59
-Gdzie ona jest? - ze zdenerwowania zaczęłam tupać nogą, co chwila spoglądając na zegarek.
-Spokojnie skarbie - powiedział Cal, przybliżając mnie do siebie. - Pewnie czeka po swój bagaż. A ty za bardzo się denerwujesz.
-Nieprawda - bąknęłam, poprawiając okulary. Mimo, że byliśmy w pomieszczeniu, to ich nie ściągnęliśmy. Były mniejsze szanse, że zostaniemy rozpoznani. - Nadal nie mogę uwierzyć, że sami to zaproponowaliście.
-Luke zaproponował, uściślijmy to. Mnie raczej nadal zastanawia, dlaczego to zrobił.
-Mam wrażenie, że między nim, a Arz nie układa się najlepiej.
-Sugerujesz, że szuka rozrywki.
-Bardziej pocieszenia, oderwania myśli. Coś w ten deseń, rozumiesz - machnęłam ręka, co było równoznaczne z końcem mojej wypowiedzi.
-To nie ona? - wskazał palcem Hood. Spojrzałam w pokazywanym przez niego kierunku.
-Tak, to ona - machnęłam ręką w stronę blondynki, na szczęście szybko zauważyła. Podbiegła do nas, od razu biorąc mnie w swoje ramiona i ściskając tak mocno, że aż okulary spadły mi z nosa i wylądowały na podłodze.
-Tak się za tobą tęskniłam, pajacu - oświadczyłam
-Ja za tobą też, dzbanie jeden - kiedy się od siebie odsunęłyśmy, Cal przywitał się z blondynką
-Cześć Vi - przytuli dziewczynę na powitanie.
-Mam nadzieję, że ją dobrze tutaj traktujesz.
Chłopak zaśmiał się.
-Lepiej niż ona samą siebie.
-W to nie wątpię. Jedziemy już? Nie mogę się doczeeekaaaać.
-Chodź, bo zaraz zaczniesz tutaj skakać ze szczęścia - popchnęłam delikatnie dziewczynę w stronę wyjścia. Calum wziął od Vi walizkę.
-To prawda, że Luke wyskoczył z tą propozycją?
Pokiwaliśmy razem głową.
-Po rozmowie z tobą zadbał o to, aby się upewnić, że przyjedziesz.
-Nadal nie mogę mu wybaczyć tamtego momentu - mruknął Hood, chowając torbę do bagażnika.
Wiktoria uniosła jedną z brwi.
-Nie dopytuję, choć bardzo chcę wiedzieć. Ale do tego jeszcze dojdziemy, spokojnie.
-Mam nadzieję, że nie będę żałował, że przyjechała. Zwłaszcza, że chcę spędzić jak najwięcej czasu z tobą - wyszeptał, zanim wsiedliśmy do samochodu.
Zaśmiałam się na tyle cicho, aby siedząca w samochodzie Wika nic nie słyszała.
-Daję góra dwa dni, a potem Hemmo się nią zajmie, zobaczysz. I będziemy mieli czas dla siebie - powoli przeciągnęłam palcem po klatce chłopaka, aż do jego brody, a następnie do ust. Pocałował mnie szybko.
-Trzymam cię za słowo - mrugnął w moją stronę i usiadł na miejscu kierowcy.
☀️☀️☀️
Jeszcze jeden dziś, bo jutro pewnie będę zbyt zmęczona i zapomnę cokolwiek napisać 😅💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro