Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Osamu...

- Do jutra, panie Dazai! - pożegnał się jasnowłosy chłopak. - Panie Chuuya - ukłonił się lekko, po czym odwrócił i zaczął odchodzić w stronę swojego mieszkania przy okazji przy gwałtownym zwrocie prawie na kogoś wpadając i zaczynając w panice przepraszać.

Mężczyźni zignorowali całe zajście będąc przyzwyczajeni do czasowej niezdarności Atsushiego i zaczęli odchodzić w drugą stronę. Wcześniej to młodszy chłopak miał wracać do domu z Osamu, ale po drodze natknęli się na Chuuyę, więc oczywistym było, że szatyn wybrał swojego chłopaka, co dobroduszny detektyw zrozumiał. Z powodu nieregularnego czasu pracy egzekutora pomimo wspólnego mieszkania nie mogli przebywać ze sobą tyle, ile chcieli, chociaż nie wiadomo, czy jakikolwiek czas byłby wystarczający. Chcieli nadrobić te wszystkie lata rozłąki.

- Chuuya... - zaczął wyższy kiedy już trochę oddalili się od budynku Agencji i skręcili w boczną, trochę mniej uczęszczaną uliczkę. - Mogę cię o coś zapytać?

Nakahara podniósł na niego pytający wzrok niebieskich oczu.

- Jasne - odpowiedział trochę niepewnie. Trochę przestraszyła go powaga w jego głosie.

- Zauważyłem, że jesteś jedną osobą, która nigdy nie zwraca się do mnie po nazwisku. Nie używasz go, a kiedyś to robiłeś. Dlaczego? - zapytał lekko marszcząc brwi i patrząc na partnera. Ten przystanął, więc Dazai zrobił to samo. Na ulicy nie było prawie nikogo, więc nikomu nie przeszkadzali.

Mieli niepisaną zasadę. Być szczerym. Jeśli nie chcieli o czymś mówić po prostu o tym informowali i nawzajem to szanowali. Uznali, że mieli już za sobą za dużo kłamstw, które zawsze im tylko przeszkadzały.

- Tej nocy kiedy odszedłeś... - zaczął egzekutor cichszym, trochę łamiącym się głosem, a brązowooki w geście otuchy lekko pogładził kciukiem wierzch jego dłoni, którą trzymał. To trochę pomogło, więc ten kontynuował. - Po raz pierwszy tak bardzo się upiłem. Przez kilka godzin leżałem na kanapie w swoim mieszkaniu powtarzając tylko w kółko twoje nazwisko, aż ochrypłem. Dazai, Dazai, Dazai. Od tamtego czasu nie umiem go wymówić nie przypominając sobie tej chwili - wykrztusił.

Zanim cokolwiek powiedział detektyw zgarnął jego drobne ciałko w swoje ramiona mocno go przytulając. Rudowłosy wtulił się w niego ręce kładąc na jego plecach i zaciskając pięści na beżowym materiale płaszcza.

- Przepraszam - wyszeptał szatyn. - Obiecuję, że już nigdy nie odejdę - przysiągł, a serce Nakahary zabiło mocniej.

Stali tak przez kilka minut, a nieliczni przechodnie, którzy ich mijali chyba automatycznie wyczuwali, że nie należy im przeszkadzać, bo mijali ich w spokoju.

- Ale nie może być tak, że w ogóle się do mnie nie zwracasz - powiedział w końcu wyższy, kiedy odsunęli się od siebie. - Skoro moje nazwisko ci przeszkadza, to może będziesz mówić do mnie po imieniu, co o tym sądzisz, Chuuya? Spróbuj - uśmiechnął się i spojrzał na swojego partnera wyczekująco.

- O-osamu - powiedział w końcu po chwili lekko się rumieniąc, bo był to pierwszy raz kiedy zwracał się do kogoś po imieniu.

- Dobrze, tylko musimy jeszcze popracować nad tym, żebyś się nie jąkał - zaśmiał się i przysunął do niego, by zdjąć kapelusz i pocałować go w czubek głowy, na co zdenerwowany Chuuya od razu wyrwał mu nakrycie głowy z ręki i nerwowo rozejrzał się dookoła.

- Przestań! - zirytował się. - A co jak ktoś zobaczy?! Pieprzony Osamu... - wywołało to u Dazaia kolejną salwę śmiechu.

- Prawie idealnie, ale musisz jeszcze trochę popracować nad nie obrażaniem mnie w każdym zdaniu - pochwalił wciąż lekko chichocząc.

- Nie! Bo jesteś głupi! Głupi Osamu! - coraz bardziej odgrażał się egzekutor wciąż się rumieniąc, chociaż teraz było to chyba ze złości.

- Ja też cię kocham - ponownie zaśmiał się wyższy chwytając go za rękę i całując jej wierzch. - Bardzo.

- Ja ciebie też, ale nie całuj mnie już publicznie. To zawstydzające - odburknął.

- Nie-e - odparł detektyw zadowolony z siebie, czym zarobił lekkiego kuksańca w bok. Tak, oni zdecydowanie potrzebowali siebie nawzajem.

• • • • • • • • • • • • • • •

Coś szaleję z tymi one-shotami...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro