Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

8 grudnia 1585 roku

Mirabelle

Cały zamek przygotowywał się na urodziny Królowej Marii. Tak się składa, że jest moją mamą. Wiedziałam jak bardzo mnie kocha, jednak od lat miałam o wiele lepsze kontakty z tatą. Spędzałam z nim o wiele więcej czasu niż z rodzicielką. Podziwiałam jednak to przez co przeszła w życiu i jak obronną ręką wyszła z opresji. Infantką była raptem sześć dni. Została urodzona po to, aby rządzić. Została koronowana we wrześniu 1543 roku, mając niespełna dziewięć miesięcy. Prawdziwa królowa od kołyski.
Początkowo była zaręczona z Księciem Edwardem Tudorem, lecz jej matka Maria de Guise, nie zgodziła się na złączne przyszłego Króla Anglii i Królową Szkocji w przyszłości jako małżeństwo. Korzystny sojusz przyszedł z Francji. Młoda królowa została zaręczona z Księciem Franciszkiem, który nie długo później stał się Delfinem Francji, a następnie jej Królem. Po burzliwych latach swojego panowania, siódemce dzieci, naszedł dzień, w którym mama kończy 43 lata.
Czasem mam wątpliwości czy ja dożyję takiego wieku. Rodzice w dzień urodzin poprosili wszystkich należących do rodziny przy byciu na śniadaniu. Oczywiście, wieść rozeszła się po zamku i co niektórzy bardzo mili, twierdzą, że mama chce abdykować. W życiu nie słyszałam większej głupoty! Oddałaby życie za swój kraj. O abdykacji nie było mowy. Szczególnie teraz, gdy w Szkocji było w miarę spokojnie. W zamku poza mną, Florianem, Janem Filipem, Charlotte i Amèlie, nie było nikogo z mojego rodzeństwa. Natomiast resztą rodziny był wujek Sebastian, jego syn Michał oraz moja babka, Katarzyna Medycejska.

- Wiecie, o co chodzi? - spytała Charlotte, gdy wraz z Matthew zmierzaliśmy na śniadanie.

- Oni nie wiedzą! My też nie wiemy! A chcielibyśmy! - Krzyczał Florian z końca korytarza, idąc w naszą stronę ze swoją żoną, Marią Austriaczką.

Wszyscy skierowaliśmy się w stronę jadalni i tam z resztą rodziny, czekaliśmy na rodziców, którzy pojawili się uśmiechnięci od ucha do ucha. Nie zauważyłam jednak nigdzie Amèlie.

- Możemy poznać powód tego zbiorowego zebrania? - Spytała lekko zniecierpliwiona Charlotte.

- Gdzie Amèlie? - Jej nieobecność zauważyła również mama.

- Nie przyjdzie, źle się czuję. Posłałem do  niej medyka - Odpowiedział Florian.

Rodzice wymienili się spojrzeniami, po czym uśmiechnęli się do siebie.

- Mamy ogłosić to wieczorem na balu, ale wam chcieliśmy powiedzieć wcześniej.

Zaczęła mama, na co wymieniłam się spojrzeniami z rodzeństwem.

- Ogłosić? - spytałam chórem z Florianem i Charlotte.

- Spodziewamy się dziecka.

Oznajmił tato, na co wszyscy zaniemówiliśmy.

***

Rewelacje rodziców doprawdy zszokowały nas wszystkich. Poszłam na spacer do ogrodów, nie zważając na to, że większość alejek jest zasypanych białym puchem.

- Wasza wysokość, nie wydaję się szczególnie zadowolona z posiadania większej ilości rodzeństwa.

- Florian również. - westchnęłam.- Musi czuć się źle. Wziął mojego męża na polowanie, a oni doprawdy się nienawidzą.

- A co z Charlotte? - spytał de Poitiers, siadając koło mnie.

- Ma małą córkę, jej poświęca większość czasu. Nie przejmuję jej miejsce w sukcesji.

- Ciebie wręcz przeciwnie.

- Mój brat jest następcą tronu, ponim jest jego córka. Przed dwoma laty, byłam jeszcze druga w kolejce do tronu. Teraz jestem trzecia. Zaraz za dwulatką. Jeśli moje rodzeństwo będzie chłopcem. Będę jeszcze dalej. Dobrym przykładem jest Amèlie. Dwadzieścia lat temu, gdy się urodziła była siódma w kolejce to tronu, teraz jest trzynasta, a w najbliższym czasie będzie szesnasta.

- To jest dla ciebie tak ważne? Belle, którą pamiętam nie pragnęła jak najwięcej władzy. Oczywiście, chciała ją mieć, ale z umiarem. Najbardziej ceniła sobie wolność i dokuczanie starszym braciom.

- Och, Michale. Obydwoje wiemy, że to było tak dawno. Byłam młoda i niedojrzała. Teraz jestem starsza, nieco bardziej ułożona, jestem wdową, matką, żoną... królową. Najgorszą królową jaką Anglia miała.

Mówiłam, czując jak po moich policzkach, spływają krople łez.

- Belle? O czym ty mówisz? Jesteś najlepszą królową. Anglia nie miała takiej od lat.

- Co ze m... - Niedokończyłam zdania, gdyż poczułam silny skurcz. - O nie... To już.

Skuliłam się lekko, starając się głęboko oddychać. Nagle poczułam jak podrywam się z ziemi. To Michał wziął mnie na ręce.

- Zaniosę waszą wysokość do komnaty i wezwę akuszerkę.

- Poślesz po Matthew?

- Oczywiście, wasza wysokość.

- Oh! Dla ciebie zawsze byłam Belle, nie mów mi, wasza wysokość.

- Dobrze - uśmiechnął się od ucha do ucha.

- Nie śmiej się, bo mnie strasznie boli. I nie wiem, czy się śmiać z tobą czy wybuchnąć płaczem.

- Możemy spróbować wszystkiego po trochę, kuzynko.

***

Michał

Zaniósł mnie do mojej komnaty, a już po chwili była przy mnie akuszerka oraz moja dwórka, Eleonora. Skurczę przybierały na sile, a ja czułam, jak z mojego czoła spływają strużki.

- Mirabelle - Powiedział lekko zdyszany Matthew, wbiegając wręcz do komnaty.
Usiadł koło mnie i ujął moja dłoń. - Jak się czujesz?

- Jeszcze trochę i będzie nas czwórka.

Uśmiechnęłam się lekko i jęknęłam. Bóle stawały się coraz bardziej uporczywe.

***

- Idź na przyjęcie. Siedzisz tu już kilkanaście godzin. Nie wiadomo, ile to jeszcze potrwa.

- Nie ważne, kochanie. Chcę tu być z tobą, choć miałbym nie spać, ani minuty.

***

Byłam tak strasznie zmęczona, ale szczęśliwa. Szczęśliwa, że jest nas  więcej. Matthew był doprawdy zauroczony dzieckiem. Widziałam jak bardzo jest wzruszony. Leżał koło mnie, obejmując mnie ramieniem, a drugą dłonią dotykał małe rączki naszej córeczki.

- Jestem tak dumny z was obu. Jest taka piękna jak ty, Mirabelle. Ma brązowe włoski takie jak ty. Jest taka piękna.

Powtarzał jak zahipnotyzowany.

- Ma nasze oczy - zauważyłam.

Nasza mała córeczka miała tak bardzo niebieskie oczy. Takie jak ja i mój mąż.
Nasze zachwalenie przerwało pukanie do drzwi. Była to jedna z guwernatek Franciszka.

- Wasze wysokości - Ukłoniła się lekko i spojrzała nas nas. - Książę Franciszek chciałby wejść, zobaczyć maleństwo.

- Oh... Letycjo! Nie maleństwo, a Jej Królewską Wysokość, Księżniczkę!

Usłyszałam, krzyczącego z korytarza syna, a zaraz po tym cichą salwę śmiechu mojej rodziny.

- Niech wejdzie - kiwnęłam głową, a Franciszek niemal natychmiast pojawił się koło nas.

Guwernatka zamknęła drzwi.

- To dziewczynka?! Prawda?! Pamiętasz mamusiu jak mówiłem, że będę miał siostrzyczkę? Wiedziałam. - Mówił, po czym wreszcie zlustrował swoją siostrę wzrokiem. - Jest taka malutka.

Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w ciszy.

- Możecie nazwać ją Rose albo Eugenie?

Spytał.

- Rose? Podoba mi się. - Poparł syna Matthew.

- Dlaczego Rose? - Spytałam, nierozumiejąc, skąd te nagłe zainteresowanie tym imieniem.

- Jest taka mała i delikatna. Spójrz na nią mamusiu.

- Przemyślimy to.

- Wezmę ją, a Ty się prześpij. - Powiedział zdecydowanie, po czym dodał. - Pokaż mi tylko jak mam ją trzymać. Jest taką kruszynką.

Gdy ułożyłam ją Matthew, na rękach, zauważyłam jak w jego oczach, pojawiły się łzy.

- Pójdziesz ogłosić z Matthew i siostrą, oficjalnie jej narodziny. - Zwróciłam się do syna. - Zachowuj się jak przystało na Księcia Walii. Następce tronu.

Mąż wraz z moim synem i naszą córką opuścili komnatę, a ja zwróciłam się do Eleonory, która trzymała się z boku sali.

- Eleonora? Mogłabyś iść za nimi? Mam wrażenie, że obydwoje są zaślepieni i wejdą w ścianę.

- Oczywiście.

Uśmiechnęła się promiennie, a ja czułam, że wreszcie mogę odpocząć.

***

Leżałam w łóżku, gdy usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili zauważyłam Michała.

- Mogę na chwilę? - Spytał.

- Oczywiście.

Zauważyłam, że niesie w ręce małe pudełeczko. Widział chyba moje zakłopotanie, zatem zaczął wyjaśniać.

- Zanim mój brat zmarł, zostawił mi to. Prosił, abym ci to przekazał, gdyby nie wrócił... A Ty miałabyś drugie dziecko.

- Trzymałeś to przez te wszystkie lata?

- Na prośbę Franciszka. Mojego brata.

Widziałam jak ciężko mu o tym mówić. Dlatego pogładziłam swoją dłoń jego [dłoń].

- Dziękuję. Twoja przyszła żona będzie prawdziwą szczęściarą, mając ciebie u swego boku.

Na moje słowa jakby posmutniał. Pocałował mnie w policzek i rzekł.

- Wypoczywaj Belle, a mała córeczka jest bardzo podobna do ciebie. Widać, że Walezjuszka. Módl się jednak, aby była bardziej pokorniejsza niż ty. Inaczej będziesz miała więcej trosk niż Król Franciszek miał z tobą.

- Miał? Myślę, że ma nadal.

Uśmiechnęłam się, gdy ten ponownie zniknął za drzwiami. Rzuciłam okiem na drewnianą szkatułkę i ją otworzyłam. Pierwsze co mnie przywitało to list.

"Najdroższa Mirabelle

Jeśli czytasz ten list oznacza to, że mnie już nie ma, a Ty przwitałaś właśnie drugie dziecko. Nie wiesz, jak bardzo mnie to raduję. Mam nadzieję, że Franciszek nie przysparza Wam problemów. Pamiętam, że gdy się urodził, prosiłaś mnie, abyśmy nadali mu właśnie te imię. Zgodziłem się, ale pamiętam warunek. Nasza córka miała mieć na imię Mirabelle. Chciałabym w przyszłości, aby Franciszek i mała Mirabelle znaczyli dla siebie tak wiele, jak my znaczyliśmy dla siebie w przeszłości. Wiem jak bardzo tkliwa jesteś na takie listy, dlatego już kończę.
Jesteś miłością mojego życia. Pamiętaj, o tym. Zawsze jestem po twojej stronie.

Kocham Cię. Mirabelle de Valois.
Na wieczność."

Czułam jak po moich policzkach, spływają łzy. Wiele łez. Po chwili się uspokoiłam i zawołałam Eleonore.

- Zawołaj Króla, proszę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro