Rozdział 9
Samantha siedziała na łóżku, po środku sali.
Pomieszczenie było całkowicie wyłożone białymi kafelkami. Na ich tle odznaczały się ciemne, brązowe drzwi.
Dziewczyna siedziała z zaciętą miną i tępo wpatrywała się w lustro weneckie, gdzie dostrzegała jedynie swoje odbicie.
Siedziała tu już kilka godzin i zaczynała mieć nadzieję, że nic takiego nie będzie się tutaj dziać.
W pomieszczeniu była cisza tak wielka, że słyszała uderzenia własnego serca.
Zobaczyła, że w obu bocznych ścianach są dwa okienka. Podeszła do lewego i spojrzała w nie.
Zobaczyła w niej tą dziewczynkę z pluszakiem, ale tym razem nie była ubrudzona krwią. Siedziała na łóżku i patrzyła na swoje odbicie w lustrze weneckim.
Samantha usłyszała kroki, więc odwróciła wzrok od okna, ale nie odsunęła się.
Kroki oddaliły się, więc znowu spojrzała do sąsiedniego pomieszczenia.
Blondynka krzyknęła, bo dziewczynka nie siedziała już na łóżku, tylko stała tuż przy szybce. Ale nie to było przerażające.
Czarnowłosa miała rozoraną twarz. To znaczy, nie całą, tylko lewą część. Wyglądało to upiornie. Jedna, nieskazitelna część twarzy pięknej dziewczyny. Druga, z wydrapanym okiem i podrapaną twarzą z bliznami, strupami i zaschniętą krwią. W niektórych miejscach było widać mięśnie, które były pod cienką warstwą skóry lub na wierzchu. Wyglądała jak żywy trup.
Brunetka patrzyła jednym, błękitnym okiem na zielonooką, która zobaczyła że trition przestaje działać, bo było widać na jej twarzy jakąś prośbę. O uwolnienie? Na emocje tego typu, ten chory płyn by nie pozwalał.
Uśmiechnęła się pokrzepiająco do brunetki, co odwzajemniła. Niestety ten drobny ruch twarzy sprawił, że w kilku miejscach rany na jej twarzy otworzyły się i zaczęła się z nich sączyć szkarłatna ciecz.
Samantha zobaczyła w oczach dziewczyny ból, ale po chwili przysłoniła go obojętność. Brunetka chyba miała atak, o ile tak można to nazwać. Zaczęła wrzeszczeć, biegać po pokoju i uderzać w ściany.
Nagle do jej pokoju wbiegali lekarze. Przytrzymali ją i podali jej płyn. Trition. Brunetka krzyczała przez dłuższą chwilę, a po chwili znieruchomiała.
Lekarze wyszli z jej pomieszczenia. Sam myślała, że już odejdą, ale oni weszli do jej pokoju.
Blondynka spięła się i zobaczyła królową kier.
- Mówiłam, - zaczęła swoim niskim tonem - że nie podamy ci tritionu, pod warunkiem, że będziesz dobrze się zachowywać. A tym czasem przez ciebie musimy podawać go innym... - zastanowiła się - pacjentom. Chyba powinnam ci go podać, czyż nie?
Zielonooka nie odpowiedziała tylko nadal stała w bezruchu. Dwóch z nich ruszyło w jej kierunku. Chciała się obronić, ale oni byli szybsi.
Złapali ją i przytrzymali. Tym czasem kobieta wzięła strzykawkę z tritionem i podeszła do dziewczyny, która nie krzyczała, bo nie wiedziała co ją czeka.
Po chwili igła została wbita w rękę dziewczyny, a płyn wpłynął do jej żył.
Pierwsze co poczuła, to trition, który zdawał się palić ogniem żywym, przez co zaczęła krzyczeć i się rzucać.
Płyn zaczął rozprzestrzeniać się po jej ciele i już po ułamku sekundy krążył w jej wszystkich żyłach. Ból był niewyobrażalnie wielki. Gdyby w waszych żyłach płynął ogień, byłoby to przyjemniejsze od tritionu. Fale bólu powoli kierowały się w kierunku mózgu, a kiedy tam dotarły, Samantha poczuła jak wszystkie emocje ją opuszczają. Ból, strach, wściekłość. Została tylko pustka. Przestała krzyczeć jak i się rzucać. Widziała wszystko jak za mgłą.
To było tak jakby prawdziwa Sam została zamknięta a klatce, a ta druga przejęła nad nią kontrolę. Później nie czuła nic i ogarnęła ją ciemność.
Dni mijały w tym samym, chorym rytmie. Codziennie rano dostawała dwie bułki i szklankę wody. Zawsze jedzenie chowała, a wody nie mogła więc wypijała całą. To były jedyne posiłki w ciągu dnia. Przez resztę doby słuchała krzyków i tego jak się rzucają. Za każdym razem płakała cicho, bo wiedziała jaki oni znoszą ból. Codziennie, a ona tylko raz.
Kiedy minęło pierwsze 9 dni, zaczynała wariować i odchodzić od zmysłów. Powoli, ale jednak.
Jej umysł nie odróżniał rzeczywistości od fikcji, przez co czasami widziała w pomieszczeniu różne rzeczy. Ale nie jakieś jednorożce czy coś. Zwykle widziała trupy ważnych dla niej osób. Babci, mamy, przyjaciół a nawet Jake'a.
Dziewczyna czasami budziła się w nocy z krzykiem, bo wydawało jej się że podają jej trition. Bała się, że jeżeli odejdzie od zmysłów, oni zaczną go podawać jej codziennie, a tego by nie zniosła.
Bała się, że jeżeli jej nie wypuszczą, ona tam zwariuje i będzie musiała przyjmować trition. Niestety na ucieczkę nie było szans. Bo skąd?
Kiedy minęły dwa tygodnie, obudziła się z krzykiem. Śniło jej się, że Jake został zamknięty na tym oddziale i widziała jak podają nu trition. Ale nie normalną dawkę, tylko ogromną. Śmiertelną.
Oczywiście jak zawsze spała w kącie. Nagle drzwi do jej sali otworzyły się, a przestraszona Sam podniosła zmęczone spojrzenie ma osobę stojącą w drzwiach.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro