61.
-Ile im dajemy? - zapytałam chłopaków szeptem. Calum leżał plackiem na podłodze, patrząc przez drobną szczelinę na Luke'a i Vi, a my razem z nim. Nie byliśmy w zbyt wygodnej pozycji, ale podglądywanie i plotkowanie o było dużo bardziej ciekawe.
-Do końca waszego pobytu - odparł Mike, jedząc chipsy z miski. Zabrałam mu kilka.
-Ja myślę, że do końca waszego pobytu to oni dopiero zaczną się przyjaźnić. Do świąt będzie coś więcej.
-Jakby to zależało od Wiktorii, to na pewno już grubo przed świętami by coś było. Ale niestety Hemmo ma jeszcze zobowiązania - zmarszczyłam nos w geście niezadowolenia i włożyłam chipsa do buzi.
-Co wy robicie? - zadał pytanie Ash, który dopiero wszedł do części sypialnianej, z której podglądaliśmy parę.
-Ciii! - odpowiedzieliśmy chórem. Blondyn uniósł ręce w obronnym geście.
-Okej, okej.
Wróciliśmy do oglądania.
-Pasują do siebie - stwierdziłam.
-O tak, stanowczo. Nie mam nic do tej jego dziewczyny, ale twoja przyjaciółka wydaje się o wiele lepsza - powiedział Mike.
-Jest o wiele lepsza - podkreśliłam.
-Idą, idą - powiedział Cal i szybko podniósł się z podłogi. Wskoczyłam na swoje łóżko, a Michael na jego górne piętro. Hood wślizgnął się za mnie i udawał, że leży, odpisując coś na telefonie. Irwin patrzył zdezorientowany na całą sytuację.
-Karola, wybierzesz się ze mną na zakupy? Przydałoby się kupić kilka rzeczy - zaproponowała Wiktoria, odchrząkając.
-Mhm - odmruknęłam, patrząc na ekran telefonu Cala. - Moment
„Patrz, jacy zarumienieni. Do świąt na bank"
Spojrzałam z politowaniem na swojego chłopaka i wstałam z materaca.
-No co? Przyznaj mi rację, jesteś moją dziewczyną.
-Tak, tak, tak - poklepałam go po głowie i ruszyłam za Vi.
-O co chodzi? - zapytała blondynka. Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się do niej.
-Nic takiego.
Przyjaciółka spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Coś ukrywasz, ale pewnie nie powiesz co.
-Jak ty mnie dobrze znasz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro