Otwórz się
*Eleonora
Zadzwoniłam do adwokata i wyciągnęłam z niego wszystko co wiedział. Najwcześniej za tydzień mógł przyjechać z papierami, więc chcąc nie chcąc musiałam jeszcze zostać. Gdyby Michael powiedział mi od razu może dałoby się załatwić to wcześniej. Mój obrońca kilka godzin temu wylądował w Paryżu, wcześniej miał napięty grafik, ale kilka minut może udałoby się mu zorganizować i sprawa byłaby załatwiona. A teraz już nic nie poradzę i muszę czekać. Jednak zastanawiała mnie jeszcze jedna rzecz... dlaczego Chris tak nagle odpuścił? Przecież nie zrobił tego bez powodu, ale nie mogę wymyślić żadnego logicznego wyjaśnienia na jego postępowanie. Może, kiedy pójdę się z nim spotkać czegoś się dowiem. Nadal niepokoiły mnie groźby, które dotyczyły Michaela. Właśnie Michael... Muszę się mu odwdzięczyć za pomoc. Co prawda jestem na niego zła, ale bez jego pomocy wszystko mogło potoczyć się całkiem inaczej. Powtarzał wiele razy, że nic nie chce, ale ja czuję wewnętrzną potrzebę, aby dać coś od siebie. Mam tydzień, aby coś wymyślić. Ale co można dać komuś kto ma wszystko?
A tymaczasem po rozmowie z adwokatem postanowiłam wrócić do swojego pokoju, aby nie przeszkadzać Michaelowi i Elizabeth. Co prawda nawet nie zdążyłyśmy się poznać, ale czułam dziwną niechęć jaka od niej biła, więc wolałam się usunąć. Nie miałam co robić, ale przypomniałam sobie, że wzięłam ze sobą kilka niedokończonych rysunków z planami budynków. Sama nie wiem po co, chyba wrzuciłam je do walizki odruchowo, bo akurat były pod ręką. Na szczęście nie miałam ze sobą wiele rzeczy więc nie musiałam ich długo szukać. Usiadłam przy stoliku, który był trochę mały i plany ledwo się na nim mieściły, ale jakoś musiałam dać sobie radę. Co prawda te projekty nie były związane z moją pracą i wątpię, aby kiedykolwiek były gdziekolwiek wykorzystane. Często zdarzało mi się wymyślić jakiś budynek po czym w wolnych chwilach zaczynałam planować go na papierze. Podobnie jak pisarz często pisze książki "do szuflady" tak i moja radosna twórczość narazie nie była wykorzystana i czekała sobie na odpowiedni moment. Właśnie kończylam wymiarować jedno z pomieszczeń, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Okazało się, że była to ostatnia osoba, której mogłabym się spodziewać. Zaprosiłam ją do pokoju i wskazałam miejsce do siedzenia, jednak ona wolała stać. Chciałam się kulturalnie przedstawić i przywitać jednak nie dała mi dojść do głosu.
-Musisz zniknąć z życia Michaela- powiedziała bez ogródek mierząc mnie lodowatym wzrokiem
-Nie pamiętam żebyśmy przeszły na "ty" - odpowiedziałam tonem podobnym do tego jakiego użyła ona
-Posłuchaj gówniaro, on może wierzy w te twoje bajki, ale ja ani trochę, albo znikniesz z jego życia, albo postaram się o to, abyś wróciła do wariatkowa
-Myślisz, że mnie zastraszysz? - nie zamierzałam zwracać się do niej w sposób kulturalny skoro ona też tego nie robiła -Michael nie jest dzieckiem, poza tym nie prosiłam go o pomoc
-Jesteś perfidną manipulantką...
-Wyjdź, nie pozwolę się zastraszać ani obrażać
-Powiedziałam już co miałam do powiedzenia - skierowała się w stronę drzwi
-Jesteś nienormalna
-To nie mnie zamknęli u czubków
-A może powinni - w tym momencie odwróciła się i uderzyła mnie w twarz. Po czym popatrzyła na mnie z wyższością i wyszła. Usiadłam na łóżku jeszcze będąc w szoku po tym co przed chwilą się stało. Nie miałam pojęcia skąd wzięła się u niej aż taka niechęć, a wręcz nienawiść, do mojej osoby. Rozumiem, że chce chronić Michaela, ale przesadziła i to grubo. Podeszłam do lusterka. Jak się okazało na moim policzku został czerwony ślad. Świetnie mam tylko nadzieję, że nie zrobi się on fioletowy. Dlaczego ktoś kto widzi mnie pierwszy raz na oczy tak mnie nienawidzi? W tym momencie przypomniałam sobie jak potraktowałam Michaela, gdy spotkałam go po raz pierwszy... a teraz doświadczyłam tego samego. Mówią, że karma wraca, chyba coś w tym jest. Jednak nie zamierzałam tego zostawić, chciałam, aby porozmawiał na ten temat z Elizabeth bo wolę, aby taka sytuacja się już nie powtórzyła. Może mnie nie lubić, ale nie pozwolę, aby traktowała mnie w ten sposób. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do jego sypialni. Okazało się, że tam go nie ma. Zeszłam na dół, ale w kuchni i salonie także go nie było. Jeden z ochroniarzy powiedział, że przed chwilą wyszedł się przejść po Neverlandzie z Elizabeth. Z chęcią bym za nimi poszła i powiedziała Michaelowi o tym co się właśnie stało. Ale się zawahałam i...zrezygnowałam z tego pomysłu, bo jaki to miało sens? I tak niedługo odejdę więc po co mam ich ze sobą kłócić. Wróciłam do kuchni, gdzie zastałam panią Rose. Zauważyła, że mój humor nie jest zbyt dobry i bez słowa zrobiła nam obu herbatę, po czym usiadła, aby porozmawiać. Trochę się wahałam, ale opowiedziałam jej co się zdarzyło. Nie wiem dlaczego, ale miała w sobie takie ciepło, które sprawiało, że chciało się jej opowiedzieć o wszystkich swoich problemach. Trochę przypominała taką babcię, która zawsze cię wysłucha, zrobi herbatkę i będzie się starała doradzić.
-Liz i Michael znają się już bardzo długo i łaczy ich szczególna więź... i po tej całej sprawie z Chandlerami ona chce go chronić
-I to usprawiedliwia ten atak na mnie?
-Nie, ale jest zrozumiałe, że się o niego martwi
-Ale przecież nigdy niczego od Michaela nie chciałam...
-Wiesz ona cię nie zna, ale ja też na początku nie do końca ci ufałam
-Ale ona nawet nie dała mi szansy na zwykłą rozmwę
-Ona już taka jest, może powiedz o tym Michaelowi i on z nią porozmawia
-Myślałam o tym... ale nie chce ich ze sobą skłócić, tymbardziej że i tak już tutaj długo nie będę
-Kiedy chcesz odejść?
-Za tydzień już mnie tutaj nie będzie i chciałabym podziękować jakoś Michaelowi za pomoc, odwdzięczyć się, ale nie wiem co mogłabym mu dać
-Swój czas - popatrzyłam na nią zdziwiona jej słowami -Po prostu z nim bądź, rozmawiaj i może... otwórz się trochę
-Nie wiem czy potrafię
-Potrafisz, ale musisz przestać się bać
-Nie boję się, po prostu... mam taki charakter
-A ja myślę, że boisz się komuś zaufać-nie odpowiedziałam. Wszystko we mnie się buntowało przeciwko tym słowom, ale podświadomie wiedziałam, że to prawda.
-Dziękuję, ale nie wiem czy będę w stanie się przełamać
-Nic na siłę, ale myślę, że Michael jest wart tego, aby mu zaufać
*Elizabeth
Wiedziałam, że Michael sam tego nie załatwi, dlatego musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Już jej pomógł, a teraz lepiej niech znika zanim zniszczy mu życie. Kiedy dowiedziałam się o tej dziewczynie zrobiłam to co Michael powinien zrobić od razu czyli dowiedziałam się na jej temat wszystkiego co było możliwe. Bycie sławnym to ciężki kawałek chleba, ale ma to swoje plusy. Między innymi znajomości, które pozwalają mi dowiedzieć się różnych rzeczy. Co prawda w tym wypadku było trudniej, ale kilka rzeczy, o których się dowiedziałam utwierdziło mnie tylko w tym, że Michael powinien zastanowić się kilka razy zanim przyjął ją pod swój dach. Po pierwsze ten cały Christopher. Podejrzany typ i wolałabym, aby dzięki niej nie znalazł się blisko Michaela. Ale gorsze jest to, że jej ojciec został skazany za zabójstwo... ze szczególnym okrucieństwem. Chyba nie muszę mówić jak został ukarany. Ktoś kto wychował się w takiej patologii nie może być normalny. Może i to w jakiej sytuacji się znalazła nie jest jej winą, ale co jeśli ściągnie na Michaela jakieś nieszczęście? Do tego kto wie co ona może mieć za uszami... Pzyznaję, trochę mnie poniosło, ale mam nadzieję, że dałam jej dość jasno do zrozumienia, że ma się wynosić z jego życia. Po tym jak opuściłam jej pokój poszłam na obiecany spacer z moim przyjacielem.
-Może zawołam Lenę?-zaproponował zanim jeszcze wyszliśmy z domu-Chciałbym, abyście się w końcu poznały
-Chciałabym spędzić z tobą trochę czasu sama-Odpowiedziałam wychodząc na zewnątrz. Nie zamierzałam ukrywać przed nim mojej niechęci do niej.
-Liz ona naprawdę nie jest taka jak ci się wydaje-wyszedł za mną i ruszyliśmy ścieżką w kierunku diabelskiego młynu.
-A ty nadal jesteś naiwny i wierzysz w te głupoty, których ci naopowiadała
-Nie zaczynaj znowu...
-Mike, czy ty myślisz, że sąd by ją wysłał do psychiatryka za danie w pysk facetowi?
-Mówiła, że on miał jakieś znajomości-słysząc to przekręciłam oczami i chciałam coś powiedzieć, ale on mnie wyprzedził-Porozmawiajmy o czymś innym
-No dobrze-zeszliśmy na inne, przyjemniejsze tematy. Okazało się, że miał kilka nowych tekstów piosenek, które chciał mi pokazać. Robił tak dość często zanim jeszcze wziął się za nagrywanie demówek. Usiedliśmy na ławce, którą oświetlała latarnia i zaczęliśmy przeglądać teksty, które wspólnie poprawialiśmy i czasem uzupełnialiśmy. Ale były to bardzo drobne zmiany, bo Michael pisze świetnie.
-To nie wygląda jak piosenka-pokazałam mu zapisaną kartkę
,,Once there was a child and he was free
Deep inside, he felt the laughter
The mirth and play of nature's glee
He was not troubled by thoughts of hereafter
Beauty, love was all he'd see(...)"*
-To wiersz...musiał mi się tu zaplątać, wiesz jaki mam bałagan w tym wszystkim - szybko zabrał kartkę i odłożył na bok
-Nie chciałbyś wydać swoich wierszy?
-Nie... wątpie, aby ktokolwiek to czytał
-Twoi fani na pewno by czytali, a może dzięki temu zyskałbyś też innych odbiorców
-Nie jestem poetą i nie uważam żeby były na tyle dobre, aby je wydawać-no tak Michael i jego perfekcjonizm.
-A mogę chociaż dokończyć czytać? - zawahał się, ale po chwili namysłu się zgodził...
,,(...)All he wanted was the mountain high
Color the clouds, paint the sky
Beyond these boundaries, he wanted to fly
In nature's scheme, never to die(...)"**
*,,Było kiedyś dziecko, w głębi duszy
Zupełnie wolne, wiedziało, czym jest radość
Śmiech i gdzie tkwi sedno rozkosznej zabawy
Nie było nękane troskami o przyszłość
Piękno, miłość - tylko to widziało(...)"
**,,(...)Wszystko, czego chciało, to wspiąć się wysoko
Kolorować chmury, malować niebo
Bez żadnych granic, chciało odlecieć
Planom natury, nigdy nie umrzeć (...)"
***
Fragmenty pochodzą z wiersza Michaela ,,Magical Child" wydanego w ,,Dancing the dream". Tłumaczenie pochodzi ze strony MJ translate, myślę, że warto o niej wspomnieć i jeśli ktoś jej nie zna to zachęcam aby zajrzeć bo znajduje się tam mnóstwo tłumaczeń nie tylko piosenek i wierszy, ale także książek dotyczących Michaela, wywiadów jak i różnych wypowiedzi zarówno samego MJ jak i innych osób o nim ♡
Rozdział wyszedł dość długi (jak na mnie), ale mam nadzieję, że nie rozwlekły :)
Zapraszam do komentowania i wyrażania opinii oraz dawania ☆ jeśli się podoba, bo to bardzo motywuje do dalszego pisania :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro