"Kurs tańca dla niezakochanych" - Nicola Yoon
6/10
Data: 05.08.2021
Evie przestała wierzyć w miłość. Te odczucia jeszcze pogłębia coś, co przytrafiło jej się pewnego popołudnia: dostrzegła całującą się parę i... doznała wizji. Zobaczyła początek tego romansu oraz... jego koniec. Że miłość nie trwa wiecznie? No cóż, nawet najpiękniejsze historie miłosne prędzej czy później się kończą...
Gdy Evie próbuje zrozumieć, co ją właściwie spotkało, niespodziewanie trafia do studia tańca La Brea Dance. Zanim się obejrzy, przygotowuje się do konkursu tanecznego w towarzystwie przystojnego chłopaka o imieniu X. Cechuje go wszystko to, czego brakuje Evie: jest żądny przygód, śmiały i pełen pasji. A przecież zakochania się dziewczyna z pewnością nie miała w planach! Bo czy miłość warta jest tak wielkiego ryzyka?
***
„Kurs tańca dla niezakochanych" kupiłam w ciemno, gdy tylko pojawił się w księgarniach, jako że dwie poprzednie książki Yoon są jednymi z moich ulubionych. I nie wiem, czy to jest jakieś fatum trzeciej książki, ponieważ podobnie jak to było w przypadku Niven, i ta książka okazała się dla mnie dużym rozczarowaniem. Chyba pierwszym i głównym zarzutem jest to, że porusza ona w niemalże identyczny sposób wątek rozwodu i miłości, jak to było w przypadku „Bez tchu" Niven – te same utarte frazy, wątki i przemyślenia: jak to możliwe, że miłość jest a potem jej nie ma, jak ojciec główniej bohaterki mógł kochać najpierw mamę, a potem pokochać inną kobietę (jeśli się nie mylę to nawet w obu książkach ojcowie głównych bohaterek pracowali na uczelni i w obu przypadkach nakryły ich w gabinecie z „kochanką"). I tak samo w tej książce, Evie dziwi się, że jej mama podchodzi do tego tak spokojnie, z kolei Evie najpierw wścieka się na ojca, nienawidzi go, żeby później stwierdzić, że i tak go kocha, bo to w końcu jej tata. Wkurzało mnie też, że Evie nie powiedziała prawdy o ojcu siostrze, mimo że ona wściekała się na nią za to, że obraziła się na tatę. Niby Evie tak się na tatę złościła, a jednak brakowało mi w niej takiego prawdziwego buntu (zresztą rzadko on zdarza się w tego typu książkach).
Drugim moim zarzutem jest straszny misz masz wątków w tej historii. Rozwód rodziców, kurs tańca, miłość, zespół rokowy X-a, jakieś dziwne nadprzyrodzone właściwości Evie, która widząc całującą się parę mogła przewidzieć, jak skończy się ich miłość. Totalna eksplozja. Momentami nie wiedziałam do czego zmierza ta historia. A sam wątek miłosny – hm, z jednej strony bardzo polubiłam relację Evie z X, ale z drugiej brakowało mi w ich uczuciu jakiegoś pazura. To ich uczucie było takie idealne pod każdym względem. To jak się poznali, jak się uczucie rozwijało, nawet pokłócić się nie umieli. Domyślam się, że to wszystko miało na celu wbicie szpili czytelnikowi pod koniec książki. Samo zakończenie również mi się nie podobało. Generalnie wydawało mi się, że autorka całą książkę dość mocno wymuskała, napisała ją politycznie poprawnie, dając nam do zrozumienia, że mamy cieszyć się z tego co mamy. Nawet pojawił się wątek lesbijski (a jakże by inaczej), który również był do bólu poprawny, nikogo nie dziwiło, że dwie przyjaciółki są lesbijkami (albo nie ma znaczenia dla nich płeć), przecież to takie oczywiste.
Zabrakło mi w tej książce świeżości, jaką niosło ze sobą „Ponad wszystko" oraz tej niezwykłości i błyskotliwości ze „Słońce też jest gwiazdą".
Do plusów książki mogę na pewno zaliczyć styl autorki, nowoczesny i lekki. Mimo wszystko była ona wciągająca i dobrze się czytało, choć brakowało jej oryginalności. No i okładka – tak ona jest przecudna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro