Rozdział 16
Nie zrobiliśmy dwóch kroków, jak ktoś złapał nas za ramiona i ogłuszył.
Ostatnim co zobaczyłam przed utratą przytomności był leżący na ziemi Jake, a nad nim stojąca, uśmiechnięta królowa Kier.
Kiedy się ocknęłam, poczułam że jestem przywiązana do krzesła i mam zakneblowane usta. Otworzyłam oczy i zobaczyłam siedzącą w rogu... Madison. Chyba usłyszała, że się poruszyłam, bo natychmiast znalazła się przy mnie i oswobodziła mnie, po przym przytuliła mnie mocno.
- Wiem, że może nie byłam jakąś twoją super przyjaciółką, ale martwiłam się o ciebie - kiedy to powiedziała odsunęła się ode mnie. Chciałam coś powiedzieć, ale usłyszałam ciche jęknięcie z tyłu, więc gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam Jake'a, który właśnie się obudził.
Szybko podbiegłam do chłopaka i uwolniłam go, po czym przytuliłam się do niego i zaczęłam cicho płakać.
- Jak się czujecie? - zapytała po chwili Madison podchodząc do nas, a ja przestałam przytulać chłopaka i usiadłam obok niego.
- Bywało gorzej - odparł brunet, a ja tylko pokiwałam głową.
Było tak blisko! Już prawie udało się nam uciec, ale nie! Musieli nas złapać!
- Przykro mi, że się wam nie udało - kontynuowała lekarka, a w jej głosie było słychać coś, co potwierdzało jej słowa - Wasza dwójka nie powinna była tutaj trafić, a jeżeli tak, to nie powinna być złapana z powrotem. Przykro mi - powiedziała łagodnie, a ja podniosłam na nią wzrok, który cały czas miałam utkwiony w podłodze.
- Jesteśmy w skrzydle szpitalnym? - spytałam przerywając nie znośną ciszę.
- Tak - odparła, a po chwili dodała - A jeżeli chodzi o wasze zajęcia to udało mi się was z nich wypisać na najbliższe dwa tygodnie - uśmiechnęłam się delikatnie w podzięce, co odwzajemniła - Możecie już iść.
- Co się właściwie stało? - zapytałam marszcząc brwi.
- Gdyby nie to, że lekarze właśnie wracali do psychiatryka, udałoby się wam uciec. Ale, że właśnie przyjechali, zobaczyli was i zaciągnęli z powrotem - powiedziała a na jej twarzy zobaczyłam współczucie. Jęknęłam i ukryłam twarz w dłoniach, na co Jake objął mnie opiekuńczo ramieniem.
- Gdybyśmy tylko wyszli chwilę później - powiedziałam z wyrzutem do samej siebie - ucieklibyśmy. Nie byłoby nas tutaj - dokończyłam szeptem, ale wiedziałam, że mnie usłyszeli. Podniosłam wzrok na Madison - Czy oni nas kiedyś wypuszczą? - zapytałam, chociaż nie spodziewałam się pozytywnej odpowiedzi.
- Przykro mi... - nie pozwoliłam jej dokończyć, bo podniosłam się gwałtownie i wypadłam z sali.
Biegłam korytarzem, po schodach, aż w końcu wparowałam do pokoju, usiadłam na ziemi, opierając się o łóżko i zaczęłam płakać a moim ciałem wstrząsnął szloch.
Nawet nie usłyszałam jak ktoś wszedł do pokoju i przygarnął mnie do siebie. Posadził mnie sobie na kolanach i zaczął głaskać po plecach żebym się uspokoiła.
Po jakimś czasie przestałam płakać i usnęłam, najprawdopodobniej z powodu wykończenia moim ciągłym płaczem.
Obudziłam się wieczorem. Leżałam w swoim łóżku przykryta kocem. Podniosłam się i zobaczyłam Jake'a siedzącego na krześle, który również spał.
Podeszłam do chłopaka, odgarnęłam kilka kosmyków włosów z jego czoła, po czym poszłam do łazienki przepłukać twarz z zaschniętych łez.
Kiedy wróciłam do pokoju, zobaczyłam, że chłopak już nie śpi.
- Jak się czujesz? - zapytał siadając obok mnie na łóżku. Podwinęłam pod siebie nogi i skrzyżowałam ramiona. Wiedziałam, że większość osób uznałaby tą postawę za przykład postawy defensywnej, ale nie dbałam o to. W końcu nie to miałam na myśli.
- Szczerze? - zapytałam z westchnieniem - Źle - powiedziałam z grymasem na twarzy - A ty?
- Nie lepiej- również westchnął.
- Jak myślisz, jak będziemy starsi to zatrudnią nas tu jako lekarzy czy nadal będziemy ich "więźniami"?
- Raczej nam nie zaufają. Może będą chcieli nas zabić?
W normalnych okolicznościach kłóciłabym się, że nam tego nie zrobią, ale wiedziałam, że szybka śmierć byłaby cudem. Oni nas będą torturować. Prawdopodobnie, w końcu są bardziej psychiczni niż większość z nas.
- Bo raczej nigdy nas stąd nie wypuszczą - podsumowałam, a on machinalnie pokiwał głową.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro