Żmija i skrzydła nocy - Carissa Broadbent
6/10
Data: 07.05.2024
Człowiek czy wampir – zasady przetrwania są takie same: nigdy nikomu nie ufaj, nigdy się nie poddawaj i zawsze – ale to zawsze – pilnuj swojego serca.
Adoptowana córka króla wampirów Zrodzonych z Nocy, Oraya, ugruntowała sobie pozycję w świecie, w którym polowano na jej życie. Aby móc być czymś więcej niż zdobyczą, musi wziąć udział w Kejari: legendarnym turnieju organizowanym przez boginię śmierci we własnej osobie.
Jednak droga do zwycięstwa nie będzie łatwa, Oraya stanie bowiem w szranki z najokrutniejszymi wojownikami ze wszystkich trzech wampirzych domów. Aby przeżyć, będzie zmuszona zawrzeć sojusz z tajemniczym rywalem.
Wszystko, co związane z Raihnem, jest niebezpieczne. Jest bezlitosnym wampirem, zabójcą doskonałym, wrogiem korony ojca Orayi i... jej największą konkurencją. Ale księżniczkę najbardziej przeraża to, jak bardzo Raihn zaczyna ją pociągać.
W Kejari nie ma jednak miejsca na litość. Wojna przybiera na sile i niszczy wszystko, co Oraya uważała za dom. Raihn wydaje się rozumieć ją jak nikt inny, ale ich rozwijająca się relacja może stać się jej zgubą – w królestwie, w którym nic nie jest groźniejsze od miłości.
***
Wampiry ze skrzydłami i do tego władające magią... To nie do końca mnie przekonało. Dlatego właśnie rzadko sięgam po książki z wampirami w rolach głównych, ponieważ jestem zdecydowanie fanką klasycznej wizji tych nadprzyrodzonych postaci. W Żmii i skrzydłach nocy nieszczególnie dało się odczuć, że mamy do czynienia z wampirami, prędzej powiedziałabym, że to demony. Nie jestem też fanką książek, których motywem przewodnim są turnieje i próby, którym poddawani są bohaterowie. Ogólnie mało co w tej książce mnie przyciągało, ale na szczęście miała coś w sobie, że jej nie porzuciłam, doczytałam do końca i mogę stwierdzić, że nawet się mi podobała. Być może to świetna lektorka, albo fajna postać Raihna. Ciekawa też była relacja Orayi i jej przybranego ojca wampira. Było w niej kilka ciekawych zwrotów akcji, przez co historia nie przynudzała, a przynajmniej jej pierwsza część. Sama Oraya nie przekonała mnie do siebie, była jak typowa bohaterka tego typu historii, przede wszystkim – co powinno zaskakiwać – jakimś cudem była w stanie walczyć z potężnymi wampirami, choć była tylko człowiekiem. A jednak – pokonała wszystkich. Co ciekawe, bo rzadko się zdarza, relacja między nią a Raihnem nie było z typu enemies to lovers, powiedziałabym, że to raczej było slow burn. Z kolei Raihnem nie był złym zabijakiem w typie bad boya, jego naprawdę można polubić i to było w tej historii na plus. Trochę straciła ta książka w moich oczach w drugiej części, gdy przekształciła się w typowe romantasy, a autorka niepotrzebnie skupiła się na scenach seksu, jakby wszystko tylko dążyło to tej chwili, a całość zrobiła się zbytnio przegadana. Miałam też wrażenie, że autorka nagina prawa działające w wymyślonym przez nią świecie do własnych potrzeb i nie ma tam szczególnych reguł. Jest za to kilka nieścisłości, jak choćby to, że Raihn zaczął do Orayi mówić "żmijko" i nie bardzo rozumiem dlaczego, skąd wiedział, że Vincent ją tak nazywa? Czy polecam tę książkę? Z braku laku tak, ale nie mogę powiedzieć, żeby szczególnie porwała moje serce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro