74.
Otworzyłem przed dziewczyną drzwi do domu, puszczając ją przodem.
Szatynka schowała ręce do kieszeni skórzanej kurtki.
-Dziwnie być po takim czasie w domu - oświadczyła.
-To jednak były dwa tygodnie. Jak się dzisiaj czujesz?
Wzruszyła ramionami.
-Ciężko powiedzieć. Trochę lepiej niż dwa tygodnie temu. Wtedy myślałam, że to, co mam zamiar zrobić to jedyne rozwiązanie.
Odłożyłem torbę i podszedłem do Carr, mocno ją przytulając.
-Cieszę się, że jesteś tutaj - wyszeptałem.
-Cieszę się, że ty tutaj jesteś.
Po chwili milczenia zapytałem:
-Mój post coś dał?
Caroline uśmiechnęła się lekko.
-Nawet nie wiesz jak dużo. Zaczęłam dostawać tyle wiadomości z pytaniami jak się czuję, niektóre były z przeprosinami, a jeszcze inne, że cieszą się, że nadal jestem na tym świecie.
-A hejterzy?
-Póki co żadnych nie widzę - odpowiedziała i odsunęła się ode mnie w celu ściągnięcia butów.
Kiedy weszła do swojego pokoju pierwsze co przykuło jej uwagę było nieduże pudełeczko leżące na biurku.
-Co to jest? - zapytała, marszcząc brwi i biorąc przedmiot w rękę.
-Sama zobacz - odparłem, uśmiechając się delikatnie.
-O jejuniu - wyszeptała tylko. Wzięła łańcuszek w rękę, dokładniej mu się przypatrując. - To dla mnie?
-Oczywiście - podszedłem do dziewczyny, delikatnie zabierając naszyjnik z jej dłoni, aby zapiąć go na jej szyi. - Ważka symbolizuje nieśmiertelność, samorealizację i walkę. I tego właśnie ci życzę.
-Dziękuje - powiedziała cicho.
W momencie kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi, automatycznie odwróciliśmy głowy w tamtą stronę.
-Zapraszałeś kogoś?
-A skąd. Otworzę.
Na klatce zobaczyłem Victorię.
-Już jest? - zapytała cicho. Pokiwałem głową i wpuściłem blondynkę do środka.
Twarz Carr zmieniła się diamentralnie na widok przyjaciółki. Podszedła do niej i mocno przytuliła, szepcząc coś.
Zostawiłem dziewczyny same, ewakuując się do kuchni.
Ashton: Carr już wróciła do domu?
Ja: Tak, niedawno ją odebrałem
Michael: Jak się czuje?
Ja: Mówi, że lepiej niż dwa tygodnie temu, ale nadal się boję
Ja: Przeczytałem wszystkie strony w internecie i dowiedziałem się, że w przeciągu trzech miesięcy po pierwszej próbie możliwa jest druga
Ja: Przez najbliższy czas nikt nie może zostawić jej samej
Michael: Czuję się trochę winny, bo wiedziałem, że ma depresję, a mino to nic z tym nie zrobiłem
Luke: Jak to nic? Namawiałeś ją do pójścia do psychologa, zresztą nie tylko ty
Ja: Carr jest bardzo uparta i nic z tym nie zrobimy. Teraz i tak ma obowiązek chodzić na terapię i brać leki, więc już nie będzie się upierać
Ashton: Możemy zadzwonić do niej dzisiaj wieczorem, czy lepiej sobie odpuścić?
Ja: Myślę, że możecie zadzwonić
Ja: Bo widzę, że wieczorami napada ją melancholia i kompletnie odpływa wtedy myślami
Ja: Może to by ją oderwało od tych rozważań
Luke: Próbowaliśmy do niej pisać, ale nie odczytywała
Ja: Staraliśmy się ograniczać jej czas w internecie, żeby jakikolwiek niemiły komentarz lub wiadomość nie sprawiły, że zrobi to ponownie
Ja: Zresztą sama niechętnie korzystała, twierdziła, że odpoczynek dobrze jej zrobi
Ja: Ale myślę, że teraz możecie do niej pisać
Ja: Jak będziecie dzwonić na FaceTime nie zdziwcie się, że nie wygląda tak, jak wtedy kiedy widzieliście się ostatni raz
Ashton: Przypuszczamy
Michael: Straciła naprawdę dużo krwi
Luke: I jeszcze doprawiła się lekami
Ja: Na szczęście leki sprawiły najmniej kłopotów
Ja: Jedyne, co po tym zostało to długie i niezbyt ładne blizny na rękach
Ashton: To zadzwonimy wieczorem, idź się nią zajmij
Ja: Vi teraz u niej jest, więc się ewakuowałem
Ja: Ktoś jej pilnuje, najważniejsze
Ashton: Ale wszyscy wiemy, że wolisz robić to sam
Ashton: Więc idź tam do nich
Ja: Idę
Ja: Do wieczora
Ashton: Bye!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro