29✉
-Czekaj, czekaj, myślę, czy wszystko spakowałam na jutro - zacisnęłam mocno oczy, analizując wymyśloną przez siebie listę.
-Ładowarka?
-Mam.
-Ubrania?
-Mam.
-Piżama?
-To też, chociaż miałam nadzieję, że będę miała okazję spać w twojej koszulce.
Hood zaśmiała się, opierając się o oparcie kanapy.
-Ty spryciulo.
Uśmiechnęłam się szeroko w jego stronę, jednocześnie wzruszając ramionami.
-Kosmetyczka?
-Spakowana.
-No to masz wszystko. A, no i jeszcze dobry humor i najlepiej brak zmęczenia. No wiesz, Michael czasami trochę chrapie.
-Nieprawda, głąbie! - gdzieś z tylu dało się słyszeć głos Clifforda.
-Prawda! - odkrzyknął Hood. - To co, widzimy się jutro na lotnisku w Belgii?
-Noo, chyba - westchnęłam, podpierając rękami biodra.
-Jutro twój pierwszy lot samolotem!
-Nie strasz mnie bardziej, co?
-Spokojnie, skarbie, tu nie ma się czego bać. Uwierz mi, wiem co mówię.
-Dobrze, wierzę. Leć, bo widzę, że ci się śpieszy.
Hood pokazał ząbki w szerokim uśmiechu.
-Uwielbiam to, jak jesteś wyrozumiała. Pa!
-Pa.
Zamknęłam laptopa i rozejrzałam się po pokoju. Wszystko było w rozsypce, a jeszcze czekało mnie ułożenie wszystkiego w walizce.
No ale w końcu czego się nie robi, żeby spędzić tydzień z Calumem, prawda?
☀☀☀
Dobra, teraz to już serio wracam!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro