R o z d z i a ł ~ 2 ~
~ P e r s p e k t y w a B r i g h t f l a r e ~
Spisywałam sobie zdanie z tablicy. Nagle przed moim „nosem" wylądowała wymiętolona kartka zwinięta w kulkę. Rozejrzałam się, czy baba się na mnie nie gapi i otworzyłam liścik.
- Przyjdziesz do mnie po lekcjach?
~ Ashie
Podpis Ashie oznaczał, że to od Quickash. Rzadko mówimy na nią Quick, częściej Ash lub Ashie. Spisałem szybko kolejne zdanie z tablicy i odpisałam, że tak. Miałam już rzucić kulkę do Ash...
- A co to za kartuszki? - spytała pani.
- Bo... Quickash e... Chciała pożyczyć... długopis, bo jej się wypisał. - skłamałam. Babka miała przez chwilę nieciekawą minę.
- To podaj jej ten długopis. - prychnęła w końcu i poszła dalej pisać na tablicy. Aby to nie było podejrzany, wyciągnęłam jakiś, włożyłam w jego środek kartkę i rzuciłam na ławkę Ashie. Wróciłam do pisania.
Wtem zadzwonił dzwonek. Spisałam pracę domową i zostałam wybrana do czyszczenia tablicy. Na moje nieszczęście jako pomagiera wybrano mi perfidną osobę... Ta osobą był Schar.
Schar to chyba najbardziej jebnięty mech na świecie. Podrywa każdą fembotkę nawet jeśli mu się to nie udaje. A cały czas mu się nie udaje. Aktualnie mech stał do mnie tyłem i gadał ze swoimi koleżkami.
- Ty, nierób! - syknęłam, na co ten się odwrócił. - Zamiast zarywać do osobników twojej płci, to lepiej wymień wodę z wiadra na czystą!
- Okej okej... - odparł spokojnie i skierował się z owym wiadrem do drzwi. - Pani kierowniczko...
- SZYBCIEJ ZAPIEPRZAJ Z TYM WIADREM! - warknęłam.
Po chwili Schar przyniósł owe wiadro, a ja zmoczyłam w nim gąbkę i zaczęłam ścierać tablicę. Cały czas podczas zmywania czułam na sobie jego wzrok. Lecz wtedy poczułam coś...
To było jakby impuls. Machnęłam wściekle ogonem. Gwałtownie się odwróciłam i celem trafienia moich pazurów była ta obleśna gęba Schara. Ten wrzasnął krótkie "Ała" i wyleciał niczym piorun z klasy. Dlatego nie maca się mojego ogona.
~ U Q u i c k a s h ~
- Widzieliście, co się stało z mordką Schara? - zagadnęła Ashie.
Nie byłyśmy w dwójkę. Była jeszcze Meldy i Elyrra. Oczywiście mamusia mnie nie puści bez obiadku, więc jak zwykle skończyłam siedząc na podłodze. Ashie oferowała mi poduszkę pod tyłek, lecz odparłam :"Nie lituj się nade mną".
- Oj trochę mu się to będzie goić... - westchnła Ely.
- To moja sprawka - Uśmiechnęłam się szyderczo.
- Nie... Boisz się opieprzu? - spytała niepewnie Meldy.
- To już spływa po mnie jak po kaczce - odparłam. - Kwestia przyzwyczajenia.
- Nie wiesz, że Bright to nasz rozbójnik klasowy? - zaśmiała się Ashie.
- No właśnie. - dodałam. - Kieruję się zasadą „ Nie pasi? Wał w mordę!".
Dziewczyny się zaśmiały.
- A co on ci takiego zrobił, że go potraktowałaś z pazura? - spytała Elyrra.
- Pomacał mi ogon - Warknęłam cicho - Pod spodem.
Rozległo się takie „U...". Właśnie spodnia część ogona to jedno z moich wrażliwych miejsc.
- To Scharie ma już mnie i jeszcze podrywa? - spytała ostro Mel.
- Czy ja o czymś nie wiem?! - wytrzeszczyła optyki.
- Wiesz, że z naszej paczki tylko ty nie masz chłopaka?- Wtrąciła Quickash.
Ucichłam. Czekajcie... Tylko fakt... Trzymałam się zawsze słów mamy. Mechom nie wolno ufać, ale... Fajnie by było mieć kogoś do kochania. Tylko że Senvira by mnie zabiła.
- Oj tam... Zaraz jej kogoś znajdziemy... - uśmiechnęła się zadziornie Elyrra.
- CO!? - warknęłam. - ZAPOMNIJ O TYM!!!
- W szkole was się spiknie i nie będziesz już taka forever Alone. - zachichotała Meldy. - I Schar się od ciebie odwali.
- NIE BĘDĘ MIEĆ ŻADNEGO CHŁOPAKA !!
- Zobaczymy...
- ODSZCZEKAJ TO!
- Dobra dobra...
~ T i m e S k i p ~
Weszłam do domu.
- Mamo wróciłam! - ogłosiłam i kłapnęłam sobie na kanapie.
- I jak tam? -spytała zza ściany.
- A przeciętnie... - mruknęłam.
Mama przechodziła z jednego pokoju do drugiego. Ale wtedy zauważyłam coś wypadającego spod jej zbroi...
- O LOL! - wrzasnęłam i rzuciłam się na upadające zdjęcie.
NARESZCZIE SIĘ DOWIEM, KIM JEST MÓJ TATA!!!!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro