Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R o z d z i a ł ~4~

Tłok.

Wszędzie tłok. 

Skryłam się w murach miasta w tłumie różnych cybertrończyków. Tutaj moja matka mnie nie dopadnie, bo jej węch nawet ją zwiedzie. Tutaj nie pomogą jej te wszystkie wyczulone Smocze zmysły. Byłam tutaj jak igła w stogu siana, teraz tylko uciec dalej, bo tutaj jest za głośno. Najlepiej znaleźć sobie odludzie.

Cholera jak tu  ciasno i duszno! Muszę pójść może jakąś luźniejszą ulicą... Uciekłam ze zbiorowiska nagrzanego metalu i udało mi się znaleźć jakąś luźniejszą drogę.

Kątem optyki dostrzegłam  charakterystyczny ciemno niebieski lakier i odznaki... Złom.... Gliniarze. Wcisnęłam się w jakiś większy tłum by mnie nie zauważyli. W końcu jestem na ulicy w godzinach lekcyjnych.  Ech jak tu gorąco! Nagle poczułam że coś mnie szarpnęło za ogon. Gwałtownie odwróciłam głowę by zmierzyć się wzrokiem z tym zadufanym złodupcem.

- Dzień dobry panie policjancie! - uśmiechnęłam się głupio. -Czy chce coś pan ode mnie?

- Czy młoda dama czasem nie wyskoczyła sobie na wagary? - spytał gliniarz.

- Nie nie! - obroniłam się. - Ja... Mama mnie zwolniła z lekcji... Bo muszę iść... - myśl Bright myśl!- Do lekarza! Tak, do lekarza, a mama nie ma czasu ze mną pójść...

Mech przyglądał mi się przez chwilę, lecz potem skinął głową i poszedł sobie. Odetchnęłam. Szczerze to myślałam, że się nie nabierze. Idiota...


~ T i m e   S k i p ~

Zapadał wieczór, a mi się udało wydostać z tego tłokowiska. Nareszcie przyjemny chłodek. Tylko pytanie, gdzie teraz pójść? Rozejrzałam się. Raczej uciekłam ze strefy zabudowanej. W oddali nic nie było widać, więc ruszyłam przed siebię. Nagle ślizgła mi się noga. Zaczęłam zsuwać się w dół, próbując zatrzymać się pazurami. Niestety nie udało to się i miałam twarde lądowanie. 

Wstałam się chwiejąc i otarłam się z kurzu. Las... Pierwszy raz taki widzę. Całe szczęście że całkiem dobrze widzę w ciemnościach, bo nie było tu za jasno. Spostrzegłam spory głaz na którym było coś wyryte. Podeszłam i przyjrzałem się.

NIE WCHODZIĆ

Ojć, a ja weszłam, co za pech.

- Pff... - parsknęłam. - Ktoś po prostu robi sobie jaja ze mnie.

Lecz gdy szlam dalej było jeszcze więcej napisów typu : WCHODZISZ NA WŁASNE RYZYKO, UWAGA LEPIEJ SIĘ WYCOFAJ...

I ja mam się niby nabrać na takie nędzne żarciki? Grubo się mylą, bo na takie coś nabiorą się tylko przedszkolaczki. Szur. O a jednak ktoś tu wszedł oprócz mnie. 

- Jesteś niezwykle bezszelestny. - mruknęłam.

Nie uzyskałam odpowiedzi, lecz ktoś ewidentnie się zbliżał. Nie bałam się, w końcu co ma mi zrobić jakiś głupi cybertrończyk. Przecież jestem pół Predaconką! Ja mam nie poradzić sobie z tym gostkiem. 

Wtem poczułam nagle lekkie ukłucie w kark i wszystko zaczęło mi się rozmazywać. Osunęła  się na ziemię i nim zasnęłam, zapamiętałam niebieskie optyki.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro