Trudno powstrzymać uczucia
*Narrator
A jednak mu się postawiła. Nie przyszła, nie odpisywała, ani nie odbierała. Czekał na nią w kawiarni całe 4 godziny. Po wypiciu dwóch kaw i herbaty w końcu zrozumiał, że już się nie pojawi. Wpadł w furię i wyszedł na zewnątrz. Czyżby ta papierkowa wolność za bardzo uderzyła jej do głowy? Kiedy wsiadł do auta z nerwów uderzył pięścią o kierownicę. Miał trochę innych problemów, ale z tymi najważniejszymi się uporał... na jakiś czas. Był dilerem, który współpracował z Pablo Escobarem. Odbierał narkotyki bezpośrednio od ludzi z kartelu z Medellin i dostarczał je dilerom. Jednak Escobar miał coraz większe problemy, a dostaw było coraz mniej, co za tym idzie-było coraz mniej pieniędzy. Dlatego dogadał się z braćmi Rodrigez i miał nadzieję, że Pablo się o tym nie dowie. Jednak się przeliczył. Z rozmowy z przemytnikiem mógł wywnioskować, że baron narkotykowy coś podejrzewa, ale nie zna konkretów. Jednak nie przejmował się tym, bo z ostatnich doniesień wynika, że Pablo się ukrywa. Rozwiązywało to część problemów. Dlatego postanowił dokończyć sprawę z tą rudą żmiją i jej matką. To, że mu nie ulegała podniecało go i sprawiało, że nie odpuszczał. Ale widocznie same groźby skierowane do Jacksona już nie działały. Nie ma do niego dostępu, ale za to jest blisko innej, ważnej dla niej osoby. Nie uznawał półśrodków. Wykorzysta swoją relację z jej matką, aby robiła to czego od niej oczekuje. Wystarczy kilka krótkich sms-ów.
*Michael
Dni mijały, a nagonka w mediach nie robiła się mniejsza. Przeciwnie, po wypowiedzi mojej siostry odgrzebywali stare plotki i doszukiwali się nowych. Niestety byłem zmuszony zwolnić kilkunastu pracowników. Nie lubię tego robić, nie lubię przekazywać ludziom złych informacji, ale nie mogły pracować u mnie osoby, które sprzedawały prywatne informacje prasie. Pojawiły się artykuły o ,,tajemniczej kochance", później o tym, że przetrzymuję u siebie siłą kobietę i zmuszam ją do różnych okropnych rzeczy. Najpierw pisali, że jestem gejem, później pedofilem, a teraz nagle gwałcicielem i porywaczem. Zastanawia mnie jak ludzie mogą w to wierzyć. W tych wiadomościach absurd absurdem absurd pogania. Wystarczy trochę pomyśleć, aby mieć wątpliwości co do prawdomówności dziennikarzy. Każdy ma jakieś granice, a mi coraz trudniej wytrzymać, gdy robią ze mnie najgorszego zwyrodnialca. Naprawdę czasami mam ochotę połknąć wszystkie tabletki i już się nie obudzić. Chociaż moje przyjaciółki zadbały o to, abym nie miał takiej możliwości. Nie wiem jak je znalazły i co z nimi zrobiły, ale nigdzie ich nie było. Aby chociaż na chwilę odciąć się od tego wszystkiego zamykałem się w swoim domowym studiu i nagrywałem demówki. Elizabeth dwa dni temu opuściła Neverland. Kocham ją jak siostrę i nie mogę znieść myśli, że przez moje problemy mogą ucierpieć jej relacje z innymi ludźmi. Widziałem, że tęskni za swoim narzeczonym. Znam ją na tyle, że nie musiała tego mówić. Dlatego po długiej rozmowie zdecydowała się wrócić do swojego ukochanego. W innej sytuacji zaprosiłbym go do siebie, tak jak było w planie, ale teraz nie chciałem, aby ktoś obcy widział jak przechodzę załamanie nerwowe. W tej sytuacji przygotowania do ślubu zostały przerwane. Liz oczywiście dzwoniła codziennie, aby się upewnić czy wszystko jest w porządku. Jednak nie zostałem sam. Lena, mimo że dostała wszystkie potrzebne dokumenty, więc oficjalnie była wolna, została. Byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Nie ukrywam, że bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Udało mi się przekroczyć pewne bariery, które sama sobie ustaliła. Nie mam na myśli nic niestosownego, ale takie drobne oznaki bliskości, które jej okazywałem, i które nie powodowały już u niej dyskomfortu.
Gdy tak pewnego popołudnia siedziałem w studiu ze słuchawkami na uszach pochłonięty zapisywaniem rzeczy, które można jeszcze poprawić nie zwróciłem uwagi na to, że nie jestem sam. Zerwałem się dopiero, gdy ktoś położył mi ręce na ramionach.
-Chcesz żebym dostał zawału?-zwróciłem się do osoby stojącej za mną równocześnie zdejmując słuchawki.
-Nie mogłam się powstrzymać-widziałem, że chciało jej się śmiać, ale po chwili spoważniała-Przyjechało dwóch policjantów, czegoś od ciebie chcą
-Jesteś pewna, że to policja?-spytałem zdziwiony, gdyż myślałem, że sprawy z władzą mam już za sobą. Ona tylko pokiwała twierdząco głową. Niechętnie wstałem z fotela. Moje ostatnie spotkanie z tymi służbami nie było zbyt przyjemne. Wiem, że wykonują swoją pracę, ale po tym jak przewrócili mi prawie cały dom do góry nogami nie będą mi się nigdy dobrze kojarzyć.
-Ciekawe co tym razem-burknąłem pod nosem
-Nie mam pojęcia, nawet ich nie widziałam, tylko Bill poprosił, abym cię zawołała
-Zostań tutaj, wolę żeby cię nie widzieli i tak już jest dość plotek
-Rozumiem-udałem się na dół w stronę holu, gdzie czekało na mnie, dzięki Bogu, tylko dwóch Panów. Gdy tylko się zbliżyłem pokazali swoje odznaki i się przedstawili.
-O co chodzi?-spytałem przechodząc od razu do rzeczy. Jeden z nich szukał czegoś w torbie i po chwili wyjął kilka kartek oraz zdjęcie.
-Ta kobieta niedawno opuściła szpital psychiatryczny-podał mi fotografię. Otworzyłem szeroko oczy widząc dobrze znaną twarz-Od tamtej pory nie ma z nią kontaktu, od kilku osób dostaliśmy informacje, że ta kobieta jest u Pana przetrzymywana...
-Słucham?-przerwałem mu wypowiedź-Od kiedy służby zamiast szukać prawdziwych przestępców zajmują się sprawdzaniem plotek
-Proszę Pana jesteśmy zobowiązani sprawdzić każde zgłoszenie
-Ale to są bzdury, które ktoś sprzedał do gazet
-Anonimowe zgłoszenie dotarło bezpośrednio do nas, albo wyjaśnimy to po dobroci teraz, albo wrócimy z nakazem przeszukania-Byłem zdenerwowany. Ale zacisnąłem zęby i postanowiłem się nie kłócić, bo to nie miało sensu. Po prostu poszedłem po Eleonorę, która podobno była dręczona i przetrzymywana w piwnicy. Jakież było ich zdziwienie, gdy zobaczyli ją całą i zdrową. Kilka razy porównali jej wygląd ze zdjęciem, które akurat mieli. Wylegitymowali ją i po upewnieniu się co do jej tożsamości i tego, że nie dzieje się jej żadna krzywda, opuścili mój dom. Usiadłem w salonie na kanapie i schowałem twarz w dłonie. To już było za dużo. Plotki plotkami ale nasyłać na mnie policję? Po chwili poczułem jak ktoś siada obok mnie i kładzie mi rękę na ramieniu.
-Michael, nie załamuj się, wszystko się wyjaśniło
-Dlaczego oni traktują mnie jak kryminalistę?-spojrzałem na nią smutnym wzrokiem. Przytuliła mnie i pogłaskała po policzku-Wiem, że nie jestem idealny, ale staram się być dobry...
-Mike jesteś dobrym człowiekiem, niewielu ludzi robi chociaż w połowie tyle dla innych co ty
-Naprawdę jestem aż takim dziwakiem? Potworem?-Nie odpowiedziała od razu
-Jesteś trochę ekscentryczny...ale nie jesteś tym na kogo kreują cię media-Nie odpowiedziałem tylko bardziej się w nią wtuliłem-Osoby, które cię znają wiedzą jaki jesteś
-LaToya też mnie zna...-nie odpowiedziała, ale złapała mnie za rękę, a drugą otarła łzę, która mimowolnie spłynęła po moim policzku. Na szczęście udało mi się powstrzymać wybuch płaczu.
-Nie jestem dobra w pocieszaniu-usłyszałem po chwili. Na mojej twarzy pojawił się delikatny grymas, który pierwotnie miał być uśmiechem.
-Ważne, że jesteś-Gdy emocje już trochę opadły poszliśmy przejść się po Neverlandzie. Najwięcej czasu spędziliśmy w zoo. Nie było ono może jakieś imponujące, ale na Lenie robiło duże wrażenie. Ja też uwielbiałem tu przychodzić. Lubiłem towarzystwo zwierząt, bo one, w przeciwieństwie do ludzi, nie oceniały. Wystarczyło o nie dbać i spędzać z nimi czas, a odwdzięczały się szczerą miłością. Jednym z moich ulubieńców był Bubbles. Małpka, którą udało mi się wydostać z cyrku. Gdy tylko wszedłem do zoo domagał się zainteresowania. Uwielbiał być w centrum uwagi, ale też z chęcią chodził trzymając się mojej ręki, lub żądał, aby go nosić.
-Na pewno mogę go dotknąć?-spytała, gdy zbliżyliśmy się do słonia.
-Tak, nie ma się czego bać-mówiąc to podałem mu owoc do wyciągniętej trąby. Wsadził go sobie do pyska po czym wesoło zatrąbił i położył się. Wtedy pogłaskałem go po głowie. Lena nadal niepewnie podeszła, ale nadal go nie dotykała. Widziałem, że się waha dlatego wziąłem ją za rękę i pokierowałem na słonia. Podobnie jak ja zaczęła głaskać go po głowie.
Gdy opuściliśmy zoo słońce już zachodziło, a niebo mieniło się różnymi odcieniami żółtego i pomarańczowego. Szliśmy powoli ścieżką prowadzącą do domu. Lena była jakby pogrążona we własnych myślach, a mój wzrok co chwilę nieświadomie zwracał się w jej kierunku. Nigdy nie sądziłem, że kobieta z tego typu urodą mogłaby mi się spodobać. Wiem, że to nie jest najważniejsze, ale wygląd też nie jest bez znaczenia. Całkiem różniła się pod tym względem od kobiet, z którymi kiedyś się spotykałem. Brooke, Tatiana i kilka innych. Ale Lena? Długie, rude włosy, zielone oczy, piegi, tatuaże. Gdyby ktoś mnie kiedyś spytał o cechy wyglądu jakie mi się podobają, tych nigdy bym nie wymienił. A jednak. Od jakiegoś czasu chciałem być blisko niej, rozmawiać, milczeć, przytulać. Uwielbiałem jej uśmiech, który coraz częściej gościł na jej twarzy. Nie chciałem być nachalny, ale trudno było mi powstrzymać uczucia. Nie wiem czy to nie jest za wcześnie, aby mówić o miłości, ale nie znajduję innego słowa na to co czuję.
*Eleonora
Nie rozumiem tego co dzieje się w mojej głowie. Nie chciałam się przywiązywać, to się po prostu stało i nic nie mogę z tym zrobić. Im bardziej próbuję trzymać go na dysntans, tymbardziej zbliżamy się do siebie. Ulegam moim uczuciom, chęci bycia blisko niego. Nie potrafiłam już dłużej tego powstrzymywać. Zawsze byłam powściągliwa, ale on coś zmienił, przebił się przez mur, który latami budowałam. Chociaż ze wszystkich sił starałam się temu zapobiec. Mimo że wracając z zoo byłam pogrążona we własnych myślach to widziałam jego wzrok, który co chwilę kierował w moją stronę. Szliśmy w ciszy. Nie wiedziałam co on czuje. Ostatnio zdarzało się, że przytulał się w najmniej oczekiwanym momencie. Ale może to przez to, co się działo wokół niego potrzebował takiej bliskości. Chcę być blisko niego, nigdy czegoś takiego nie czułam, nie wiem co mam myśleć. Może nie powinnam myśleć? Tylko pozwolić, aby kierowało mną serce? Gdzieś z tyłu odzywał się cichy głosik, który mówił, że będę cierpieć, że nie warto się angażować w coś co nie ma szans przetrwać. Ale zagłuszało to bicie serca, które biło szybciej i głośniej, gdy tylko był w pobliżu. Może raz w życiu warto zaryzykować?
Gdy wróciliśmy do willi po długim spacerze panował już półmrok. Zjedliśmy kolację, którą przygotowała Rose i rozeszliśmy się do pokoi. Gdy już wykonałam wieczorną rutynę ubrana w dresy i szeroką koszulkę poszłam do pokoju Michaela. Ten, jak często bywało wieczorami, leżał i czytał. Gdy weszłam odłożył książkę i się uśmiechnął.
-Co dzisiaj ciekawego czytasz?-spytałam siadając na skraju łózka.
-Mechaniczną pomarańczę-mówiąc to podał mi książkę. Być może nadal miał nadzieję, że w końcu jakaś literatura mnie zainteresuje. Przeczytałam opis z tyłu po czym mu ją oddałam
-I jak, podoba ci się?
-Dopiero zacząłem, ale wydaje się być dobra, jak skończę będę musiał zobaczyć ekranizacje
-To może z tobą oglądnę-uśmiechnął się, gdy to usłyszał
-Może zrobię gorącą czekoladę i teraz coś oglądaniemy? Co ty na to?-zaproponował
-Czemu nie
-To ty wybierz film a ja pójdę po kakao
-Nie chcesz, abym ci pomogła?
-Nie trzeba, w szafce masz płyty z filmami-i wyszedł zostawiając mnie samą z ogromną kolekcją filmów. Czego on tu nie miał... wszystkie gatunki od horrorów po romanse. Nie miałam pojęcia na co się zdecydować. Postanowiłam losować i wypadło na "Egzorcystę". Korzystając z tego, że miałam jeszcze trochę czasu postanowiłam uruchomić DVD. Gdy Michael przyszedł do pokoju wszystko było gotowe wystarczyło tylko nacisnąć "start".
-Nie sądziłem, że wybierzesz horror-powiedział, gdy rozłożyliśmy się już na łóżku, a na ekranie pojawiły się pierwsze napisy.
-Nie mogłam się zdecydować i losowałam-po tym już nie rozmawialiśmy, bo zaczął się film. Rozkręcał się dość powoli i przyznam szczerze, że na początku mnie nudził. Ale poźniej zaczęło robić się ciekawiej i koniec końców mogę stwierdzić, że był całkiem dobry. Nie dziwię się, że dostał nominację do Oscara.
-Mogłabyś chociaż udawać, że się boisz-Michael szturchnął mnie w bok po skończonym seansie.
-Oczywiście, ty byś pewnie chętnie skorzystał z okazji...
-Moje ramiona są zawsze otwarte dla przerażonych niewiast-uśmiechnął się szeroko pokazując białe zęby.
-Oh Michael, jak ja dzisiaj zasnę, gdy w każdym kącie może czaić się demon-teatralnie opadłam na poduszki i zasłoniłam twarz kołdrą tak, że widać było tylko oczy. Michael spojrzał na mnie unosząc jedną brew do góry, ale po chwili podłapał temat.
-Nie bój się ja cię obronię!-dumnie wypiął pierś-Odgonię każdego ducha, który śmie zakłócać twój spokój
-Mój bohaterze, co ja bym bez ciebie zrobiła
-Dla twojego bezpieczeństwa możemy spać w jednym łóżku
-Oh, ależ to niemoralne
-Twoje bezpieczeństwo jest ważniejsze, przysięgam, że powstrzymam się od wszelkich lubieżnych czynów-powiedział z pełną powagą, kładąc dłoń na sercu
-A co jeśli ja się nie powstrzymam?-popatrzył na mnie otwierając szeroko oczy. Po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać.
-To wtedy ja też nie będę musiał się powstrzymywać-poruszył brwiami w górę i w dół.
-Dobra koniec tego, bo to zmierza w złym kierunku
-Wcale nie-włożył rękę pod kołdrę i zaczął mnie szczypać.
-Spadaj-wzięłam poduszkę i walnęłam go w czuprynę. Długo nie został mi dłużny i rozpoczęła się bitwa. Startowałam z pozycji leżącej i było mi trudniej, ale nie dawałam za wygraną. Udało mi się zwalić go z łóżka, ale... nie przewidziałam, że pociągnie mnie za sobą. Na szczęście miałam miękkie lądowanie, bo los chciał, że wylądowałam na Michaelu.
-I jak poddajesz się?-podniosłam się trochę, nadal przygniatając go do podłogi swoim ciałem.
-Nigdy-nagle złapał mnie i z łatwością odwrócił tak, że to teraz ja byłam na dole. Przytrzymał moje nadgarstki przy podłodze, tak że nie mogłam ruszać rękami. Próbowałam jeszcze się wyrwać, ale nie miałam szans.
-Jeszcze się zrewanżuje
-Zawsze tak mówisz-zaśmiał się, a ja tylko przekręciłam oczami-Więc dzisiaj śpisz ze mną
-Nieee
-To nie było pytanie...
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro