96.
Zeszłam powoli ze schodów zaledwie w bieliźnie i koszulce Cala, od razu związując włosy w niedbałego koka. Musiałam później umyć włosy, jednak miałam zamiar zrobić to dopiero po śniadaniu z przyjaciółmi i swoim chłopakiem.
-Cześć wszystkim - przywitałam się i usiadłam na swoim miejscu, które zarezerwowałam już w dniu przyjazdu.
-Hejka - odpowiedzieli chórem. Wszyscy oprócz Vii, której ręka z widelcem zatrzymała się w połowie drogi do ust. Po chwili konsternacji włożyła jedzenie do ust, jednak nie przestała bacznie mi się przyglądać.
-Carr... zaczęła.
-Hm? - mruknęłam, nalewając sobie kawy do kubka. Znałam dziewczynę za długo, żeby nie wiedzieć, jakie pytanie zada.
-Dlaczego masz na sobie koszulkę Cala?
-Nie chciało mi się szukać mojej piżamy.
-Pewnie dlatego, że jest rzucona gdzieś w kąt - wymamrotał Luke, smarując sobie kanapkę masłem.
-Co jest rzucone w kąt? - zapytał Cal, wchodząc do kuchni. - Cześć kochanie.
-Hejka - przywitałam się z nim pocałunkiem. W tle dało się słyszeć dźwięk upadanego na podłogę noża. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Brunet odsunął się i usiadł obok mnie, również rozbawiony całą tą sytuacją. Dla ukrycia swojej miny wziął mój kubek, żeby wziąć łyk kawy.
-Was to jeszcze dziwi? Po tym co wczoraj słyszeliśmy? - powiedział Ash, ani trochę zaskoczony.
Calum zakrztusił się. Odstawił kubek i zaczął gwałtownie kaszleć. Parsknęłam śmiechem i zaczęłam klepać go po plecach.
-Chyba powinnismy bardziej wyciszyć te ściany - oświadczył Hood, kiedy już się uspokoił.
-Ja nie chce nic mówić, Luke, ale u was też wczoraj za cicho nie było - powiedział Mike.
Blondyni zaczerwienili się.
-Może wróćmy do śniadania i bardziej komfortowych tematów - zaproponowała Vi, spuszczając głowę.
-I ty to mówisz? - rozmowę przerwał dzwoniący telefon. A konkretniej mój telefon.
-Czy ty ustawiłaś naszą piosenkę na dzwonek? - zapytał zaskoczony Mike.
-Wydaliście tylko dwie wersje audio, dużego wyboru nie miałam. Wybrałam więc „Youngblood" - odpowiedziałam, po czym odebrałam urządzenie. - Halo?
-Cześć kochanie, tu mama. Nie chcę wam przeszkadzać, chciałam ci tylko powiedzieć, że przyszły twoje słuchawki.
-Szkoda, że dopiero teraz, wzięłabym je do samolotu. Przynajmniej nie musiałabym słuchać nawijającej Vii o Luke'u.
Mama zaśmiała się.
-Mówisz tak, jakbyś sama się nigdy nie zakochała. No właśnie - jaką decyzję podjęłaś? Pogodziliście się?
-Tak - odpadłam krótko, bawiąc się kawałkiem kiełbaski na talerzu. Widziałam, że reszta próbuje nie podsłuchiwać, ale słabo im to szło. Tylko Calum otwarcie słuchał mojej rozmowy.
W telefonie usłyszałam na tyle głośny pisk, że aż musiałam odsunąć urządzenie od ucha.
-Ty jesteś lepszą fangirl niż Wiktoria. A myślałam, że jej to już nic nie pobiję.
-Tak się cieszę, że tak zdecydowałaś. Dobra, pogadamy, jak wrócisz. Pa kochanie, opal się i przywieź nam trochę tego amerykańskiego słońca.
-Nie wiem, czy dam radę zmieścić je w walizce, ale postaram się. Pa, kocham cię.
-No pa, ja ciebie też.
-Co tam? - zapytała niezobowiązująco Vi, chociaż widziałam, że ciekawość ją zżera.
-Moje słuchawki przyszły. Szkoda tylko, że tak późno. Kurier chyba niezbyt się spieszył - odparłam.
-Zamówiłaś nowe? A co z tamtymi? - zadał pytanie Cal.
Zmieszałam się. Za to gdy dla Vi przypomniała się cała sytuacja, dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
-To chyba musiała być bardzo śmieszna sytuacja - stwierdził Luke.
-Zależy dla kogo - mruknęłam. - Musiałam wyciągnąć jakąś zapasową, niezbyt wygodną i niezbyt zagłuszającą parę.
-To jaka jest ta historia, bo umieram z ciekawości? - przypomniał się Mike.
-No Carr, opowiedz - zaproponowała Vi, nie przestając się uśmiechać.
-Ty chcesz, żebym ja ze wstydu spłonęła?
-A czemu by nie? No dawaj.
Odchrząknęłam.
-Wylałam niechcący bardzo, bardzo śmierdzący kwas masłowy na nie.
Cały stół wybuchnął śmiechem, nawet ja, chociaż byłam cała czerwona na twarzy.
-Jak ty to zrobiłaś? Zostawiłaś je na wierzchu, czy jak? - dopytał Hemmo.
-Przecież zawsze chowałaś je do kieszeni - zauważył mój chłopak.
-Przeważnie tak. Ale to było kilka dni przed przyjazdem tutaj, ja chodziłam kompletnie rozkojarzona, bo myślałam o czym innym i no... wyszło jak wyszło. Mina nauczycielki była bezcenna.
-Ja nie wiedziałam, czy ta wiedźma zacznie krzyczeć czy się śmiać. To była walka w środku, ale finalnie wybrała śmiech.
-Ona tam płakała ze śmiechu, kiedy ja stałam, plułam sobie w brodę i czerwieniłam się jak pomidor. Ale chwila, mieliśmy zacząć bardziej komfortowe tematy, Wiktoria!
Blondynka westchnęła.
-Zgoda. Mamy jakieś plany na dzisiaj?
-Escape Room? - rzucił hasło Cal.
Wyprostowałam się na krześle, prawie się zapowietrzając.
-Nie. Nie, nie, nie, Karola, nawet nie zaczynaj! - prosiła Wiktoria.
Pisnęłam i rzuciłam się na bruneta, całując go soczyście w policzek.
-Ja jestem za - krzyknęłam. - To kiedy idziemy?
Vii schowała twarz w dłoniach i wyszeptała:
-Ja pierdolę, z dziećmi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro