w przeszłości, gdy mieszkał z nią i później, każdorazowo gdy przyjeżdżał w odwiedziny. Lubił ich nierówną fakturę i delikatnie karbowany kształt. Herbata pita z tego naczynia zawsze smakowała lepiej niż ze zwykłej szklanki lub ceramicznego kubka.
Przesunął palcami po niewielkich garbach i upił łyk. Idealnie ciepła, odrobinę słodka, pozostawiająca na języku przyjemną delikatną goryczkę. Smakowała prawie jak ta przygotowana na Górze Koya przez osobę siedzącą po jego prawej stronie i również sączącą wywar z uśmiechem.
Spotkanie rozpoczęło się bez opóźnień. Przez większość czasu prowadzili luźną rozmowę, wymieniali się zdobytymi wiadomościami, spostrzeżeniami oraz teoriami. Atmosfera była swobodna, nikt siebie nie przekrzykiwał, chyba że Quan Yizhen rzucał dziwną uwagą, na którą He Xuan zazwyczaj reagował mrożącym spojrzeniem, natomiast pozostali się śmiali. Sam dyrygent nie był całkowicie skupiony na słowach osób w jadalni, przysłuchując się dźwiękom wychodzącym z muzycznej sali, gdzie Shi Qingxuan z zacięciem ćwiczył utwór, w którym zrobił wcześniej kilka błędów. Obecnie jego gra była tak płynna, że He Xuan zaczął się zastanawiać, co mogło go wcześniej rozpraszać.
Nie wyspał się w nocy? Leżał na lewym boku i przez to jego serce było ściśnięte i niedotlenione? – Kiedyś czytał, że uciskanie podczas snu lewego boku może negatywnie wpływać na samopoczucie. – Dzisiejszej nocy dopilnuję, żeby leżał na prawej stronie lub na plecach.
Nie dostrzegał innego powodu jego chwilowej niedyspozycji. Jednak skoro problem został zażegnany, to już myślał o kolejnych ćwiczeniach, jakie mu zaleci po powrocie.
Tymczasem Yushi Huang opowiadała o stanie zdrowia Pei Xiu, a Pei Ming obwieścił, że nie wraca do Stanów Zjednoczonych, dopóki nie dorwą osób odpowiedzialnych za ataki. Nie wyraził głośno wszystkich swoich myśli, ale miał także inny motyw, aby zostać. Kobietę, która siedziała obok niego. Musiał w końcu pokazać się jej jako mężczyzna, a nie chłopiec, którego trzeba ratować!
Xie Lian milczał. Obiecał pomóc i choć uwolnili już alchemików, sprawa nadal nie została rozwiązana. Czuł, że zahacza ona też bezpośrednio o niego. Dlatego nawet gdyby Yushi Huang chciała, aby dotrzymał słowa i ich opuścił, on sam brnąłby w to dalej i kontynuował podróż. Najchętniej z reporterem przywołującym białego psotnego lisa, który, podobnie jak jego pan, bywał nieprzewidywalny, a jednocześnie bardzo uroczy.
– To fso ropimy? – zaczął Quan Yizhen.
Jako jedyny wypił już herbatę i wpychał do ust drugiego banana. Dyrygent udał, że w ogóle go nie słyszy. Na jego pytanie zareagował tylko przyłożeniem ust do kubka z herbatą.
Yin Yu pół minuty wcześniej skończył streszczać najnowsze informacje o Salwadorze i kilku innych krajach na czterech kontynentach. Wszyscy odetchnęli na wiadomość, że dwa największe salwadorskie gangi zostały znacząco osłabione. Domyślali się, że obiecano im duże profity i dlatego zgodzili się połączyć siły i pomóc. Nie tylko rozszerzyliby znacząco wpływy, stworzyli nowe fabryki do produkcji narkotyków, ale mieliby też dostęp do broni. Nawet pomoc w przerzutach. W kartelach żyli zwykli ludzie, a kultywatorzy mieli umiejętności, które w łatwy i szybki sposób mogłyby ich wspomóc. Ponadto Yin Yu i pozostali domyślali się, że szefowie gangów musieli widzieć umiejętności prawdziwego kultywatora, w przeciwnym razie nawet pieniędzmi sypiącymi się im z nieba nie namówiliby ich do połączenia sił z grupą, z którą przez lata toczyli walkę. To musiało być coś, co przekonało ich, że są tylko pionkami w czyjejś grze i że wcale nie tak trudno można by było ich zgnieść jak robaki i zastąpić innymi.
Kiedy monitor laptopa został zamknięty, Yin Yu ułożył dłonie na srebrnej pokrywie, czekając na pytania lub sugestie.
– Jaki mamy główny cel? – zapytał Pei Ming.
– Powstrzymać nadchodzącą wojnę – odparła Yushi Huang. – Nie dopuśćmy do kolejnego rozlewu krwi.
– Odszukać osoby, które za tym stoją – dodał Yin Yu.
– Zaskoczyć je, naklepać komu trzeba i wrócić do spokojnego życia? – zagadnął Quan Yizhen, przełykając końcówkę owocu. – Dla mnie bomba. Brzmi na dobrą zabawę.
– Tylko, kogo dokładnie mamy znaleźć? – Pei Ming okręcał w dłoni kubek.
– Na pewno Qi Ronga – zaczął Hua Cheng. – Według tego, co powiedział Yin Yu i do jakich wniosków sami doszliśmy, nie jest twórcą planu, ale ważną jej częścią. Jeśli go nie powstrzymamy, nasz wróg stanie się silniejszy, a w ostateczności, jeśli przedobrzy z przyjmowaniem pigułek od tego szaleńca, sam jeden stanie się zagrożeniem dla świata. Wpadnie w amok, a energia rozerwie jego ciało i kto wie, ile pochłonie ofiar. Jakby stało się to w centrum Rzymu, Paryża, Tokio, Singapuru lub Pekinu, zginą miliony.
Alchemiczka spojrzała na niego i spuściła głowę.
– En. Jak byśmy na to nie spojrzeli, będzie niebezpiecznie pozwolić mu na przyjmowanie dużych dawek skondensowanej qi. Dlatego drugą i najważniejszą osobą byłby nasz główny pomysłodawca. Musimy tylko poznać jego tożsamość.
– Nie zapominajmy także o osobie, która przerwała barierę Yushi Huang i to zapewne ona uratowała tamtego strażnika unieruchomionego przez He Xuana – zauważył Yin Yu. – Zaatakował nas, na szczęście Ruoye wszystkich ochronił.
– Może to być ta sama osoba, która zdjęła barierę, kiedy z He Xuanem weszliśmy na ich teren i szukaliśmy Ban Yue oraz Pei Xiu – zastanawiał się głośno reporter.
– Całkiem prawdopodobne. – Yushi Huang spojrzała po mężczyznach. – Jeśli to ktoś biegły w tworzeniu przestrzeni ochronnych, tak samo dobrze wie, jak je zdejmować. Dlatego tamten najemnik przedostał się do apartamentu i Shi Qingxuana. Tak samo z łatwością znalazł jeden z talizmanów, które rozstawiliście dookoła miasteczka.
– I w godzinę zastawił na nas sidła w pracowni Qi Ronga.
Hua Cheng coraz bardziej był za tym pomysłem.
– To ktoś inteligentny i spokojny, aby nie wpaść w popłoch, kiedy nagle pojawiają się ludzie chcący ich dopaść i pomieszać szyki – powiedział Yin Yu, a alchemiczka uzupełniła jego słowa.
– Zaufana osoba naszego głównego celu. Ktoś, kto nadzoruje najważniejsze posunięcia i jest jego prawą ręką.
– Potwierdziłoby to naszą tezę, że Qi Rong jest ważny dla całego przedsięwzięcia i powinniśmy się nim zająć w pierwszej kolejności – podsumował Hua Cheng. – Yin Yu, zdołasz go namierzyć?
– Powinienem.
– Jeśli ci się nie uda, spróbujemy z E-Mingiem. W końcu nadal mamy to – powiedział, po czym podrzucił w górę czerwone pudełeczko, łapiąc w dłoń i kładąc na blacie, żeby wszyscy dobrze je widzieli.
– Ognisty znak musi być tam nieprzypadkowo. – Yushi Huang wpatrywała się w przedmiot, który wywoływał u niej mieszane uczucia.
Dwa wieki wcześniej władca Wuyong miał bardzo dobrą passę. Po wygraniu Wojny Czterech Królestw jednak niespodziewanie zaprzestał ekspansji. Podporządkował sobie Xuli, a także trawione przez wewnętrzny przewrót Xianle, a jednak nie rozpoczął kolejnej wojny z dalszymi krajami. Nie zyskał wcale tak wiele. Zwiększył swoje wpływy, tereny, uczonych. Owszem, stracił większą część wojska, ale apetyt króla Jun Wu na pewno nie został zaspokojony. Jednak powstrzymał się od dalszych działań. A po latach o nim i jego kraju prawie zapomniano, jakby zniknęli z tego świata. Rozmyli się lub... ktoś otoczył setki kilometrów gigantyczną barierą mirażu.
Dotąd Yushi Huang nigdy nie zagłębiała się w tym temacie. Sądziła, że król podupadł na zdrowiu i królestwo przeszło w ręce arystokracji, powoli dzielone i nic nie znaczące.
W takim razie – co było tam w tej chwili?
Bo przecież pudełko ze znakiem ognia na dnie znalezione w pracowni Qi Ronga nie mogło się tam znaleźć przypadkiem.
– Yin Yu – alchemiczka zwróciła się do przyjaciela – czy po spotkaniu będziemy mogli porozmawiać? Chciałabym coś z tobą sprawdzić.
– Oczywiście, możesz na mnie liczyć. Dziś i tak już nie wyruszymy, więc do wieczora zbiorę tyle informacji, ile się uda i wtedy w tej samej grupie dopracujemy szczegóły. – Były mistrz szczytu Qi Ying spojrzał na każdego z osobna. Nie widział sprzeciwu. – Ale już teraz możemy ustalić, jak się podzielimy.
Tym razem pierwszy swoją sugestię powiedział głośno Pei Ming.
– Dwie grupy będą idealne. Jedna uda się po Qi Ronga, druga znaleźć głównego sprawcę. Największego intryganta.
– Największym intrygantem jesteś ty, Pei Ming – rzucił mu oschłą uwagę He Xuan. – Gdzie się nie pojawisz, twój mózg i zdrowy osąd zaślepiają kobiety. Żadnej nie odpuścisz. Jakby naszym głównym sprawcą okazała się kobieta, najpierw zapytałbyś się jej czy jest wolna i pocałował w dłoń, a potem poprosił o poddanie się.
– Och, daj już sobie spokój z docinkami, mistrzu Czarnych Wód.
– Nie mam ochoty tworzyć z tobą grupy i dzielić wspólną przestrzeń. Nie będę ryzykować niepowodzenia, które sprowadzisz na nas swoimi kolejnymi łóżkowymi ekscesami.
Pei Ming zacisnął szczękę, siląc się, by mu nie odpyskować, ale nie mógł tego zrobić w towarzystwie kobiety. Ona za to za niego rozwiązała ten problem.
– W takim razie proponuję, żeby mistrz szczytu Ming Guang był w grupie ze mną, Pei Xiu i Ban Yue. Qi Rong jest moim byłym uczniem. Skoro już raz na mnie zapolował, jest duże prawdopodobieństwo, że zrobi to ponownie. Zwłaszcza gdy pojawię się w jego pobliżu. Ten człowiek nie jest cierpliwy. Jestem dobrą przynętą.
– Będzie bezpieczniej, jeśli ja również zostanę włączony do grupy – zaproponował Yin Yu. – Potrzebujemy nie tylko sprytu, ale i siły bojowej. Mistrz szczytu Ming Guang nie musi brać wszystkiego na swoje barki.
– Nie jest dla mnie problemem trzymać na swoich barkach kobietę. Choćby miało to trwać miesiącami.
Yushi Huang cicho się zaśmiała.
– Nie przewidujemy, żeby nasze działania miały trwać dłużej niż tydzień. Im szybciej zadziałamy, tym mniej ludzi ucierpi. Zbytni pośpiech też nam nie pomoże. Powinniśmy zrobić wszystko z głową.
Napiła się herbaty, wymieniając się spojrzeniem z każdą osobą w jadalni.
– Myślę, że obecność Yin Yu będzie dla nas ogromnym atutem. Zaproponowałabym także, aby wsparł nas Xie Lian. – Popatrzyła na niego, od razu tłumacząc: – Wiem, że nasza grupa w takim wypadku byłaby liczniejsza, ale uważam, że wszechstronne umiejętności Hua Chena oraz He Xuana z bojowymi Quan Yizhena będą wystraczające dla ich zadania. Małej grupie łatwiej wtopić się w tłum, a my potrzebujemy przykuć sobą uwagę Qi Ronga. Zwabić go do siebie.
Hua Chengowi nie spodobał się ten pomysł. Nie tylko dlatego, że Mistrz Błyskawic kazał mu zaopiekować się mężczyzną, bo sam także czuł taką potrzebę. W jego przypadku chodziło o egoistyczne pragnienie, by się z nim nie rozstawać.
Po minionej nocy wyraźnie czuł, że coś się zmieniło. Ściana otaczająca Xie Liana stała się cienka i plastyczna. Mężczyzna pozwalał mu się dotknąć, przebywać w jego towarzystwie przez większą część dnia, więc chciał się tego trzymać jak najdłużej.
Martwił się jego przeszłością, stanem ciała, ilością qi i nadal noszonymi bandażami, które musiały skrywać rany. Wiedział, że mężczyzna nie ma dla siebie taryfy ulgowej, nie powie głośno, że coś go boli, potrzebuje pomocy, a nawet chwili odpoczynku. Zawsze zachowywał się, jakby wszystko było w najlepszym porządku. Reporter nie wątpił w jego umiejętności, ale nie mógłby być spokojny, nie będąc blisko niego. Na tyle, by w kilka sekund być przy nim, gdyby niespodziewanie coś się stało.
Choćby tak, jak kilka godzin wcześniej.
– Nie lepiej, żeby Gege został z nami? – spróbował. – Ja go w to wciągnąłem i nie zapominajmy, że nadal nikt poza nami nie wie o jego tożsamości. Podstawiając się Qi Rongowi, wszyscy będziecie prześwietleni i na celowniku.
Nastąpiła chwila ciszy, po której jak zawsze alchemiczka ze spokojem odpowiedziała:
– Właśnie dzięki temu, że nikt o nim nie wie, będzie dla nas idealnym wsparciem. Ja i moi asystenci jesteśmy dobrze znani. Pei Ming tak samo. Dlatego Yin Yu i Xie Lian staną się naszą kartą atutową, która nagle i, mam nadzieję bez przelewania krwi, zdoła zatrzymać Qi Ronga, kiedy będzie się tego najmniej spodziewał.
Reporter otworzył usta, by ponownie wskazać lukę w tym pomyśle, ale na ramieniu poczuł lekki dotyk. To Xie Lian położył tam dłoń.
– Dziękuję, San Lang, że się mną przejmujesz, ale Yushi Huang ma rację. – Spojrzał w jego czarne oczy i choć nie chciał, musiał przyznać kobiecie rację. – Trójka alchemików to niewielka siła bojowa, a Qi Ronga tym razem na pewno otoczą silni sprzymierzeńcy. Raz został zaskoczony, więc nie da się łatwo podejść ponownie. Razem z Ruoye będziemy dla nich odpowiednim wsparciem.
Powiedział tak, bo właśnie to mogło być właściwą decyzją, ale... nawet jeśli tak było lepiej, w jego sercu pojawił się ból. Myśl, że będzie musiał rozstać się z reporterem, była ciężka i zasmucająca.
Jednak, patrząc na uzdrowicielkę, doszedł do jeszcze jednego wniosku: nadal nie do końca mu ufała. Wolała mieć go przy sobie i obserwować, niż pozwolić być może zmanipulować jej przyjaciela, wykorzystać zdobyte zaufanie i, jak wąż, znienacka zaatakować, oddając go w ręce być może jeszcze większego szaleńca, który nie zawaha się przed żadnym nieczystym zagraniem, byle dopiąć swego.
– Więc ustalone – potwierdziła kobieta, a Xie Lian skinął jej głową.
Hua Cheng cicho westchnął, niepocieszony, bo pomysł ten nie był wcale głupi. Brzmiał zbyt racjonalnie, by zdołał coś wskórać. Nie w tej chwili. Termin wyjazdu nie został jeszcze wyznaczony, więc miał nadzieję, że zdoła zmienić decyzję na swoją korzyść.
– Udało się wam czegoś dowiedzieć o pieczęci? – zapytał.
– Niestety, żadnych konkretów – odparł Yin Yu nie bez zawodu w głosie. – Wzór jest bardzo spójny i dopracowany. Ktoś musiał spędzić dziesiątki lat, żeby uzyskać tak znamienity efekt. Z Yushi Huang doszliśmy jednak do wniosku, że nie mógł to być Qi Rong. Choć kierują nim złe intencje i jest nieobliczalny, równocześnie jest także inteligentny. Jednak nie na tyle, by samemu stworzyć pieczęć, która, wykorzystując ludzkie silne emocje oraz qi, wyrafinuje niemal doskonałą pigułkę. Nie mogliśmy tego przetestować, ale osoba za to odpowiedzialna musiała przeprowadzić niezliczoną ilość prób i skrupulatnie nanosić poprawki tak długo, aż efekt byłby tak dobry.
– Yin Yu – reporter miał dziwne wrażenie, że ostatnie słowa mężczyzny zwiastowały kłopoty – wytłumaczysz, co dokładnie oznacza "tak dobry efekt"?
Po prawej stronie Hua Chenga siedział Xie Lian, a po lewej Yushi Huang.
Kobieta przekręciła ciało ku ich dwójce i odpowiedziała:
– Jeśli się nie mylimy, przyjęcie pigułki nie wywołuje skutków ubocznych, a z im silniejszej osoby zostanie wyrafinowana, tym efekt jest mocniejszy, bez względu na to, czy ofiarą jest człowiek czy demon.
Demon. To słowo odbijało się echem w jego głowie. Do tego wiadomość o braku wad tego sposobu na szybszą kultywację potwierdzał, z jak niebezpiecznym człowiekiem przyjdzie im się zmierzyć. Musieli powstrzymać Qi Ronga tak szybko, jak się tylko da.
– Jeśli demony możemy przerobić na małą pastylkę – wtrącił się z zawadiackim uśmiechem Quan Yizhen – to może jak to nie Qi Rong stworzył ten cały wzór, to niech z niego w pierwszej kolejności wyciągną energię i całe szaleństwo. Na pewno główny szef akcji zrobiłby z niego pierwszorzędne dropsy! Choć nie wiadomo, czy smak nie byłby tak ohydny, że prędzej czy później wyrzygałby wszystko...
Osoby przy stole spojrzały na niego i wybuchły śmiechem.
Nie wszyscy, bo Xie Lian uniósł tylko odrobinę kąciki ust, a He Xuan przymknął oczy, jakby pragnął, aby siedzący blisko niego chłopak był wiele kilometrów stąd, aby nikt ich razem nie widział i nie pomyślał, że się nawet znają.
Mistrz Qi Ying... dobre sobie. – Westchnął. – Yin Yu chyba zbyt długo przebywał w jego towarzystwie, że stał się odporny na tę nieuleczalną głupotę i oddał mu swoje miejsce. Siła nie zawsze daje prawo do rządzenia i podejmowania ważnych decyzji.
Quan Yizhen beztrosko kontynuował mówienie o demonach, najwidoczniej zapominając lub nie łącząc widzianej czerwonej poświaty z oczodołów maski z jego demoniczną naturą i w ogóle nie przejmował się, że dwa metry od niego siedzi najprawdziwszy przedstawiciel ich rasy. Półkrwi lisi demon. Nie oznaczało to, że jego siła była mniejsza od innych. Sam uważał, że przez to lepiej potrafił ukryć się wśród ludzi i innych kultywatorów, bo ma zdolność do całkowitego tłumienia swojej demonicznej połowy, którą od czasu do czasu uzewnętrzniał w postaci białego lisa o imieniu E-Ming. Dzięki wrodzonej demonicznej technice mógł go zamienić w cokolwiek zechciał, lecz zawsze, wydobywając go ze swojego ciała, jego prawe oko przybierało czerwony kolor. Nad tym szczegółem nie potrafił zapanować.
– Hitlerowi i Mussoliniemu też niedaleko było do "demonów" – rzucił Pei Ming na niedawną uwagę Quan Yizhena, podczas której wymieniał znane osoby, które swoim imieniem zasłynęły z podbojów lub znaczących zmian rzutujących na ukształtowanie dzisiejszego świata. – Choć osobiście, wspomniałbym o Chyngis-chanie albo Aleksandrze Wielkim.
– A Juliusz Cezar?
– O, bardzo dobry przykład.
Niespodziewanie do rozmowy dołączył Yin Yu.
– Dołożyłbym także Atyllę – powiedział, postukując palcem w stół.
Co prawda chciał jak najszybciej powrócić do próby odszukania Qi Ronga, ale kilka minut niezobowiązującej rozmowy nie zaszkodzi także jemu. Odrobinę się odpręży i odpocznie od teraźniejszości.
– Zwany też "Biczem Bożym" – ciągnął – rządził Hunami prawie dwadzieścia lat i w tym czasie zajął ogromne tereny Europy. W którymś momencie zatrzymali jego wojsko, ale myślę, że jeśli nie zostałby otruty, to nadal plądrowałby sąsiednie kraje i ich sobie podporządkowywał. Walkę miał chyba we krwi.
Quan Yizhen nagle uśmiechnął się szerzej i uderzył płasko dłonią o stół.
– Wiem! – krzyknął. – Generał Fang Xin!
Siedzący po drugiej stronie stołu Xie Lian wstrzymał oddech.
– Jeśli gadamy o demonach, to nie możemy zapomnieć o największym z nich!
– Jednego dnia najsłynniejszy generał, drugiego znienawidzony przez Cztery Królestwa*? – spytała Yushi Huang, upijając spokojnie herbatę.
Cztery Królestwa* – mowa tu oczywiście o Centralnym Królestwie Xianle, Królestwie Ognia Wuyong, Mroźnym Królestwie Gór Tonglu oraz Królestwie Uczonych Xuli
– Jasne!
– Na pewno był silny i zasługuje na miano prawdziwego demona. – Yin Yu przez chwilę myślał o tym, a potem uzupełnił ten wybór o własne spostrzeżenia: – Atylla czy Aleksander Wielki zasłynęli z setek podbojów i lat spędzonych na walkach, grabieniu, mordowaniu, torturowaniu... – wymieniał – lecz podobno Generał Fang Xin w ciągu doby sam rozgromił pół miliona wojowników.
– Nie doprowadził do tych zniszczeń sam – sprostowała alchemiczka. – Po drugiej stronie był ktoś równie potężny i... chyba nikt nie byłby zdziwiony, gdyby się okazało, że obaj osiągnęli mistrzostwo w kultywacji. W tamtych czasach nie było rozgraniczeń podczas wojny na zwykłych ludzi i kultywatorów. Każdy kraj korzystał z tego, co posiadał.
– To całe Xianle na równinach wytrenowało sobie istną bestię.
Yin Yu skinął głową.
– Która potem obróciła się przeciwko swojemu panu i ugryzła rękę, która ją karmiła. Ciekawe, co nim kierowało, że zabił królewską rodzinę i całą kawalerię, z której słynęli... Nie mogę tego zrozumieć... Tyle lat żyli razem, na pewno trenowali, mieszkali w obrębie jednych murów i walczyli ramię w ramię, wspierając się i nawzajem chroniąc. Jak mógł ich zdradzić? Swój kraj i swoich przyjaciół.
– Nikt nie jest w stanie tego pojąć. – Yushi Huang utkwiła wzrok w kubku z prawie wypitą herbatą. – Podobno w jego pojmaniu uczestniczył sam cesarz Królestwa Wuyong i setka kultywatorów o wysokich umiejętnościach bojowych.
– Czy mnie też obgadujecie, kiedy nie jestem w waszym pobliżu?
Wszyscy spojrzeli na wejście do jadalni, w której stał Mistrz Błyskawic. Nikt nawet się nie spostrzegł, w którym dokładnie momencie się tam pojawił. Jego włosy unosiły się naelektryzowane, a srebrne oczy jak ostry sztylet wbijał w każdego, kto wymienił z nim teraz spojrzenie.
– Na waszym miejscu wstydziłbym się za tak obraźliwe słowa o osobie, której nawet nie widzieliście na oczy i nie skrzyżowaliście z nią miecza. Prawda – zacisnął zęby, a pojedyncza iskra opuściła jego ciało i uderzyła w wiszący na ścianie długi kuchenny nóż – nie zawsze jest taka, jak wszyscy powtarzają.
Nie jest prosta i tylko jedna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro