Dzień, w którym powrócił - Penelope Ward
3/10
Data: 10.03.2024
Dawno temu Gavin bardzo kochał Raven, a ona uważała go za najważniejszego mężczyznę w życiu. Poza uczuciem dzieliło ich wszystko, a zwłaszcza jego pieniądze i pozycja społeczna. Cudowny czas trwał zaledwie jedno lato, parę niezapomnianych miesięcy. Młody buntownik i śliczna dziewczyna byli tak bardzo szczęśliwi! Dla matki Gavina jednak związek z córką służącej był nie do przyjęcia. Czas uniesień zakończył się tak nagle, jak się zaczął. On wyjechał za ocean, do swojego nowego życia, ona została ze złamanym sercem.
Po dziesięciu latach niespodziewany przypadek sprawił, że Raven przyjęła propozycję pracy w domu rodziców dawnego ukochanego. Nie była to rozsądna decyzja, ale dziewczyna czuła, że nie może postąpić inaczej. Zajmowała się ojcem Gavina najlepiej jak umiała, aby odwdzięczyć się staremu człowiekowi za życzliwość i dobro, jakiego od niego zaznała kiedyś, w dawnym życiu. Teraz to Gunther Masterson, niegdyś znany adwokat gwiazd, potrzebował pomocy. Żył we własnym świecie, w którym Raven była Renatą — przyjaciółką i powierniczką.
Dzień, w którym wszystko się zmieniło, zaczął się zwyczajnie. Była słoneczna środa, morze szumiało kojąco, a ona wykonywała codzienne obowiązki. Wieść o powrocie Gavina spadła jak grom z jasnego nieba. Myślała o nim codziennie, ale niewiele wiedziała o jego życiu w Londynie. Nie miała pojęcia, kim się stał. Czy jeszcze cokolwiek dla niego znaczyła. Była przecież tylko wakacyjną miłością, a rozstanie przed laty było brutalnie bolesne. Raven przeczuwała, że czekają ją ciężkie chwile, ale nie zdawała sobie sprawy, jak mocno dawna miłość uderzy w jej serce...
Na powrót tego, który złamał ci serce, nigdy nie będziesz naprawdę gotowa...
***
Ależ ja jestem książkową masochistką... Wiedziałam, że ta książka nie do końca będzie dla mnie, a mimo to po nią sięgnęłam. Głównie ze względu na okładkę, ale i opis mnie zachęcił, no i znane nazwisko. Co ciekawe nie poddałam się, dobrnęłam do końca. Może dlatego, że to audiobook, a może szukałam tego fenomenu... Ileż można czytać (i pisać) o tym samym, ileż można się zachwycać podobnymi historiami, ale to nie schematyczność jest moim największym zarzutem w tej książce. Natomiast było tu dokładnie wszystko, czego można się spodziewać po takiej lekturze:
przystojniak z bogatego domu ✓
brat dupek ✓
dziewczyna z biedoty (córka sprzątaczki) ✓
zła i apodyktyczna matka ✓
dobroduszny ojciec chłopaka, który jakimś cudem podporządkowuje się wrednej i apodyktycznej żonie ✓
ciężka choroba matki dziewczyny ✓
szantaż ✓
idiotyczne rozstanie ✓
narzeczona, z którą on układa sobie życie, podczas gdy ona kocha wciąż tylko jego ✓
szczegółowe i nieco obleśne sceny seksu wciśnięte po to, żeby książka się sprzedała ✓
Tak jak wspomniałam, to nie schematyczność nawet jest problemem w tej książce, bo jej się spodziewałam. To traktowanie swoich bohaterów (a tym samym czytelników) przez autorkę jak idiotów. Pierwsza część książki to w ogóle oglądanie wenezuelskiej telenoweli, ale nawet tam bohaterowie nie są tak durni. Przez cały czas każdy praktycznie powtarza, że wie, jaka jest matka Gavina i że nie może się dowiedzieć, że Gavin i Raven się kochają (choć znają się krótko – ale oczywiście to od razu wielka i wspaniała miłość) i każdy wie, że zrobiłaby WSZYSTKO, żeby ich rozdzielić, że posunęłaby się do największych podłości i że nawet nie podobało by się jej gdyby się dowiedziała, że jej mąż opłaca leczenie matki Raven (w której ten się skrycie kocha i chyba to był jeden z ciekawszych wątków, ale potraktowany totalnie po macoszemu). I teraz uwaga – co się dzieje, gdy nagle nieoczekiwanie Raven zrywa z Gavinem? (bo oczywiście matka Gavina mówi Raven, że skończy się płacenie za leczenie, jeśli ona z nim nie zerwie). No więc NIC się nie dzieje. NIKOMU nawet przez myśl nie przejdzie, że w tym zerwaniu maczała palce ta podła kobieta, a Gavin od razu ucieka od Raven, chowając do niej nienawiść i przez następne 10 lat lecząc po niej złamane serce... I ludzie to kupują – serio, takie właśnie książki są wydawane, kupowane, a nawet nominowane w plebiscytach. Druga część książki wcale nie jest dużo lepsza i wciąż do bólu schematyczna, zwłaszcza motyw narzeczonej Gavina. Ta książka ani nie bawi, ani nie wzrusza. Sceny seksu są oklepane i ani odrobine nie rajcujące... Styl autorki jest przeciętny. I ogólnie wieje nudą. Już nawet chwilami przewijałam całe fragmenty. Książki nie polecam – chyba że ktoś lubi wenezuelskie telenowele, to na pewno czyta się ją szybciej niż ogląda 5284 odcinki serialu, ale poziom ten sam (może i gorszy). Daję 3 punkty tylko dlatego, ze dotrwałam do końca i nie zbulwersowało mnie jak co poniektóre książki. A i główną bohaterkę da się lubić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro