Prolog
[1170]
Świat, w którym każdy ma swoją przeznaczoną miłość, wydaje się spełnieniem największych marzeń. Bowiem czerwona nić łączy ze sobą serca dwojga obcych sobie ludzi. Można być oddalonym o setki kilometrów od swojego soulmate'a, lecz prędzej czy później los połączy wasze ścieżki. Nie po to przecież pisał miłosne scenariusze każdego człowieka, który przyszedł na ten świat.
By można było odszukać tą drugą połówkę, świat przygotował ułatwienie. Wtedy to nie potrzebny był telefon czy komputer, a nadgarstek. Można było po nim pisać zwykłym długopisem, by litery pojawiły się u swojego soulmate'a. Ten rodzaj komunikacji był jedyny w swoim rodzaju, wręcz intymny dla przeznaczonych. Nawet jeśli pisali sobie zwykłe głupoty, czy nawet życzyli sobie miłego dnia.
Niemniej jednak są i tacy, który stawiają czynny opór przeznaczeniu. Nie chcą, by decydowano za nich. Wolność i swoboda w wyborze to ich motyw przewodni. Jednak nie zawsze zdają sobie sprawę, jak bardzo krzywdzą tym swoją drugą połówkę. Lecz przecież czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, prawda?
Mimo wszystko świat mimo że na pozór piękny i pełny w wiele cudownych barw, jest okrutny i karze tych, którzy starają się przeciwstawić. Niestety jednak nie krzywdzący ponosi konsekwencje, a biedny soulmate, który płynął wraz z losem w jednej łodzi na rzece, zwanej życiem.
Zdradza w większości przypadków nie należała do częstych przypadków, a i tak pojawiała się, nawet jeśli druga z pary czekała z niecierpliwością na ujrzenie swojej drugiej połówki. Wtedy to na ciele niewinnego pojawiały się rany, w zależności czego dopuścił się jego soulmate. Sam dotyk w dwuznaczny sposób drugiej osoby powodował liczne siniaki w tych samych okolicach u osoby zdradzanej.
Czy było to sprawiedliwe? Można tu polemizować i kłócić się, kto ma rację, lecz... Czy ma to jakiś sens? Świata nie dało się i tak zmienić, choćby każdy tego chciał. Kochane, a jednocześnie bolesne zasady współżycia przeznaczonych zostały już wyryte wręcz w krwi ludzkości, więc nie dało się od nich uciec. One zawsze były, są i będą.
💌 💌 💌
Od najmłodszych lat uwielbiałem słuchać tych wszystkich opowieści o bratnich duszach. A myśl, iż sam taką posiadałem, napawała moje serce siłą, bym w kolejnym dniu mógł wstać z łóżka. Naprawdę nie mogłem się doczekać, aż ujrzę osobę, która jest mi przeznaczona.
Bardzo często też zastanawiałem się, jaka ona będzie. Czy to dziewczyna, a może chłopak? Jest to ktoś starszy, a może jednak młodszy? Miałem miliony pytań, lecz wiedziałem jedno, nieważne kto jest moim soulmatem, ale będę dbać o tą osobę jak największy skarb. W końcu jest ona moim sercem, a ja jej.
Odkąd zacząłem chodzić do podstawówki i nauczyłem się pisać, to zawsze na swoim lewym nadgarstku rysowałem uśmiechnięte buźki, albo też pisałem pojedyncze słowa, by umilić dzień drugiej osobie. Nigdy jednak nie otrzymałem odpowiedzi, lecz byliśmy wtedy dziećmi, więc obstawiałem, że mój soulmate wstydzi się mi odpisać. Z jednej strony uważałem to za słodkie i mój uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy na samą myśl. Miałem wtedy też nadzieję, że ta druga osoba też jest szczęśliwa przez tak prosty gest.
Jednak lata mijały, a ja nadal nie widziałem na swoim nadgarstku chociażby jednej kreski. Starałem się jednak nie być pesymistą i snułem teorie, że osoba mi przeznaczona chce się spotkać bez wcześniejszej komunikacji. W końcu i tak kiedyś nasze ścieżki się skrzyżują prędzej czy później. Dlatego też nie zaprzestałem pisania do niego, zawsze życzyłem mu miłego dnia, czy nawet powodzenia w szkole, bądź to w pracy.
Teraz już miałem 21 lat i było mi przykro, patrząc na innych, którzy z lekkością komunikowali się między sobą, przeważnie pisząc sobie słodkie słówka. Otwarcie przed sobą przyznawałem się, że jestem zazdrosny o ich więzi, bo ja ze swoją połówką nie miałem jej w ogóle.
Moi przyjaciele starali się przy mnie nie okazywać uczuć do swoich soulmate'ów, lecz ciężko jest nie kontaktować się ze swoją miłością. Nie miałem im tego za złe, w końcu to nie ich wina, że akurat mój przeznaczony nie odzywa się do mnie.
- A może ja nie mam soulmate'a? - powiedziałem nagle, przerywając wszystkim posiłek.
Wraz z chłopakami z uczelni mieliśmy okienko, które wykorzystaliśmy, by zjeść wspólnie obiad. Wybraliśmy się w tym celu do pierwszej lepszej, ale przede wszystkim taniej restauracji z dobrą obsługą. Zamówiliśmy dania, a rozmowom nie było końca, dopiero ucichły na jakiś czas, gdy każdy zajął się swoim jedzeniem. Wtedy też napadły mnie kolejne niezbyt miłe myśli.
Może faktycznie nie miałem nikogo przeznaczonego? Albo nie daj Boże zginął za młodu? To niestety rodziło kolejne pytania, na które zapewne nie znajdę odpowiedzi.
- O czym ty mówisz, Jimin... - jako pierwszy odezwał się Hoseok, próbując chyba rozluźnić spiętą atmosferę, którą wywołałem. Był to dla mnie drażliwy temat, bo szczerze sam nigdy nie poznałem osoby z podobnym do mnie problemem - Na pewno twój Romeo albo Julia czeka tuż za rogiem.
- Chciałbym - westchnąłem.
- Jimin - szepnął po chwili Yoongi, zwracając na siebie moją uwagę - Nie możesz żyć tylko myślą o swoim przeznaczonym. Ta osoba na pewno pojawi się w twoim życiu i będzie Cię rozpieszczać, jak nikt inny.
Wykrzesałem z siebie dosłowne ostatnich, pozytywnych pokładów energii, by uśmiechnąć się do przyjaciół. Chciałem wierzyć w ich słowa, jednak z każdym dniem było to coraz trudniejsze.
Raz przeszła mi myśl, że może byłem zbyt nachalny względem swojego soulmate'a, lecz nie wypisywałem do niego codziennie, a przede wszystkim nie zadawałem żadnych pytań, tym bardziej osobistych. Niemniej jednak wiele razy korciło mnie, by zapytać, o coś co zbliżyłoby mnie do niego.
Może przez te wszystkie opowieści zakończone happy endem, sam zacząłem być niepoprawnym romantykiem? Choć raczej z tą romantycznością to bym chyba nie przesadzał. Gdyż owszem na przykład chciałbym iść na spacer, gdy na niebie będą gościć gwiazdy, ale też znowu nie mam zbyt wybujałej wyobraźni, żebym miał śpiewać serenady komuś pod oknem.
- Wy za to macie szczęście... Od dziecka byliście razem.
- Nas po prostu los szybciej połączył - mruknął Hobi, gdzie zapewne teraz trzyma Yoongiego za rękę, lecz stolik, przy którym siedzieliśmy, zasłania mi ten widok - Jednak to nie oznacza, że ty od razu nie masz soulmate'a.
- W takim razie czemu mi nie odpisuje?
- Nie chce Cię martwić, ale może twój soulmate miał wypadek i jest sparaliżowany?
Nie powiem te słowa mnie zaskoczyły, a jednocześnie przeraziły. I tu nie chodziło o to, że osoba mi przeznaczona mogłaby być niepełnosprawna. Gdyż przecież to nie jej wina, wypadki się zdarzają. Jednak przerażała mnie myśl, że mój soulmate mógł właśnie cierpieć, a ja nawet nie mam mu, jak pomóc.
- Hobi! Nawet tak nie mów... - skarcił go jego chłopak - Na pewno nie ma powodów do takich zmartwień - zwrócił się tym razem do mnie.
- Może jednak nie rozmawiajmy o tym? - rzuciłem w końcu, chcąc naprawić to co zniszczyłem.
Mieliśmy zjeść w spokoju obiad, a wyszło niemalże jak zawsze. Jednak to nie moja wina, że się martwię o swoją przeznaczoną osobę. Może faktycznie powinien trochę zluzować i poczekać na tą chwilę, gdzie się odnajdziemy? Będzie to niesamowicie trudne zadanie, choć muszę mu podołać.
Chłopaki mają racje, nie mogę wiecznie myśleć tylko o przeznaczeniu. Aczkolwiek nadzieja, którą zawsze miałem, powoli umierała we mnie z każdym dniem.
/////
No witam moje herbatniczki *w*
Co prawda krótki rozdział, ale właśnie nim zaczynamy nową serie! Więc czy to oznacza, że będzie nowy uczuciowy rollercoaster? 🤔 Tego się kiedyś dowiemy~!
A teraz z herbatką w ręku żegnam Was przytulasami, dbajcie o siebie i pamiętajcie kocham Was ❤️
Do następnego~!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro