Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

My little drunk demon...

Chcę tylko zaznaczyć, że jest to one-shot z kitsune Dazaiem i Chuuyą z najnowszej Mayoi card. Nie mam pojęcia jak nazywa się to AU, więc piszę tą krótką notkę. Niemniej zapraszam do czytania i życzę szczęśliwych walentynek!

~♡︎~

Na skraju polany w środku lasu, oparty o drzewo siedział demon i wpatrywał się smętnie w księżyc. Jego światło padało na lekko zarumienioną od wypitego alkoholu twarz.

Istota jeszcze raz podniosła trzymany przez siebie bukłak i pociągnęła z niego kolejny łyk. Tej nocy Chuuya czuł się wyjątkowo samotnie i sam nie wiedział dlaczego tak było. Jako nieśmiertelny byt naprawdę brakowało mu czyjejś bliskości. No może nie po prostu czyjejś, ale—

Demon podciągnął nogi i objął je ramieniem. Księżyc na chwilę schował się za chmury, aby zaraz znowu się pokazać. Wziął kolejny łyk napoju.

– Widzę, że kiepsko się dzisiaj bawisz. – za plecami usłyszał znajomy głos, więc nawet się nie odwracając przewrócił oczami.

– Ehh, znowu musisz mi przeszkadzać? Idź sobie – warknął. – Poza tym bawię się wyśmienicie – na potwierdzenie swoich słów wypił duszkiem resztę alkoholu z bukłaka. – Widzisz? – spojrzał już trochę bardziej pijanych wzrokiem na stojącego obok i patrzącego na niego z góry wysokiego mężczyznę w niebieskim stroju. Z tej perspektywy światło księżyca sprawiało, że jego uszy i dziewięć ogonów wydawało się być jeszcze bardziej srebrne niż zazwyczaj.

Ignorując słowa niższego, youkai usiadł obok również opierając się o drzewo. Widać było, że rudowłosy chce coś powiedzieć, ale się poddał. Wiedział, że skończy się to jak zwykle, czyli jego porażką, więc uznał to za niepotrzebne.

– Co tu robisz? – zapytał już spokojniejszym tonem. Lekki wiatr zawiał jego włosami, które spadły mu na oczy, ale pijany się tym nie przejmował.

– Przechodziłem obok i nagle wyczułem śliną woń alkoholu, więc domyśliłem się, że to ty – uśmiechnął się, za co otrzymał słabe uderzenie w ramię. Wiedział, że gdyby jego towarzysz nie był tak pijany, cios byłby o wiele silniejszy.

– Odwal się – odburknął Nakahara chowając twarz w ramionach, które oparł o swoje podkurczone nogi. Był już bardziej czerwony na twarzy, niż kilkanaście minut temu, bo wypity alkohol zaczął dawać o sobie znać. Przez to zrobił się senny.

Osamu ponownie uniósł kąciki ust w uśmiechu wpatrując się w demona. Tak naprawdę przez ostatnią godzinę przechadzał się po lesie szukając go. Miał ochotę spędzić z nim trochę czasu, bo pomimo ich ciągłych sprzeczek i wybuchowego temperamentu rudzielca naprawdę go lubił.

– Chuuya... – zaczął po chwili, ale przerwał mu adresat jego słów, który nagle oparł się o niego, głowę kładąc ostrożnie na ramieniu tak, żeby nie zrobić mu krzywdy swoimi rogami. Ilość wypitego alkoholu sprawiła też, że zaczął być dużo śmielszy w swoich poczynaniach.

– Twoje ogony są takie puszyste... – wymamrotał. Kiedy był w tej pozycji musiał opierać o nie plecy.

Teraz Dazai już otwarcie się zaśmiał. Niebieskooki przy nim nigdy wcześniej nie upił się do tego stopnia, więc uznał za zabawną tą różnicę w zachowaniu. Ale od razu musiał się opamiętać, ponieważ jeden z rogów jego towarzysza niebezpieczne musnął jego policzek.

– Chuuya, rogi – upomniał go, na co demon tylko westchnął zirytowany, po czym niespodziewanie i szybko zmienił pozycję kładąc mu głowę na kolanach.

– Lepiej? – zapytał lekko uchylając powieki, które przez większość czasu miał zamknięte. Zanim Osamu zdążył coś powiedzieć ten znowu mu przerwał. – Zawsze się zastanawiałem czy twoje uszy też są takie mięciutkie... – zamyślił się, po czym po prostu uniósł rękę chcąc ich dotknąć. Kitsune nie zdążył się uchylić przed długimi i ostrymi pazurami, ale okazały się one jednak zaskakująco delikatne. Rudowłosy powoli przejechał wierzchem dłoni po jasnym futrze, po czym cofnął rękę rozpromieniony. – Są... – wymamrotał radośnie ponownie zamykając oczy.

Dazai uśmiechnął się czule, choć nadal był w lekkim szoku. Zdecydowanie polubi go też od tej strony. Żałował tylko, że to przez alkohol i Nakahara częściej się tak nie zachowuje.

– Musisz wytrzeźwieć – skwitował to starając się ukryć swoje zadowolenie.

– Nie jestem pijany! – oburzył się mężczyzna marszcząc brwi. Jednak nadal miał zamknięte oczy, a głowę opartą o kolana szatyna.

– To udowodnij. Zrób coś, co normalnie zrobiłbyś tylko będąc trzeźwym – rzucił mu wyzwanie. Pomimo tego, że Chuuya zachowywał się teraz bardziej jak pies niż demon, nadal chętnie by się się z niego pośmiał.

Ku jego ogromnemu zdziwieniu niebieskooki podniósł się, po czym złożył na jego ustach krótki pocałunek. Zaśmiał się cicho widząc jego zdumioną minę, po czym znowu się położył tym razem zaplatając ręce wokół pasa wyższego i wtulając twarz w jego tors, żeby ukryć rumieniec, który tym razem nie był spowodowany wypitym alkoholem.

Po chwili Osamu otrząsnął się z szoku i z kolejnym czułym uśmiechem położył dłoń na rudych kosmykach włosów zaczynając się nimi bawić. Nie mógł się też powstrzymać i kilka razy przejechał palcem po czerwonych rogach, na co demon wydawał z siebie ciche pomruki zadowolenia. Po kilku minutach jego oddech się uspokoił i upojony alkoholem zasnął w ramionach lisiego youkai.

– Rany... – szatyn westchnął cicho. – Naprawdę powinienem zabronić ci pić – uśmiechnął się, po czym spojrzał na księżyc. Może dla niego nieśmiertelność też już nie będzie taka samotna...

• • • • • • • • • • • • • • •

Dajcie znać jak się podobało, bo ja jestem zakochany w tym uniwersum

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro