Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

[1400]

Moje wyjście ze szpitala przesunęło się o kolejne kilka dni. Musieli zrobić mi dodatkowe badania, bym mógł otrzymać jakieś mało szkodliwe dla organizmu leki przeciwbólowe, które mógłbym brać na co dzień. Nie uśmiechało mi się to wszystko, jednak wiedziałem, że bez żadnych tabletek ponownie zawitam tu w przeciągu następnego tygodnia.  A ciężko, by było normalnie funkcjonować, gdy trafia się do szpitala przynajmniej 2 bądź 3 razy w tygodniu. 

A już teraz wyglądałem, jak siedem nieszczęść. Następne siniaki czy to na szyi czy dekolcie, świadczyły tylko o tym, jaką upojną noc musiał mieć mój soulmate. Jeśli zawsze będę skazany na takie znaki na ciele, to ciężko będzie mi znaleźć jakąkolwiek porządną prace w przyszłości, bo wyglądam, jakbym wiecznie na jakieś ustawi się umawiał. I wiem, że teraz to powinno mnie najmniej interesować, jednak w życiu każdego człowieka robota jest bardzo ważna, a nie po to kształcę się, by przez swój wygląd pożegnać się z marzeniami. 

Leżałem samotnie na sali, patrząc się w stronę okna. Za nim życie pędziło dalej, tętniąc pełną piersią, a dla mnie wszystko zwolniło. Zamknięty w białym pomieszczeniu, zaczynałem już powoli popadać w małym stopniu w obłęd, bo czułem się jak w więzieniu, a to ja w tym dramacie jestem ofiarą. 

W międzyczasie pisałem też z chłopakami, by wytłumaczyć im sytuację, iż nie wychodzę tak prędko, jak ostatnio im mówiłem. Było im bardzo przykro, że znowu mnie to spotkało i obiecali, że dzisiaj po zajęciach też wpadną, oczywiście o ile będę miał ochotę. I szczerze? Nie za bardzo miałem ochotę na jakiekolwiek odwiedziny, jednak też nie mogłem się izolować. Tak będzie lepiej dla chociażby samego, mojego zdrowia psychicznego.

Nie wiem, ile dokładnie czasu przyglądałem się pędzącym po ulicy samochodom, ale w końcu usłyszałem skrzypnięcie drzwi. Odwróciłem głowę, by zauważyć w nich rodziców. Uśmiechnąłem się delikatnie na ich widok, po czym weszli, trzymając w rękach dosłownie z trzy siatki. 

- Witaj skarbie - mama od razu odwzajemniła uśmiech, podchodząc do mnie. 

Ułożyła siatkę z owocami, a po chwili tata dołożył kolejne, lecz nie wiedziałem z czym. Jednak po chwili kobieta zaczęła rozpakowywać zakupy, wkładając odpowiednie rzeczy do konkretnej szafki. I tak właśnie zostałem obkupiony na kolejne dwa tygodnie, mimo że miałem zostać dosłownie kilka dni. 

Jednak nie ma co się dziwić, moi rodzice nie chcieli, by niczego mi tutaj nie brakło. Miałem więc owoce, zaczynając od jabłek, a kończąc na gruszce, jeszcze wiele jogurtów pitnych, czy też gotowanego obiadu, który przyrządziła mi mama. 

- Nie trzeba było, aż tak wiele przynosić - zaśmiałem się, starając się ukryć psychiczne rozdarcie.

- Dla naszego kochanego synka zawsze wszystko - odpowiedział mi tata, gdy stał przy oknie. 

- Naprawdę dziękuję, ale tego jest, jakbyście chcieli armie wykarmić.

- Oj tam znowu armie. Chyba, że to jednoosobowa armia, wtedy zrozumiem.

- Tu mnie masz - odpowiedziałem kolejnym śmiechem.

Niestety rodzice nie mogli zbyt długo u mnie zabawić, bo mieli natłok obowiązków, co doskonale rozumiałem. Jednak sam fakt, że chociaż na trochę do mnie zajrzeli, był już wystarczający. Poza tym zanudzilibyśmy się wszyscy, spędzając czas na samych rozmowach od rana do nocy. Dlatego tyle doskonale nam starczyło. To nie też tak, że nie lubiłem spędzać z nimi czas. Uwielbiałem wręcz, ale wiecznie o szkole nie będziemy gadać, prawda?

Zebrali się koło 14, gdy byłem jeszcze w trakcie pysznego dania, w które moja mama włożyła chyba najwięcej serca ze wszystkich dań, o ile było to możliwe. Dokańczałem, więc w samotności, chociaż mając zajęte czymś ręce. Jednak nie na długo. I też ledwo co skończyłem, a już miałem kolejnego gościa. 

Do mojego pokoju wszedł tym razem Jungkook z kroplówką w dłoni, zapewne, by wymienić tą moją, która już powoli się kończyła. Miał smutny uśmiech na twarzy, widząc moją twarz. I chyba to nie było niczym dziwnym, bo każdy kto tutaj przychodził, tak właśnie na mnie patrzył.

- Jimin, jak się... czujesz?... - dodał, jak tylko zobaczył wszelkie fioletowawe ślady na moim ciele, a niestety było ich całkiem sporo, choć i tak najbardziej dobijał siniak na prawym policzku tuż obok ust.

- Świetnie - powiedziałem, mimo że miał czarno na białym, że to było kłamstwo - Zostaję jeszcze kilka dni w szpitalu, bo wiem, że będzie mi się nudzić w domu - naprawdę nie chciałem, bym wyszedł na chama, lecz chyba zabrzmiałem inaczej, niż zakładałem.

Jungkook jednak na początku nic nie powiedział, zmieniając mi lekarstwo. Następnie podszedł do mojego łóżka, po czym usiadł na jednym z metalowych krzesełek obok mnie. Spojrzał na mnie ponownie tym smutnym spojrzeniem. 

- Tak bardzo mi przykro - westchnął, by po chwili pogłaskać mnie po głowie, starając się, dodać mi choć odrobinę otuchy. 

- Nie ma powodu... - mruknąłem, przymykając oczy - Nie twoja wina, że mam pecha w życiu...

Po chwili spojrzałem na niego, a jego smutny wzrok mówił naprawdę wiele. Nic jednak nie mogłem poradzić, na to w jakim położeniu się znalazłem. On starał się być po prostu dla mnie miły i byłem za to wdzięczny. 

Chyba przez chwile nie wiedział, co ma mi powiedzieć, przez co zabrał rękę z moich włosów. Po czym splótł palce u dłoni razem. Wtedy zauważyłem frotkę na jego lewej ręce. Nie mogłem sobie przypomnieć, czy wcześniej ją też nosił. Jednak to nie była jakoś dla mnie niezwykle ważna informacja. 

- Przepraszam... Nie chciałem zabrzmieć chamsko - odezwałem się, gdy pomiędzy nami zrobiła się niezręczna cisza.

- Nie... To ja powinienem przeprosić... Znam sytuację, a zachowałem się, jakby nic się poważnego nie stało. 

Sam już nie wiem czemu, ale po chwili zaśmiałem się, a zaraz w moje ślady poszedł Jungkook, który równie prychnął. Jakbym miał powiedzieć tak szczerze, to chyba właśnie tego potrzebowałem. Rozmowy z nim, mimo że nawet nie zapowiadała się obiecująco, nabierały z każdą minutą większe obroty. Oboje gadaliśmy, jak najęci. On opowiadał mi o swoich praktykach, które właśnie teraz odbywa. Stąd też dowiedziałem, się ile ma lat i jak się okazało, że jest niewiele starszy ode mnie, bo dokładnie dzieliły nas 2 lata różnicy. 

Zaś w zamian ja opowiedziałem mu trochę o swoich studiach, wspominając też coś o przyjaciołach, którzy mając mnie także dzisiaj odwiedzić. Nie wiem, co sprawiło, że chłonąłem wszystkie informacje o nim niczym gąbka, ale było mi z tym o dziwo dobrze. Naprawdę ciekawił mnie swoją osobą, dlatego nie wiedząc kiedy, zapamiętywałem te informacje. Poza tym jego głos był taki relaksujący, że naprawdę przyjemnie się go słuchało. Gdyby prowadził kanał z asmr, to byłbym jego największym fanem. 

- Zajrzę do Ciebie jeszcze później, bo muszę zrobić obchód.

- Jasne, w ogóle to i tak dziękuję za odwiedziny. 

- Wiesz, że nie ma problemu - uśmiechnął się, po czym wyszedł, zostawiając mnie samego. 

Spojrzałem wtedy na zegarek i nawet się nie spostrzegłem, kiedy minęły, aż dwie godziny. Miałem nadzieję, że przez to chłopak nie będzie miał problemów, bo jeszcze tego, by brakowało. Powinien teraz pracować, a nie się mną zajmować. Choć z drugiej strony komfort psychiczny pacjenta jest ogólnym dobrem, leżącym po stronie personelu, by je nam zapewniono. Więc mogłem to podciągnąć pod swoistą terapie dla mnie, przynajmniej powiedzmy...

A gdy jeszcze odwiedziło mnie przyszłe małżeństwo Jungów, to czas już całkowicie popłynął mi szybciej niż rwący nurt rzeki. Dlatego też miałem już dość leżenia płasko na łóżku, a mały spacerek po szpitalnym korytarzu będzie dla mnie zbawieniem. Zebrałem się zatem, maszerując nieśpiesznie po sterylnym labiryncie, by przejść też niedaleko pokoju dla personelu. 

- Oh dziękuję kochanie, nie musiałeś - usłyszałem głos Jungkooka, który najwyraźniej był czymś zaskoczony, jak i podekscytowany. 

- Dla Ciebie wszystko - odpowiedział mu drugi głos, którego nie znałem - Tylko podgrzej sobie w mikrofalówce, jasne?

- Tak jest kapitanie - zaśmiał się.

Moja ciekawość niedługo zaprowadzi mnie pod same wrota piekieł, jednak musiałem zobaczyć, o co dokładnie chodziło. Lecz z tego co mogłem wywnioskować, to prawdopodobnie chłopak Jungkooka przyniósł mu kolacje do pracy. Gdyż coś wspominał, że dzisiaj siedzi w szpitalu wyjątkowo dłużej. 

Zajrzałem ukradkiem przez niewielką szparę między drzwiami i framugą, by dostrzec dwójkę mężczyzn, którzy stali na przeciwko siebie. Jungkook odłożył podarunek od tego drugiego i przyciągnął go do siebie, aby po chwili złożyć po chwili na jego ustach pocałunek. Wtedy też poczułem szczypanie na swoich wargach, przez co moje oczy rozszerzyły się o granic możliwości.

Wytłumaczenie było jedno... Jungkook był moim soulmatem...


///// 

Witam moje słodkie herbatniczki~!

Zbliża się nowy rok, dlatego też chce, aby rok 2021 wypełnił się naszymi wspólnymi sukcesami! Aby każdy z nas był zdrowy i przede wszystkim szczęśliwy, o to właśnie się będę modlić~!

A teraz odmeldowuje się z kolejnym kubkiem herbaty w ręku i do następnego kochani :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro