amortencja_amor | zgłoszenia zamknięte [skład pierwszy]
Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Jeśli przeszedłeś tutaj po odpowiedzi na te pytania, to... no cóż nie trafiłeś we właściwe miejsce. Kim jestem? Amortencja, Amor, Atencjusz. Zwij mnie jak ci się tylko podoba. Pewnie większość (chciałabym) kojarzy mnie z robienia memów. Co robię poza tym? Rysuję, czytam, czasem nawet naskrobię jakiś fanfik z Marvela lub zagram rundkę w LOL'u. Teraz jak widać jestem nawet i recenzentem. Zdziwieni? Ja na pewno.
Co chętnie przyjmę?
- Fantasy maści wszelakiej. Nie ważne czy wampiry, wilkołaki czy kosmiczne koty pożerające elfy. O tych ostatnich to nawet chętnie bym poczytała.
- Fanfiction. Jakie uniwersa znam? Marvel (MCU), Overwatch, FNaF, Harry Potter. Chętnie przyjmę również opowiadania do Cyberpunka2077, Baśnioboru czy Percy'ego Jacksona. Chociaż uprzedzam, że te dwa ostatnie czytałam już jakiś czas temu, więc pewnych rzeczy mogę nie pamiętać. O jakieś konkretniejsze uniwersa zawsze można zapytać. Tu jednak uprzedzam, że nie znam się ani na anime, ani znanych ludziach.
Czego nie przyjmę?
- Erotyków i romansów. To po prostu nie moje klimaty. Chociaż nie przeszkadzają mi wątki romantyczne, czy sceny seksu jako dodatek do Fantasy czy FF.
- Poezji. Mickiewicz ze mnie żaden, więc w tej kwestii niewiele będę w stanie pomóc.
- Obyczajówek
- Historyczne
O resztę gatunków można zapytać czy to w komentarzu czy prywatnie.
Na czym się skupiam przy recenzji?
W gruncie rzeczy nie mam jednej konkretnej odpowiedzi na to pytanie. Wszystko zależy od tego, co mi akurat wpadnie w oko. Jeśli opowiadanie będzie miało ciekawy świat, to z chęcią temu poświęcę najwięcej swojego czasu. Bohaterowie? Wtedy na pewno możesz liczyć na obszerną opinię na temat moich ulubieńców. Albo tych, których przerobiłabym na karmę dla kota. Na błędy wszelakiej maści zwracam jedynie uwagę, gdy coś faktycznie jest mocno na rzeczy. Także jeśli masz jakieś drobne literówki, to raczej nie otrzymasz litanii wraz z miliardem screenów. Czemu? Bo żem leń. I pamięci na telefonie mało.
Jaki jest limit prac?
Jako, że grupki recenzentów się wymieniają, to na miesiąc biorę jedynie dwa opowiadania. Chociaż ich liczba może się zmienić, jeśli wyrobię się w terminie.
Recenzja poglądowa
„Autor: @minionek_chce_banana
Tytuł: Królowa Diamentowego Księżyca
Recenzentka: @amortencja_amor
„Królowa Diamentowego Księżyca" jest świetnym opowiadaniem. Gwiazdkujcie, komentujcie, a my możemy się rozejść. Rachunek za recenzję prześlę pocztą.
Liczyliście, że tak szybko się pożegnamy?
Niedoczekanie.
Pierwsze wrażenie
Tym, co zdecydowanie jako pierwsze rzuca się w oczy, jest okładka oraz naklejki będące nagrodami w licznych konkursach; i choć w moim odczuciu nie mają one wpływu na wybór opowiadania, to z pewnością sporo osób zachęcą do czytania. Wróćmy jednak do samej okładki. Jest estetyczna, schludna i minimalistyczna; widnieją na niej jedynie księżyc, wilk oraz zamek - czyli to, co najważniejsze dla fabuły. Naprawdę cieszy mnie fakt, że nie przesadziłaś z przygniatającym nadmiarem elementów i detali. Warto też pochwalić kolorystykę, która znakomicie oddaje klimat opowieści, oraz dobór fontów. Serio. Te ostatnie kupiły moje serducho. Nie dość, że ładnie ze sobą współgrają, to jeszcze całość jest niezwykle czytelna (plz dej mnie no namiary na te fonty ;_;)
Kolejną rzeczą, na którą zwracamy uwagę zaraz po okładce, jest oczywiście opis. Jak widzicie, jest dosyć krótki, choć w moim odczuciu zawiera wszystko, co powinien. Zdradza mniej więcej, o czym będzie historia, lecz nie ma tu nadmiernej ekspozycji czy przedstawienia wszystkiego po kolei. Przyznam jednak, że rozbudowałabym bardziej to drugie zdanie. A raczej dopisałabym kilka zdań, by jeszcze bardziej uwydatnić tyranię i okrucieństwo. To, co muszę jeszcze przy tej okazji pochwalić, to ujęcie w opisie swoich osiągnięć i fragmentów recenzji - już na starcie można bowiem odnieść bardzo pozytywne wrażenie, że będziemy mieć okazję czytać coś dobrego.
O czym to jest?
Tu najpewniej będzie krótko. Bo żem leń. Poza tym to nie streszczenie lektury, którą musisz przeczytać na pinć minut przed polakiem, bo ci się zapomniało albo zwyczajnie nie chciało...
Do rzeczy.
Jak zapewne już się domyśliliście, Królowa Diamentowego Księżyca to historia Wilczycy - Rozalindy, o której krąży legenda; to właśnie ona ma odebrać władzę rodowi Fininden. Przepowiednia, rzecz jasna, nie umyka uwadze obecnemu władcy, który za wszelką cenę chce śmierci legendarnej wilczycy. Posyła zatem Edwarda, aby ten rozwiązał problem. W rezultacie Rozalinda zostaje wciągnięta w świat dworskich intryg, przystojnych książąt i... walki o władzę i przeżycie.
Fabuła i wszystko inne poza bohaterami
Jest to jednak tylko wierzchołek góry lodowej, bo przez ponad 50 rozdziałów (53 w chwili pisania recenzji) dzieje się całkiem sporo, a i przez ten czas będziemy mieć okazję poznać wielu bohaterów. Czy to znaczy, że akcja zasuwa 700 km na godzinę niczym Bad Girl na swoim motorze? W żadnym wypadku. Wszystko jest wyważone. Mamy rozdziały opisowe, w których przyglądamy się zwyczajom czy kulturze danego miejsca, jak i takie z niezwykle wartką akcją - w tym miejscu pozwolę sobie zwrócić uwagę na fakt, że czasami zdania są zbyt długie,, zanadto rozbudowane i należałoby je podzielić. Dzięki temu tekst zyskałby na dynamice i płynności.
Skoro już o stronie technicznej mówimy, to warto pochwalić autorkę za jej styl. Pomijając kwestię długości niektórych zdań, to samo opowiadanie czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Nigdy też nie miałam wrażenia, że coś jest niezrozumiałe czy za bardzo pogmatwane. Właściwie przez większość czasu fabuła biegnie jednotorowo, jedynie od czasu do czasu dając dojść do głosu komuś innemu niż głównym bohaterom. Wyznam jednak szczerze, że miałam... a właściwie nadal mam wątpliwości co do przerzucania się z narracji pierwszoosobowej do trzecioosobowej.
Nie ukrywam również, że opisy w Królowej Diamentowego Księżyca są naprawdę solidnie napisane, a i samo słownictwo autorki jest bogate. Tym bardziej wypada o tym wspomnieć, gdyż całość jest napisana w formie pierwszoosobowej. Przyznam, że często spotykam się z tym, że wattpadowi autorzy niekiedy aż za bardzo pomijają opisy otoczenia, a tu spotkało mnie pozytywne zaskoczenie.
To, co również zasługuje na pochwałę, to dialogi. Są one bardzo naturalne i niewymuszone. Czytając, faktycznie można odnieść wrażenie, że mamy przed sobą rozmowę dwojga ludzi, a nie papierowych postaci. Najbardziej jednak chwyciła mnie za serce rozmowa Rozalindy z królową Korwanelii. Widać w niej, że główna bohaterka posiada pazur i nie boi się go pokazać.
Błędy. Nie będę się rozpisywać, bo nie jestem żadną profesjonalną betą. Jeśli odstraszają Was miliardy błędów czy literówek, to spokojnie, nie ma się czego bać; w Królowej Diamentowego Księżyca raczej tego nie doświadczycie. Przecinki stoją na swoim miejscu, błędów ortograficznych trzeba by ze święcą szukać. Tylko jedna literówka rzuciła mi się w oczy w trakcie czytania. Także albo jestem ślepa, albo mamy tu do czynienia z kawałkem porządnego tekstu. Obie wersje są dość prawdopodobne.
Bohaterowie
W tekście przewija się ich całkiem sporo, lecz tutaj opowiem tylko o kilku z nich, żeby wam przyjemności z czytania nie popsuć.
Rozalinda - protagonistka oraz moja ulubiona bohaterka. Na początku bardzo kojarzyła mi się z Cirillą z Wiedźmina, co - nie ukrywam - było dosyć przyjemne. Silna białowłosa (Ciri miała mysie włosy, ale cii...) babka, która na swoich barkach musi dźwigać ciężar przepowiedni. Już od samego początku przypadła mi do gustu. Głównie za sprawą tego, jak dobrze jest wykreowana. Jej cechy faktycznie wynikają z doświadczeń dziewczyny, nie są jedynie rzucone, by być. Lata spędzone samotnie w lesie spowodowały, że nie do końca radzi sobie w kontaktach międzyludzkich, a przykre wspomnienia z dzieciństwa sprawiły, że ostrożnie podchodzi do wszystkiego. Fajnie to widać zwłaszcza podczas pierwszego spotkania Rozalindy z Edwardem, gdzie też niejako pokazuje swój spryt. Jednak to, co najbardziej mnie urzekło, to jej dobroduszność i chęć niesienia pomocy innym. Widać, że jest gotowa wstawić się za słabszymi, nawet jeśli miałoby to ściągnąć na nią niebezpieczeństwo. Scena, gdzie ratuje chłopca od chłosty, do teraz grzeje moje serduszko.
Aleksander V - jeśli chodzi o postać Aleksandra, to wydaje mi się trochę takim pantoflarzem. Niby nie podoba mu się, co z nim zrobiła żona, ale postawić się też nie chce. Zresztą, patrząc na warunki, w jakich żyje, jest mu to po prostu na rękę. Sadysta, który zrobi wszystko, aby się utrzymać. Przyznam, że z miłą chęcią zobaczyłabym więcej fragmentów z jego udziałem, jak i ogółem jego perspektywę, bo po przeczytaniu 47-ego rozdziału mam wrażenie, że jest w nim jeszcze sporo niewykorzystanego potencjału.
Edward - mężczyzna z trudną przeszłością i problemem z alkoholem, który jest dość często poruszany w opowiadaniu. Po przeczytaniu całości mam wrażenie, że bardzo lubi wpadać w rozmaite kłopoty. Albo to one usilnie szukają jego. Przyznam szczerzę, że nie polubiłam go, gdyż - zwłaszcza w późniejszych rozdziałach - wydawał mi się strasznie opryskliwy i napastliwy. Chociaż nie ukrywam, że chłopina ma w sobie pewne pokłady szlachetności i nie odmawia pomocy, nawet nieznajomej.
Anadi - na pierwszy rzut oka wydaje się dość rozkapryszoną nastolatką, chcącą postawić na swoim. Później jednak zaczyna pokazywać swoją bardziej sympatyczną, choć trochę nierozważną naturę. (ehm... Cezar)
Inne
Czyli sekcja na drobne uwagi, których nie miałam gdzie wrzucić, a warto o nich wspomnieć.
Choć nie jestem fanką takich dodatków, to zwiastun opowiadania, jak i muzyka zamieszczana w mediach przy każdym rozdziale stanowią przyjemne urozmaicenie. Niektóre z nich także i mi przypadły do gustu. (ta z rozdziału 1 najbardziej <3)
Z tego, co zauważyłam - a o czym również wspomina na swoim profilu sama autorka - rozdziały pojawiają się bardzo regularnie, dzięki czemu nie musimy się zastanawiać, kiedy wpadnie następna część. Zatem czapki z głów, bo to naprawdę ciężkie zadanie, by zachować regularność.
Doceniam również fakt, że przy niektórych zwrotach - zwłaszcza tych, które odnoszą się bezpośrednio do uniwersum - znajdują się przypisy. To miły dodatek i pomocne wyjaśnienie dla czytającego.
Special zrobiony z okazji 10 tysięcy wyświetleń. Przyznam, że kupiła mnie taka forma Q&A z bohaterami opowiadania. Przeprowadzenie go w formie krótkiego opowiadania-rozdziału, który nie łączy się w żaden sposób z całością, był - moim zdaniem - strzałem w dziesiątkę. Dzięki pytaniom skierowanym do Autora mogłam dowiedzieć się czegoś więcej o przyszłości opowiadania. Ogólnie mówiąc, świetna robota! Czekam na więcej takich "dodatków".
Podsumowanie
W skali żywieniowej Królowa Diamentowego Księżyca jest jak potężny schabowy z ziemniorami i surówką. Chociaż ziemniaczki można byłoby jeszcze dogotować, to i tak wciąż jest to domowy schabowy, którym wykarmisz siebie, swoją babcię i jeszcze psa sąsiada. Zapewne zastanawiacie się, czemu użyłam skali żywieniowej. Po pierwsze: nienawidzę cyferek (matma na rozszerzeniu robi swoje). Po drugie: no bo mogę. Po trzecie: dzięki temu jest minimalna szansa, że nikt nie weźmie tego aż tak mocno do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro