1. Projekt grupowy
Mieliście kiedyś plan, który nie miał słabych punktów, ponieważ nie było w nim żadnych niewiadomych?
Tym były dla mnie zajęcia związane z psychologią na Uniwersytecie Columbia.
Wiecie jak to jest, gdy nikt was nie wierzy?
Tak czułam się zawsze, gdy spotykałam ludzi z pierwszego semestru, którzy nie chcieli być ze mną w pracach, bo nie wierzyli, że na raz pociągnę informatykę i psychologię.
Gdy na drugim semestrze okazało się, że nigdzie się nie wybieram, a profesorowie mnie zapamiętali, nagle każdy chciał ze mną pracować.
Ale ja już nie chciałam.
Tym samym gdy wybierałam do planu zajęcia związane z psychologią, byłam przygotowana na to, że będę sama. Z wyboru. Z niechęci aby inni podpisywali się pod moimi pracami, gdy już mnie docenili.
Dlatego gdy na zajęciach z UX, zobaczyłam, że była nas nieparzysta ilość, a projekt na zaliczenie miał odbywać się w parach, sama zgłosiłam aby być poza uczciwym losowaniem i skazać się na podwójną pracę. Profesor West pozwolił mi na to po usłyszeniu przyzwolenia reszty grupy, dlatego moim szokiem było, gdy podczas czwartych zajęć, po ponad półtora miesiąca od rozpoczęcia zajęć w drzwiach stanął Beckett Callahan.
Zastanawialiście się kiedyś, co czyni kampusowych kolesi najbardziej hot?
Bo miałam wrażenie, że gdy patrzyłam na Callahana nie potrafiłabym opisać jednej rzeczy, którą podziwiał w lustrze. Byłam za to pewna, że stałby przed nim w swojej koszykarskiej kurtce, tak jak dziś tutaj przed całą salą.
– Dzieńdobrek! – przywitał się radośnie, jakby wcale nie był spóźniony nie o kilka minut, a o kilka tygodni.
– Miło, że w końcu pan do nas dołączył – powiedział West znad swojego zeszytu, po czym przeniósł wzrok w głąb sali. – Widzicie... – Spojrzał ponownie na Becketta. – Pan Callahan został wyrzucony z zajęć z malowania martwej natury, bo nie zgadzał się z panią Misho, a że wszystkie inne grupy były już pełne nie miał wyboru.
Machnął ręką jakby to nie było nic takiego.
– Proszę usiądź obok Zoe Abernathy – powiedział niemal ciągiem, a ja w pierwszej chwili nie zajarzyłam.
– Dlaczego?! – oburzyłam się zdecydowanie za głośno.
To był ten moment, gdy Beckett zorientował się, że ktoś znajomy siedział na sali. To nie tak, że byliśmy sobie bliscy... moja współlokatorka Lily, przyjaźniła się z jego dziewczyną. To znaczy Sienna chyba była jego dziewczyną. Lily mówiła coś o związku on-off, ale nigdy nie widziałam ich osobno. Sienna niemal zawsze przychodziła po Lily z nim. Kilkukrotnie próbowali mnie wyciągnąć ze sobą na imprezę, ale ja nigdy się nie dałam. Już wystarczająco trudno było mi się porozumieć z Lily, z którą nie znalazłyśmy nawet jednej płaszczyzny, która nas łączyła. Ona była fanką Hobbita, ja wszelakich romansów. Ona przeżywała romanse i co tydzień miała innego chłopaka, a ja szukałam pana idealnego.
Nim się obejrzałam Beckett w kilku dużych krokach był u mojego boku.
– Zgodziłem się abyś pracowała sama tylko dlatego, że było nas nieparzyście – zauważył.
– Ale to czwarte zajęcia, a ja mam już pierwszy draft – argumentowałam, gdy Beckett wiercił się obok mnie, wyjmując komputer z torby.
– Projekty się zmieniają, ludzie pojawiają i odchodzą, to też część pracy.
Nie interesował go mój punkt widzenia, ale ja nie zamierzałam przestać go bronić.
Wierzyłam w rzeczy całą sobą.
– Ale...
Nim zdażyłam dokonczyć, przerwał mi, spoglądając na mnie znad okularów.
– Mam rozumieć, że na zajęciach, w których chodzi o współpracę, nie współpracujesz?
Usłyszałam kilka parsknięć.
Oczywiście, że inni się śmiali, skoro w ten sposób mogli mi dogryźć.
– Dobrze pani zrobi współpraca z kimś.
Nie odezwałam się już słowem. Poczułam się, jakby nawet on widział we mnie outsidera.
– Jakoś nie pomyślałem, że cię tu spotkam – zauważył Beckett, obracając się w moim kierunku. – Ale to dobrze. Miło widzieć znajomą twarz. To jaki miałaś pomysł?
Pomyślałam, że od razu chętnie przypisze się do mojej wizji i pozwoli zrealizować mi ją po swojemu, a ja będę udawać, że to była współpraca, ale najpierw miałam kilka pytań.
– Jak można zostać wyrzuconym z zajęć z malowania martwej natury? – zapytałam spoglądając w jego kierunku, szukając na jego twarzy poczucia winy, ale nic tam nie było. Nie było mu ani wstyd ani żal.
– Okazało się, że nie mogę być całe zajęcia nagim modelem, a potem, że martwa natura jest.... – Pochylił się teatralnie w moim kierunku. – Martwa.
Przewróciłam oczami, na ten nieśmieszny żart, który go bawił.
– Zapowiada się owocna współpraca – powiedziałam bardziej do siebie niż do niego.
– To jaki masz ten pomysł? – Zajrzał mi w ekran komputera, ale miałam akurat otwartą kartę dotyczącą metod nauki, co pewnie nie powiedziało mu za wiele.
— Aplikacja do personalizacji ścieżek edukacyjnych, bazująca na analizie stylu kognitywnego użytkownika.
Nie miałam wątpliwości, że to działa. Było przemyślane, logiczne, miało realne zastosowanie.
Ale Beckett Callahan tylko uniósł brew.
— Brzmi mądrze, ale... – Zrobił długą pauzę, co niesamowicie mnie zirytowało. – Nie podpiszę się pod tym.
– Może jeszcze przyjmą cię z powrotem na tą martwą naturę?
Machnął na mnie ręką. To znaczy machnął ręką w powietrzu, jakby w geście, że mam przestać gadać głupoty.
– To takie naukowe... a gdyby zrobić coś, co łączy naukę i rozrywkę – zaproponował. – Coś, co trafi do mainstreamu?
– Uważasz, że ścieżki edukacyjne to nie mainstream i nie dotyczą każdego z nas? – zarzuciłam otwarcie.
– No tak, ale... to ma być nasz wspólny projekt – zauważył. – A ja tego nie czuję.
– To pomysł, który można potem sprzedać! – zapewniłam. – Albo samemu w niego zainwestować! – broniłam swojego pomysłu.
Beckett spojrzał na mnie, jakbym zbyt się tym emocjonowała, że się ze mną nie zgadzał.
– Wdech i wydech, Abernathy.
Sam naśladował głębokie wdechy i wydechy jakby miało mi to pomóc.
– Zróbmy coś poza twoją strefą komfortu i trochę poza moją... – Spojrzał na ekran mojego komputera. – Jak połączyć naukę z rozrywką?
Miałam ochotę warknąć, że dokładnie tak jak planowałam, ale on już ten pomysł wyrzucił do kosza.
Dosłownie.
Przesunął po moim touch padzie i przesunął plik z draftem do kosza na pulpicie.
Widziałam na jego twarzy zadowolony uśmieszek, że próbował mnie jeszcze bardziej zdenerwować, a gdy powiedział 'Wdech i wydech' po raz kolejny, a ja zabrałam mu swój komputer, aby wyjąć plik z kosza, wiedziałam, że czeka mnie dzika przeprawa z człowiekiem, który nie chciał tylko podpisać się pod moją pracą.
*
Hejka!
To MOJA nowa młodzieżówka!
nie jestem dobra w hasztagi, ale może niech one istnieją od początku to o nich nie zapomnę
#reguławyjątkuwatt
Gabigabworld_autorka - instagram I tiktok
gabigabworld - X
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro