Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

96.

Zeszłam powoli ze schodów zaledwie w bieliźnie i koszulce Cala, od razu związując włosy w niedbałego koka. Musiałam później umyć włosy, jednak miałam zamiar zrobić to dopiero po śniadaniu z przyjaciółmi i swoim chłopakiem.

-Cześć wszystkim - przywitałam się i usiadłam na swoim miejscu, które zarezerwowałam już w dniu przyjazdu.

-Hejka - odpowiedzieli chórem. Wszyscy oprócz Vii, której ręka z widelcem zatrzymała się w połowie drogi do ust. Po chwili konsternacji włożyła jedzenie do ust, jednak nie przestała bacznie mi się przyglądać.

-Carr... zaczęła.

-Hm? - mruknęłam, nalewając sobie kawy do kubka. Znałam dziewczynę za długo, żeby nie wiedzieć, jakie pytanie zada.

-Dlaczego masz na sobie koszulkę Cala?

-Nie chciało mi się szukać mojej piżamy.

-Pewnie dlatego, że jest rzucona gdzieś w kąt - wymamrotał Luke, smarując sobie kanapkę masłem.

-Co jest rzucone w kąt? - zapytał Cal, wchodząc do kuchni. - Cześć kochanie.

-Hejka - przywitałam się z nim pocałunkiem. W tle dało się słyszeć dźwięk upadanego na podłogę noża. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Brunet odsunął się i usiadł obok mnie, również rozbawiony całą tą sytuacją. Dla ukrycia swojej miny wziął mój kubek, żeby wziąć łyk kawy.

-Was to jeszcze dziwi? Po tym co wczoraj słyszeliśmy? - powiedział Ash, ani trochę zaskoczony.

Calum zakrztusił się. Odstawił kubek i zaczął gwałtownie kaszleć. Parsknęłam śmiechem i zaczęłam klepać go po plecach.

-Chyba powinnismy bardziej wyciszyć te ściany - oświadczył Hood, kiedy już się uspokoił.

-Ja nie chce nic mówić, Luke, ale u was też wczoraj za cicho nie było - powiedział Mike.

Blondyni zaczerwienili się.

-Może wróćmy do śniadania i bardziej komfortowych tematów - zaproponowała Vi, spuszczając głowę.

-I ty to mówisz? - rozmowę przerwał dzwoniący telefon. A konkretniej mój telefon.

-Czy ty ustawiłaś naszą piosenkę na dzwonek? - zapytał zaskoczony Mike.

-Wydaliście tylko dwie wersje audio, dużego wyboru nie miałam. Wybrałam więc „Youngblood" - odpowiedziałam, po czym odebrałam urządzenie. - Halo?

-Cześć kochanie, tu mama. Nie chcę wam przeszkadzać, chciałam ci tylko powiedzieć, że przyszły twoje słuchawki.

-Szkoda, że dopiero teraz, wzięłabym je do samolotu. Przynajmniej nie musiałabym słuchać nawijającej Vii o Luke'u.  

Mama zaśmiała się.

-Mówisz tak, jakbyś sama się nigdy nie zakochała. No właśnie - jaką decyzję podjęłaś? Pogodziliście się?

-Tak - odpadłam krótko, bawiąc się kawałkiem kiełbaski na talerzu. Widziałam, że reszta próbuje nie podsłuchiwać, ale słabo im to szło. Tylko Calum otwarcie słuchał mojej rozmowy.

W telefonie usłyszałam na tyle głośny pisk, że aż musiałam odsunąć urządzenie od ucha.

-Ty jesteś lepszą fangirl niż Wiktoria. A myślałam, że jej to już nic nie pobiję.

-Tak się cieszę, że tak zdecydowałaś. Dobra, pogadamy, jak wrócisz. Pa kochanie, opal się i  przywieź nam trochę tego amerykańskiego słońca.

-Nie wiem, czy dam radę zmieścić je w walizce, ale postaram się. Pa, kocham cię.

-No pa, ja ciebie też. 

-Co tam? - zapytała niezobowiązująco Vi, chociaż widziałam, że ciekawość ją zżera.

-Moje słuchawki przyszły. Szkoda tylko, że tak późno. Kurier chyba niezbyt się spieszył - odparłam.

-Zamówiłaś nowe? A co z tamtymi? - zadał pytanie Cal.

Zmieszałam się. Za to gdy dla Vi przypomniała się cała sytuacja, dziewczyna wybuchnęła śmiechem.

-To chyba musiała być bardzo śmieszna sytuacja - stwierdził Luke.

-Zależy dla kogo - mruknęłam. - Musiałam wyciągnąć jakąś zapasową, niezbyt wygodną i niezbyt zagłuszającą parę.

-To jaka jest ta historia, bo umieram z ciekawości? - przypomniał się Mike.

-No Carr, opowiedz - zaproponowała Vi, nie przestając się uśmiechać.

-Ty chcesz, żebym ja ze wstydu spłonęła?

-A czemu by nie? No dawaj.

Odchrząknęłam.

-Wylałam niechcący bardzo, bardzo śmierdzący kwas masłowy na nie.

Cały stół wybuchnął śmiechem, nawet ja, chociaż byłam cała czerwona na twarzy.

-Jak ty to zrobiłaś? Zostawiłaś je na wierzchu, czy jak? - dopytał Hemmo.

-Przecież zawsze chowałaś je do kieszeni - zauważył mój chłopak.

-Przeważnie tak. Ale to było kilka dni przed przyjazdem tutaj, ja chodziłam kompletnie rozkojarzona, bo myślałam o czym innym i no... wyszło jak wyszło. Mina nauczycielki była bezcenna.

-Ja nie wiedziałam, czy ta wiedźma zacznie krzyczeć czy się śmiać. To była walka w środku, ale finalnie wybrała śmiech. 

-Ona tam płakała ze śmiechu, kiedy ja stałam, plułam sobie w brodę i czerwieniłam się jak pomidor. Ale chwila, mieliśmy zacząć bardziej komfortowe tematy, Wiktoria!

Blondynka westchnęła.

-Zgoda. Mamy jakieś plany na dzisiaj?

-Escape Room? - rzucił hasło Cal.

Wyprostowałam się na krześle, prawie się zapowietrzając. 

-Nie. Nie, nie, nie, Karola, nawet nie zaczynaj! - prosiła Wiktoria.

Pisnęłam i rzuciłam się na bruneta, całując go soczyście w policzek.

-Ja jestem za - krzyknęłam. - To kiedy idziemy?

Vii schowała twarz w dłoniach i wyszeptała:

-Ja pierdolę, z dziećmi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro