Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15


[1250 słów]

Przez cały kolejny tydzień nie umiałem się na niczym skupić. Chciałem się jakoś zebrać w sobie na rozmowę z Jungkookiem, jednak nie wychodziło mi to zupełnie. Cały czas czułem nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej, który czasami uniemożliwił mi spokojne funkcjonowanie. 

Przestałem jeść, przez co waga pokazała mi 5kg mniej niż ostatnio. Wiedziałem, że powinienem dbać o siebie, aczkolwiek nie potrafiłem. Na samo myślenie o jedzeniu robiło mi się już niedobrze. Dobijało mnie to wszystko. Chciałem naprawdę odciąć to od siebie. Chciałem po prostu mieć go obok, trzymać za rękę, czy zwyczajnie przytulić. I ta myśl napawała mnie radością, a jednocześnie strachem. To wszystko to była jedna wielka mieszanina przerażenia z nadzieją. Jednak czemu ja się oszukiwałem? To ja nie wiem... Jedyne czego mogłem być pewny, to jak się to skończy. Lecz mówiąc szczerze, nie chciałem do tego dopuścić. 

Najpierw chciałem poukładać swój wewnętrzny monolog, by nie pominąć żadnej ze swojej myśli. Chce mu powiedzieć o wszystkim. Nie tylko o swoich uczuciach, ale także że będę walczyć do końca, by też nie mieć sobie nic do zarzucenia. Poczekam na niego, jeśli będzie potrzebował czasu. Jestem w stanie mu to zaoferować, bo wiem, że będzie to dla niego trudne, w końcu wchodzę z butami w jego ułożone życie. 

Czy byłem na to wszystko przygotowany? Można tak powiedzieć, mimo że większość miałem ułożone, dosłownie przygotowane, jak na jakąś prezentacje na studiach. Aczkolwiek czy ja psychicznie byłem przygotowany usłyszeć odpowiedź? Oczywiście, że nie, ale to nie prowadziło do niczego. Musieliśmy w końcu postawić sprawę jasno, bo prędzej osiwieje, a nigdy nie planowałem "farbować" się na szaro. 

Próbowałem kilka razy napisać do Jungkooka z zamiarem spotkania, jednak gdy tylko odpalałem konwersacje z nim, to przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w ekran telefonu, nie robiąc kompletnie nic. Jakbym złapał jakiegoś laga i nie miałem pojęcia, co napisać.

Czy za bardzo panikowałem? To na pewno. Czy bardzo mi na nim zależało? Ostatnie wydarzenia pokazywały, że jak najbardziej tak. Dobra, więc może w końcu przestanę użalać się nad sobą, to po prostu to zrobię i już. Lepiej jest wiedzieć na czym się stoi, niż wiecznie uciekać i się bać. 

Dlatego też chwyciłem telefon, który do tej pory grzecznie leżał sobie na biurku i w końcu napisałem do niego. Poprosiłem o spotkanie w wygodnym dla niego terminie, tak by miał na spokojnie czas. Po czym rzuciłem telefon na łóżko i niemalże uciekłem z pokoju, jakby miało mnie to przed czymś uchronić. Nie robiłem przecież nic złego, mogłem nawet jeśli zaprosić kolegę na przysłowiowe piwo, prawda? To nie musiało być wcale podejrzane. 

Zachowuje się jak idiota, ale to dlatego, że dosłownie nie wiem, czy Jungkook wszystko pamięta. Mogę równie dobrze nakręcać się na nie wiadomo co. Jednak jak to mówią, czas pokaże, najważniejsze teraz by po prostu go zobaczyć, potem będę się martwić. 

Aczkolwiek łatwo powiedzieć niż zrobić i z nerwów, zamiast zobaczyć czy odpisał, wysprzątałem cały dom, by potem z duszą na ramieniu wziąć telefon do ręki. Ku mojemu zdziwieniu nie było żadnej wiadomości zwrotnej. 

Unika mnie? Ale wiadomość nawet nie została odczytana... A co jeśli zobaczył powiadomienie i mnie zignorował? Nie chce ze mną rozmawiać? A może ja jednak za bardzo się nakręcam, a po prostu ma ciężki dzień w pracy i nie może odpisać? Wiele myśli krążyło mi po głowie, doprowadzając do skoków nastrojów, jak u jakiejś kobiety w ciąży. 

Westchnąłem, odkładając ponownie telefon. Musiałem znaleźć sobie zajęcie zanim już całkowicie zwariuje. A jednak tak naprawdę to już wariowałem. Łatwo teraz bym mógł powiedzieć "Jimin uspokój się, wszystko będzie dobrze", ale tak naprawdę mój organizm i tak będzie wiedział swoje i nie będzie radził sobie ze stresem.

Jednak koniec końców zająłem się sobą, nawet na chwilę zapominając o wiadomości, którą wysłałem do chłopaka. Choć tak naprawdę do wieczora czas spędziłem na oglądaniu, nic nie wnoszące do mojego życia, filmiki na youtubie, aczkolwiek dawało mi to poczucie wewnętrznego spokoju. Zajęty odmóżdżającą formą rozrywki, nie zauważyłem nawet kiedy zegarek wskazywał już grubo po godzinie 20:00. 

Po pewnym czasie ponownie tego dnia chwyciłem za telefon i od razu moje serce zamarło, widząc ikonkę nowej wiadomości. Drżącym palcem kliknąłem powiadomienie, by zaraz przeczytać kilka słów od jakżeby nikogo innego jak od Jungkooka. Na początku przeprosił, że tak późno odpisuje, jednak miał trochę spraw na głowie. A następnie zaproponował byśmy spotkali się za 2 dni, bo jutro do późna ma dyżur w szpitalu. 

Po wzięciu głębokiego wdechu, odpisałem mu, że jak najbardziej pasuje mi termin. Dlatego następnie ustaliliśmy godzinę i byliśmy dogadani. I aby nie kończyć chamsko rozmowy, by też nie wydało się to zbyt podejrzane, zapytałem co tam w ogóle u niego. Nie żeby mnie to nie ciekawiło, tylko nie chciałem wzbudzać w nim niepokoju. Miało wszystko wyglądać naturalnie, jak z resztą zawsze. Zawsze? Teraz już chyba ciężko tak powiedzieć... 

💌 💌 💌

Gdy nadszedł moment spotkania to ze stresu siedziałem jak na szpilkach, czekając aż zjawi się Jungkook. Przyszedłem z ciut za wcześnie, czyli tak prawie o 30 minut. Jednak szargały mną różne emocje, od zdenerwowania, aż po wole walki i dziwnego rodzaju euforie. Byłem nastawiony na "sukces" i nie zamierzałem teraz uciekać. Stawię sprawę jasno, cokolwiek by się nie działo. Muszę być silny, bo nikt za mnie nie będzie.

Gdy tylko chłopak pojawił się na horyzoncie, to dosłownie serce podskoczyło mi do gardła. Gdy był coraz bliżej, nie mogłem już nawet myśleć o jakiejkolwiek ucieczce. Dlatego też wstałem z ławki i podszedłem do niego, przywitaliśmy się w sumie, jak zwykle. Też mimo że oboje wiedzieliśmy, że mamy poważnie porozmawiać, to nasza konwersacja zaczęła się, jak każda inna, od zwykłego "co tam słychać". Przez chwilę znowu poczułem się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i nie mamy zaraz rozmawiać na bardzo poważny temat. 

- Chyba nie ma co tego przeciągać... - westchnąłem, przechodzić do sedna tego spotkania - Chciałbym byś mnie wysłuchał i nie musisz mi teraz nic odpowiadać... Chce byś przemyślał to na spokojnie...

Chłopak nic się nie odezwał, a ja miałem ochotę wymiotować z nerwów, ale chciałem, a nawet musiałem to zrobić. Ileż można to ciągnąć w nieskończoność? Teraz albo nigdy...

- Jungkook wiem, że nie znamy się jakoś mega długo, jednak... Mam wrażenie, że łączy nas więcej niż myślimy... Nie wiem czy pamiętasz albo czy udajesz, że nie pamiętasz co się wydarzyło u Ciebie na imprezie... Jednak wiem, że też musiałeś to poczuć - mówiąc to wszystko, czułem jak fala gorąca uderza we mnie, sprawiając, że aż mi się lekko kręciło w głowie - Wiem, że byliśmy oboje pijani, ale to się czuje, gdy ktoś jest twoim soulmatem... 

- Jimin...

- Proszę daj mi dokończyć... - przerwałem mu, bo chciałem wyrzucić już to wszystko z siebie. A gdy zobaczyłem, że chłopak nie kończył, to wróciłem do mówienia -  Odkąd pierwszy raz Cię zobaczyłem, może nie nazwę tego ogromną miłością od pierwszego wejrzenia, ale coś jednak poczułem. W miarę poznawania Cię, bardziej utwierdzałem się tylko w tym fakcie... I - westchnąłem - kiedyś niechcący widziałem, jak całowałeś swojego chłopaka, to... moje usta zaczęły trochę szczypać, a to mnie tylko utwierdziło w tym jeszcze bardziej. Ja wiem, masz chłopaka, którego kochasz i ja to rozumiem... Jeśli potrzebujesz, to dam Ci czas, byś to wszystko przemyślał, nie będę naciskał... Choć nie rozumiem czemu, przez ten cały czas mnie ignorowałeś, jak tylko do Ciebie pisałem na nadgarstku, ale wiedz, że nie jestem zły... Pewnie miałeś swoje powody - wtedy mój wzrok powędrował od razu do frotki na jego nadgarstku, a potem znowu na Jungkooka, który dalej nic nie mówił. Aczkolwiek po chwili powiedział coś, czego nigdy bym się nie spodziewał.

- Jimin... ale ja nie mogę być twoim soulmatem...


/////

No witam swoje kochane herbatniczki~!💜
Dawno mnie tu nie było, ale niestety ten rok nie jest dla mnie zbyt łaskawy, więc nawet nie miał człowiek ochoty ani siły, by cokolwiek napisać... Co prawda nie usprawiedliwia mnie to, zwłaszcza, że kilka osób do mnie pisało, a ja próbowałam się zebrać w sobie i siąść do pisania.
Dziękuję Wam za miłe słowa oraz za troskę 💜

Niestety nie mogę obiecać regularnych publikacji, jednak będę starać się ze wszystkich sił, by nie dodawać rozdziałów raz na pół roku... 

Przy takich upałach pijcie dużo wody i chrońcie się przed słońcem! Macie być zdrowi i uśmiechnięci. Tego wam z całego serca życzę 💜

A teraz do zobaczenia już niedługo, mam nadzieję 💜 Papa~!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro