7/10

Data: 15.06.2024

Jo nigdy nie słyszała o określeniu „dziewczyna do trenowania", dopóki nie została tak nazwana.

Jo Beckett pragnie miłości. Zakochała się w kilku chłopakach, ale z jakiegoś powodu oni nigdy nie odwzajemniali jej uczuć. Pewnej nocy, na imprezie, na którą nawet nie chciała iść, dowiaduje się prawdy.

Za jej plecami inni nazywają ją „dziewczyną do trenowania" – to popularne określenie kogoś, kto jest wystarczająco dobry, by się z nim niezobowiązująco spotykać, ale nie na tyle, żeby stworzyć poważną relację. Te słowa nieodwracalnie zmienią sposób, w jaki Jo postrzega wszystkich – łącznie z samą sobą.

Po tym odkryciu dziewczyna czuje się zawstydzona, zła i skrzywdzona. Ale nie pozwoli, by ta etykietka ją definiowała. Odkrywa więcej niewygodnych prawd o wszystkich swoich relacjach – od najlepszej przyjaciółki po chłopaka, którego lubi. I to odmieni ją na zawsze.

***

Ciekawy pomysł na książkę, kojarzyła mi się z The Duff (choć bardziej w wersji filmowej),ale zdecydowanie z mocniejszym akcentem. Bo Jo to nie ta brzydka i gruba, ale Jo to dziewczyna do trenowania, z którymi chłopaki umawiają się na próbę, która zrobi im loda w kinie, albo z którą pójdą do łóżka, żeby się przekonać, czy są w tym dobrzy, choć zależy im na kimś zupełnie innym. Tymczasem Jo należy do dziewczyn, które łatwo się zakochują - co jestem w stanie zrozumieć, szkoda tylko że zbyt szybko im ulegała. Książkę czytało się bardzo przyjemnie, potrafiła mnie zaciekawić, a przede wszystkim do końca nie byłam pewna, kto tak naprawdę zdobędzie serce Jo. To też jedna z nielicznych książek, gdzie motyw slow burn serio się mi podobał. Było oczywiście sporo patetycznych przemów dotyczących tolerancji, równouprawnienia, seksizmu, cenienia własnej wartości, ani politycznie poprawnych motywów. Takie kombo. Jednak książka ta jest warta przeczytania, może otworzyć oczy młodym dziewczynom na niektóre sprawy.