Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Mimo że droga do mojego domu nie była też za długa, to miałem wrażenie jakbyśmy pokonali ten dystans w zaledwie sekundę. Gdyż zanim się spostrzegłem, staliśmy już przy mojej furtce. Nie powiem, by mnie to jakoś specjalnie cieszyło, jednak cóż miałem zrobić, skoro czas w jego towarzystwie pędził jak szalony. Najgorsze było to, że nijak nie dało się go zatrzymać chociażby na kilka minut.

Co prawda pogadaliśmy jeszcze trochę, aczkolwiek jak tylko nadszedł czas naszego rozstania, poczułem kolejny nieprzyjemny ucisk. Nic nie mogłem na to poradzić, niż patrzeć przez chwilę w jego postać, która z każdym krokiem oddalała się ode mnie.

Tak właśnie to wyglądało, bo gdy miałem jakiś cień szansy i nadziei, to zaraz on oddalał się ode mnie. Czasami wręcz biegnąc, bym tylko nie próbował za nim nadążyć.

Czuję się trochę, jakbym przepadał w głąb morskiej toni, tylko że ona jest moją zgubą i nieszczęściem. A fale zamiast wyrzucić mnie na brzeg ostoi spokoju, to jeszcze bardziej pochłaniają mnie w sam środek smutku. Jednak tak musi być... Przeznaczenie jednak może się mylić i najwidoczniej nie jest mi to wszystko pisane.

Wszedłem do domu, starając się zachować twarz pogodnego dziecka, by tylko jeszcze bardziej nie martwić rodziców. A także mimo wszystko nie chciałem, by mieli o Jungkooku złe zdanie. Choć i tak pewnie nie mają najlepszego, przecież byli w szpitalu i wiedzą, co się ze mną działo. 

Lecz pomimo że był moim soulmatem, to nie oznacza, iż musi biec ze mną przed ołtarz, czy Bóg wie co... Nikt z nas tego nie wybierał... A widać będąc ze mną, nie byłby szczęśliwy. Nie jestem ślepy i widzę,0 jak szczerze uśmiecha się przy swoim chłopaku. 

Boże... Czemu życie musi być takie do dupy? Nigdy nikomu się nie dogodzi, nawet jakby stało się na rzęsach. Pie*dole takie życie...

Zamykając się w swoim pokoju, mogłem już być sobą. Tym samotnym Jiminem bez uśmiechu na ustach, który zostanie sam do końca swojej egzystencji. Trochę to przykre, że nikt nie wziął poprawki na to, co ze mną będzie, albo jak ja się z tym wszystkim czuje.

Każdy przecież szuka bratniej duszy, a wychodzi na to, że mną się nikt nie zainteresuje. Trudno, życie nie rozpieszcza i nie daje tego czego ty chcesz... Przywyknij Jimin, że będziesz kopany w tyłek... 

Może nie wiem chociaż kariera zawodowa mi jakoś wyjdzie? Kto wie... Trzeba optymistycznie patrzeć w przyszłość... Tak... Na pewno tak będzie...

Położyłem się na łóżku, leżąc twarzą w poduszce. Nie chciałem płakać, niestety jednak łzy same zaczęły napływać mi do oczu. Aczkolwiek materiał od razu wchłaniał każdą kroplę, nie wypalając żadnych ścieżek na moich policzkach. Chciałem być silny, podnieść się z tego dołka, ale chyba to niemożliwe. W końcu przez tyle lat żyłem w świadomości o miłości jak z bajki. 

Może to i głupie tak wiecznie marudzić, zrzędzić i rozpaczać nad swoim losem. Jednak czy to nie jest rzecz ludzka? Mam do tego prawo, bo jedynie to mi zostaje. 

Dzisiaj chyba dam ostatni upust swoim emocjom, a od jutra skupię się na czymś bardziej produktywnym. To jest plan idealny! Ciekawe na jak długo?...

Przytuliłem się do poduszki, pozwalając łzą swobodnie spływać, bo po jakimś czasie mój mózg nawet nie rejestrował, że dalej płynęły swoim tempem. Chciałem usnąć, zapomnieć choć na chwilę o tym wszystkim i odpocząć. 

Chce zapomnieć...

💌 💌 💌

Następnego dnia, gdy tylko otworzyłem oczy, czułem się, jakbym właśnie wyszedł z pralki. I nie miałem na myśli, że byłem czysty. Czułem się, jakby ktoś załatwił mi przejażdżkę po ulicy z niezłymi dziurami, a dodatkowo oczy szczypały mnie niemiłosiernie. W sumie powiedzenie, że otworzyłem oczy to kłamstwo, bo tak napuchły, że na pewno teraz wyglądałem, jak te wszystkie postacie z anime, które zamiast oczu moją trójki. 

Westchnąłem cicho pod nosem, próbując zwlec się z łóżka. Musiałem jakoś ogarnąć twarz, by nie straszyć wyglądem, jakbym już wcześniej tego nie robił. 

Łazienka znajdowałam się niedaleko mojego pokoju, przez co sprytnie czmychnąłem do niej, zamykając się od razu. Gdy zobaczyłem się w lustrze, od razu miałem ochotę krzyknąć, jednak w ostatniej chwili się powstrzymałem. Moja twarz wyglądała jakby miała bardzo bliskie spotkanie z rojem pszczół, które nie za bardzo mnie polubiły. 

Nalałem do umywalki lodowatej wody, by zaraz po tym wziął głęboki wdech i zanurzyć się w niej. Stałem tak, aż zabrakło mi powietrza, przez co musiałem, się wynurzyć. Zrobiłem tak kilka razy, mając nadzieję, że jakimś magicznym cudem opuchlizna szybko zejdzie. Niemniej jednak nie było to takie proste, a szkoda.  

Dobrze, że była niedziela i nie musiałem iść na uczelnie, bo wyglądałabym komicznie. Albo co najwyżej po ostrym melanżu z małą bójką. Niewiele myśląc, postanowiłem, że jeszcze poudaję, że śpię, by może jakoś przeczekać. 

Dlatego też znowu skradając się, niczym złodziej, wróciłem do pokoju, cichutko zamykając drzwi. Spojrzałem też wtedy na zegarek, który wskazywał, że nawet nie ma 8 rano. Zdziwiłem się nie powiem, bo gdy nie nastawiam budzika, to śpię jak zabity, aż mnie mama nie obudzi. 

Najchętniej wykorzystywała metodę, gdzie wpadała do mnie do pokoju i mówiła, że spóźnię się na uczelnie. Jednak ostatnio nawet nie reaguje na jej zagrania, bo wiem, że robi sobie ze mnie jaja. Raz kiedyś z tego pośpiechu, gdy wyprułem z łóżka jak oparzony, miałem bliższe spotkanie ze ścianą na korytarzu, bo nie zdążyłem wyhamować. Wtedy ten żartowniś śmiał się ze mnie do końca dnia. 

Położyłem się ponownie do łóżka, nawet i próbując zasnąć, by dać jeszcze możliwość moim oczom na regeneracje. Jednak nie było to takie proste, jak mi się wydawało, bo cały czas myślami wracałem do wczorajszego dnia. Za co zaraz siebie skarciłem, bo miałem zapomnieć o tym słodkim króliczym uśmiechu, który mógł się pojawiać tylko dla mnie. 

Eh...

Jesteś do niczego Jimin... Ofiara losu i nic poza tym...

Wiem, ale co mam począć?

💌 💌 💌

Dopiero po południu mogłem wyjść z pokoju, wyglądając jak człowiek. Oczywiście udawałem, że dopiero co wstałem, by nie budzić podejrzeń w moich rodzicach. Przygotowałem sobie śniadanie, jak i herbatę, by później rozkoszować się smakiem tostów, czy sałatki z warzyw. 

W weekendy mogłem sobie pozwolić na bardziej wyszukane śniadania, niżeli w tygodniu, gdzie wolałem, pospać te 5 minut dłużej, niż szykować śniadanie. W końcu  jak to mówią "coś za coś". 

Jedząc posiłek, nie mogłem powstrzymać się od przeglądania internetowych newsów, czy nowych zdjąć dodanych na instagrama. Wiem, to bardzo pożyteczne zajęcie, ale come on mam wolne.

Po chwili jednak mój telefon zawibrował, obwieszczając nową wiadomość. Mogłem śmiało powiedzieć, że moje serce zrobiło małego fiołka, aż do sufitu. Za co miałem ochotę dać sobie w twarz.

Jungkook:
Dzięki za wczoraj, było naprawdę miło. Może to kiedyś powtórzymy? ;)

No i nie powiem, co jasnego właśnie we mnie strzeliło... Ale oczywiście głupi uśmieszek nie schodził mi z ryja. Mówiłem już, jak bardzo siebie nienawidzę?

Jimin:
Nie ma za co dziękować! I jeśli masz chęć to ja jestem za~

Nie żebym ja nie miał wcale ochoty na kolejne spotkania. Wręcz przeciwnie jak tylko moja twarz się w 100% ogarnie, to jestem pierwszy. 

Czuje, że chyba mam jakieś rozdwojenie jaźni, czy bóg wie co, bo już nie ogarniam niczego. Z jednej strony chce się bronić na wszelkie sposoby, najlepiej zerwać kontakt i odciąć się od wszystkiego, jednak z drugiej strony wystarczy jeden sms, bym latał z radości pod sufitem i zgadzał się na wszystko. Proszę... Zabijcie mnie...

Czy... To się nazywa miłość?


/////

Witam moje kochane herbatniczki po tak długim czasie~! >W<

No wiem umarło mi się na dość długo, za co bardzo Was przepraszam, jednak niestety przychodzi taki czas, kiedy wena ucieka Ci przez okno, pokazując Ci środkowego palca... Próbowałam wiele razy ponownie przysiąść do pisania, ale czułam się, jakbym pisała wszystko na zasadzie "Kali jeść, Kali pić"... 
Mam tylko nadzieję, że będzie już lepiej... Oby...

I chce podziękować pewnej uroczej osóbce, która co jakiś czas do mnie pisała i powoli, przywracała mi chęci do pisania ;w; Tak o tobie mowa Jiminnie950 ❤️

Spóźnionych Wesołych Świąt trochę wstyd mówić, jednak życzę Wam wiele dobrego, dużo zdrówka, szczęścia i pomyślności w nadchodzący nowy rok oraz wielu sukcesów, nawet takich malutkich ❤️

To do następnego~ Mam nadzieję~! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro