107.
-Wybieranie wózka jest gorsze niż wybieranie samochodu - mruknął Cal, przypatrując się już kolejnemu dzisiaj wózkowi. - Czym się różni na przykład taki 3w1 od 2w1, oprócz ceny?
-3w1 ma gondolę, spacerówkę i fotelik, a 2w1 posiadają tylko gondolę ze spacerówką - odparłam, przypatrując się wózkowi, który spodobał mi się najbardziej.
Hood prychnął zabawnie.
-Stanowczo jest to bardziej skomplikowane niż wybieranie samochodu.
-Pamiętaj, że czeka cię jeszcze dzisiaj skręcanie łóżeczka - uśmiechnęłam się uroczo w stronę swojego mężczyzny. Brunet jęknął cicho.
-To będzie masakra.
-Oj od razu masakra, przecież podobno chłopcy mają ci pomóc.
-Oni będą więcej przeszkadzać, niż pomagać - odpowiedział z irytacją.
Pokręciłam tylko głową na jego słowa, po czym pokazałam wózek, który spodobał mi się najbardziej.
-Ja byłabym za tym - oświadczyłam, wskazując na beżowo - różową spacerówkę.
Cal szybko przeleciał wzrokiem po opisie wózka, mimo że ani trochę się na tym nie znał. Chociaż które z nas się znało?
-Rozsądny wybór - stwierdził. - To co, bierzemy ten?
-No jo.
-Te wszystkie przygotowania uświadamiają mnie, jak mało już zostało do zobaczenia tej kruszynki - stwierdziłam, przypatrując się zespołowi męczącemu się nad łóżeczkiem. Siedząca obok mnie Vi zaśmiała się.
-Zostały trzy miesiące. Przecież to zleci ot tak - dla zobrazowania pstryknęły palcami. - A pamiętasz jak było na początku? Jak wyzywałaś mnie od głupców, gdy ci przedstawiłam tą opcję.
-Wcale nie zwyzywałam cię od głupców, nie dramatyzuj.
-Ja dramatyzuję? Pff - prychnęła blondynka, po czym założyła ręce na piersi.
-To łóżeczko jest bardziej popierdolone niż Luke! - oświadczył głośno Calum, rzucając śrubokrętem.
-Hej, bez takich! - oburzył się Hemmo, podnosząc wzrok znad telefonu. - To mnie uraziło.
-Spokojnie, nie unośmy się. Podążajmy według instrukcji - zaproponował Ashton, machając kartką. - I lepiej ja wezmę ten śrubokręt, ty nierobie jeden. Carr, ja nie wiem, gdzie ty oczy miałaś jak sobie wybierałaś chłopaka.
Wzruszyłam ramionami, rozkładając ręce.
-Sama nie wiem - odparłam. - Jak sam widzisz, miłość nie wybiera.
Cal posłał mi całusa.
Po pół godzinie łóżeczko stało już gotowe na swoim miejscu, w kąciku specjalnie przygotowanym dla małej.
Calum padł obok mnie, wyglądając na naprawdę padniętego. Poczochrałam Hooda po włosach.
-Mój biedny, dzielny mężczyzna pokonany przez najzwyklejszy mebel.
-To był jeden z najgorszych momentów w moim życiu.
-Najgorsze dopiero przed tobą - poklepałam go po dłoni.
-Masz na myśli poród? Dam radę.
Vii parsknęła cicho śmiechem.
-Wiele facetów tak mówiło i w wielu przypadkach okazało się kompletnie inaczej - stwierdziła.
Hood uniósł lewą brew i spojrzał na blondynkę.
-Nie wierzysz we mnie? - zapytał.
-W ciebie? No skąd. Ja tylko mówię tak hipotetycznie i zapobiegawczo.
-Czyli w ciebie nie wierzy - dodałam.
Cal westchnął ciężko.
-To był cios prosto w moje serce, Vii.
Blondynka wzruszyła ramionami.
-Bywa. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz.
☀️☀️☀️
To opowiadanie zaczyna być z deczka nudne i beznadziejne
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro