Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Mirabelle

Zastanawiłam się co zrobić z wiadomościami od Louise. Z wiadomościami na temat Matthew. Czy był zdolny do zdrady? Postanowiłam to sprawdzić. Przeszukałam wszystkie szuflady z dokumentami. Wszystkie meble, gdzie mogłam znaleźć jakikolwiek dowód. Te poszukiwania nie przyniosły mi jednak żadnego rezultatu. Wiem, że to niemądre, ale uważałam, iż Louisa mówi prawdę w jakiś sposób.

- Liam - zaczęłam wchodząc do komnat szefa królewskiej straży.

- Wasza wysokość - ukłonił się lekko.

- Masz tak do mnie mówić tylko przy moim mężu. Doskonale wiemy jak bardzo jest zazdrosny.

- W takim razie w czym ci mogę pomóc?

- Potrzebuję, abyś przygotował moją siostrę do wyjazdu.

- Te dziewczynę, która porwała Księcia?
To twoja siostra?

- Tak i proszę nie mów o tym nikomu.

- Sprawdź czy nie ma ze sobą żadnej broni.

- Planujesz ją wypuścić?

- Nie do końca. Po prostu dała mi powody do pewnych wątpliwości. Jednak pierw mam dla ciebie inne zadanie.

- Zaczyna robić się pracowicie.

Uśmiechnął się.

- Tak, ale to tylko dlatego, że ufam tobie. Dowiedz się co Matthew robi, gdy wyjeżdża z zamku. Beze mnie.

- Czy ja dobrze ro...

- Tak, dobrze rozumiesz - urwałam. - Idę teraz do Louisy. Wyjdę od niej za jakieś dziesięć minut, wtedy możesz przyjść do niej.

oznajmiłam, po czym już bez słowa opuściłam komnaty i udałam się celi mojej siostry.

- Myślałem, że już mnie nie odwiedzisz.

- Skądże, lecz przychodzę z pytaniem. Mówiłaś, że masz jakieś dowody odnośnie zdrady mojego męża. Jak je zdobędę?

- Dziś w samo południe spotka się tam z pewną kobietą i dzieckiem

- Dobrze, przyśle zaraz po ciebie straże. Później przyjdziesz do moich komnat, gdzie ubiorą cię moje dwórki, Lady Eleonore oraz Lady Isolde.

- Niecierpliwisz się - zauważyła.

- Obchodzi cię to? Zważając, że planowałaś mnie zabić.

- Ah, ty znowu to samo - westchnęła, a ja wyszłam z celi.

Nie całą godzinę później siedziałam w karecie w towarzystwie młodszej siostry i Liama, którego poprosiłam o pobyt w środku. Wolałam, aby miał oko na moją siostrę. Widziałam jej ironiczny uśmiech, gdy dowódca straży usiadł koło mnie.
Jechaliśmy w milczeniu czasem tylko wymieniałyśmy się spojrzeniami.

- To tu. - Oznajmiła, wyglądając przez karetę.

- Woźnica! Zatrzymujemy się! - Krzyknęłam.

Zatrzymaliśmy się w jakimś miasteczku. Był to chyba mały rynek, było na nim mnóstwo ludzi.

- Mówiłam - Stwierdziła Lousia, pokazując mi powóz postawiony po drugiej stronie rynku. Zdziwiłam się, gdy wyszedł z niego Matthew.

- Tatuś! - krzyknął jakiś chłopiec, rzucając się mężowi na szyję. Blondyn ucałował chłopca w czółko, a po chwili koło nich pojawiła się kobieta w moim wieku. Ją też pocałował... w usta!

Nie wierzyłam a to co widzę. Czyli, że siostra mówiła prawdę. Nie kłamała. Nie mogłam się teraz

- Liam - Zaczęłam. - Daj, proszę złoto Louis'ie.

- Oczywiście, wasza wysokość.

Ukłonił się lekko i odszedł.

- Uwalniasz mnie? - spytała zdziwiona.

- Udowodniłaś to co miałaś, teraz jesteś wolna. Z mojej strony nic ci nie grozi.

Strażnik wrócił i wręczył siostrze złoto. Nie było go za wiele, ale mogła spokojnie przeżyć.

- Do rychłego zobaczenia, wasza wysokość - ukłoniła się odeszła.

- Jest bezczelna. Mógłbym się nią zająć.

Zaoferował Liam, na co tylko pokiwałam głową.

- Mam teraz inne problemy. - Stwierdziłam kiwając głową. - Wracajmy do zamku.

Strażnik chwycił moją rekę i zaprowadził do karety. Poczułam jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy.

- Nasze małżeństwo jest skończone.

Oznajmiłam, zakrywając twarz w dłoniach.

- Belle, nie płacz. Wszystko się wyjaśni, może to tylko nieporozumienie.

Objął mnie, całując mnie w policzek.
Podniosłam głowę i spojrzałam na Ross'a.

- Jestem w takim razie bardzo ciekawa jak się z tego wytłumaczy. Chcę rozwodu.

- Nie bądź w gorącej wodzie kąpana.

- Liam, ja słyszałam wcześniej plotki, ale nie dawałam im wiary. Gdybym chociaż raz potwierdziła te plotki... - westchnęłam, kiwając głową. - już kilka lat temu.

- Zabrzmi to smutno, ale obydwoje wiemy jaką wolność ma król, a jaką królową.

- Mimo wszystko to ja jestem królową. Królową w bardzo złej sytuacji. Wiem jak bardzo to, że jest Anglikiem wzmacnia moje panowanie. Nie chcę spędzić reszty życia z kimś kto mnie zdradza. Jednak... jednak chcę, aby to co widzieliśmy zostało między nami. Do czasu, gdy nie wymyślę co z tym zrobić.

***

Po powrocie do zamku dotarł do mnie lokaj rodziców. Prosili o przyjście do swoich komnat. Przed tym jednak napisałam list adresowany do męża. Pisałam w nim, że powinien natychmiast odwiedzić swoich rodziców, a sama udałam się do swoich.

- Chcieliście porozmawiać? - zaczęłam wchodząc do komnaty
francusko-szkockiej pary królewskiej.

- Wiesz jakim specyficznym krajem jest Anglia - zaczął ojciec, na co kiwnęłam głową. - Pamiętasz jak skończyła Anna Boleyn?

- Nie rozumiem w jakim kierunku zmierza ta rozmowa.

- Nie tajemnicą jest to, że Anglik przy twoim boku wzmacnia twoją pozycję w królewstwie. Ale romans z dowódcą straży może się źle skończyć. - Mówiła mama.

Widziałam, że na ich twarzy maluję się zaniepokojenie całą sytuacją. Uśmiechnęłam się, nieco kpiąco. Bawiła mnie ta sytuacja. Następnie kontynuował ojciec, na zmianę z matką.

- Widziałem jak wróciłaś do zamku. Ten młody strażnik Liam, objął cię. Wcześniej widziałem jak na ciebie patrzy.

- Niebawem będziecie mieli dziecko razem z Matthew. Świat musi wiedzieć, że jest prawowitym następcą tronu.

- Prawowitym? - wtrąciłam. - Prawowitym następcą tronu jest Franciszek, syn z małżeństwa z Franciszkiem de Poitiers!
I proszę, abyście nie wtrącali się w nasze małżeństwo! Wy jesteście władcami Szkocji i Francji, ja Anglii! I niech tak zostanie.

- Mirabelle! - do rozmowy nagle dołączył się kolejny głos. - Dostałem twój list.

- Porozmawiamy o tym później.

Odpowiedziałam jak najspokojniej, chociaż w rzeczywistości czułam jak zalewa mnie fala gorąca na widok męża.

- Idę się teraz spotkać z bratem, a później ze szlachtą.

***

- Chciałaś mnie widzieć - zaczął Florian, wchodząc do moich komnat, podczas, gdy ja piłam herbatę.

- Tak, usiądź proszę - pogładziłam miejsce koło siebie.

- Źle się dzisiaj czujesz? Może wezwę medyka?

- Spokojnie - uśmiechnęłam się. - Chciałam z tobą porozmawiać. Herbaty?

- Sam sobie naleję jej do filiżanki.

Powiedział, zanim sama zdołałam to zrobić. Widziałam jak mi się przyglądał.

- Zaczynasz wyglądać jak hipopotamica.

- Uznam to jako komplement. W każdym razie... Muszę wyznaczyć opiekuna dla Franciszka i dziecka, które niebawem przyjdzie na świat, w razie mojej śmierci.

- Będzie dobrze, Mirabelle - westchnął.

- Niezależnie jak będzie muszę to zrobić. I dlatego prosiłam, abyś przyszedł. Chcę, abyś został nim ty.

- Ja? Co na to Matthew?

- To ja jestem królową, nie on. Muszę widzieć czy się zgadzasz. Wiedz jednak, że to nie jest łatwe zadanie.

- Od urodzenia byłem następcą francuskiego tronu. To równie ciężkie jak regencja

- Zgadzasz się?

***

Po spotkaniu z bratem udałam się do sali obrad, gdzie czekała na mnie szlachta.

- Przez ostatni czas proszono mnie, aby wybrać opiekuna dla Księcia Walii w razie mojej śmierci - zaczęłam, lecz przerwał mi Hrabia Cambridge.

- Przepraszam, Wasza Wysokość, za przerwanie, ale... uważam, że Jego Wysokość Król Matthew powinien mieć tytuł Księcia małżonka. Jego obecny tytuł umniejsza świetność Królowej w oczach Europy i świata. Duża część społeczeństwa, którą w szczególności są chłopi uważa, że to królewski małżonek jest prawowitym królem, którego wybrała Królowa Elżbieta I Tudor.

Może to gwałtowne, ale byłam bardzo przychylna skłonić się ku temu wnioskowi.

- Kto popiera propozycję Lorda Cambridge?

Rozejrzałam się po twarzach Anglików. Wniosek został przegłosowany.

- W takim razie nadaję mojemu mężowi Matthew Carey'owi tytuł Księcia małżonka. Teraz proponuję przejść do kwestii, od której zaczęłam dzisiejsze obrady. Postanowiłam, że opiekunem dzieci w razie mojej śmierci zostanie Delfin Francji, Książę Florian.

- Przecież on jest Francuzem.

Stwierdził Lord Marchii, widząc zaniepokojenie na twarzach innych hrabiów.

- Ja również, po za tym jest moim bratem.
Kto jest za, aby ucznić Księcia Floriana opiekunem moich dzieci w razie mojej śmierci? - spytałam, lecz ręce podniosło raptem kilka osób. Westchnęłam. - Zapamiętam kto jest moim przyjacielem. Oraz to kto nim nie jest.

Oznajmiłam, na co Lordowie po chwili podnieśli dłonie. Florian jak opiekun Franciszka miał sto procent głosów. Uśmiechnęłam się lekko do poddanych. Chciałam, aby te zebranie szybko się skończyło. Nie czułam się dzisiaj najlepiej.

- Czy ktoś ma jeszcze jakieś pytania?

Spytałam, ale nikt się nie odezwał. Wstałam, a razem ze mną wszyscy lordowie.

- W takim razie, jeśli nie mamy żadnych spraw do uzgodnienia. Widzimy się za tydzień przy najbliższych obradach.

Pożegnałam się Lordami. Wyszłam z sali obrad czując i widząc zarazem jak świat zaczyna wirować wokół. Uszłam kilka kroków od sali, gdy poczułam jak staczam się w ciemność.

***

- Budzi się... - szepnął jakiś nieznajomy głos.

Podniosłam powieki, a gdy mój wzrok się wyostrzył, ujrzałam cztery postacie... mojego męża, brata oraz rodziców.

- Co się stało? - spytałam.

- Straciłaś przytomność - oznajmił mąż, czując jak delikatnie ściska moją dłoń.

Spojrzałam w jego niebieskie oczy i wtedy sobie przypomniałam.

- Zniżyłam twój status do Księcia, małżonka oraz kazałam wyjechać do rodziców. Dlaczego tu jesteś?

- Jesteś moją żoną, moją miłością.

- Z nazwy - szepnęłam sama do siebie, a następnie już głośnej powiedziałam.

- Co mówiłaś?

- Spotkamy się, gdy dziecko będzie miało przyjść na świat. Teraz oddalam cię do domu twoich rodziców.

- Mirabelle? O czym ty mówisz? Źle się czujesz?

- Czuję się doskonale! - wrzasnęłam, zwracając uwagę rodziny, która usłyszała mnie teraz bardzo dokładnie.

- Myślę, że powinieneś spełnić wyraźny rozkaz królowej, Matthew - wtrącił Florian stając przy moim mężu.

Mąż wyszedł z eskortą następcy francuskiego tronu, a ja zauważyłam, że za drzwiami stał Liam.

- Możecie na chwilę wyjść? - spytałam rodziców. - Chciałabym porozmawiać ze strażnikem Ross'em.

Rodzice wymienili się spojrzeniami. Jednak wyszli bez słowa. Gdy drzwi się zamknęły, a przy mnie pojawił się strażnik czułam jak pękam od środka. W końcu zaczęłam zanosić się płaczem.

- Mam dość, Liam.

- Cicho, cichutko... - przytulił mnie do siebie.

- Niech straże pojadą za moim mężem. Niech go obserwują, ale dyskretnie.

- Zajmę się tym, a ty powinnaś więcej odpoczywać.

- Jestem królową, Liam. Jeśli chcę się utrzymać swoje panowanie, muszę nad tym wciąż pracować, bezustannie.

- Rozumiem, ale teraz powinnaś uważać na siebie i dziecko. Zajmę się najważniejszymi sprawami, a ty po prostu odpoczywać.

Gdy po chwili pożegnałam się ze strażnikiem Ross'em do komnaty na nowo weszli rodzice.

- Jak się czujesz? - spytał tato.

- Nie jest dobrze, ale damy radę.

***

- Jak bardzo jest źle? - pytała matka.

- Jeśli gorączka nie ustanie... - mówił medyk, zacinając się w środku zdania.

- To?

- Królowa umrze.

- O mój Boże... - jęknęła matka. Mimo, że jej nie widziałam to wyobrażałam sobie jak przykłada swoją dłoń do ust.

- Nie martw się, Mario. Mirabelle jest silna. Poradzi sobie.

Wspierał moją rodzicielkę ojciec.

- Idźcie spać - pojawił się kolejny głos, tym razem mojego brata. W tym samym czasie poczułam jak obejmuje moją dłoń. - Ja z tobą zostanę siostrzyczko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro