Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

108.

-Uwaga, toczy się kuleczka! - krzyknęła Vi, kiedy wchodziłyśmy do mojego pokoju. W sumie od niedawna mojego, Caluma i, już niedługo, małej Lillian.

Sapnęłam z wściekłością.

-Jak ci zaraz przypierdzielę, to się nie pozbierasz - powiedziałam. Z ulgą usiadłam na fotelu. - Za kilka lat to ja się będę śmiać z ciebie. A teraz mów, co takiego ważnego się stało, że wpadłaś jak burza?

-No właśnie, bo ja... i Luke... i my...

Westchnęłam.

-I my i wy, wysłów się kobieto.

-Pokłóciliśmy się i przypadkiem zerwaliśmy ze sobą.

Nie mogłam uwierzyć własnym uszom.

-Co zrobiliście, że ja przepraszam... au - nie zdążyłam dokończyć, bo syknęłam z bólu. Na twarzy Vi automatycznie pojawiło się zaniepokojenie.

-Co jest?

Machnęłam ręką. Wzięłam głęboki wdech, a później powoli wypuściła powietrze i zmieniłam pozycję siedzenia, jednak przeszło dopiero po pół minuty.

-To tylko skurcz.

-Rodzisz?!

Przewróciłam oczami i wstałam z fotela.

-Nie, wszystko jest w porządku. Przejdźmy do tego, dlaczego to zrobiliście.

-Poszło naprawdę o błahostkę, ale w pewnym momencie tak się rozkręciliśmy, że... - Vi przerwała, po raz kolejny widząc na mojej twarzy grymas bólu. - Może lepiej żebyśmy pojechały do szpitala?

Pokiwałam głową.

-Może to rzeczywiście dobry pomysł.

Victoria spojrzała na mnie z zaskoczeniem.

-Zrobiłaś się mniej uparta, ciąża cię zmienia.

-Zaraz twoja twarz może się zmienić.

Victoria

Głośne kroki na korytarzu zapowiadały, że komuś naprawdę się spieszyło, żeby tu przybyć. Nie pomyliłam się, widząc Caluma i próbującego nadążyć za nim Luke'a.

-Gdzie ona jest?

Przewróciłam oczami na to jakże głupie pytanie. 

-Skoro rodzi, to gdzie może być?

Hood parsknął ze złością.

-Jak zawsze o wszystko muszę zadbać sam - powiedział i zniknął za drzwiami sali.

Ukradkiem spojrzałam na Luke'a i uśmiechnęłam się delikatnie.

-Trochę niezręczna sytuacja - oświadczyłam, nie przestając bawić się kluczykami do samochodu.

Hemmings ostrożnie się zaśmiał.

-Masz rację. Tak samo jak wtedy, kiedy powiedziałaś, że za bardzo rozrzucam skarpetki. Rzeczywiście powinien z tym przystopować.

-A ty miałeś rację, kiedy powiedziałeś, że o wszystko się czepiam.

Luke usiadł obok mnie i położył swoją rękę na mojej.

-Czyli jesteśmy parą, która zawsze ma rację. To piękne.

-Jesteśmy?

Blondyn spojrzał na mnie z ukosa, z pewnością i szczęściem w oczach.

-A nie?

Pokiwałam głową, na co mężczyzna zaśmiał się po raz kolejny.

-Znowu miałeś rację. I za to cię kocham - odparłam, po czym pocałowałam go w policzek.

-Najpiękniejszy komplement jaki usłyszałem w życiu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro