Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9


 Pierwszą i jedyną lekcją, na której Royowi udało się spotkać z bratem, była historia magii. Usiedli razem w ławce, a trzecie miejsce obok nich zajęła Hermiona, która z reguły siedziała gdzie indziej odstraszona częstym towarzystwem Dracona, który tym razem nie kręcił się przy Royu z tytułu, że była to lekcja jedynie Gryfonów i Krukonów.

I tak skończył przysypiając między dwójką kujonów, którzy skrupulatnie robili notatki. A on dzielnie walczył, aby nie usnąć, jednak poległ i pod koniec lekcji został zbudzony przez brata i koleżankę. Pozostali uczniowie zbierali się już do wyjścia.

Do policzka Gryffona przykleił się pergamin z niewielką ilością notatek.

- Co? - mrukną mało przytomnie.

- Koniec lekcji. - westchnął Rory, pakując się do swojej torby – Co teraz macie? - spytał, patrząc na Hermionę.

- Eliksiry ze Ślizgonami. - odparła, a chłopak lekko się skrzywił.

- Snape jest potworny! - szepnął – Ja lecę na Obronę Przed Czarną Magią. Z Puchonami. - machnął w ich kierunku dłonią i ruszył do wyjścia z klasy.

Granger westchnęła i zaczęła pakować rzeczy Roya do jego torby, widząc, że ten dalej nie kontaktuje najlepiej.

- Rozbudź się. Ponoć eliksiry z profesorem Snape'm to istna katorga. Lepiej, żebyś był w pełni myślący. - poleciła, zarzucając swoją torbę na ramię – Chodź.

Harper podniósł się i ruszył za dziewczyną do lochów. Udało im się tam dostać dość szybko ze względu na łaskawość schodów, które przeniosły ich w złym kierunku zaledwie jeden raz, a nie dziesięć razy.

Rudzielec dotarł na miejsce dwa kroki po dziewczynie i nie mógł nie zauważyć badawczego spojrzenia, które posłał mu Draco. Widząc go, podszedł do grupki Ślizgonów. Kilka osób spojrzało na niego złowrogo.

- Czemu się z nim trzymasz, Draco? To Gryfon. - stwierdził stojący obok blondyna Mulat. Jeśli zielonooki się nie mylił, nazywał się Blaise.

- To mój kuzyn. Tiara się pomyliła. Powinien trafić do Slytherinu. - oznajmił, gromiąc go wzrokiem.

- No... Na początku chciała wysłać mnie do Slytherinu. - wtrącił się Roy – Nie mam pojęcia czemu nagle wyskoczyła z Gryffindorem. - ciemnoskóry wzruszył tylko ramieniem i więcej nie oponował.

- Siedzisz ze mną i Zabinim? - spytał Malfoy.

- Okej. - skinął głową.

- Roy, kumplujesz się z tą szlamą? - spytał jeszcze, patrząc z obrzydzeniem na Hermionę.

- Co? - sapnął, ale nikt nie zdążył już nic więcej powiedzieć, bowiem drzwi od sali eliksirów otwarły się z hukiem. Stanął w nich Severus Snape, obrzucając każdego chłodnym spojrzeniem, po czym rzekł cicho;

- Zapraszam. - to powiedziawszy, obrócił się i wszedł z powrotem do klasy, powiewając czarną peleryną.

Wszyscy grzecznie wtoczyli się do klasy i zajęli miejsca. Profesor zaczął od odczytania listy. Zatrzymał się na chwilę przy Royu.

- Harper, twój bliźniak wykazuje minimalne umiejętności potrzebne do sztuki warzenia eliksirów. Nie okaż się być tym głupszym bratem. - poprosił. Czy może rozkazał.

Kilku Ślizgonów zachichotało na jego słowa, co było niczym w porównaniu do chichotu, który rozpętał się po przytyku rzuconym w kierunku Pottera. I Roy uśmiechnął się w tamtym momencie kpiąco. Z jakiegoś powodu, ucieszyło go to potknięcie Harry'ego. Jeszcze pierwszego dnia nic do niego nie miał, nie licząc tego, jak zareagowali na niego inni uczniowie. Jednak to, że niemal każdy nauczyciel zatrzymywał się, aby się nim pozachwycać sprawiło, że rudzielec nie pałał do niego szczególną sympatią.

Po mowie wstępnej i kolejnym upokorzeniu chłopca z błyskawicą na czole, profesor podzielił ich w pary i kazał przyrządzić jakąś miksturę leczniczą. Rudzielcowi trafił się do pary Blaise. Od razu wzięli się do pracy.

- Więc... - Roy zerknął na wspólnika, słysząc jego szept – Tiara chciała cię przydzielić do Slytherinu? Jak myślisz, czemu zmieniła zdanie?

- Nie mam pojęcia. - wzruszył ramionami, siatkując składnik.

- Mnie chciała przydzielić do Ravenclawu.

- O.

- Twój bart tam trafił, prawda? - zielonooki skinął twierdząco głową – Sporo o was wiem. - Harper już otwierał usta, jednak Zabini pochylił się ku niemu i kontynuował – Więcej, niż piszą w gazetach. Przykro mi z powodu twojego taty.

Zaskoczony Roy, upuścił nóż, który upadł z brzdękiem na ziemię.

- Harper! - warknął Snape, widząc to.

- Przepraszam! Ręka mi zdrętwiała! - schylił się i szybko uniósł narzędzie, następnie powycierał je leżącą w pobliżu szmatką.

Resztę lekcji, chłopcy spędzili w milczeniu, co najwyżej konsultując swój eliksir. Severus był w trakcie wychwalania pracy Malfoya, kiedy kociołek Neville'a postanowił wybuchnąć.

- Zaprowadź go do skrzydła szpitalnego. - burknął nauczyciel do Seamusa, gdy już skończył znęcać się nad biednym Longbottomem, a następnie znów skupił się na poniżaniu Pottera.

Przerwał mu jednak śmiech kilku Ślizgonów, do których po chwili dołączyli się nawet Gryfoni.

- Ale fryz! - ryknął Weasley, a Roy rozejrzał się po sali, próbując zlokalizować obiekt kpin kolegów i koleżanek. Tymczasem Zabini złapał za kaptur jego szaty i naciągnął go na jego głowę.

- Coś się stało z twoimi włosami. - rzekł cicho.

Rudzielec poczuł się tak, jakby ktoś go mocno uderzył. Jego włosy. Znów były blond z rudymi końcówkami.

- Cisza! - Snape rozejrzał się po klasie, uciszając wszystkich wzrokiem – Skończyliście już swoje eliksiry? Tak? Zabierzcie swoje rzeczy i wyjdźcie stąd. Natychmiast! - niemalże warknął, potem spojrzał na zakapturzonego Gryfona i stojącego obok niego Ślizgona – Wy dwaj zostajecie. - oznajmił.

Chłopcy wymienili się spojrzeniami.

- Przepraszam. - szepnął przestraszony Roy.

- Nie przepraszaj. - pokręcił głową – Nie masz za co, stary. - zapewnił, zerkając na opiekuna swojego domu, który zasiadł za biurkiem, przeglądając jakieś papierzyska.

Po chwili klasa opustoszała i zostali we trójkę.

- Podejdź tu, Harper. - rzekł, jak zwykle oschle, Snape. Zielonooki podszedł do biurka profesora, przełykając ciężko ślinę – To efekt zaklęcia adopcyjnego? - zapytał, wstając i zdjął mu kaptur.

- Tak, profesorze. - przytaknął.

- Queen próbował to zamaskować zaklęciem?

- Tak, profesorze.

- Jakim?

- Nie wiem, profesorze.

Snape skrzywił się, po czym sięgnął po kawałek pergaminu oraz pióro. Naskrobał kilka zdań i podał wiadomość Zabiniemu.

- Zanieś to profesor McGonagall. Na jednej nodze!

Ślizgon już po chwili zniknął w drzwiach.

- Eliksir, który przekazałem dyrektorowi... Wypiłeś go przed czy po ceremonii adopcyjnej?

- Przed.

- Mówiłem po! - uderzył pięścią w biurko, a Roy podskoczył przerażony – Ile razy można mu powtarzać tak krótką, a tak istotna informację?! - mężczyzna rozmasował skroń – Dobrze, że skończyło się tylko na włosach.... - westchnął – Dobrze, Harper, masz dzisiaj jeszcze jakieś lekcje?

- Godzinę zielarstwa po długiej przerwie. - odpowiedział posłusznie.

- Dobrze, zwolnię cię z tej lekcji. Siedź tu. Do końca przerwy możesz odpoczywać, a potem chcę, żebyś przeczytał w podręczniku od zielarstwa temat, który dzisiaj będziecie omawiać. Zwolnię cię z tej lekcji, bo chcę się jeszcze upewnić czy włosy są jedynym efektem pomyłki dyrektora. - oznajmił – Uwarzę również eliksir, który powinien utrzymać twoje włosy w rudym kolorze do wtorku.

Skończywszy mówić, sprzątnął stanowisko przy jednej z ławek i postawił na nim pusty kociołek. Jednym machnięciem różdżki otworzył drzwi prywatnego schowka, a następnym przywołał potrzebne składniki.

Roy usiadł na swoim miejscu i wyciągnął z torby podręcznik od zielarstwa, stwierdzając, że woli się zająć czymś pożytecznym.

Był w połowie pierwszej strony, gdy rozległo się pukanie i do środka zajrzała profesor transmutacji.

- Severusie, co się stało? - spytała, wchodząc do środka. Jej wzrok skupił się na Royu – Severusie, uczyłeś ich farbowania włosów? - znów spojrzała na kolegę po fachu.

- Queen jest idiotą, a Albus sklerotykiem. - mruknął – Powiedziałem mu jasno; eliksir po procesie adopcji! Nie przed! A on co? Dał go chłopakowi do wypicia przed!

Kobieta zacisnęła usta w wąską kreskę, składając dłonie.

- Czy oprócz włosów, doszło do jakichś powikłań?

- Minęły prawie dwa tygodnie i nic innego nie wystąpiło, a przynajmniej na to wygląda. - wrzucił kilka składników do kociołka i zamieszał – Jeszcze go zbadam dla pewności. Albo wyślę do Skrzydła Szpitalnego na badanie. - Roy uniósł wzrok znad książki i spojrzał na smukłe palce mężczyzny i to, jak majestatycznie kroił jakiś składnik – Zwalniam go z zielarstwa. - dodał po chwili.

- Oczywiście, przekaże. - odparła. Tak samo jak Roy, przyglądała się Snape'owi przy pracy – Mogę wiedzieć co robisz?

- Eliksir, który ubarwi jego włosy na rudo na kilka dni.

Minerwa uniosła zaskoczona brwi.

- Zacząłeś od kwestii estetyki, Severusie?

Profesor na chwilę zamarł.

- Cała klasa ryknęła śmiechem. Nie potrzebujemy rozpraszacza. - rzekł dyplomatycznie, wracając do pracy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro