Rozdział 13
[1755 słów]
Dzień spędzony na basenie z pewnością zaliczam do udanych. Zabawom i śmiechom nie było końca, aż nie zbliżało się zamknięcie pływalni. Wtedy to niezbyt chętnie skierowaliśmy się w stronę szatni, jednak dalej żwawo rozmawiając.
Podchodząc do swojej szafki, ówcześnie odblokowując ją zegarkiem, który dali nam przy recepcji, zabrałem rzeczy, by zaraz udać się pod prysznic. Musiałem w końcu zmyć z siebie cały ten chlor.
Gdy tylko się ogarnąłem z kąpielą, od razu poszedłem wysuszyć włosy, bo nie znosiłem ubierać się, mając je mokre. Potem całe ubranie byłoby przesiąknięte wodą i mimo że było ciepło na dworze, więc moja koszulka szybko, by wyschła, to i tak nie przepadałem za przyklejonym się materiałem do skóry.
Poszedłem więc po swoje rzeczy i wtedy ponownie natknąłem się na Jungkooka, który wyszedł spod prysznica.
- Wiesz, organizuję w sobotę imprezę, taką niewielką tak na 10, maksymalnie 15 osób. Może miałbyś ochotę przyjść? Możesz zabrać ze sobą przyjaciół, będzie Ci raźniej.
- Serio?
- A czemu by nie? - zaśmiał się delikatnie, co stanowiło muzykę dla moich uszu - Będzie ognisko, trochę alkoholu i sporo dobrego jedzenia.
- W takim razie przyjdziemy - uśmiechnął się - Yoongi chętnie skorzysta z darmowego alkoholu - tym razem to ja się zaśmiałem, a zaraz do mnie dołączył i Jungkook.
- Dobrze, więc potem wyślę Ci wszystkie szczegóły, bo jeszcze muszę ogarnąć nocleg dla wszystkich, bo pewnie to "trochę" alkoholu, skończy się wizytą w sklepie.
- To mogę Ci zagwarantować. Jak już jest zakrapiana impreza to na jednym piwku się nie kończy.
- To może jednak zmienię plany i za wczasów już sam kupię, bo jak mi potem pijani będą łazić, to się jeszcze pozabijają.
- Fakt, lepiej nie ryzykować. A gdzie jest ta impreza?
- Moi rodzice mają nad jeziorem nieduży domek, dosłownie taka miejscówka w lesie. Dlatego nie ma co się martwić o nocleg albo że będziemy zakłócać ciszę nocną.
- Taki domek na odludziu?
- W sumie można tak powiedzieć, bo chyba najbliższy domek jest tak z przynajmniej prawie kilometr dalej, jak nie więcej.
- Tak najlepiej, bo niby nie masz sąsiadów, ale jednocześnie jakby nie daj Boże coś się stało, to jest ktoś w okolicy.
- Dokładnie - uśmiechnął się ciepło - Jako dziecko spędzałem tam prawie połowę każdych wakacji.
- Zazdroszczę, ja prawie zawsze siedziałem w domu.
Ogólnie ucieszyłem się z zaproszenia, zwłaszcza, że naprawdę dawno nie byłem na takiej no większej imprezie. Tym bardziej, że powinien wyjść do ludzi, poznać może kogoś nowego, a przynajmniej chciałem w to wierzyć, że tak powinno być.
Koniec końców postanowiłem, że nie będę psuł sobie humoru "głupimi" myślami, a będę czerpał z tego jak najwięcej. Jak osoby na imprezie będą nie do zniesienia, to zawsze będzie Hobi i Yoongi oraz alkohol, więc podejrzewam, że na nudę nie będzie, jak narzekać.
Z takim już nastawieniem naprawdę nie mogłem doczekać się soboty, która szczerze nadeszła bardzo szybko. Zwracając uwagę na to, że dni zawsze płynęły żwawym nurtem. Umówiłem się z chłopakami, że podjadą po mnie po 15:00, bo jednak musieliśmy jechać przynajmniej z 30 minut. A jeszcze chcieliśmy pomóc gospodarzowi w przygotowaniach, zwłaszcza, że zaprosił moich przyjaciół wcale ich nie znając zbyt dobrze.
Nasza podróż przebiegła w towarzystwie śmiechów, rozmów o tym, kto ile wypije, albo co dobrego, by kto zjadł, czyli w sumie standard, któremu nie ma się co dziwić. Oczywiście nie obyło się też bez wstąpienia do sklepu, bo wymyślili sobie marynowane żeberka z grilla, a prawdę mówiąc nikt nie wiedział, co przygotuje Jungkook. Dokupiliśmy też trochę alkoholu, bo jak się to mówi, dobrych rzeczy nigdy za wiele.
Takim sposobem dotarliśmy na miejsce przed 16:00. Widok było naprawdę klimatyczny, wokół drewnianego domku znajdowało się wiele bardzo wysokich drzew. Dodawało to wszystko tylko charakteru temu miejscu i można by rzec, dawało nutkę prywatności, co dużo dawało przy odpoczynku. Nie można też zapomnieć o jeziorze, które było dosłownie rzut kamieniem od domku.
Nie powiem, ale od razu zauroczyłem się tym krajobrazem. Zawsze chciałem wyjechać z ukochaną osobą do takiego miejsca, najlepiej tylko we dwoje na weekend albo najlepiej na tydzień, korzystając z wolności i ucieczki od problemów. No cóż, nikt nie zabroni mi marzyć... I tylko marzyć.
Wnieśliśmy zakupy do środka, witając się przy okazji nie tylko z Jungkookiem, ale także z 3 innymi osobami, które przyjechały przed nami, racząc się już piwem.
Jak się okazało nie było zbyt wiele do roboty, jedynie porozkładać przygotowane potrawy i talerze na stole, który już czekał na wszystkich gości na dworze przy ognisku oraz dokończyć sprawę z jedzeniem. Postanowiłem pomóc przy tym drugim.
- I jak Ci się tu podoba? - zapytał brunet, jak kroiłem ostatnie warzywa.
- Naprawdę tu ładnie. Zimą też tu musi być cudownie, gdy pada śnieg i tak napalić w kominku. Ahh cudo - rozmarzyłem się, przez co usłyszałem melodyczny śmiech chłopaka.
- To prawda, mój chłopak też lubi ten kominek, ale problemów jest z tym co nie miara. Jednak warto go używać.
Mogłem się tego spodziewać, jednak i tak to trochę zabolało. Tym bardziej, że moja wyobraźnia zaczęła intensywniej pracować i to już zdecydowanie mi się nie podobało. Aczkolwiek nie mogłem psuć całej imprezy swoimi humorkami.
- Oj tak, wtedy jest tak fajnie ciepło - chciałem skierować rozmowę na trochę inny tor i miałem nadzieję, że nie zacznie znowu wspominać o swoim chłopaku, do którego naprawdę nic nie miałem. Był miły i uprzejmy, tym bardziej było to przykre, że nie mogę go nawet nie lubić, za to że zabrał mi Jungkooka. W końcu każdy ma prawo do miłości.
Zanim przyszli ostatni goście, wszystko było już przygotowane i dopięte na ostatni guzik. Rozpaliliśmy ognisko i tylko mogliśmy czekać na smakowite kąski, które wylądowały na ruszcie nad ogniem.
Z godziny na godzinę impreza coraz bardziej się rozkręcała, a atmosfera między ludźmi zaczęła się rozluźniać. Alkohol pozwolił rozluźnić języki, przez co nawet i ja rozmawiałem z nieznajomymi mi wcześniej osobami. Musiałem przyznać byli naprawdę przyjaźni, choć czasami za głośni, jednak nie przeszkadzało mi to.
W większości siedzieliśmy wokół ogniska, aczkolwiek każdy przeważnie rozmawiał z osobą obok. Po jednej stronie miałem Yoongiego i Hobiego, którzy już nieźle podpici, przytulali się do siebie, mrucząc co jakiś czas, jak siebie kochają. I mimo że nie raz publicznie przyznawali się do swoich uczuć, to dopiero po paru procentach, wychodziły z nich przylepy. Skłamałbym, twierdząc, że nie był to naprawdę uroczy widok.
Zaś po drugiej stronie siedziały jakieś dwie przyjaciółki Jungkooka, które bardzo chętnie mnie zagadywały. Miałem wrażenie, że ich słowa są bardziej dwuznaczne w stosunku do mnie, niż jakby się wydawało na pierwszy rzut oka. Jednak zrzuciłem winę na alkohol.
Lecz później dochodziło do niewinnych dotknięć, a to w ramie, a to w kolano. Mogłem to znieść, bo to przecież nic nie musiało to od razu oznaczać. Jednak gdy ręka jednej z nich ponownie wylądowała na mojej nodze, tym razem bliżej krocza, to już zdecydowanie wyszło to z mojej strefy komfortu. I mimo że byłem omamiony alkoholem i dziewczyny były naprawdę ładne, to zdecydowanie mi się to nie podobało.
Dlatego już miałem się odezwać i zrzucić rękę natrętnej adoratorki, tak w tym momencie zostałem złapany za ramię. Obróciłem się automatycznie, by sprawdzić kto przeszkodził mi w moich działaniach. Widząc znajome rysy twarzy, chciałem się uśmiechnąć, ale byłem też na tyle skołowany ogólną sytuacją, że nie wiedziałem co zrobić.
- Jimin pomożesz mi przynieść coś z samochodu?
Jego łagodny głos zadziałał na mnie kojąco i nie mogłem zrobić nic więcej, jak energicznie pokiwać głową, by zaraz wstać. I niczym piesek grzecznie za nim poszedłem. Odetchnąłem też z ulgą, bo mój problem rozwiązał się sam bez niepotrzebnych scenek.
- Co takiego trzeba przynieść? - zapytałem, gdy odeszliśmy jakiś kawałek.
- Nic nie trzeba
- Jak to? Mówiłeś, że...
- Wydawało mi się, że nie chciałeś być obmacywany przez Jehyun.
Od razu na mojej twarzy pojawił się lekki rumieniec, czyżby to oznaczało, że mnie przez pewien czas obserwował? Serio miałem ochotę piszczeć, jak mała dziewczynka.
- Yeah, stała się troszeczkę namolna - zaśmiałem się, wzruszając ramionami - Dziękuję.
- Wiesz, że nie ma za co. Jesteś za miły dla ludzi, powinieneś jej powiedzieć, że Ci się to nie podoba - miałem wrażenie, że jego ton stał się bardziej ostrzejszy, ale dało się w nim wyczuć nutkę troski? Nie był on na pewno wrogo nastawiony co do mnie, a wręcz przeciwnie i przyznam szczerze, chyba zakochałem się kolejny raz, jeśli to w ogóle było możliwe.
- Chciałem jej powiedzieć - rzuciłem niby od niechcenia, bo musiałem grać fajnego kolesia, a przynajmniej tak mi się wydawało, że tak powinienem był zrobić, by nie wyjść na totalną ofiarę losu - Ale ty mi pomogłeś, przynajmniej nie będzie teraz niezręcznie.
- Więc chociaż tyle dobrego - zaśmiał się cicho, co było piękną melodią dla moich uszu - napijesz się?
- A masz coś dobrego? - uśmiechnąłem się słodko.
Chłopak zaś odwzajemnił uśmiech i poszedł na chwilę do samochodu, zostawiając mnie samego. Patrzyłem za nim, aż wrócił do mnie z jakąś butelką. Przez półmrok jaki panował, nie potrafiłem zauważyć od czego była butelka. Jednak z każdym krokiem rozpoznałem ją bezbłędnie.
- Uuu czyli na bogato - zaśmiałem się, kierując wzrok z butelki na twarz chłopaka.
- Jak się bawić to na całego.
- A masz kieliszki?
- A są nam potrzebne? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie i początkowo zbiło mnie to z tropu. Czy ty właśnie zaproponowałeś mi pośredni pocałunek bez krępacji? Głupi bym był, jakbym się nie zgodził.
Tak więc usiedliśmy na werandzie, gdzie dochodziło do nas tylko słabe światło od ogniska. Mimo tego wszystko było widoczne w pewnym zakresie oczywiście. Piliśmy z jednej butelki i jak z początku było to onieśmielające, tak po kilku kolejkach nie zwracałem na to uwagi.
Nasze tematy rozmów obracały się dosłownie wokół wszystkiego i niczego, a nawet schodziły na trochę śmielsze rzeczy. Pewnie nie poruszylibyśmy ich na tym etapie znajomości albo i w ogóle, gdyby nie podane kolejne procenty, które skutecznie zwalniały wszelkie hamulce.
Gdybym teraz spojrzał na siebie jako osoba trzecia, spaliłbym się ze wstydu, że bez krępacji potrafię chociażby zwierzyć się, jak chciałbym przeżyć swój pierwszy raz, a zaraz podziwiać umięśnione ramiona Jungkooka i jeszcze "bezkarnie" je dotykać. Choć może to dobre słowo, bo sam zainteresowany nie odpychał moich rąk, a nawet mogłem pokusić się o stwierdzenie, że mu się to podobało.
Nawet nie zauważyłem, w którym momencie siedzieliśmy naprawdę blisko siebie, patrzyliśmy sobie co jakiś czas w oczy, uśmiechając się niewinnie. Po raz kolejny alkohol zagłuszył wszystkie czerwone flagi, a w moim brzuchu rodziło się coraz więcej motyli, które z dziką fascynacją, latały tam na wszystkie możliwe strony.
Jednak jak bardzo bym chciał, nie posunąłem się dalej, choć w pewnym momencie nasze twarze dzieliły dosłownie kilka centymetrów. Chyba podświadomie nałożyłem blokadę, która ani trochę mi się nie podobała. Dlatego też jakie było moje zdziwienie, jak poczułem na swoich wargach wargi chłopaka z moich snów.
/////
No witam witam bardzo serdecznie, w końcu moja leniwa dupa coś napisała...
W końcu też idziemy do przodu! A raczej jikooki idą, jednak czy na następny dzień Jungkook będzie to pamiętał? Przekonamy się następnym razem 😈
Pamiętajcie tylko aby się ubierać ciepło, pić dużo herbatki i dbać o siebie <3
Kocham Was i do następnego~!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro