77.
-Jest mi tak strasznie szkoda, że nie spędzimy świąt razem - Calum zrobił smutną minę w kamerkę telefonu.
-No wiesz, Polska i Australia są dość... daleko od siebie, jakby nie patrzeć - poprawiłam kaptur, po czym oparłam głowę o rękę. Nie zwróciłam nawet uwagi na to, że podwinął mi się rękaw bluzy i było widać początek blizn. Minęło dwa i pół miesiąca od tego wszystkiego i nie tylko ja widziałam poprawę, niewielką de facto, ale była. Widzieli ją chyba wszyscy z mojego otoczenia. - Tak trochę ciężko obrobić w dwa dni święta u jednych i u drugich. Aleee, widzimy się na Bali! Kto się opali? A no ja.
-Wyjdziesz w stroju kąpielowym? Mimo tego? - wskazał palcem na bladoczerwone ślady na moich rękach.
-Mimo tego. Będzie samo swoje towarzystwo, więc chyba mogę się odważyć?
-A jak z ćwiczeniem na wuefie?
-Zainwestowałam w cienką termiczną bluzkę. Ma długie rękawy i nie jest w niej za gorąco, więc da się ćwiczyć. Ale przez pierwszy tydzień słyszałam te plotki na mój temat i szukanie śladów na rękach po próbie.
-Mam nadzieję, że się tym nie przejęłaś.
Wzruszyłam ramionami i pokręciłam głową.
-Całkiem zabawne było słuchać ich wersji. Mniej przyjemne było już uważanie mnie za tykająca bombę, co wy też czasami nadal robicie, ale przyzwyczaiłam się do tego.
-A dziwisz nam się? Carr, brakowało 10 minut, a...
-Gdybyś wcześniej poprosiła o pomoc, to by to się nie zdarzyło. Tak, tak, wiem, słyszałam to jakieś tylko tysiąc razy. Wiesz dobrze, że jestem uparta.
-Ooo, wiem to aż za dobrze. A najlepiej to widać jak idziemy na zakupy.
-Czy to źle, że staram się być niezależna? - zapytałam z uśmiechem.
-No ależ skąd, bardzo się cieszę - brunet zmarszczył nos.
-Skończmy już ten temat, bo nadal mnie on męczy. Wiem, że ludzie starają się, żeby nie robić mi żadnych wyrzutów ani uświadamiać, ale tak średnio im to wychodzi.
-Dobra, koniec o tym na razie.
-Boję się, że pogubimy się z Vi na tym Bali i nie dojedziemy do miejsca, które mamy zarezerwowane.
-Wiktoria ci nie powiedziała? To zdradzę ci tajemnicę. Luke przylatuje dzień wcześniej do Vi.
Zrobiłam zdziwioną minę.
-A ty nie jesteś gotowy na takie poświęcenie, tak? Nieważne, nieważne - oświadczyłam, kiedy Hood zaczął protestować. Oparłam się wygodniej w fotelu i założyłam nogi na biurko. - Więc mówisz, że Hemmo przylatuje.
-Między nimi coś jest.
-„Coś" to mało powiedziane. Ja tu wyczuwam romansik.
-I tak jesteśmy bardziej uroczy. Calline forever, pamiętaj.
Posłałam mu buziaka.
-Calline forever. Specjalnie dla ciebie.
☀️☀️☀️
Zgadnijcie, kto dzisiaj kończy 18 lat? A no ja!
Od dzisiaj za zabójstwo już będę szła do więzienia 😂
I w sumie na alko też już można 😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro