Tajny klub nietypowych czarownic. Sangu Mandanna
Recenzję książki „Tajny klub nietypowych czarownic” autorstwa Sangu Mandanna przygotowała dla nas AnotherDaydreamer- ❤️
„Tajny klub nietypowych czarownic” to książka reprezentująca gatunek cozy fantasy. Nie mogę sobie przypomnieć, bym kiedykolwiek wcześniej miała z nim do czynienia, ale po tej lekturze zdecydowanie chcę poznać go lepiej.
Cenię w tej książce oryginalność czarownic jako istot magicznych. Każda z nich jest sierotą, bo wszyscy rodzice giną kilka miesięcy od narodzin w najróżniejszych okolicznościach. Dzieje się tak rzekomo z powodu zaklęcia rzuconego kilka pokoleń temu.
Każda czarownica jest więc sierotą. W dodatku samotną, bo zbyt duże skupiska magii mogłyby zdradzić jej istnienie, a zasady tego zabraniają. Czarownice spotykają się zatem w większym kręgu zaledwie raz na trzy miesiące.
Główną bohaterkę pokochałam niemal natychmiast. Mika Moon uwielbia towarzystwo innych ludzi, ale jej natura skazała ją na osamotnienie. Przeprowadza się z miejsca na miejsce, nie ma możliwości nawiązywania trwałych relacji. Prowadzi za to kanał, na którym publikuje filmiki dotyczące magii. Ludzie sądzą oczywiście, że zwyczajnie udaje czarownicę i dobrze się przy tym bawi. Do czasu, kiedy Mika dostaje maila z tytułem: Poszukiwana czarownica. Wtedy właśnie zawiązuje się właściwa akcja powieści. Bohaterka trafia do domu na odludziu i otrzymuje propozycję zatrudnienia jako nauczycielka magii trzech młodych dziewczynek.
Uwielbiam całą patchworkową rodzinę zamieszkującą Dom na odludziu. Tworzą ją małżeństwo – Ian i Ken – a także Lucie, która jest jak promień słońca, Jamie (gburowaty bibliotekarz) i trzy młode czarownice. Dziewczynki, którymi opiekuje się Mika, zdecydowanie się od siebie różnią. Altamira, najmłodsza z nich, to żywe srebro. Wszędzie jej pełno, nie potrafi się jeszcze skoncentrować na nauce opanowania magii i jest uroczym, kochanym dzieckiem. Terracota zrobiła na mnie nienajlepsze pierwsze wrażenie, ale potem okazało się, że pod maską chłodnej i zaciętej tkwi dziewczynka, która zrobi wszystko, by ochronić swoją rodzinę. Rosetta z kolei natychmiast zdobyła moją sympatię, może dlatego, że jest niezwykle podobna do Miki, nieśmiała, ale ciekawa świata, inteligentna i samotna. Podobieństwo tych dwóch szczerze mnie rozczuliło. Ian to z kolei ekscentryczny, pełen entuzjazmu i radości staruszek, którego pogoda ducha równoważy się ze spokojnym, zawsze gotowym do pomocy Kenem.
Była jednak pewna rzecz, która mnie irytowała, mianowicie mam na myśli schematy. Podczas przedstawiania kolejnych postaci autorka koncentruje się na ich wyglądzie i te opisy wyglądają jak kalki. Przedstawia nieznaczące szczegóły, których czytelnik i tak nie przyswoi natychmiast: kolor włosów i skóry, pochodzenie etniczne. W rzeczywistości jedynie ostatnia informacja może okazać się ważna. Było to zwyczajnie nudne i bezsensowne, ponieważ nie interesuje mnie wygląd bohatera, który jeszcze nie zdążył mnie zaciekawić swoją osobą. Myślę, że większość czytelników się ze mną zgodzi.
Pewne wątki z kolei były według mnie zbyt przewidywalne. Między innymi romans Miki i Jamie’go. Mimo to ich relacja była piękna, nie było w niej może fajerwerków, ale podobała mi się jej autentyczność. Kłócili się, nie zgadzali ze sobą, zawsze jednak byli w stanie sobie zaufać i rozwiązać każde nieporozumienie. Zachowywali się tak, jak na dorosłych przystało, a gdy przyszło co do czego, udało im się dzięki temu uratować rodzinę.
Na początku główny wątek wydawał mi się trochę naciągany i zmieniłam co do niego zdanie dopiero przy jego rozwiązaniu. Wstrząsnął mną, bo nie spodziewałam się, że mieszkańcy Domu na odludziu, ta kochana rodzina, mogą skrywać tak ponurą tajemnicę. To już ogromny spoiler, dlatego muszę ją przemilczeć. Cieszę się jednak, że nie wszystko było tak oczywiste, jak mi się zdawało.
Akcja toczy się niezwykle powoli, ale nie o to chodziło w tej historii. Czymś, co sprawiło, że ją pokochałam, są bohaterowie, ich relacje, sceny przepełnione ciepłem. Ten niespieszny i wręcz rodzinny klimat sprawił, że się zatrzymałam i mogłam przypomnieć sobie o tym, co naprawdę ma znaczenie. To książka, która zasługuje na określenie uroczej i, mam wrażenie, niedocenianej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro