Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nocna bestia

Zachód słońca zawsze był pięknym zjawiskiem jednak pełnia księżyca biła go na głowę.
Wszechogarniająca ciemność budziła strach i osobliwego rodzaju podniecenie.
Pełnia zaś oświetlała polany oraz słomiane dachy chat, a także mury domów w przyjemny sposób.
Srebrne promienie wpadały do domostw przez przykurzone szyby. Rozpraszały mrok, dawały złudne poczucie bezpieczeństwa mieszkańcom wioski.

Niczego nieświadomi chłopi świętowali pełnie przy ognisku. Wszyscy mieszkańcy spotykali się w centrum przy starej studni gdzie tańczyli do samego rana.
Wszystkie prace stawały wtedy na niemal trzy dni by przygotować uroczysty festyn. Każdy z mieszkańców przynosił warzywa bądź kawały mięsiwa czy owoce. Niektórzy pozwalali sobie przynieść beczkę trunku, a inni czerpali wodę do drewnianych naczyń służących jako puchary bądź kubki.

Tak było i tym razem.
Mieszkańcy bawili się w najlepsze tańcząc i śpiewając. Hałasy słyszane były w sąsiedniej wiosce, a także w domostwie właściciela ziemskiego, który dzierżawił swe pola chłopom.

Młody mężczyzna o czarnych włosach obserwował z najwyższego piętra swej rezydencji łunę pomarańczowego światła.
Z suchością w ustach zaciskał pięści. Niemoc spowodowana brakiem możliwości dołączenia do bawiących się sprawiła, że mężczyzna co raz bardziej się denerwował. I mimo, że zdawał sobie sprawę z tego, że jego obowiązki zmieniły się od jakiegoś czasu tak nie mógł opanować rosnącego w nim gniewu.

Warknął uderzając pięścią w drewno okiennej framugi.
Wapienna farba odprysnęła zostawiając ślad na silnej dłoni, która raz za razem uderzała w to samo miejsce. W pewnym momencie zapach krwi dotarł do nozdrzy mężczyzny.

To właśnie wtedy się zaczęło.

Zimny pot oblał umięśnione ciało, którym po krótkim czasie wstrząsnął silny dreszcz, a umysł ogarnął nieopanowany gniew.

Mężczyzna warknął dusząc się powietrzem. Zatoczył się do tyłu rozpinając przy tym guziki białej, luźnej koszuli. W ciszy rozległ się dźwięk pękającego materiału. Już po chwili ubrania okrywały skrawek drewnianej podłogi, a czarne oczy zalśniły.

Głośne wycie i warknięcia dotarły do uszu bawiących się beztrosko mieszkańców wioski.

*

Czarny wilk pochylał się nad rozszarpanym ciałem młodej kobiety. Duży pysk zatapiał się w ludzkim mięsie rozrywając ciążowy brzuch. Młody wilk szczególnie zasmakował w nienarodzonych jeszcze dzieciach, mięsie dziewic lub młodych mężczyzn. Starcy byli zbyt zasuszeni, zbyt żylaści.

Młoda kobieta krzyczała płacząc przy tym z bólu. Prosiła by ktoś jej pomógł jednak już kilku mężczyzn ze strzelbami dokonało żywota w męczarniach. Mały rynek w centrum wioski spłynął krwią.

Ociekający, czarny pysk po raz ostatni zatopił się w młodym ciele by w końcu zmienić swój cel.

Niespełna dwie godziny później jedynym dźwiękiem był trzask drewna w ognisku oraz żałosne wycie.

Wilk zerwał się do biegu by zniknąć w leśnych gęstwinach.

Minęło kilka dni nim Jeon odzyskał zdolność racjonalnego myślenia. Zalewające go wspomnienia sprawiały, że poczuł wstręt do samego siebie. Dopiero później pojawiły się pytania.

Dlaczego on?
Jak do tego doszło?
Jak to możliwe?

Po kolejnych kilku dniach pojawiła się ekscytacja. Nowe możliwości dawały młodemu wilkowi szanse na ponowne odkrywanie świata. I Jeonowi zajmowało to już kilka tygodni.
Aż do czasu kiedy na jednej z leśnych dróg nie zauważył młodego chłopaka w czerwonej pelerynie.

Zaczął go obserwować kiedy ten każdego dnia podążał tą samą drogą o tej samej porze. W drobnej dłoni zawsze trzymał wiklinowy koszyk wypełniony ziołami, chlebem oraz bańką koziego mleka. Czasami zostawiał za sobą pyszny zapach ciasta drożdżowego z kruszonką i jagodami. A ile oddałby Jeon by móc spróbować tej słodkiej rozkoszy. Niekiedy chłopiec w czerwonej pelerynie zostawiał na szlaku okruszki jakby chciał dokarmić mieszkające w leśnych gęstwinach ptaki. Czasami porzucał kilka orzechów bądź kawałki pieczeni. I to właśnie te kawałki zabierał wilk. Smakowały mu jak nic innego do tej pory. Były znacznie lepsze niż surowizna ludzkiego mięsa. Dobrze natarte ziołami oraz nafaszerowane marchwią.

Pewnego dnia Jungkook ruszył jego śladem. Był ciekawy celu jego podróży, a także liczył, że uda mu się usłyszeć imię słodkiego chłopca. Bo mimo, że jeszcze nie miał okazji widzieć jego twarzy tak zapach skóry jaki za sobą zostawiał mówił wiele. Chłopiec z pewnością nie miał w swoim życiu żadnej kobiety. Mężczyzny również. Nie wiedzieć dlaczego ale sama myśl, że ktoś mógłby skrzywdzić obiekt jego obserwacji sprawiała, że czarna sierść jeżyła się na karku. Jungkook zauważył również, że martwi się kiedy ten się spóźniał. W końcu nigdy nie poszedł za nim na tyle daleko by znać tego powód. Za punkt honoru uznał więc pilnowanie tego by chłopcu nie stała się krzywda.

Trzymał się w bezpiecznej odległości kiedy "Czerwony Kapturek"- bo tak go w myślach nazywał- odwiedzał swą babkę. Zawsze witał ją uśmiechem, wyjmował jedzenie z koszyka i jadł z nią gulasz. Po posiłku przychodziła pora na czesanie długich, gęstych i nadal czarnych- może jedynie w niektórych miejscach siwych- włosów kobiety. Czasami śpiewał jej bądź opowiadał o swoim starszym bracie, Yoongim. Staruszka jednak nie chciała o nim słuchać. Zachowywała się jakby miała do niego żal. Jungkook uważał zaś, że nie ważnym było co chłopiec mówił. Ważne by mógł słuchać jego melodyjnego głosu. Głosu, który dawał mu wewnętrzny spokój.

Dopiero po kilku miesiącach obserwacji Jeon miał szansę usłyszeć imię Czerwonego Kapturka. Jimin. Było to piękne imię dla pięknego chłopca. Mimo, że wilkowi nadal nie udało się dojrzeć jego twarzy. Nie mógł przecież wyskoczyć przed nim na środku ścieżki tylko dlatego by móc go ujrzeć. Nie chciał go przecież wystraszyć. Nie to miał w zamiarze.

Po kolejnych kilku miesiącach dowiedział się, że stara kobieta mieszkała w samym środku lasu odkąd została okrzyknięta w wiosce czarownicą. I to przez własnego wnuka. Dlatego nie chciała słuchać kiedy Jimin o nim opowiadał. Z jednej strony wcale jej się nie dziwił. W końcu jak można skrzywdzić w ten sposób członka własnej rodziny? Zapewne osobę, która pomagała w jego wychowaniu. Z drugiej zaś strony za każdym razem kiedy o tym myślał miał przed oczami obrazy zakrwawionych twarzy, ludzkich wnętrzności wylewających się na ziemię czy siano, a czasami na leśną ściółkę. Jeon byłby hipokrytą twierdząc, że zachowanie Yoongiego było niewłaściwe. Jak mógł oceniać innych samemu będąc bestią?



---------------------------

Witam słoneczka w nowym opowiadaniu. Mam nadzieję, że przyjmiecie je równie ciepło co poprzednie

Pamiętajcie dbać o siebie
Kocham was ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro