Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dlaczego mnie oceniasz?

*Michael

Ośrodek odwykowy był połączony ze szpitalem psychiatrycznym. Oczywiście znajdowały się one w osobnych budynkach i pacjenci obu byli od siebie oddzieleni. Jedynym miejsce, gdzie czasami można było spędzić wspólnie czas, był niewielki park z altanką i jeziorkiem, który znajdował się za budynkami. Większość osób ze szpitala, jeśli już wychodziła, to cały czas była pod nadzorem opiekuna. My mieliśmy więcej swobody. Przeważnie, kiedy wychodziłem, szukałem zacisznych miejsc, gdzie nie kręciłoby się wielu ludzi. Mimo wszystko nadal starałem się unikać tych spoza mojego oddziału, bo w końcu im mniej osób wie o tym, że tu jestem, tym lepiej. Przebywałem tutaj dopiero od tygodnia, nie mogę powiedzieć, że lubię to miejsce, ale nie jest tak źle jak podejrzewałem. I najważniejsze, lekarze są nieprzekupni. Leki dostawałam nadal, ale dawka miała być stopniowo zmniejszana aż do całkowitego odłożenia. Na początku pobytu tak bardzo brakowało mi odpowiedniej ich ilości, że próbowałem namówić lekarza, aby dał mi więcej, ale nie zrobił tego mimo tego, że podejmowałem różne środki, aby go przekonać. Na początku bałem się jak inni zareagują na moje obecność, jednak kiedy minął pierwszy szok zaczęli mnie traktować każdego innego chorego. To dla mnie coś nowego, nie pamiętam kiedy ostatnio mogłem przebywać wśród ludzi i nie bać się, że za chwilę rzuci się na mnie tłum. Mogłem poczuć się w końcu jak... człowiek i zapomnieć o tym, że jestem sławny. Poza tym codziennie odbywały się spotkania grupowe, na których wymieniliśmy się doświadczeniami z innymi pacjentami, oraz spotkania indywidualne z lekarzem, na których omawialiśmy postępy i plan leczenia.
Gdy kończyła się już jedną z takich wizyt lekarz wyszedł do mnie z nietypową prośbą.
-Michael? - zagadał, gdy już miałem wychodzić. Byliśmy z lekarzami na 'ty', widywaliśmy się codziennie więc mówienie sobie pan/pani nie miało sensu
-Tak?
-Czy byłaby możliwość, abyś odwiedził młodzież w budynku obok? - popatrzyłem na niego trochę zdziwiony -Oczywiście niczego nie narzucam, ale może...
-W porządku, chciałbyś żebym porozmawiał z nimi na jakiś konkretny temat?
-Myślę, że już sama twoja obecność będzie dla nich czymś niezwykłym
-W porządku, kiedy by to miało być?
-W najbliższych dniach, kiedy by ci odpowiadało
-Może być nawet jutro
-Świetnie - podał mi rękę -Wszystko zorganizuje, niczym się nie przejmuj
Uścisnęliśmy sobie dłonie po czym wyszedłem z gabinetu.

Następnego dnia tak jak było w planie, zaraz po obiedzie udaliśmy się na spotkanie z młodzieżą. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy zareagowali na mój widok pozytywnie. Przez ostatnie plotki nie liczyłem na takie nastawienie. Spotkanie odbywało się w przestronnym pomieszczeniu i chętnych było tak wielu, że trzeba było podzielić ich na grupy. W planach była tylko młodzież, ale znalazła się grupa dorosłych osób, która także chciała się ze mną spotkać i oczywiście nie mogłem odmówić. Z każdym, kto chciał rozmawiać, starałem się zamienić kilka słów. Byli tutaj ludzie z różnymi chorobami. Od nerwic po depresję. Ale najbardziej zasmuciło mnie to, że wśród młodzieży przeważała grupa niedoszłych samobójców. Historie i powody były różne, ale wszystkie miały coś wspólnego - brak zrozumienia i wsparcia nawet ze strony tych najbliższych, którzy bagatelizowali problem. To jest przerażające, że tyle osób w tak młodym wieku nie widzi innego rozwiązania niż odebrania sobie życia. Starałem się ich jakoś podnieść na duchu, ale trudno jest znaleźć słowa pocieszenia, bo tak naprawdę to nie one są tutaj najważniejsze. Takie osoby potrzebują obecności drugiego człowieka i świadomości, że mają kogoś kto będzie z nimi na dobre i złe. Ja mogę im dać jedynie słowa i muzykę, która być może w jakimś stopniu podniesie ich na duchu, ale to nie zastąpi prawdziwej obecności.
Nocą nie mogłem spać. Nadal rozmyślałem o tych wszystkich historiach, które usłyszałem dzisiejszego dnia. Musiałem zaczerpnąć trochę świeżego powietrza więc wymknąłem się na zewnątrz, aby usiąść na ławce w ogrodzie i odetchnąć. Jednak okazało się, że nie jestem sam. Na jednej z ławek siedziała dziewczyna, której nigdy wcześniej nie widziałem. Na ławkę padało światło latarni więc mogłem dokładnie się jej przyjrzeć. Miała długie rude włosy, które lekko się kręciły, i tatuaż na ramieniu. Twarz miała zwróconą w przeciwną stronę więc nie mogłem jej zobaczyć, a w ręku trzymała zapalonego papierosa. Zastanawiałem się czy podejść, bo byłem pewny, że nie jest z odwyku, ale podczas spotkania też jej nie widziałem. Była tak charakterystyczn, że na pewno bym zapamiętał, gdyby było inaczej. Chwilę się zawahałem, ale ciekawość wzięła górę i podszedłem. Usłyszała moje kroki i odwróciła głowę w moim kierunku. Widziałem w jej oczach, że była zdziwiona. Nie wiem czy bardziej przez to, że o tej porze nie spodziewała się kogokolwiek tutaj zobaczyć, czy faktem, że tym kimś kogo zobaczyła byłem ja.

*Eleonora

Dzisiaj na naszym oddziale od rana panowało straszne zamieszanie. Wymyślili sobie odwiedziny Jacksona i trzeba było to wszystko zorganizować. Ten człowiek już dawno powinien siedzieć za kratkami, a oni go dopuszczają do młodych ludzi, a nawet dzieci. No, ale cóż na świecie nie ma sprawiedliwości, szczególnie jeśli ktoś ma pieniądze. Nie zamierzałam się pchać tam, bo nie miałam mu nic do powiedzenia. Siedział tu aż się ściemniło, a potem, gdy w końcu sobie poszedł można było normalnie przejść korytarzem. Wcześniej były takie tłumy, że ledwo można było się przecisnąć. Zaczekałam aż zapadł zmrok i wtedy wymknęłam się do ogrodu, aby spokojnie zapalić z daleka od nich wszystkich. Robiłam to dość często i nikt się do tej pory nie zorientował. Usiadłam na jednej z ławek i zapaliłam papierosa. Patrzyłam na gwiazdy wyszukując widocznych na niebie konstelacji, które w dzieciństwie pokazywał mi tata. Jednak mój spokój zakłocało dziwne uczucie, jakby ktoś mnie obserwował. Mój instynkt się nie mylił, spojrzałam w stronę, z której dochodziły kroki. Zobaczyłam zbliżającą się męską sylwetkę, na początku nie poznałam kto to, jednak, gdy stanął w świetle latarni już wiedziałam z kim mam doczynienia. Zdziwiłam się i to bardzo, mój wyraz twarzy to chyba zdradził. Po chwili się jednak otrząsnęłam i wstałam ze swojego miejsca z zamiarem pójścia gdzieś indziej.
-Nie uciekaj - usłyszałam delikatny głos za plecami. Zatrzymałam się, ale nadal stałam tyłem do niego
-Nie szukam towarzystwa
-Jesteś pacjentką? - spytał całkiem ignorując to co powiedziałam, co mnie zdenerwowało jeszcze bardziej
-Co cię to obchodzi?
-Spokojnie, po prostu pytam, bo nie widziałem cię dzisiaj podczas spotkania - Podszedł bliżej i stanął na przeciwko mnie. Cały czas mówił spokojnie, bardzo opanowanym głosem
-Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale nie każdy lubi twoją osobę
-Mam rozumieć, że ty mnie nie lubisz?
-Gratulacje, zgadłeś
-Dlaczego?
-Jeszcze pytasz? - słysząc to skrzyżował ręce i pokiwał twierdząco głową -Powiem w skrócie, zachowujesz się dziwnie, do tego już dawno za to co zrobiłeś powinieneś siedzieć, ale masz pieniądze więc...
-Nigdy nie skrzywdziłbym dziecka - przerwał mi stanowczo -I nigdy tego nie zrobiłem
-Jasne, gdybyś nie zrobił nie musiałbyś płacić za milczenie
-Gdybym to zrobił to który rodzic przyjąłby pieniądze? - popatrzył na mnie. Rzeczywiście nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. -No właśnie, ale najlepiej bezmyślnie wierzyć mediom - milczałam. Sama nie wiedziałam co o tym myśleć. To co powiedział dało mi trochę do myślenia. Do tego patrzył na mnie oczami, które zrobiły się smutne. -Dlaczego mnie oceniasz? -nadal nie mogłam wymyślić jakiejś sensownej odpowiedzi. -Wiem, że jestem sławny i piszą o mnie różne rzeczy, ale może warto by było posłuchać też co ja mam do powiedzenia?
-Może - Nie odpowiedział i dość długo staliśmy na przeciwko siebie w ciszy. Po chwili wyminął mnie i poszedł w stronę, z której wcześniej przyszedł. Stałam nieruchomo jeszcze jakiś czas nadal w szoku po tym co się stało. Czy to możliwe, że aż tak się pomyliłam tak pochopnie oceniając tego człowieka? Papieros w mojej dłoni zdążył się dopalić i dopiero, gdy poczułam ciepło na palcach wyrwało mnie to z zadumy. Wyrzuciłam peta do kosza i od razu sięgnęłam po kolejnego. Nie paliłam dużo i nie czułam takiej silnej potrzeby, aby to robić cały czas. Ale to była inna sytuacja. Odezwały się wyrzuty sumienia, które w ten sposób próbowałam zagłuszyć. Jednak nie dawało to zbyt wiele. Po chwili wywaliłam kolejny niedopałek do kosza i wróciłam do swojego pokoju... o ile pokojem można nazwać niewielkie pomieszczenie z łóżkiem, stolikiem, krzesłem i szafą. Do tego kraty w oknie, przez co bardziej przypominał cele. Położyłam się na niewygodnym łóżku, do którego mimo że już sie przyzwyczaiłam, dzisiaj nie mogłam zasnąć. Ciągle widziałam przed sobą te smutne oczy, które wpatrywały się we mnie. Całym sobą mówił "Jestem niewinny" i po tej jednej rozmowie byłam w stanie w to uwierzyć. Ciągle w moich myślach pojawiało się pytanie 'Dlaczego mnie oceniasz?'

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro